Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ZałamanaTotalnie

Jak przeżyć rozstanie..

Polecane posty

Gość trochę już mądrzejsza
Hej MILI - napisałam wczoraj cos do Ciebie na gg, moj nr 10904529

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magelanka
"kochanka mojego faceta" Wiesz, slicznie Ci dziekuje za te slowa otuchy :) - Ja wiem ze sie nie poddam I wiem ze nie bedzie latwo. Zla jestem na to zycie ze tak sie przeplata - Wiem ze nikt nie mowil ze bedzie latwo, ale zeby odrazu tak ciezko:) Wczoraj usnelo mi sie na kanapie i jak sie przebudzilam to mnie taki straszny lek ogarnal ze jak bym umarla tak na tej kanapie to by nawet nikt sie nie zorientowal - Ach ta samotnosc:) Bardzo sie ciesze z Twojego szczescia - Nawet nie wiesz jak bardzo!!!! :) :) :) Wydaje mi sie ze miesiac po rozstaniu to najwyzszy czas sie podniesc i cos zmienic:) xxxxxxxxxxx

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochanka swojego faceta
Magelanka-> podniesc sie musisz i isc do przodu, pamietaj czlowiek ktory sie cofa to idzie w zła strone, chcialabym popisac z Toba czasem na gg, ale nie wiem jak sie wymienimy nim skoro tu wszyscy beda widzieli nasze numery

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magelanka
Kochanka swojego faceta -> Ja bardzo rzadko urzywam GG - I masz racje jakos nie chce podawac swoin danych - pomysle i jeszcze napisz bo moze otworze jakiegos emaila tak na chwile i wtedy sie wymienimy danymi:)))) Mam nadziej ze mialas udany weekend..... xxxxxxxxxxxx

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magelanka
"kochanka mojego faceta"-> napisz mi prosz e-mail na tomaszbench@interia.pl to nie jest moj podstawowy e-mail tylko kolegi tomka a ja Ci przesle Moj. Tak appropo to mam na imie Magda :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość freedom33
Witam witam moje drogie werteryczne kobietki :) Oczywiscie odrobina zdrowego humoru jest potrzebna w calym tragizmie naszych beznadziejnych (zludnie) sytuacji, wiec smiejcie sie ze z takiego glupiego powodu placzecie :) Pamietajcie, ze sa gorsze rzeczy na ziemi - glod, przemoc, choroby, smierc.... zerwanie z facetem przy globalnych problemach to bzdurnota :) Ja nadal optymistycznie, po sierpniowym rozstaniu, nauczona doswiadczeniem nie rozpaczalam zbyt dlugo. Moze z 15minut. Troche tam pozniej o nim myslalam, troche mi sie snil, ale bez przesady. Od miesiaca mam cudownego faceta, ktory mnie kocha i oddalby za mnie zycie, odnosi sie do mnie z szacunkiem i prowadzimy dosc mocno zakrecone i zwariowane zycie, ktore ani w 1% mnie nie ogranicza. Mozna by powiedziec, ze nie kochalam chyba zbyt mocno tego, z ktorym sie rozstawalam kilka razy, ale to nieprawda. Nadal go kocham, gdzies w glebi serca... I do konca zycia kochac go bede. Ale trzeba ruszyc z miejsca zamiast sie meczyc. Co ciekawsze... moj eks oczywiscie po 2 miesiacach powrocil... jak Feniks z popiolow. Milosci nie da sie tak latwo oszukac ani zabic. Ale tych samych schematow powtarzac nie ma sensu. Trzeba sie czegos nauczyc i albo zmienic i pracowac nad soba, albo zapomniec. PAMIETAJCIE JEDNO: JAK SIE ZALAMIECIE, PRZESTANIECIE BYC ATRAKCYJNE DLA SWIATA, i nie bedziecie przyciagac do siebie, a odpychac, bo bedziecie zanudzac i zameczac ludzi swoimi problemami. Nie wolno. Zyjemy pelnia zycia. Dodatkowo - musimy byc szczesliwe same ze soba. Jesli umiemy zyc same - bedziemy w stanie stworzyc nowy szczesliwy zwiazek bez chorych uzaleznien. Nikt nie lubi desperatek :) Poza tym, jesli mamy samotne szczescie, jak nas ktos porzuci, to wrocimy do bezpiecznego miejsca, w ktorym jest nam dobrze!! Kazda z nas takie miejsce musi sobie natychmiast stworzyc!! Uwaga - jeden z wiekszych bledow, to mieszkanie z facetem, z ktorym nie jestesmy... Jak najszybciej sie wyprowadzajcie!!! Wy jakies sado maso jestescie, czy co??????? Wiem, ze dzisiaj w Polsce spadl snieg, ale za tydzien, jak stopnieje, zapraszam na spacerek zbierac kasztany. Szukamy tylko takich, ktore maja ta biala czesc w ksztalcie serca :) To widok nadziei :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Księżycowa Siostra
Mijają kolejne dni, tygodnie, miesiące... oczywiście nic się nie zmieniło. Efekt tego wszystkiego jest taki, że poświęciłam się pracy. Co z tego że są tam jakieś sukcesy jak nie ma tego z kim dzielić.... Nadal nie potrafię się otworzyć. Nadal trawię ból. Bywały i owszem lepsze dni, kiedy nawet zaczynałam mieć nadzieję że chyba mi przeszło. Los jednak łaskawy dla mnie nie jest. Co spotkam kogoś nowego to niestety, ale okazuje się, że ta osoba wcale nie ma wobec mnie szczerych zamiarów. I tak rodzi się uczucie kompletnego zrezygnowania. Na zasadzie "Ciekawe co ten tym razem odstawi". Boje się pomysleć do czego to w końcu doprowadzi. Każdy ma swoje za uszami, ale nigdy nie posunęłam się do tego żeby kogoś z premedytacją ranić. A póki co cały czas co rusz tego doświadczam...Mogłabym długo pisać o tym co ciekawego nie raz usłyszałam od facetów, ale to tylko by utwierdzało w przekonaniu którąś z Was moje kochane, że po prostu jest beznadziejnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mili 28
Księżycowa... uwierz nie jest beznadziejnie, nigdy nie jest tak ze nie ma nadzieji... Ja tez cierpie jeszcze, ciagle jakies miejsca mi go przypominają.. ale musimy starac sie cieszyc tym co mamy- cieszyc chwilą, codziennością. I przede wszystkim otworzyć się na świat.. Przecież życie jest pełne niespodzianek i wszystko się może wydarzyć... A po burzy wychodzi słońce, więc teraz już może być tylko lepiej prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość animeg
A ja właśnie dzisiaj złamałam serce dwóm osobom,sobie i narzeczonemu-teraz już byłemu narzeczonemu.Byliśmy ze sobą ponad 6 lat,po 5 wspólnie zamieszkaliśmy ,po roku On się wyprowadził,wytrzymaliśmy bez siebie prawie 3 tygodnie.To ja pierwsza zadzwoniłam do Niego i zaproponowałam powrót.Zgodził się na to abyśmy ponownie byli razem,jednak nie chciał już ze mną mieszkać,mówił że ponownie zamieszkamy razem po ślubie ( który też planowaliśmy).Lecz to nie istotne,wiecie co jest najgorsze?Odrzuciłam dzisiaj miłość.Wiem ,że On mnie kocha,zawsze był dla mnie dobry,nigdy nie zdradził,nie zawiódł,zawsze był na każde moje skinienie.A ja czuję,że to nie to,że to nie On.Przez ostani okres szarpałam się z tym wszystkim,kocham Go, od rana siedzę cały czas w tym samym miejscu i ryczę.Właśnie dlaczego?To ja zerwałam,ja odeszłam,to ja nie chcę jego uczucia a mimo wszystko czuję taki cholerny ból w sercu.Jest mi go żal,wiem że złamałam mu serce,a nie zasługuje na to,nie On-jest za dobrym człowiekiem.Nie chcę z Nim być,ale czuję jakbym straciła coś najważniejszego w życiu.Jestem ekspertem w komplikowaniu sobie życia nie ma co.Miałam faceta który świata poza mną nie widział ,który pragnął stabilizacji i ślubu a mimo wszystko odrzuciłam Go,po sześciu wspólnych latach. Czułam że nie idziemy do przodu w tym związku,ba wręcz przeciwnie czułam ,że się cofamy.Mieszkaliśmy ze sobą,później daliśmy sobie miesięczną przerwę na przemyślenia,tylko że ja myślłam że wrócimy do siebie i będzie jak dawniej,że znowu będziemy razem mieszkać On nie chciał,powiedział- zadecydował że dopiero po ślubie znowu razem zamieszkamy..Nasz związek po rozstaniu wyglądał tak,że widywaliśmy się tylko w weekendy bo w tygodniu On pracował do późna,w każdy weekend mieszkał ze mną po czym w niedzielę wieczorem pakował się i wracał do siebie.Nie byłam w stanie tego znieść,w każdy piątek byłam szczęśliwa a każdej niedzieli po jego wyjściu ryczałam jak bóbr,po czym w tygodniu wpadałam w wir obowiązków i zapominałam o Nim( zawsze ,codziennie to On dzwonił i pisał).O co chodziło?Może Wy wiecie? Kochał mnie,chciał ze mną być ,ale ponownie zamieszkać chciał ze mną dopiero po ślubie,a ja tak pragnęłam znowu tej codzienności,obiadków,zakupów,porządków itd.Przez weekend byłam w innym świecie,po czym wracałam do rzeczywistości.Dziwne to było,dziwne i złe ponieważ czułam jak oddalam się od Niego.On też był inny,bardziej nerwowy,kłótliwy ale dobry,nadal był dobry dla mnie i mnie kochał,Jednak ja naprawdę czułam że mimo iż Go kocham całym sercem nie chcę już z Nim być-cholerny paradoks.Czułam i czuję że razem do niczego nie dojdziemy,nic nie osiągniemy...eh...Jeżeli piszę bez ładu i składu to przepraszam,ale cały czas targają mną silne emocje,co wyłącza logiczne myślenie. Dziewczyny,czy mi odbiło??Miałam miłość,i prawie stabilizację z obietnicą na wieczność a jednak odrzuciłam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość freedom33
Dziwne, ze chce z Toba mieszkac po slubie, a przed slubem nie dal rady... Ja tu widze rychly rozwod raczej, a nie sielanke. Mysle, ze dobrze zrobilas, bo to troche bez sensu taki weekendowy zwiazek gdy wiecie, ze nie dacie rady ze soba mieszkac. Nie przejmuj sie tym, co on czuje, pomysl, co ty czujesz i czy bys byla szczesliwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agabunny21
witam wszytskie złmane serduszka. Moja historia jest niezbyt optymistyczna, ale może ktoś wyciagnie z niej jakies wnioski i nie popełni takich bledów jak ja. Poznałam mojego byłego jeszcze jako 17sto latka. Zakochalam sie od razu to było jak grom z jasnego nieba. On byl 7lat starszy, przystojny, dobrze zbudowany i niezwykle sympatyczny. Zaczelismy sie spotykac, na poczatku z jego strony nie bylo uczucia, ale po paru miesiacach tez sie zakochal i od tej pory bylismy nierozłaczni. Wiadomo pocztki byly cudowne widzielismy sie codzienie, ale z czasem bylo coraz gorzej. Wyszlo na jaw ze jest nieodpowiedzialny, rozchwiany i nie moge byc go na 100%PEWNA. Tak mineły nam 3 lata w ktorych nie raz mnie zawiódł w trudnych momentach i wylalam morze łez. nie mowie ze ja zawsze bylam bez winy, czesto wybuchalam nerwami, nakrzyczalam na niego. W koncu po burzliwych 3latach rozstań i powrotów zostawił mnie. Z dnia na dzień. Nie odzywal sie do mnie moze miesiac, potem znow chcial sie spotykac niby jako kolega. ja bardzo tesknilam za nim wiec sie zgadzalam, bo chyba mialam nadzieje ze jeszcze pojdzie po rozum do glowy, dojrzeje i wroci do mnie. Najgorsze jest to ze lądowaliśmy w łóżku:( i ten seks mimo ze nie bylismy razme jeszcze bardziej mnie od niego uzaleznial. I tak mineło kolejne pol roku, az nagdle nie wiadomo skad pojawil sie ktos trzeci. I on zerwal ze mna kontakt a po miesiacu dowiedzialam sie ze on jest z nia. To byl dla mnie wielki wstrzas i szok. nadal nie moge sie pozbierac a nie mamy ze soba kontaktu od listopada. Zaczelam nawet chodzic do psychologa bo naprawde nie radze sobie. To uczucie ze on jest z inna, ze ma mnie juz gdzies, a ja zostalam w miejscu i nie moge ruszyc i żyć dalej. A na zlość dookoła mnie są same pary co tez mi nie pomoga. przychodzi weekend a ja siedze przed TV sama, bo kazdy ze swoim partnerem, ON z nia:( czuje ze ide do nikąd bez niego nic nie ma sensu:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Księżycowa Siostra
Droga agabunny 21, czytając Twoją historię przypomniała mi się moja sprzed wielu lat. Ja kiedyś miałam bardzo podobnie z takim jednym facetem, a końcówka taka sama. Też były koleżenskie niby spotkania, łóżko i nagle...wyjechał za granicę z inną! Z którą nota bene do tej pory jest. Ja oczywiście cały czas miałam nadzieje że może jednak wróci...Ale nie wrócił. Potem z deszczu pod rynnę, czyli poznałam następnego idiotę przez którego załamywałam się przez ostatnie miesiace (patrz moje poprzednie wpisy). Mi pomogło spalenie wszelkich rzeczowych pamiątek po nim, typu listy, kartki, zdjecia...czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.... Musisz czuć potworny ból....jakbyś chciała pogadać to podaj swój nr gg a ja się odezwę. Trzymaj się kochana!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość freedom33
czytam te 2 ostatnie posty i widzę w nich też moją historię, tyle, że u mnie zakończyło się mądrzej. kłotnie, rozstania, powroty, aż w końcu poważne zerwanie nr 3 i coś we mnie pękło i zaczęłam się spotykać z kimś innym. Były oczywiście wrócił z propozycją przyjaźni, ale że ja byłam jeszcze zakochana w nim, to się ostatecznie nie zgodziłam, bo byłoby to dla mnie męczarnią, a i pewnie jak wy, wylądowalibyśmy w łóżku i nie dość ze to by było głupie, to straciłabym najwspanialszego mężczyznę na świecie, z którym się zaczęłam spotykać wtedy. Tu dopisuję sobie dzięki Wam ciąg dalszy - przyjaźń, seks, zero zobowiązań, wygodne życie, oczywiście jego, a po chwili on z inną panna i ja zrozpaczona.... Tak by się na pewno stało, ponieważ w miesiąc po deklaracji przyjaźni już z inną kobietą coś kombinował, czy wyszło - nie wiem, bo się przestałam interesować. To są utarte schematy. I można z tego spokojnie przestrogę utworzyć. Piszesz, że od listopada.... to długo Cię trzyma, ale pociecha w tym taka, że wkrótce puści :) 2 mies. to standard. Sposób - nie myśl o nim. Wiem, że to trudne i że myśli same rodzą się w głowie, ale nie myśl. Usuń wszystko z otoczenia, co Ci się z nim kojarzy - spal rzeczy :) Albo zrób knurowy śmietnik i wyślij mu go pocztą. musisz znaleźć pozytywne towarzystwo, które w nosie ma takie problemy :) miliony ludzi się rozstaje i żyje. jeśli chcesz pogadać, podaj mail lub gg, założymy kółko :) zobacz ile jest tu wpisów, szkoda, że dziewczyny nie wpadają później pochwalić się, co u nich słychać i jak głupia była ta rozpacz... skoro nie wpadają, to znaczy, że problemu nie ma. Ja tu wpadam z ciekawości i może z chęci pomocy choć jednej osobie, która przeżywa to samo co ja kiedyś. Pocieszeniem jest, że mam cudownego mężczyznę, o wiele bardziej dojrzałego i odpowiedzialnego, na którego ZAWSZE mogę liczyć i z którym czuję się dobrze. Co do porywczego charakteru... ja jestem cholerykiem i jak się wkurzę, to lata wszystko dookoła łącznie z przekleństwami. Jednak co ciekawe - nie każdy jest w stanie mnie doprowadzić do takiego stanu. Mój eks - był w stanie i to bardzo szybko. Swym brakiem męstwa i chęcią dominacji - nie da się dominować będąc słabszym, to wbrew naturze. Mój aktualny mężczyzna nie jest w stanie mnie tak wkurzyć. Nigdy. mięknę przy nim i chyba o to chodzi w miłości :) także głowa do goory i zostawiamy czarną przeszłość za nami!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość willomilka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minnie minnie2
a ja sie przekonalam na wlasnej skorze ze te schematy jednak nie zawsze sie sprawdzaja. ja probuje zapomniec o moim eks i trwa to juz 9 miesiecy i nie zapomnialam. a naprawde robie wszystko zeby zapomniec. zerwalam nawet kontakty ze znajomymi bo byli tez jego znajomymi. ,mają mnie za zdziwaczala babe. a teraz nie mam czasem sie do kogo odezwac tylko siedze calymi dniami sama. wiem ze on od dawna ma inna. a ja wierze ze on wroci do mnie. nie wiem to bez sensu wszystko. nic nie ma sensu bo wszystko wokol mnie bylo z nim zwiazane. a do tego wszystkiego dzis dostalam zaproszenie na wesele do znajomych na kwiecien, wiem ze on tez bedzie a ja nie mam z kim pojsc. jak pomysle to chce mi sie plakac. wy dziewczyny piszecie ze wasi eks byli draniami. ja wciaz uwazam ze byl jedyna miloscia mojego zycia, ja zerwalam bo mialam dosc kłótni. a teraz zaluje bo popelnilam najwiekszy blad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość freedom333
Slabo Cie kochal, skoro pozwolil ci tak latwo odejsc. Ludzie do siebie wracaja po 10 razy, 10 razy zrywaja i tak w kolko. Nawet jesli probuja innych zwiazkow, to zwykle czuja ze to nie to i wracaja. Mam wrazenie, ze nie potrafisz sama zyc i cieszyc sie z zycia. A to podstawa, zeby chcial wrocic. Poderwij sobie albo zalatw kogos przystojniejszego i idz na to wesele, ale w ogole nie zwracaj na niego uwagi. Jesli tego nie potrafisz - odpusc weselicho. To jest zabawne, ale w sumie jesli cie kochal mocno, to to wesele bedzie szansa na test. Ignoruj go, troche kokietuj i zobacz jak sie zachowa, moze po weselu przypomni sobie dobre czasy i zadzwoni? Jesli zwiazek byl toksyczny, piszesz o klotniach, to moze lepiej odpusc, bo to bagno bez konca. kilka z nas to juz przezylo. toksyka, uzaleznienie, wrazenie, ze sie nie potrafi bez kogos zyc itd. bleh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość minnie minnie2
Dzis sobota, moj byly ma nowe zdjecia ze swoja dziewczyna na nk, z jakies wycieczki do cieolych krajów.. Mam dosc, niech to juz minie bo zwariuje.. a niedlugo walentynki :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agabunny21
Witam was :) nie bylo mnie tutaj jakis czas, bo niestety własnie mam sesje, dużo nauki i jakos na chwile zapomnialam o naszym forum. powiem wam jedno, ze na serio z czasem jest lepiej. bol jest coraz mniejszy, czasem sa dni ze nie mysle juz o nim wcale. oczywscie zdarzają sie gorsze momenty, w których gdzies po cichu sobie pochlipie, ale wiele zrozumielam, głównie dzieki pomocy psychologa. zakonczylam terapie, przeczytalam pare mądrych ksiazek i teraz usmiecham sie znacznie czesciej. Wychodze znow na imprezy, poswiecam czas moim wspaniałaym przyjaciolom którzy w ostatnich miesiacach nie mieli ze mna lekko;) I wiecie co - w koncu zaczełam zauważać innych meżczyzn;p moze za jakis czas zaskoczy mnie nowa milość??:)) juz nie moge się doczekac:D:D oczywscie czasem mysle o nim i jego nowej dziewczynie, ze pewnie sa szczesliwi - ale przeciez my tez kiedys bylismy a potem on zniszczyl mi zycie, wiec pewnie z nia bedzie podobnie. A co do walentynek to tez sie ich niestety troche obawiam:( ale pomyslcie zacisniemy zeby i mamy spokoj w sumie nic gorszego od tego ''slodkiego serduszkowego'' dnia nasze zlamane serduszka nie czeka. Moze byc tylko lepiej wierze w to! Ksieżycowa Siostro , freedom33 jestescie mega kochane strasznie wam dziekuje za słowa otuchy:) freedom Twoj optymizm zaraza jestes po prostu boska:D:D to moj meil agusiakroliczek@interia.pl odezwijcie sie w wolnej chwili:)) pozdrawiam was wszytsch i do usłyszenia:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość freedom333
minnie -> moj eks tez pierwsze co zrobił, to wrzucil na net zdjecia z jakas laska z wyjazdu do jednej z europejskich stolic, podczas gdy ze mna nie chcial wyjezdzac nigdzie ( i na dodatek nigdy nie publikowal swoich zdjec, zadnych)... Zenujace to bylo, bo nawet nie widac na nich, ze cos zaiskrzylo miedzy nimi, jakies takie sztywne.... Ale chcial mi pewnie dopiec i mu sie udalo. I tez czasem na nie zagladam, ale wtedy przypominam sobie jakim chu...m byl i to mi pomaga badzo :) Ostatnio zrobilam kolejny krok i przez kolezanke oddalam mu rzeczy. Utknal w tym samym miejscu gdize byl pol roku temu niestety. Nadal probuje sam siebie przekonac, ze jestem zlym czlowiekiem... co za glupek. Juz moglby w to uwierzyc przez caly ten czas :) Walczy z miloscia do mnie, dziwie sie mu, bo to przeciez on zerwal.... Pozdrawiam! glowy do goory idzie wiosna przeciez :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Księżycowa Siostra
Hej! Poruszę taki temat, bo pewien dzień zbliża się bardzo szybko. Jak spędzicie Walentynki? Bo ja chyba sobie dobrze zaopatrzę barek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość freedom333
Dziewczyny, jesli macie ochote, to piszcie: heartless_b@wp.pl chetnie pogadam, pociesze, poradze, sama sie wyzale itd. W Walentynki chyba tez sobie zaopatrze barek....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość freedom333
Dzisiaj sama zlapalam niezlego dola.... Moze to przez to, ze jestem chora... Ale dostalam rade: ta fala bedzie wracac, ale cie juz nigdy nie zaleje, z czasem zamoczy ci tylko stopy.... piekne. I to chyba prawda, bo za kazdym razem jest lepiej. Zdolowana czytalam 2h demotywatory i przeszlo troche ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anyżowa panna
Ja miałam jeszcze gorzej Byłam bardzo zakochana Byliśmy razem tylko 2 tygodnie On mnie rzucił Nie zgadniecie gdzie mieszkał ... dwa piętra niżej,,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mili28
Witam dziewczyny.. Jak długo mnie tu nie było, kilka miesięcy już minęło. Freedom--- ja napisze do Ciebie jeśli pozwolisz. Pamiętam co pisałaś o sobie wcześniej i mam do ciebie kilka pytań, ale to już drogą mailową. Od mojego rozstania juz szmat czasu minął. I tak jak wszyscy mówią, tylko czas może tu pomóc. To bardzo powolny lecz skuteczny lekarz: choc nie powiem, żebym była juz calkowicie uleczona. Ale powoli powoli zmieniam nastawienie do tej całej sytuacji. Moj były specjalnie nie przejawia zainteresowania moją osobą, choc może to i dobrze. Przez 3 miesiace po rozstaniu widywalismy się często i było to tylko drapanie ran. Zreszta wiem, że ma teraz dziewczyną- bardzo młodą. Ja jestem nadal sama... Ale zakończę mój wywód optymistycznym akcentem. Mam dośc dobry kontakt z kilkoma dziewczynami z tego forum :) I to jest dobra strona tej calej sytuacji trudnej. Pozdsrawiam Was gorąco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość freedom333
Ja mysle, ze warto nawiazac kontakt i utworzyc grupe. Dla tych, ktore tu sa, ktore przyjda, znamy mase sposobow, jak sobie radzic, w kupie razniej przeciez jest. Dzieki Wam dostrzeglam, ze sa tysiace kobiet z moim problemem i jakos zyja, nikt nie umiera z tego powodu, tylko wiednie na chwile. A pozniej jest jeszcze zycie po Nim i to czesto lepsze. Dobrze, ze istnieja takie miejsca jak to forum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agabunny21
hej Dziewczyny!! (i chłopcy jesli tez tu zagladacie jeszcze;p) Na pocztaku zaraz po listopadowym rozstaniu czulam sie bardzo samotna, niby mnostwo znajomych, rodzina, ale w koncu nie zrozumie nas nikt kto sam przez to nie przeszedl, albo jest teraz zakochany po uszy. Wtedy natrafiłam na to forum. Na pocztku wstydziłąm sie napisac co czuje, ale odwazylam sie i nie zaluje. Zrozumialam, ze uczucie bólu po rozstaniu jest mozna powiedziec uczuciem uniwersalnym. Myslalm ze tylko ja czuje ten ból, samotność i strach o swoja przyszlosc, ale teraz widze ze to dotyczy kazdej porzuconej osoby. Czasem czuje sie swietnie, smieje sie, albo wyskocze gdzie ze znajomymi, ale to uczucie pustki gdzies mnie gryzie. Wiem, ze przyjdzie weekend i bede sama. Deszczowy wieczor i bede sama. Bede sie chciala przytulic i nie bedzie do kogo. Troche mnie dobija fakt, ze ludzie sie rozstaja i za jakis czas poznaja kogos nowego, znowu chodza na randki serce mocniej znow bije. A ja nic. Nie uważam sie za jakaś szkarade, ale moze wytwarzam jakas zla aure ktora odstrasza facetow;p sama nie wiem ale jak dak dalej pojdzie to chyba nikogo sobie nie znajde... pomarudziłam sobie troche:( a co do walentynek to moj plan wyglada tak: wino (cala butelka dla mnie;p albo dwie) i isc jak najszybciej spac;/ co do naszego kółka dyskusyjnego to zgadzam sie to swietny pomysl! ciekawe jak radza sobie osoby, ktore wypowiadała sie na samym poczatku pare lat temu. Jak ułożyły sobie zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To i ja napiszę coś od siebie:) Byłam ze swoim chłopakiem 5 lat (moja pierwsza i jedyna miłość jak do tej pory), niestety zerwaliśmy w listopadzie, bo "nie potrafimy się dogadać". Przez kilka tygodni cały czas płakałam, wszystko co robiłam, robiłam tylko po to, żeby zająć czymś czas, nic nie sprawiało mi przyjemności. Jednak im więcej czasu mija, tym więcej i częściej się uśmiecham, coraz częściej spotykam się ze znajomymi (których bardzo zaniedbywałam podczas swojego związku), przypomniałam sobie, że mam naprawdę cudowne przyjaciółki, które nie raz mi pomogły w ciężkich chwilach i naprawdę zaczyna mi przestawać zależeć na tym chłopaku :) bywa oczywiście tak, że mam chwile, kiedy bardzo za nim tęsknię, oglądam wspólne zdjęcia i wspominam, ale muszę pamiętać, że to już przeszłość, on się zmienił i nie jest już tym samym chłopakiem ze zdjęć. Co do walentynek do problemu nie mam, bo większość moich koleżanek to singielki, więc robimy wspólny bojkot z dużą ilością wina :) I dziewczyny naprawdę będzie lepiej - ja też czytając, że czas leczy rany pukałam się w głowę, bo dni mijały a mi nic nie pomagało, ale w końcu nadejdzie taki dzień, że nawet o tym facecie nie pomyślicie! :) Idzie wiosna, głowa do góry:) (PS. Freedom333 - dziękuję za twoje rady!!! :) bywały dni, że twoje posty czytałam po 10 razy, bo zawsze mi poprawiały humor:D)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość freedom333
Dzisiaj będzie sentymentalny, nieco dojrzalszy post. Ale jak przebrniecie, to na końcu jest sarkastyczna nagroda ;) Co jakiś czas się dowiaduję czegoś nowego..... W zeszłym tygodniu na przykład tego, że nie możemy obwiniać nikogo za to, że jesteśmy nieszczęśliwe. Możemy obwinić kogoś, że się w jakiś sposób zachował, ale nieszczęście to już nasze prywatne uczucie i sami je dopuszczamy, bądź nie. Także moje drogie/moi drodzy - to my decydujemy czy jesteśmy szczęśliwi, czy nie. Nieszczęście również sobie sami narzucamy. Nie możemy komuś powiedzieć, że zniszczył nam życie - to my sobie je zniszczyłyśmy same na własne życzenie. Rozstania z rozsądku - bo się nie możemy dogadać - polegają na odepchnięciu od siebie tych zachowań, które nas unieszczęśliwiają. I jest to bardzo słuszny, samozachowawczy wybór. Jeśli co jakiś czas mamy ochotę wrócić - to podobno normalne i znak zdrowienia oraz akceptacji tego, co się stało. Ale to znak, że jeszcze nie pora na potencjalne powroty. Stan, w którym nie potrafimy żyć bez drugiej osoby, świat nam umarł i jedyne czego pragniemy, to powrót - znów znak, że na powrót za wcześnie. Powroty są możliwe tylko, jeśli potrafimy dobrze żyć same, bo wtedy partner nie będzie nam do niczego innego potrzebny niż do miłości. W przeciwnym wypadku, jest to pewien rodzaj uzależnienia i to się zwykle ponownie źle kończy. W momencie leczenia się z naszych miłości zranionych TRZEBA skreślić mężczyznę, który nas zranił, ustalić, że nie ma opcji powrotu. Inaczej - licząc na powrót - zatrzymamy się w tym samym miejscu. A musimy iść do przodu. Jak już pójdziemy do przodu powrót przecież nie jest niemożliwy, jak kocha, to zaczeka ;) lecz my będziemy dobrze wiedzieć, czy tego powrotu aby na pewno chcemy, patrząc z czystym sercem i umysłem na całokształt związku, z jakiego udało nam się wyjść. "rozżalonym naszym sercom nie wierzmy". Często powodem "nie dogadywania się" jest próba zmiany drugiej osoby. Często obie chcą siebie zmieniać nawzajem (częsty powód kłótni to nieakceptacja zachowania partnera). Gdy się zastanawiamy co dalej... odejść, zostać, wrócić, szukać innego... trzeba sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie: czy chcemy się zmienić w ten sposób, w jaki tego chce nasz partner. Jeśli nie - adieu. Jeśli tak - bądźcie twarde, bo ludzie się bardzo ciężko zmieniają. Czasem coś robią na pokaz, żeby udowodnić, że się zmienili, ale daję głowę, że za rok, jak adrenalina opadnie, będą z powrotem tacy sami. odpowiedź na to pytanie powinna rozwiązać kilku osobom niejasną sytuację ich związku ;) sorry, ale taka jest prawda niestety. Kolejny temat to złość na faceta, który nas rzucił; najlepiej z nią przetrwać pierwszy okres rozstania, pozwala w miarę normalnie funkcjonować w tym najtrudniejszym okresie. Lecz po jakimś czasie trzeba ją wywlec na wierzch i pomyśleć o faktycznych uczuciach. Ja mam wrażenie, że właśnie mądrzeję.... Dopiero po pół roku... Ale ważne, żeby kiedyś to przeżyć naprawdę i do końca. Dopiero teraz odsuwam złość, dopuszczam smutek (ale bez przesady ;-) ), myślę o nim z miłością jaką do niego czułam, którą gdzieś tam na dnie serducha schowałam i ją nosić jako pamiątkę będę (wolę nosić miłość niż złość). Powoli przestaje mnie to wszystko boleć. Próbuję zrozumieć moje reakcje na jego zdjęcia z nową kobietą.... Zagłuszałam złością inne uczucia... czas je zmaterializować... smutno mi, że ktoś mnie zastąpił, ale co ważne - nie będę tego zazdrościć - mogę mieć przecież to samo. Zresztą miałam to już ;-) I mi się do końca nie podobało. Zaczynam malutkimi kroczkami życzyć mu dobrze. Pokochać można każdego, ale dogadać się z każdym niestety nie da. Ja teraz patrząc na nowy związek czuję, że nie najlepiej poprzednio celnęłam. Mięta super, ale dogadać się za ch..ę nie mogłam. Teraz mięta wzrasta :D a z dogadaniem nie mam problemów, jestem kochana, zadbana w związku, dumna z mojego mężczyzny, wiem, że mogę zawsze na niego liczyć, że mogę wszystko przy nim robić (najwyżej niekoniecznie mu się coś spodoba ;) ), że rzuci się za mnie w ogień i ostatnio aż uwierzyć nie mogę, że on nie ma wad!! czy to możliwe? możliwe - ma te same wady co ja, które tylko ludzie spoza naszego związku wadami uznają ;) Porównując mękę jaką przeżywałam średnio raz-dwa w tygodniu z poprzednim facetem, niepewność, ciągły stres, kłótnie, itd. czuję się teraz jak w raju. I wiem teraz, że to nie była niczyja wina - nikt nie był złym człowiekiem, nikt nikogo nie próbował skrzywdzić. Należeliśmy do innych światów i nie miało to szans, pomimo miłości wielkiej. Miłość to nie wszystko. Trzeba jeszcze umieć żyć ze sobą. Z taką miłością i z takim niedogadaniem możemy być co najwyżej kochankami ;) A ja szukam męża, a nie kochanka! :) a na koniec, żeby nie było zbyt poważnie: http://demotywatory.pl/964237/Tasiemiec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iwek
Witam wszystkich. Jestem kolejną osobą "powiększającą" grono porzuconych. Niedawno zostawił mnie facet po 11 latach wspólnego życia. Przeszliśmy razem w bardzo dużo, zarówno były to piękne chwile (jakich życzę wszystkim), ale i czasami okropnie ciężki, jakich nie życzę nikomu. Po prostu tak jak to w życiu bywa. Rozstaliśmy się przez kłótnie do jakich dochodziło z powodu mojej "niedoszłej" teściowej i jego kolegów. Jego matka robiła co tylko mogła aby on mnie zostawił (bo znajdzie kogoś lepszego), a koledzy nakręcali go, że na piwo rzadko chodzi, na imprezy z nimi i, że jest "pantoflarzem". I właśnie przez to, że zarówno matka jak i koledzy ciągle go podpuszczali na mnie to my się kłóciliśmy. Aż pewnego dnia on powiedział, że ma wszystkiego dosyć i chce być sam. Powiedzcie mi czy czyjeś szczęście i to, że inny człowiek coś w życiu osiągnął i do czegoś doszedł może aż tak bardzo koleć w oczy, żeby zrobić wszystko aby to to CZYJEŚ szczęście zniszczyć za wszelką cenę. Dodam, że ani matka ani Ci koledzy nic szczególnego nigdy nie osiągnęli. Proszę o wasze opinie !!! Również na E-mail. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
Witam. Jeśli grono porzuconych, to niestety obowiązkowo i ja... Mam 21 lat, jestem bardzo wrażliwą osobą, dla której miłośc to najważniejsze uczucie w życiu... Mówią, że jestem bardzo piękną kobietą... Może i to prawda, ale co ma piękno zewnętrzne do miłości? Ludzie tego nie rozumieją.. Dwa lata temu przez zwykły przypadek poznałam faceta, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia... To jedna z tych wielkich prawdziwych miłości... Jemu również bardzo się spodobałam, zaczęliśmy się spotykać, potem ze sobą chodzić. Bardzo się kochaliśmy i bardzo byliśmy ze sobą szczęśliwi... Wiadomo, po jakimś czasie zaczyna się widzieć pewne wady ukochanego, ukochanej... Wadą mojego ukochanego było to, że nie chciał się na mnie otworzyć. Miał ciężkie dzieciństwo, mama umarła, ojciec alkoholik, wychowywała go babcia i ciagle mieszka u niej wraz z siostra i bratem. Jakies jego rodzenstwo jest w rodzinach zastepczych, a inne ma swoje rodziny juz... Ja to doskonale rozumiem, ze moze sie czlowiek zamknac w sobie... Ale tyle juz czasu bylismy ze soba i bardzo podobno mnie kochal, a trzymal dystans, nie dzielil sie smutkami, troskami, radosciami... próbowałam sprawić, żeby się na mnie otworzył, nie udawało sie, ale się nie poddawałam, nie rezygnowałam... W pewnym momencie jak to facet zaczął coraz częściej mówić o seksie... Ja jestem dziewicą, nie należe do tych, które z każdym swoim chłopakiem idą do łóżka. Chciałam poczekać jeszcze trochę, natomiast mój chłopak jakoś nie mógł tego zrozumieć. Twierdził, że boję się tego jak diabeł święconej wody... Nie dawałam się też wszędzie dotykać, co bardzo go denerwowało. To wspaniały człowiek, ale typ wolnego ptaka, chcacego szalec, byc niezaleznym i samodzielnym... pod koniec stycznia sie pokłóciliśmy... Nie odzywalismy sie do siebie dwa tygodnie, myslalam, ze w walentynki odezwie sie, ale nic... Wiec ja sie odezwalam... napisal ze zastanawia sie nad sensem tego zwiazku... zaproponowalam spotkanie zeby porozmawiac i powiedziec sobie co nas boli... Rozmowa polegala na tym ze zaczal mówic ze nie wie co czuje, ze nie wie juz czego chce, ze potrzebuje czasu i ze jak mamy sie rozstac to zebysmy byli kolega i kolezanka... zabolalo... myslalm ze mnie kocha i ze naprawde mu na mnie zalezy, tym bardziej ze jakis czas wczesniej mowil ze kocha i ze nic nie zmieni jego uczuc... a teraz jasne juz bylo ze nie chce ze mna byc... rozstalismy sie... po tygodniu napisalam mu esa czy moge dostac jakies wyjasnienie, dlaczego nie chce ze mna byc... napisal, ze odpisze pozniej, bo nie ma czasu teraz... minely 3 tygodnie a odpowiedzi jak nie bylo tak nie bylo... bardzo plakalam, bo naprawde kocham tego faceta, po cichu wyobrazalam go sobie jako meza mojego, chociaz mielismy takie plany... potem zaczal mowic ze slub to glupota, ze nie da sie zaciagnac przed oltarz... to juz dawalo mi do myslenia ale... w dzien kobiet bylo mi bardzo smutno, napisalam mu dlugi list w ktorym nnapisalam co o nim mysle, jaki jest... bylo tam bardzo duzo nieprzyjemnych slow. to byl impuls. nie jestem osoba ktora tak sie zachowuje... bardzo zalowalam pozniej tego... przeprosilam go, mimo, ze mu sie nalezalo... zostawic kogos kto go bardzo kocha bez slowa wyjasnienia. odezwal sie, byl obrazony ale zaczelismy gadac. dostalam moje wyjasnienie... "jak mozna miec dziewczyne i nie moc jej dotykac i sie z nia kochac"... gdyby naprawde mnie kochal, to by jeszcze poczekal... a on tak po prostu sie odkochal i mnie zostawil... Bardzo mnie to boli, bo mu bardzo zaufalam, uwierzylam i niestety dalej bardzo go kocham... wiem, ze musze dalej zyc i sobie radzic z tym, co mnie spotkalo... boli, wciaz sie o tym mysli, jakim sie bylo szczesliwym i w jaki sposob nam to szczescie odebrano i za co? za nic złego.. facet powinien byc dumny, ze ma dziewczyne ktora sie szanuje i nie idzie z kazdym swoim chlopakiem do lozka... wiedzial ze ja chce z nim, ale za jakis czas dopiero... i za to mnie zostawil? to bardzo boli, kiedy ci wmawia ze jestes jego zyciem, najwazniejsza osoba w zyciu i nagle przestaje kochac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×