Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nie-ważka

Boję się kochać

Polecane posty

Gość nie-ważka
a pralinkaaaa wprowadza... yyy... hmmm... interesujący wątek w nasze przemyślenia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny ja wcale nie chce byc sama,ale cos mnie poprostu paralizuje czy co nie umiem nawet tego wytłuaczyc,im starsza jestem tym coraz gorzej ze mną.Zakochuje sie i odkochuje,zauroczenie i koniec zauroczenia.Zycie idzie do przodu a mi sie wydaje ,ze stoje w miejscu.Brak mi miłosci i sama ją odrzucam to wszystko jest takie niezrozumiałe:(DLACZEGO??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie-ważka
Coś jest w tym "borderline"... Może jeszcze nie kwalifikuję się jako "przypadek" ;) ale warto chyba się nad tym zastanowić, być świadomą niebezpieczeństwa. Bo wiele faktów z tego artykułu jest mi niemile bliskich... Ale trochę mi ulżyło - nie jest ze mną aż tak źle :P Ale i tak wiem, że do naprawienia jest sporo. Dziewczyny - coś wymyślimy. Albo czegoś się dowiemy. Pokonamy ten lęk lub go zaakceptujemy i nauczymy się z nim żyć. Jeszcze nie wiem, jak, ale na pewno nam się uda :) PS "Najlepszą obroną jest atak"? Wierzę, że kiedyś będzie to tylko wspomnieniem... Że zaufam, otworzę się i nie zostanę zraniona... A Wy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak.. :) że kiedyś spotkam kogoś, kto pokocha mnie, moje wady i zalety i będę w jego oczach widziała tylko siebie! Żadnego cienia dawnej dziewczyny.. Że nigdy się nie \'znudzę\', będę ufać, będę tęsknić, marzyć, śnić, .. kochać.. :) I będzie liczył się On, będę liczyła się Ja. Będziemy My..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie-ważka
hihi - tylko że spotkanie kogoś, kto kocha, jeszcze nie gwarantuje sukcesu, no nie? :P Przeczytałam dziś zdanie: "Trudne dzieciństwo nie usprawiedliwia, tylko zobowiązuje". Może nie do końca tyczy się to mnie (innych z forum chyba bardziej), bo swoje dzieciństwo uważam za udane, ale dało do myślenia. Uświadomiłam sobie, że szukając przyczyn swoich problemów zaczęłam się nimi usprawiedliwiać. To, że wiele ode mnie wymagano (ale nie za wiele), że ciężko przechodziłam okres dorastania, że związek, który miał być "już na zawsze" skończył się bardzo brzydko po 6 latach... Może i wiele te rzeczy tłumaczą, ale czy dają prawo do stwierdzenia "tak już mam, taka jestem i mam ku temu powody"? To są moje problemy (nie prosiłam się o nie, ale chyba nikt nie prosi, by było mu ciężko), więc dlaczego chcę, by to inni się z nimi zmagali? Dlaczego to przyjaciele/rodzina/ukochany mają być cierpliwi, wyrozumiali, zapewniać mi stałą dawkę akceptacji czy uwielbienia; dlaczego to oni mają "rozumieć" i uleczyć mnie swoją miłością?... Przecież nikt nie może żyć za mnie. Te sprawy są we mnie, więc to ja sama muszę się z nimi uporać a nie zrzucać tego na barki innych - bez względu na to, jak wielkim uczuciem mnie dażą... I, dziewczyny, czyż Was również to nie dotyczy? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie-ważka
Czy to nie jest tak, że czekamy na księcia, który przybędzie pewnego dnia, złoży na naszych ustach pocałunek i odczaruje - nasze problemy znikną, staniemy się ufne, kochające, szczęśliwe. Stanie się cud, a my?... cóż, my - wystarczy że będziemy. On będzie tak wspaniały, że to wystarczy do zdjęcia złego uroku z naszych serduszek... Marzenia i wiara w cudowność świata to jedno, ale głupota to już zupełnie co innego... Obawiam się, że stoję nie po tej stronie granicy, po której stać bym chciała... Pozdrawiam gorąco (i o jedno przemyślenie mądrzej :P)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pfk1990
czy mialas ojca alko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vai
Przypadkiem trafiłem na Waszego posta. jestem facetem, mam 26 lat, jestem ambitny i uparty, w życiu zawodowym już dawno wyprzedziłem rówieśników, robię doktorat - powodzi mi się. Jednak też jestem samotny. Dochodzę do wniosku, że najgorszą rzeczą, jaką może zrobić dziewczyna która mi się podoba to zainteresować się mną... dopóki czuję że stanowi dla mnie "wyzwanie" jest ok, wiele razy myślałem, że się zakochałem, jednak w momencie gdy ona też zaczyna do mnie coś czuć ja w jednej sekundzie zauważam w niej milion wad i zaczynam mieć wątpliwości że to chyba jeszcze nie "ta". Oczywiście kiedy ona straci zainteresowanie mną to wtedy żałuje.Głupie to jest strasznie;) Pytanie jak z tym walczyć? Uważam, że tłumaczenie to jakimiś przeżyciami z dzieciństwa to takie słabe uproszczenie, to chyba cecha charakteru (nadmierna empatia, która w jakiś sposób upośledza zdolność do budowania normalnych związków). Jak patrze na związki moich znajomych to praktycznie w każdym mi coś nie pasuje, patrzę na nich i zazdroszczę im że nie widzą tylu wad swoich partnerów;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lublinianka87
O raaany ... ale was dobrze rozumiem!!! Nie wiem czy jeszcze ktoś odpowie na tego posta, bo wątek zaczął się 4 lata temu, ale tak, tak, tak można chociaż złagodzić objawy takich zachowań. Macie kobiety mózg i pamiętajcie, że macie wpływ na swoje emocje. Naprawdę tak jest! Jeżeli już rozumiecie swoje zachowania, to nie wykręcajcie się wymówkami, że ja jestem taka i taka, że boję się kochać itp. Jedną sprawą jest to, jak zachowują się inni ludzie i jakie w nas uczucia wzbudzają, ale drugą sprawą jest to, czy poddacie się tym emocjom. Im człowiek więcej wie o sobie i rozumie siebie, potrafi powiedzieć stop. Tylko, że w naszym wypadku:stop, to tak naprawdę rzucanie się na głęboką wodę w relacjach z innymi. Swoje już przeszłam. Widzę zdecydowaną poprawę. Tak, odczuwam pustkę, obojętność itp. i to nawet często, ale teraz już wiem jak się zachować w takich sytuacjach: wymieniam, wymieniam i jeszcze raz wymieniam to co jest piękne w moim życiu, tym samym przywołując pozytywne wspomnienia i jakoś brnę dalej. To pomaga. Miałam zaburzenia jedzenia, nastrojów, toksyczne związki itp. ale zdobyłam też wiedzę o sobie, a to jest bezcenne. Nie płakać nad sobą! Do przodu! I tak wszyscy idziemy do domu ... A jeśli chodzi o związek partnerski, to też radzę wyliczać, wyliczać i wyliczać za co się kocha dana osobę, co się fajnego przeżyło itp. GŁĘBOKA WODA dziewczyny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×