Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ZałamanaTotalnie

Jak przeżyć rozstanie..

Polecane posty

dziewczyny pomózcie bo nie daje rady. zerwal ze mna facet, nie wiem co robic, nie wiem jak zyc. zawalil mi sie swiat. wszystkich znajomych, ktorych mialam to byli jego znajomi(to dlatego, mieszkam w jego miescie), a na nowe, wlasne znajomosci nie mialam czasu bo byl on. zostalam sama. wracam z pracy i witaja mnie puste sciany. czuje sie jak w potrzasku. w pracy nie moge wysiedziec za biurkiem- chce, krzyczec, wyc, szalec, a musze sie usmiechac i rozmawiac z ludzmi jakby nic sie nie stalo. no i niby nic sie nie stalo, swiat sie kreci dalej- to tylko mi peklo serce...te osiem godzin w biurze sa dla mnie męka, mijaja i zaczyna sie kolejna gehenna-powrot do domu. myslalam, ze wyjazd do rodzicow mi pomoze, ale nie pomaga nic...nic...nie jem, nie spie, wciąz mysle o nim- gdzie jest, co robi, czy juz wyszedl z pracy czy moze jeszcze pracuje, poszedl na impreze czy moze siedzi w domu itd. najgorsze jest to, ze tesknie nie tylko za nim ale i za jego rodzina, ktora przez chwile byla tez moja. Mam 27 lat, w maju mielismy zamieszkac razem i wszystko sie skonczylo. odkochal sie...Przyjechal do mojego mieszkania powiedzial, ze to koniec, ze uczucie sie wypalilo, zabrał swoje rzeczy i zniknal...Zniknal doslownie, bo tak jak pisalam moi jedyni znajomi to byli jego znajomi i odeszli razem z nim, wiec nie wiem nic-gdzie jest, co robi nic...Zostałam sama jak palec, przed sobą widzę tylko czarnę dziurę. Wiem, pomogliby przyjaciele, wyjscie z domu ale ja tu nie mam przyjaciol, nie mam nikogo... Jest niedziela, powinnismy byc wlasnie u jego rodzicow na obiedzie, albo w Łazienkach na spacerze, a tymczasem jestem sama, siedze w domu i wylewam swoje smutki w necie. Dziewczyny jak wy dalyscie sobie rade, a moze warto poszukac pomocy z zewnatrz, moze jakis psycholog, juz sama nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem dokładnie co przeżywasz moja droga, ale tak jak napisałaś życie toczy się dalej i nic tego nie zmieni ze mną tez nie dawno zerwał facet, idzie wiosna, a ja zamiast cieszyć się chociażby z tego, że jest cieplej i można spokojnie sobie wyjść na spacer siedzę w domu i się zadręczam, ale to nie ma sensu i powoli do tego dochodzę bo to nic nie zmieni co ma być to będzie. Pozwól sobie na płacz to pomaga, ale nie pogłębiaj się w tym dołku zbyt długo bo to może Cię zniszczyć przerabiałam to już kilka razy więc wiem co piszę jeżeli chcesz to zawsze możemy pogadać na gg zawsze to w jakiś sposób pomaga - rozmowa z nieznajomą, która ma podobny problem... Jeżeli tylko masz ochotę daj znać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
tak dokładnie, tak jak mówi moja przedmówczyni, tak jest i doskonale znam Twoje uczucia i mimo, że jestem dowodem na to, że da się to przeżyć i patrzeć w świat optymistycznie (patrz moje wcześniejsze posty), mimo wszystko w tej chwili przeżywam podobne uczucia i niestety wiem tylko tyle, że nie da się tego odjąć ręką i tylko czas pomaga w pogodzeniu się z rzeczywistością i tym, jak nas ktoś skrzywdził. W tym momencie nie chce mnie facet, z którym byłam przez rok, powiedział, że nie umie kochać i nigdy nie kochał, miszkamy kilka domów od siebie i jest to dla mnie udręką podwójną... Dodatkowo, olały mnie moje przyjaciółki, a raczej osoby, które za nie uważałam, zwalając do tego całą własną winę na mnie.. ogólnie jestem sama jak palec a trwa przy mnie tylko facet, który rzucił mnie rok temu (patrz wcześniejsze posty) a teraz bardzo tego żałuje. Jest jedyną osobą na której mogę teraz polegać... Też się bardzo męczę z tym, nie potrafię myśleć o tamtym, który mnie nie chce, mimo że wcześniej zapewniał mnie że jestem dla niego wszystkim a jeszcze 3 miesiące temu w moje urodziny pierwszy raz powiedział że mnie kocha.. i nagle... bum, odmieniło się.. tak, boli to okropnie i ciężko wysiedzieć chwilę samej, ale wiem że towarzystwo czy rozmowa z kimś bardzo pomaga, bo możemy do kogoś się wygadać i liczyć może nie na rade typu złoty środek, ale na wsparcie i to, że nie jesteśmy same w takiej sytuacji... ja również służę rozmową, jeśli bedziesz potrzebowała... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny to mój nr gg 35019008. Chętnie z Wami popisze bo chyba naprawde zwariuję, jak tak dalej będzie. Z każdym dniem miało być lepiej ale niestety jest co raz gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No lżej się robi troszkę na duszy jak wiesz, że nie Ty jedyna przeżywasz ciężkie chwile... Dla mnie całe to moje rozstanie jest po prostu tak dziwne, że szok... Chociaż z każdym dniem wydaję mi się, że jest odrobinę lepiej, a może po prostu ja przyjęłam taką maskę, żeby mi było łatwiej... już sama nie wiem. Fakt chyba troszkę nauczyłam się czegoś po moim poprzednim rozstaniu kiedy to facet zostawił mnie dla innej bo tego nie da się porównać do niczego... Życie toczy się dalej tylko , że teraz w głowie mam cały czas jedną myśl, że już na zawsze zostanę sama czego bardzo się boję i że już nigdy nie będę w stanie pokochać kogoś tak jak jego... Jest mi źle... :(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiore123
"Jestem jeszcze zakochana resztkami bezsensownej miłości i jest mi tak cholernie smutno teraz, że chcę to komuś powiedzieć. To musi być ktoś zupełnie obcy, kto nie może mnie zranić." Dzisiaj minąłby rok od naszego pierwszego spotkania. Dzisiaj mieliśmy to świętować, cieszyć się sobą. I co? zostałam sama. 3 tygodnie temu mnie zostawił. Ot tak, bez podania jakiegokolwiek powodu. Powiedział, że już nie kocha, że się męczy. Nie powiem, było mi strasznie ciężko. Ale jakoś się podniosłam. On najpierw milczał, ja też nie pisałam. Myślał chyba, że będę go bombardować smsami. Zaczął pisać, ja nic. Dzień, drugi, trzeci. Spotkaliśmy się w końcu, chciałam zabrać rzeczy. Byłam szczęśliwa, bo to rozstanie pomogło mi. On nie mógł tego znieść, stwierdził że kocha i że to był błąd. Ja już go nie chcę, tylko tak ciężko jest czasami. Pewnie, że go kocham, ale to już nie to samo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ze mną też rozstał się mój facet....po 4 latach poważnego związku...w marzeniach mieliśmy ślub,dzieci....niedawno kupił mieszkanie,marzyliśmy,aby za jakiś czas tam zamieszkać.......ale niestety...ciągłe kłótnie,moja chora zazdrość i to,że z lekkością potrafiłam go ranić wszystko zniszczyły...kiedyś darzyliśmy się szacunkiem ale on kilku lat wszystkie kłótnie to wyzwiska i demolowanie wszystkiego w koło,ciągłe rozstania i powroty.....on nie szanował mnie a ja jego a pomimo to w głębi serca bardzo się kochamy.....różnica jest tylko taka,że on potrafi powiedzieć " dość to nie ma sensu,nie chcę się dlużej męczyć, chcę przestać Cię kochać".....az w końcu nawet po rozstaniu się tak kłocimy wyzywamy a ja i tak później wypisuje i mówię jak tęsknie....bo tęsknie....to sa pierwsze dni i nie pierwsze nasze rozstanie z tym,ze teraz już wiem że na pewno na zawsze....nie potrafię sobie z tym poradzić,chcę dac mu spokój tak jak o to poprosił,chce by był szczęsliwy,nie pisac do niego co chwile na GG i smsów ale nie potrafię....siedze i ryczę,ze wszytskimi w kolo się kłócę bo nie potrafię sobie ze soba poradzić.....i po 4 latach tego koszmaru,kłotni wyzwisk wydaje mi się,ze nigdy nie ułoże sobie życia...że już nikomu nie zaufam...ja nie wyobrażam sobie miec innego męża niż on....choć wiele w nim wad kocham go takiego.....a te pierwsze dni...tragedia....on jest twardy,ja za słaba...nie chce mi się żyć,z tego wszystkiego chyba zawale studia...jutro mam egzaminy ale nie jestem w stanie się uczyć..... zawsze wyciągam wnioski po takich awanturach i chcę się zmienic,nie robić mu scen i awantur ale po kilku tygodniach już o tym zapominam.....chyba mi psycholog nawet nie pomoże tylko psychiatra.....czuje się beznadziejnie,nic nie warta,zmarnowałam tylko chlopakowi życie :( na to chyba nie ma lekarstwa............nie chce już żyć....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam ponownie po dlugiej przerwie...... jezeli chcecie wiedziec co mnie spotkalo to przeczytajcie moj wpis z 06.06.2010r...... pytanie co sie dzialo ze mna dalej? hmmm.... bylo dosc ciezko.... teraz jak czytam to co wam napisalam to nic w porownaniu z tym co dzialo sie pozniej...okazalo sie ze bylam jedna z 10 :) zdrady, klmastwa, kradzieze itp.... zenada... jednym slowem byl gnojkiem zerujacym na kobietach....ciezko bylo ale zaczelam imprezowa nawet troche pic itp, zaczelam korzystac z zycia ale szybko stwierdzialm ze to nie dla mnie.... 6 miesiecy po rozstaniu stalo sie.... przez internet poznalam swojego obecnego chlopaka.... ciezko jest zaufac komus po czyms takim ale kto nie ryzykuje ten nie ma :)zakochalam sie odrazu ale bylam ostrozna... byzlo zupelnie inaczej niz z moim bylym.... w skrocie to po 5 miesiach moj obecny mi sie oswiadczyl po koljenym wyznaczylismy date i jestesmy w trakcie przygotown do slubu na sierpien 2012 :) nie wierzylam ze w rok po stracie rzekomej " wielkiej milosci " znajde prawdziwa i zycie zacznie mi sie ukladac tak jak powinno :)jestem przeszczesliwa :)))) napisalam ten post bo wiem jak boli zdrada itp ale dziewczyny glowa do gory!!! nie wiecie co czeka was za przyslowiowym rogiem :))) ja znalazlam swoje szczescie i tego samego wam zycze :) trzymajcie sie i pamietajcie prawdziwa milosc sama was znajdzie :) buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć dziewczyny dobrze się Was, czyta, szczególnie te, które się podniosły po porzuceniu. Mam 35, to co mnie spotkało w tym ostatnim roku to koszmar. Nie mogę się podnieść z tego załamania. Byłam z moim byłym partnerem 4,5 roku, rok temu urodził się nam synuś. Jak skończył 3 miesiące wszystko się zaczęło. Podejrzewałam zdradę, do której on nie chciał się przyznać. Aż po wielu kłótniach i sporach pomimo tego, że dawałam mu szansę. Zostawił mnie z rocznym dzieckiem i odszedł do mniej.U mnie skończyło się to psychiatrą i Bioxetinem, który naprawdę pomaga. Przynajmniej można spać w nocy i coś zjeść przez cały dzień. Nie ma go już od lipca to już prawie 4 miesiące a ja wcale nie czuje się lepiej, jest nawet trudniej. Nie odwiedza dziecka a jak ze mną rozmawia przez telefon to słyszę, że chciałby abym została jego "koleżanka" i może podoradzała mu - jak osiągnąć szczęście w nowym związku. To chyba jest najgorsze, ze mnie nie szanuje. Walczyłam tak długo o niego bo wiedziałam, jak będzie cięzko. Przed poznaniem jego, miałam męża, który był alkoholikiem z ciężka ręką, odejście od niego wiele mnie kosztowało, przeżycia były ogromne. Szczególnie, że mój były mąż po 3 latach naszego rozstania popełnił samobójstwo. A teraz znowu muszę przez to wszystko przechodzić jeszcze raz...... mam już tego wszystkiego dość, nie umiem przestać o nim myśleć, przestać łudzić się że wróci, przestać być taka głupia starą babą. Mam synka on jest moją radością ale uwierzcie, że jak się zostaje samemu z dzieckiem to jest jeszcze trudniej. Nie mam już nadziei na nic nowego . Nawet nie umiem go nienawidzić. Chce żeby Bóg zabrał mi ten ból z serca, chce przestać go kochać.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
ja czasami zaglądam, ale nikt się już nie skarży, więc chyba wszyscy szczęśliwi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomocna6
Pewnie że są osoby które cierpią. Na przykład ja. Poznałam go przez znajomych. Od razu mu wpadłam w oko jak on to powiedział. Chciał mnie poznać już pół roku wcześniej, miał nawet mój numer, ale bał się zagadać. Mówił że na pierwszym zapoznawczym spotkaniu od razu zauważył że jestem dobrą osobą, strasznie go ujęłam moim charakterem i zafascynowałam. Później spotkania w gronie znajomych, i jak on to powiedział - kombinowanie jak się spotkać. Gdy byłam na wyjazdach wakacyjnych nad morzem itp dziewczyny mówiły że się strasznie martwił i był przybity. Gdy pierwszy raz umówiłam się z nim sam na sam od razu rzucił się na mnie, dał buziaka i mocno przytulił. Od razu mówił że to związek. JA byłam jego pierwszą dziewczyną. Oboje mamy po 20 lat. Mówił że o takiej dziewczynie jak ja nawet nie marzył, że nie mam wad. On z biednej rodziny, oblał rok w szkole, ja z bogatej i na studiach. Pytał się mnie co ja w nim widzę, że nie zasługuje na mnie itp. JEst bardzo wrażliwy i religijny. Nie podobało mu się we mnie jedynie to, że piłam alkohol. Przejęłam się tym i w ciągu 2 miechów piłam go tylko 2 razy. Był we mnie szaleńczo zakochany. w połowie października zerwał ze mną po 2 miechach związku. Powiedział że już mu się nie podobam... Co ciekawe moim znajomym w tajemnicy powiedział że ''cieszył się że tak przede mną zagrał to zerwanie a ja mu uwierzyłam że jest takim skur''. Widziałam że gra, bo zachowywał się zupełnie inaczej. Spotkałam go raz jak szłam do klubu z przyjaciółką. Na drugi dzień się odezwał i wypytywał jak impreza i o mojego byłego adoratora. Zapomniałam dodać że ani razu nie błagałam o powrót itd. Przyjęłam to na klatę, nie odzywaliśmy się przez miesiąc do siebie aż do momentu tego spotkania. Umówiliśmy się na spotkanie, wtedy powiedział że to koniec itd. Później dowiedziałam się że pytał o mnie. To już 2 miechy po rozstaniu a ja nie mogę się z tym uporać. Cały czas mam nadzieję. JEszcze każdy jest pewny że do siebie wrócimy bo strasznie do siebie pasujemy. Też to zauważyłam... Co wy o tym wszystkim sądzicie? Zrozumie swój błąd? Wydaje mi się że potrzbuje jeszcze trochę czasu żeby to wszystko zrozumieć... CZekam, i czekam i czekać będę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomocna6
Zapomniałam dodać że jak ze mną zrywał to przyznałam mu się że poprzedniego dnia piłam na imprezie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
Czegoś tu nie rozumiem... Wywnioskowałam z Twojego opisu, że to, iż powiedział przy zerwaniu, że już mu się nie podobasz, to była taka wymówka, żeby zagrać takiego właśnie skur**? Żeby Cię mniej bolało, żeby uczucie złości i nienawiści zagłuszyło uczucie bólu? To skoro jest taki dobry i w ogóle to jaki jest prawdziwy powód tego, że zerwał? Bo ja tego nie rozumiem, taki dobry, taki uczciwy, taki szlachetny, taki zakochany i zrywa sobie po 2 miesiącach nie podając prawdziwego powodu... Coś jest nie tak, jak dla mnie... Warto by było, żebyście normalnie porozmawiali, wyjaśnili sobie dlaczego tak zrobił, co nim kierowało i i czy on dalej chce... Nie wiem, ja jestem już bardzo nieufna wobec mężczyzn, jestem po tylu akcjach w ich wykonaniu... Teraz jestem w tak złej sytuacji, że nawet nie mam siły opisać jej... Ale jestem kompletnie pogubiona, nie wiem co mam dalej robić ze sobą, jakoś wszystko straciło swój sens... Nie wiem co czuję, do kogo czuję, czy coś czuję, totalnie się zgubiłam... czuje sie przegrana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomocna6
Widzisz... Ja też już w tym wszystkim się pogubiłam. Z jednej strony nie wiem czy mówił szczerze czy też grał skur. Powód w 4 oczy jak gadalismy to podał iż jestem za bardzo spontaniczna, wszędzie mnie pełno i że przesadzałam z alkoholema on jest spokojny itp. No tak 2 razy w ciągu 2 miechów to na prawdę przesada!... Podkreślał też że on musi się ogarnąć bo to wstyd mieć takiego chłopaka. Przy nim się uspokoiłam, ale jak widać nie docenił tego. I tak się męczę, rozmyślam że może się pogubił, nie wiem... Wydaje mi się, że dopiero czas to wszystko wyjaśni. Jednak zależy mi na waszych opiniach, odczuciach... :) księżniczko z innej bajki jeśli nabierzesz sił to opisz swój problem. Postaramy się Ci pomóc... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
Kiedyś na pewno opiszę, ale musiałabym myśleć o tym, a teraz nie mogę, bo na samą myśl aż w środku się zapadam... To co zrobił mężczyzna, którego opisywałam wcześniej to nic w porównaniu z tym kolejnym, o którym pisałam również, że go poznałam... Jeśli dodać do tego moje niskie poczucie własnej wartości, potem chęć zemsty i wielkie pogubienie w uczuciach, to wyszła jedna wielka tragedia. Opiszę to, jak tylko poczuję się na siłach i nie zaleje przy tym klawiatury łzami... Wracając do Ciebie Pomocna6 to tak, czas jest najlepszym rozwiązaniem i tylko on pokaże co będzie dalej.. Tłumaczenia Twojego faceta są dziwne, ale dobrze mi znane, bardzo dobrze... Mi się wydaje, że on sam dokładnie nie wie, czego chce... Za to, że jesteś spontaniczna, rozrywkowa, to można Cię tylko bardziej kochać, a nie zostawiać.. Przecież to nic złego... A alkohol? No proszę Cię, to głupota, co on mówi, skoro wcześniej piłaś więcej, a dla niego ograniczyłaś to, 2 razy na dwa miesiace, to śmieszne... Nie daj sobą rządzić i wszystkiego sobie zabraniać. Zrobiłaś dla niego dużo.. I nie proś go o powrót, pamiętaj. Jeżeli mu zależy, to sam wróci. Ja bardzo się upodliłam błagając faceta, który mnie nie chciał, żeby do mnie wrócił.. błagałam przez pół roku! I co miałam z tego? traktował mnie tylko coraz gorzej, aż w pewnym momencie przesadził a ja zachowałam resztki swojej godności i zupełnie przestałam się odzywać. A ten nagle zaczął pisać, dzwonić, nagle mu się odmieniło, bo poczuł, że właśnie mnie stracił. Nagle mnie pokochał i to on błagał, żebym sie odezwała, wróciła do niego, że mnie potrzebuje, że tęski, że żałuje... Oczywiście dalsza historia sprawiła, że suma sumarum nie jesteśmy razem, przez co ja znowu sobie wypłakuje oczy ze smutku... ale chciałam ci tym moim przykładem pokazać, żebyś nigdy nie błagała faceta o powrót. Jemu trzeba pokazać co traci, że radzisz sobie bez niego świetnie, że się bawisz, że interesują się tobą inni mężczyźni, a nie robić z siebie ofiarę losu nie mogącą bez niego życ... Wbrew wielkiemu bólowi jaki czujemy po ich utracie, możemy bez nich żyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomocna6
Ok, będę czekać aż pozbierasz w sobie na tyle sił, aby opisać swoją sytuację... :) Wiem że nie warto błagać faceta o powrót, nie zrobiłam tego ani razu. W poprzednim moim związku to też on zerwał. Nie odzywałam się, kontakt kompletnie urwałam. Po 3 miechach zaczął wydzwaniać, jak go spławiłam to znowu pół roku później to samo... Ciekawe jak będzie w tym przypadku ;> Póki co powielam swój wcześniejszy wzorzec milczenia. Z tym że on nie wie czego chce się zgodzę. Najwidoczniej musi trochę zastanowić się nad sobą. Z jakim skutkiem czas pokaże... A widzisz! W Twoim przypadku również potwierdza się teoria, że lepiej milczeć i poczekać aż on zmądrzeje i doceni :) Ach te chłopy! Pokażemy im co tracą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
myślę, że ten Twój jeszcze nie dojrzał do związku, tak analizując te jego tłumaczenia i fakt, że byłaś jego pierwszą dziewczyną :) no tak, od paru dni ja też powziełam kolejną akcję milczenia, ale to już raczej żeby nie mieszać kolejny raz w zyciu sobie i jemu, bo to się chyba po prostu nie może udać i czasem trzeba zakończyć wszystko raz a porządnie... Czas wszystko pokaże, a to, że się niemiłosiernie dłuży, niestety trzeba wytrzymać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzymajcie(trzymajmy)sie Dziewczyny dzielnie.Musimy to przeżyć a w "kupie"raźniej.No nie jest lekko rozstać sie ale tkwić w związku bez szans,bez czucia się wyjątkowym,z nadszarpywaną godnościa zdecydowanie gorzej.Oj przezyć te świeta,sylwestra i w nowym roku zaczac byc wreszcie szczesliwym,nawet samej ze soba.pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
o tak dokładnie, myślę o tym samym, aby przetrwać święta, sylwestra i nowy rok (moje urodziny) a potem już jakoś sobie układać życie, nowy rok - nowe możliwości, nowe doświadczenia, może nowe znajomości? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
o tak dokładnie, myślę o tym samym, aby przetrwać święta, sylwestra i nowy rok (moje urodziny) a potem już jakoś sobie układać życie, nowy rok - nowe możliwości, nowe doświadczenia, może nowe znajomości? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomocna6
Oby nowe znajomości... :) Dowiedziałam się że głównym powodem jego zerwania był nie mój alkohol, lecz to że chciałam żeby on poszedł na studia. Mówiłam mu, że w mojej rodzinie są wszyscy wykształceni... Chciałam dobrze wyszło jak zawsze. Obwiniania siebie ciąg dalszy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, Czytając to forum, pomyślałem że mógłbym pomóc z chęcią wypowiem się z perspektywy absolwenta nauk społecznych, co mogło zawalić lub c było przyczyną rozstań, nieporozumień, mogę wyjaśnić mechanizmy zachowania człowieka i rozjaśnić dlaczego niektóre z was tak a nie inaczej podchodzą to kwestii swoich spraw. Wiem że każdy z nas jest innym człowiekiem.. Są różne charaktery, osobowości itd. ale wzory zachowań są podobne, nie ma przyczyn bez skutków. Czytałem te forum bo chciałem doradzić siostrze (podesłać link, by zobaczyła jak inne kobiety sobie radzą z rozstaniem, które notabene przeżywa ale po dość ciężkich tematach tu poruszanych i pragmatyką rozwiązań widzę że dobrze że tego nie zrobiłem) pokazać jej punkt widzenia kobiet, bo z góry przewidziałem jak skończy się jej związek, mogłem też jasno powiedzieć o przyczynach itd. ale nie robiłem tego, a dzisiaj moja siostra rozmawiając z dalszą kuzynką przy okazji spotkania wigilijnego powiedziała że, wszystko przewidziałem i że ona się z nim rozstanie. Więc jak czytam te posty, pomyślałem, mogę pomóc, bądź dać rady i wysłuchać każdej z was. Za darmo, od razu zastrzegę że mam stałą partnerkę, jestem szczęśliwie zakochany i kochany, ale sam do tego dochodziłem i uczyłem się na błędach. Piszę by była jasność że nie szukam i nie ma szans na żadne relacje towarzyskie itd. W razie pytań, porad itd. podaję e-mail karsten@o2.pl (jest to mój alternatywny e-mail, więc zaglądam raz na jakiś czas, myślę że do 7 dni będzie odpowiedź na pyt, problem itd. ) Pozdrawiam i agregując sporą ilość wypowiedzi z tego forum, muszę powiedzieć, drogie Panie nie twórzcie sobie samospełniających się przepowiedni (szerzej u R. Mertona) i myście na swój plus. Ten temat to rzeka z chęcią, napiszę więcej bądź ze szczegółami.. W razie potrzeby piszcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha, z chęcią powiem też o męskim punkcie widzenia, postrzeganiu rzeczywistości i dlaczego facet to świnia.. pzdro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha i z góry zastrzegam ze nie jestem wróżką i nie daję gotowych przepisów na cudowne i udane życie, każdy problem jest inny więc zastrzegam że nie zawsze będę miał gotowe rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mozna tu pisac czy trzeba na
email?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sugerował bym na e-mail, jak że są to sprawy intymne, ale na forum też podejmę się analizy.. Z chęcią też posłucham cennych ripost.. Więc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laja
trochę tego nie rozumiem, przeanalizujesz nasze problemy, powiesz co robiłyśmy źle i jak powinnyśmy się zachowywać tak w skrócie? W pewnym sensie może jest i to dobre, ale z drugiej strony jeśli mi np powiesz, że mając jakieś pretensje do faceta zbyt często je mu mówiłam, że powinnam się powstrzymywać, to wtedy nie ucieknie, to czy wyjdzie mi na dobre taka rada? (nie mówię tu o sobie osobiście, podaję przykład) Jeżeli zacznę się powstrzymywać od mówienia tego co mi nie pasuje, co jest źle, będę w sobie to dusić, to czy będę szcześliwa, nawet mając u boku tego mężczyznę? chyba raczej nie, kiedy będę się męczyła sama ze sobą.. Jeżeli związek się rozpada, to znaczy, że po prostu nie jesteśmy dla siebie i nic tu nie pomoże, nie mówię, że mężczyzna ma akceptować wszystko u mnie i brać jaka jestem, ale nie będę się na siłę zmieniała, żeby go zatrzymać, jeśli to wiąże się z tym, że w środku sama ze sobą będę walczyła. Ja chcę być szczęśliwa z kimś kto mnie weźmie taka właśnie, więcej, kto się będzie cieszył, że jestem taka, a nie inna. Nie ma sensu zabijać własnej osobowości, charakteru dla kogoś innego.. A patrząc na dzisiejsze czasy, to kobiety latają za facetami, a nie odwrotnie j. To kobiety się starają o facetów, to one chodzą za nimi, żeby się umówili, to one próbują się zmieniać w ideał danego mężczyzny.. Przykro mi, nie uważam, abyś był tu cokolwiek pomocny, może i coś rozjaśnisz danej kobiecie, może spojrzy na wszystko z innej strony, tej zdrowszej, rozsądniejszej, ale nie pisz tak, jakbyś miał zaradzić na wszystkie problemy kobiet, bo tylko bardziej je skrzywdzisz.. Związek między dwojgiem osób to nie teoria ze studiów, tego nigdy nie przejrzysz do końca i nigdy nie zrozumiesz, bo jak sam stwierdziłeś, każdy człowiek to indywidualność i może są utarte schematy, które można stosować do danych zachowań, ale one nie uwzględniają właśnie tej indywidualności, uczuć danej osoby i tego, jak się będzie z danym rozwiązaniem czuła.. Każdy sam musi sobie poradzić z tym... Owszem można podnieść na duchu, wesprzeć, ale jeśli podsuniesz rozwiązanie to możesz tylko skrzywdzić kogoś tym, trzeba dojść do tego właśnie samemu, tak jak ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość księżniczka z innej bajki
Wszystkie już szczęśliwe? Zazdroszczę... Zastanawiam się, co złego w życiu zrobiłam, że musiałam trafić na zimnego, wyrachowanego faceta bez sumienia. brak mi słów, nawet nie mam już ochoty ani czym płakać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×