Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ZałamanaTotalnie

Jak przeżyć rozstanie..

Polecane posty

Gość estrella006
Witajcie Dziewczyny!!! Jak dobrze wiedzieć, że w swoim cierpieniu nie jest się samym, że inni przechodzą lub przechodzili to samo i, co najważniejsze, że ten ból może minąć i życie ułożyć się na nowo! Dziękuę mili 28 za wiarę, że pomimo tego jak jest mi teraz strasznie to wszystko może wrócić do normy. U mnie sprawa jest świeża - rozstałam się z facetem parę dni temu. Wyprowadziłam się, a raczej jutro wyprowadzam, na razie jestem u mamy a jutro wieczorem, jak nikogo nie będzie to jadę po swoje rzeczy. Nie chcę go spotkać, poprosiłam, żeby mi zostawił klucz bo wiem, że jakbym go spotkała to pewnie byśmy do siebie wrócili - jak zawsze! Ale już wiem, że takie powroty dają poprawę na kilka dni, później znowu to samo. Mieszkaliśmy razem 8 m-cy, byliśmy razem ponad 6 lat - ciągłe rozstania i powroty, wieczne kłótnie, brak szacunku, wyzwiska i wydawać by się mogło - wielkie uczucie. Ja go nadal kocham i to tak bardzo!!! I dlatego to tak boli!!!! Ale lista wad mojego związku jest bardzo długa i wiem wreszcie, że powrót nic nie zmieni. Mogłabym chyba całą noc się rozpisać nad tym co mnie boli, jak mi źle i jak wyglądał mój związek. Tylko żebym ja miała siłę, żeby tym razem nie wrócić - zazwyczaj tak było że albo ja albo on się odzywaliśmy i zawsze były obietnice poprawy, ale to na nic. Już wiem. Tylko muszę poszukać siły. Żeby nie wrócić. Tego się boje najbardziej. Nie tego, że zostanę sama tylko tego, że do niego wrócę!!! Bo go tak bardzo kocham. Ale wiem, że związek z nim może mi zniszczyć życie i psychikę, że jak będą dzieci to już będzie za późno. Na pewno odezwę się za jakiś czas i opiszę jak mi idzie. Chyba, że do niego wrócę... Tak bardzo tego nie chcę, ale nie wiem czy potrafię. Czemu to wszystko jest takie trudne i tak bardzo boli???????? Ale nikt nie mówił, że będzie lekko... :(:(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość estrella006
Witajcie Dziewczyny!!! Jak dobrze wiedzieć, że w swoim cierpieniu nie jest się samym, że inni przechodzą lub przechodzili to samo i, co najważniejsze, że ten ból może minąć i życie ułożyć się na nowo! Dziękuę mili 28 za wiarę, że pomimo tego jak jest mi teraz strasznie to wszystko może wrócić do normy. U mnie sprawa jest świeża - rozstałam się z facetem parę dni temu. Wyprowadziłam się, a raczej jutro wyprowadzam, na razie jestem u mamy a jutro wieczorem, jak nikogo nie będzie to jadę po swoje rzeczy. Nie chcę go spotkać, poprosiłam, żeby mi zostawił klucz bo wiem, że jakbym go spotkała to pewnie byśmy do siebie wrócili - jak zawsze! Ale już wiem, że takie powroty dają poprawę na kilka dni, później znowu to samo. Mieszkaliśmy razem 8 m-cy, byliśmy razem ponad 6 lat - ciągłe rozstania i powroty, wieczne kłótnie, brak szacunku, wyzwiska i wydawać by się mogło - wielkie uczucie. Ja go nadal kocham i to tak bardzo!!! I dlatego to tak boli!!!! Ale lista wad mojego związku jest bardzo długa i wiem wreszcie, że powrót nic nie zmieni. Mogłabym chyba całą noc się rozpisać nad tym co mnie boli, jak mi źle i jak wyglądał mój związek. Tylko żebym ja miała siłę, żeby tym razem nie wrócić - zazwyczaj tak było że albo ja albo on się odzywaliśmy i zawsze były obietnice poprawy, ale to na nic. Już wiem. Tylko muszę poszukać siły. Żeby nie wrócić. Tego się boje najbardziej. Nie tego, że zostanę sama tylko tego, że do niego wrócę!!! Bo go tak bardzo kocham. Ale wiem, że związek z nim może mi zniszczyć życie i psychikę, że jak będą dzieci to już będzie za późno. Na pewno odezwę się za jakiś czas i opiszę jak mi idzie. Chyba, że do niego wrócę... Tak bardzo tego nie chcę, ale nie wiem czy potrafię. Czemu to wszystko jest takie trudne i tak bardzo boli???????? Ale nikt nie mówił, że będzie lekko... :(:(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość estrella006
Witajcie Dziewczyny!!! Jak dobrze wiedzieć, że w swoim cierpieniu nie jest się samym, że inni przechodzą lub przechodzili to samo i, co najważniejsze, że ten ból może minąć i życie ułożyć się na nowo! Dziękuę mili 28 za wiarę, że pomimo tego jak jest mi teraz strasznie to wszystko może wrócić do normy. U mnie sprawa jest świeża - rozstałam się z facetem parę dni temu. Wyprowadziłam się, a raczej jutro wyprowadzam, na razie jestem u mamy a jutro wieczorem, jak nikogo nie będzie to jadę po swoje rzeczy. Nie chcę go spotkać, poprosiłam, żeby mi zostawił klucz bo wiem, że jakbym go spotkała to pewnie byśmy do siebie wrócili - jak zawsze! Ale już wiem, że takie powroty dają poprawę na kilka dni, później znowu to samo. Mieszkaliśmy razem 8 m-cy, byliśmy razem ponad 6 lat - ciągłe rozstania i powroty, wieczne kłótnie, brak szacunku, wyzwiska i wydawać by się mogło - wielkie uczucie. Ja go nadal kocham i to tak bardzo!!! I dlatego to tak boli!!!! Ale lista wad mojego związku jest bardzo długa i wiem wreszcie, że powrót nic nie zmieni. Mogłabym chyba całą noc się rozpisać nad tym co mnie boli, jak mi źle i jak wyglądał mój związek. Tylko żebym ja miała siłę, żeby tym razem nie wrócić - zazwyczaj tak było że albo ja albo on się odzywaliśmy i zawsze były obietnice poprawy, ale to na nic. Już wiem. Tylko muszę poszukać siły. Żeby nie wrócić. Tego się boje najbardziej. Nie tego, że zostanę sama tylko tego, że do niego wrócę!!! Bo go tak bardzo kocham. Ale wiem, że związek z nim może mi zniszczyć życie i psychikę, że jak będą dzieci to już będzie za późno. Na pewno odezwę się za jakiś czas i opiszę jak mi idzie. Chyba, że do niego wrócę... Tak bardzo tego nie chcę, ale nie wiem czy potrafię. Czemu to wszystko jest takie trudne i tak bardzo boli???????? Ale nikt nie mówił, że będzie lekko... :(:(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Estrella, wspolczuje. Jak czytam co piszesz to tak jakbym czytala o sobie - to samo klotnie, powroty, dobrze kilka dni i znowu to samo. I teraz po kolejnej klotni chyba juz bedzie koniec. Facet moj albo juz nie moj niestety walczyc o mnie nie bedzie, chyba nie zalezy juz mu na zwiazku ze mna, on w przeciwienstwie do Twojego prawie nigdy pierwszy nie wyciagal reki do zgody, bardzo rzadko. A teraz ja juz sie nie odezwe, czuje sie podle i skoro tak mu ze mna zle to usuwam sie w cien, przykre, 3 lata zwiazku .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość estrella006
Hej Cammilla. To niestety jest przykre, ale widzisz, może faktycznie lepiej, że on już sobie dał spokój. Chodzi mi o to, że czasem lepiej coś zakończyć niż się później męczyć i doprowadzać do jeszcze gorszego stanu. Mój jak na razie się nie odzywa i z jednej strony mi tego brakuje ale z drugiej wiem, że jakby chciał poukładać wszystko na nowo to pewnie, jak zwykle, bym na to poszła. A tego nie chcę, bo wiem, że prędzej czy później będę cierpieć. Chyba w końcu po tych 6 latach i po kolejnym jego niedojrzałym zachowaniu znalazłam w sobie siłę. Tylko czasem przychodzą gorsze chwile, jak wczoraj. Ale dzisiaj jestem pełna optymizmu i cieszę się wszystkim! Tym, że nastał nowy dzień i szansa na nowe, lepsze życie. Zresztą o wiele łatwiej jest jak się komuś wygada, wyżali. Tak więc głowa do góry Kochana, zobaczysz jeszcze, że nie warto było za nim płakać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Estrella mowisz ze nie ma juz co liczyc na cokolwiek? to prawda, lepiej powiedziec sobie ze to koniec a nie czekac nie wiadomo na co

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość estrella006
nie wiem, nie będę Ci mówić co lepsze. Sami musicie zadecydować co dalej i przede wszystkim Ty - czy chciałabyś jeszcze z nim być, czy wyobrażasz sobie dalsze życie z nim. U mnie było tak, że po każdym rozstaniu obiecywaliśmy sobie poprawę, że wszystko się zmieni. I się zmieniało - na tydzień, może dwa. I teraz, po setnej chyba już sytuacji tego typu wiem, że nie można tego dalej ciągnąć. Bo jakbym miała od niego odchodzić za rok czy dwa, to było by jeszcze trudniej. Ale ja nie wiem jaka jest sytuacja u Was, może macie przejściowy kryzys. Może on niedługo zrozumie co stracił i będzie chciał do Ciebie wrócić i może WAM się uda. Jeśli się kochacie to spróbujcie. Ja kocham, ale już straciłam nadzieję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez nadal go kocham, ale nie jestem pewna jego uczuc, juz nie. Zeby zwiazek funkcjonowal musza starac sie o to obie strony, a ja z jego strony nic nie widze, zadnego starania wiec ja musze tez odpuscic, nic na sile nie da sie zrobic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość estrella006
Pamiętaj, że zawsze może być już tylko lepiej. To, czego się nauczyłaś w tym związku może tylko zaowocować na przyszłość. Potraktuj te lata spędzone z nim jako szkołę, zdobycie doświadczenia. A jeśli już do siebie nie wrócicie pamiętaj - będzie bolało, jak teraz boli, ale z czasem ból zmaleje. Poznasz kogoś lepszego, kto będzie Cię rozumiał i będzie się starał bo będzie doceniał swoją kobietę. Ja też na kogoś takiego będę czekać. Ale wszystko w swoim czasie. Najpierw muszę wyleczyć swoje chore, załamane serce... Przeczytaj sobie post mili 28 z poprzedniej strony. Mi dodał wiary i nadziei :) Warto czasem zakończyć coś, żeby znaleźć prawdziwe szczęście a nie tylko substytut. Głowa do góry! Ja już zaczynam wierzyć w lepsze jutro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość estrella006
a tak poza tym - mój ukochany też się przestał starać i to całkowicie. Jedyne staranie o ten związek wynikało tylko z mojej strony. Aż w końcu i ja przestałam chcieć, próbować coś osiągnąć. I w końcu nastąpiło BUM - kolejny raz udowodnił swoją niedojrzałość do związku. Wolał spotkać się z kolegami, mimo że wcześniej obiecał mi w czymś pomóc. Taki standard. Tego już było za wiele. I oczywiście do mnie pretensje. Że jest wolnym człowiekiem a ja krzyczę nie wiadomo o co. Że nie jesteśmy małżeństwem, więc nie mam czego oczekiwać itd. No to jak nie jesteśmy to ja mu udowodnię, że już nie będziemy. To tylko jedna z miliona podobnych sytuacji. Ale tak właśnie jest jak ktoś nie docenia. Przykre, że faceci w wieku 25 lat są jeszcze tacy niedojrzali. Przynajmniej większość. Ale już wiem, że zasługuję na coś lepszego. I na pewno kiedyś to znajdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Wolał spotkać się z kolegami, mimo że wcześniej obiecał mi w czymś pomóc. Taki standard. Tego już było za wiele. I oczywiście do mnie pretensje. Że jest wolnym człowiekiem a ja krzyczę nie wiadomo o co. Że nie jesteśmy małżeństwem, więc nie mam czego oczekiwac" Estrella----no wypisz wymaluj gadka taka sam jak mojego faceta! On tez kilka razy powiedzial mi, ze nie jestesmy malzenstwem i nie bede mu niczego zabraniac! tez woli towarzystwo kolegow i piwo! no to ja nie bede mu w tym przeszkadzac. Chcialabym tylko, zeby żałował tego jak ze mna postąpil, zeby to czegos go nauczylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jestem w związku małżeńskim, a mój mąż też mi mówił, że to co on robi to jego sprawa i że mam się do niczego nie wtrącać, bo on potrzebuje przestrzeni :( Tera ją ma, wyprowadził się, a ja zostałam z wielkim dołem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość littlestar
Ja też zostałam sama i miałam dokładnie takie problemy jak wy... Brak szacunku, wrzaski, wyzwiska i nawet jakieś szarpania. Kocham go ale boję się o przyszłość... Kiedyś mogłabym dostać albo cierpiałyby dzieci. Już kilka dni się nie odzywa a ja mam tyle na głowie, tyle problemów i mam takie myśli żeby wrócił nawet pomimo tego co robił, mówił ale za bardzo się go boję i wmawiam sobie że życie jest zbyt krótkie i trzeba je szanować i szanować samą siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mili 28
Kochane Dziewczyny, jak już same zauważyłyście każda z historii na temat rozstania jest podobna. To boli i zawsze tak było... Jak czytam to co piszecie to chcę Wam tylko powiedzieć, że powrót do kogoś z kim wiemy że nie uda nam się zbudować przyszłości jest błędem. Oczywiście nie chce żadnej z Was namawiać do czegokolwiek bo każdy związek jest inny.. Ale jeżeli wiecie juz teraz, że to nie ma sensu to szkoda czasu. Oczywiście łatwiej jest ukoic ból który Wam teraz doskwiera i wrócić, ale na dłuższą metę może to się okazać złym rozwiązaniem. Ja z moim bylym też wiecznie się kłociliśmy, schodzilismy, zrywaliśmy.. i powiem Wam, że taki związek wg mnie nie należy do trwałych. A myśl, że on się zmieni i że wszystko się jeszcze poukłada jest (wybaczcie) po prostu głupia. I nie ma znaczenia czy jest się z kimś 6 lat czy 6 miesięcy. Lepiej pożegnać to co było, zachować dobre wspomnienia i czekać na prawdziwą miłość a nie tkwić w tym co wiemy że nas pogrąża... A wiecie jaka myśl zawsze stawiała mnie na nogi, kiedy miałam największy dół po rozstaniu? Jeśli czegoś nie mogę zmienić to muszę się z tym pogodzić, a im szybciej to zrobię tym lepiej dla mnie :) Trzymam za Was wszystkie kciuki i pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja myślę, że nie do końca tak jest. My zranieni myślimy, że czeka na nas gdzieś tam miłość, która będzie nas warta, miłość piękna, którą będziemy się cieszyć. A tak wcale nie jest. Myślisz, że w nowym związku wszystko będzie takie wspaniałe zawsze? Wcale nie, też będzie psuło, też będą kryzysy, bo zawsze łączy się dwójka ludzi, indywidualności i nigdy nie będzie tak, że będą sobie z dzióbków pili. Owszem pewnie na początku, jak w każmy związku będzie pięknie, czuło, ale co z tym, o czym wszyscy mówią, a mianowicie, że po ślubie się zmienia? To wtedy trzeba zwijać żagle, tak jak mój mąż to zrobił, pokazać wszystkim, jaki jestem niezadowolony z życia i układać sobie życie na nowo? Chyba jednak miłość na tym nie polega. Owszem wiadomo, że są sytuacje, z których naprawdę ciężko jest wyjść i ja to rozumiem, ale wszystkie nie jest tylko czarne i tylko białe. Wiem to po swoim doświadczeniu. Mój mąż był moim trzecim chłopakiem. Dwa pierwsze rozstania bolały jak nie wiem, ale poznałam jego - moją największą miłość. Zostaliśmy małżeństwem, po ślubie się zmieniło, ale ja wcale nie uważam, że to co zrobił to najlepsze rozwiązanie, czyli zostawił mnie i na nowo układa sobie życie, nie wiem czy sam, czy z kimś, ale w każdym razie beze mnie. A ja nie czuję już, że czeka mnie wielka miłość :( No chyba że z nim, nadal, bo innej możliwości miłości nie widzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mili podziwiam takie osoby jak Ty, chcialabym miec tą sile i zakonczyc cos co jest toksyczne. A ja tkwie w tym mimo, ze rozsadek nakazuje co innego, ciagle kieruje sie uczuciami i chociaz duzo bylo przykrych slow, klotni to ja oczywiscie znowu po poczatkowej fali zlosci i wscieklosci przechodze teraz etap smutku i odczuwam jego brak. Ale jednego jestem pewna - nie skontaktuje sie z nim, tak postanowilam a jaki bedzie final tego - nie wiem, on tez nie odzywa sie, byc moze w taki sposob ten zwiazek sie rozpadnie chociaz jak dla mnie to jest idiotyczne, dwoje doroslych ludzi w taki sposob ma sie rozstac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DAJ SOBIE CZAS WIEM ZE LATWO SIE TYLKO MOWI... ALE TAK NIESTETY JEST... ZAJMIJ SIE CZYMS :P Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
mi się oczywiście nie udaje. Chyba za dużo sobie wyobrażam, za dużo wymagam, za dużo oczekuję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyna20gd
a ja mam zamiar rozstac sie z moim facetem, jestesmy razem pol roku, wszystko sie pieprzy, on na zlosc sie nie odzywa jak wie ze mnie to denerwuje. robi mi na zlosc glupimi tekstami, non stop mnie krytykuje. moj 2 chlopak na powaznie, pomyslalam ze jak pojde na medycyne to poznam kogos lepszego i tak sie wydawalo w maju. on wydawalby sie porzadny poukladany facet- w sumie na 5 roku lekarskiego. ja jestem dosyc awanturnica, niekiedy denerwuja mnie drobiazgi ale po prostu nie potrafie sie obrazac, to moja najgorsza wada. za to on o wszystko, twierdzi czasem ze wyzywam sie na nim jak sobie przeklne z powodu tego, ze np tramwaj mi uciekl czy innej blahostki(nie dotyczacej jego). potrafi zachowywac sie jak totalny dzieciak, np ma frajde z tego, że beknal. on ma 23 lata, ja 20. placze po nocach, wczoraj wymiotowalam z nerwow bo znow sie poklocilismy - o to Ze w klubie bylo mi zimno i chcialam przeniesc sie w inne miejsce, tam bylo glosno wiec nie uslyszal mnie dopoki nie krzyknelam i stwierdzil ze robie JEMU awantury ...jak mnie odwiozl do domu spytalam cyz jemu na mnie choc troche zalezy i odpowiedzial NIE WIEM. mi bardzo, ale nie akceptuje pewnych jego zachowan, szczegolnie jak mnie olewa. nie wiem co robic. sorry za bledy pisze szybko i jestem cala roztrzesiona;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
teraz Ty mu zrób na złość i zostaw go. Baw się. Najlepiej żeby jakoś się o tym dowiedział. Umów się z jakimś kolegą na spacer, na piwo... Zobaczysz, że wróci i będzie piszczał pod Twoimi drzwiami, zebyś go wpuściła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uwagaaaaa
niektore rzeczy specjalnie pisza na forach zeby ludzie pisali i pisali, wystarczy poruszac w kolko ten sam temat, a osoby w dolku wtedy pisza i pisza na tych forach, zeby podtrzymac czytelnosc fora jak gazety, porownam to do gorszej wersji brukowca,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
nie wiem jak u was, ale ja właśnie przeżywam kolejne rozczarowanie... mój były chciał do mnie wrócić, ale... jakoś nie umiem.. może za dużo czasu upłynęło.. ten drugi, z którym zaczęłam się spotykać po rozstaniu - ostatnio zupełnie mnie olewa.. nie pisze, nie dzwoni, nie chce się spotkać... kiedy pytam o to, mówi, że zapracowany - do tej pory jakoś nie był. Kiedy napisałam mu wszystkie swoje żale i co leży mi na sercu - olał to konkretnie... Cóż.. Znowu męczę się, prawie tak jak rok temu.. Ale poradzę sobie - tak jak rok temu. Nie będę już błagała, żeby się odzywał, dam sobie spokój. Zacznę znowu wszystko jakoś od nowa.. Poradzę sobie - muszę.. Może kiedyś znajdzie się ten, który bedzie warty tego wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też teraz przeżywam rozstanie. Kiedyś juz mnie to spotkalo i błagała m Boga żeby nigdy wiecej, ale stało sie...znowu. Wczesniej byłam z chlopakiem 3 lata, tak bardzo go kochałam, ze wciaż bałam sie, ze odejdzie-i odszedł. po jakimś czasie zwiazałam się z innym-byłam z nim 5 lat i nigdy go nie kochałam, w związku z czym nigdy nie obawiałam się, ze mnie zostawi, to ja, przez całe 5 lat byłam panią sytuacji. W końcu postanowiłam to skończyć, bo uwierzcie dziewczyny- zaraz za męką jaką jest życie bez ukochanej osoby idzie męka jaką jest zycie z osobą , której się nie kocha. Ale to był taki moj pancerz ochronny, chore ale tak było. Zerwałam... Poznałam fantastyxcznego faceta, zakochałam się jak wariatka i co? Po trzech miesiacach ze mną zerwał. 29letni facet, który jeszcze tydzień temu wykupił nam wczasy do Egiptu, wynajął mieszkanie abysmy od kwietnia mogli mieszkac razem, przyjeżdza i mowi , ze uczucie sie wypalilo!Po 3 miesiącach jak to możliwe!?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gdera
To znowu ja, ostatni raz zaglądałam na forum 3 lata temu jak się rozpadł mój pierwszy związek. Wczoraj rozpadł się kolejny, znow prawie 3 letni. Wszystko wydawało się być dobrze, mieliśmy ostatnio gorsze chwile, ale bywało gorzej, rozmawialiśmy, myślałam, że będzie już dobrze. Przyszedł i powiedział, że nie ma sily się dlużej starać, że za mną nie nadąża. Podjął decyzje w ciagu 3 dni, kiedy się nie widzieliśmy. Prawdopodobnie niesamodzielnie, po "złotych radach" kumpli. Nie podał żadnego konkretnego powodu, powiedział, że nie chce mi nic obiecywać. Kochaliśmy się bardzo, myslałam, że to ten jedyny. Czy po trzech cholernych latach pięknego związku nie należy mi się chociaż zdanie wyjaśnienia ? Jestem rozbita, ta niepewność mnie męczy, to, że nie wiem co się stało, czemu z dnia na dzień podjął tak drastyczną decyzję. Łudze się, że się zejdziemy, a z drugiej strony staram się to traktowac jako definitywny koniec. Jestem w rozsypce, czuje, że on się jeszcze odezwie i ta świadomość mnie paraliżuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gdera
23 w kwietniu, zapraszam na maila gdera@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emini
Ehh czas, jak przeżyję te nejgorsze 2,3 tyg to będzie dobrze. Musi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gdera
Rozmawialismy. Schrzaniłam to z gory na dół i nie mam juz na co liczyć. Przynajmniej wiem na czym stoje chociaz i tak jest mi strasznie ciężko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem żywym dowodem że da sie przezyc rozstanie!!! Więc nie poddawjcie się!!! DACIE RADE!!!:) Jest cięzko - nie ukrywam ale później jest tylko lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam dziś siedziałam chyba całe popołudnie i czytałam wpisy na forum... Ja też jestem teraz troszkę, a nawet bardzo podłamana. 3 tygodnie temu zostawił mnie facet staram sobie z tym jakoś radzić, ale ciężko jest... Byliśmy razem 1,5 roku i było nam razem naprawdę fajnie, z tym że ja za bardzo się w to wszystko zaangażowałam, a teraz strasznie cierpie... On mnie zostawił bo powiedział, że nic do mnie nie czuję z tym, że ja nie mogę powiedzieć tego samego. Mam wrażenie, że serce mi krwawi , pękło na pól, spadło i się roztrzaskało... Palę papierosa za papierosem bo niby to uspokaja tylko chyba nie mnie... a najgorsze jest to, że nadal uważam go za świetnego faceta bo jest taki tylko, że nigdy nic nie będzie umiał poczuć do mnie. Wiecie co już sama nie wiem to jest drugie moje rozstanie z facetem, którego traktowałam już tak na poważnie pierwszy okazał się być strasznym frajerem i po zerwaniu strasznie mnie zwyzywał, a ten wręcz przeciwnie jest dla mnie dobry i miły, ale już tylko jako kolega. Sama już nie wiem czy nie byłoby mi łatwiej o nim zapomnieć gdyby i on okazał się świnią... Jestem w rozsypce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×