Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nie-ważka

Boję się kochać

Polecane posty

Gość nie-ważka

Właśnie przeczytałam artykł, który uświadomił mi, że boję się kochać... Atrakcyjni są dla mnie mężczyźni, gdy mieć ich nie mogę - kiedy w końcu bardziej się do siebie zbliżymy i oni okażą mi zainteresowanie, "coś" przestaje mnie aż tak w nich pociągać, nagle stają się mniej cudowni, niż wydawali mi się jeszcze kilka dni wcześniej. Chcę mojego mężczyznę podziwiać, uwielbiać. Skłaniam się ku idealizowaniu. Pragnę, by się mną zaopiekował, bym mogła skryć się bezpiecznie w jego ramionach przed całym złem tego świata. A jednocześnie bardzo cenię sobie samodzielność, niezależność, nienarzucanie mi swojej woli; prędzej pęknę niż przyznam się do słabości. Jestem silna, twarda i nieugięta (a przynajmniej staram się taka być) (a swoją drogą moje życie zawodowe wymusza trochę silną postawę). Jestem chyba przewrażliwiona na punkcie niezależności - niemal każdą krytykę (nawet tę życzliwą, od przyjaciół) odbieram jako oznakę braku akceptacji i próbę zmienienia mnie, dostosowania do czyichś wyobrażeń, sygnał, że coś jest nie tak. Lubię poświęcać się dla innych, przedkładać ich ponad siebie, oddawać całą siebie, uszczęśliwiać. "Siostra miłosierdzia" :/ Kiedy na kimś zaczyna mi zależeć, oddałabym temu komuś cały świat. Bardzo chcę być potrzebna. Ale mam świadomość, że to doskonała droga do toksycznych relacji z ludźmi, do cierpienia w imię jakiś pseudo-ideałów. Więc jak tylko zauważę, że robię się za miła, od razu zaczynam gryźć i odsuwam się. I tak w kółko. A żeby było jeszcze śmieszniej - jestem lubiana, mam wielu dobrych znajomych, garstkę oddanych przyjaciół, jest wokół mnie wielu życzliwie patrzących facetów, "bywam w towarzystwie", moje życie towarzysko-zawodowo-studenckie jest w pełni satysfakcjonujące- robię to, co lubię i jestem w tym dobra, zachowując przy tym czas na drobne przyjemności. "Wizualnie" też nie jest źle - modelką wprawdzie nie zostanę, kilka kompleksików by się znalazło, ale do lustra mogę się uśmiechnąć bez problemu. Teoretycznie wszystko ze mną i z moim życiem jest ok - skąd zatem ten mój strach i ucieczka przed uczuciem? Dlaczego im coś dalej, tym bardziej mi na tym zależy? I ważniejsze pytanie - jak sobie z tym poradzić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pracochooliczkaaa
Mam podobnie. Gdzie czytalas ten artykul?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tez bym chciała znac odpowedzi na nurtujące cie pytania. Mam bardzo podobnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie mam wykształcenia w tej dziedzinie !!! ale jak przeczytałam to mi się wydaje ,że bardzo liczył się dla ciebie twój ojciec(nawet jeśli nie było go z tobą) i jego zdanie o tobie lub to jak chciałabys zaspokajać intelektualnie jako córka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie-ważka
I jeszcze jeden artykuł w podobnym klimacie: http://zdrowie.onet.pl/1298681,2041,0,1,,nie_badz_dla_partnera_za_dobra_bo_go_stracisz,psychologia.html Ja tobym chciała nieba uchylić i również niebo w prezencie otrzymać. A "faceci kochają zołzy"? Najgorsze, że jeśli to odwrócę, to muszę przyznać rację - dla mnie też partner "bezwzględnie dobry" jest jakoś tak... hmmmm... mniej interesujący? Mam takiego bliskiego przyjaciela - uwielbiamy się, potrafimy być dla siebie bardzo milutcy i tak sobie płynąć spokojnie z nurtem życia - a jak się czasem o coś pogryziemy, kiedy nastają ciche dni (nie złości, tylko jakiegoś takiego braku tematu do rozmów;) ), to tęsknię tak, że aż noce bezsenne się stają... Czy to jest normalne? Bo że powszechnie występujące, to wiem - ale czy zdrowe? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie-ważka
Tak, tata na pewno był i jest dla mnie bardzo ważny. (na szczęście zawsze był. i jest nadal :) ) Jest moim największym autorytetem. Człowiekiem, którego kocham i podziwiam nie tylko dlatego, że płynie w nas wspólna krew, ale za to, jaki jest. Wiem, że on także mnie kocha. Choć nie zawsze nasze wspólne życie jest różowe. A za to, że przetrwał mój okres dojrzewania, należy mu się pomnik ;) Ale to chyba powinny być pozytywne uczucia a nie toksyczne? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie-ważka ..> ja jestem 8 lat po ślubie i od 3 przeżywam to co ty z obecnym partnerem. niby nic ale kole (byle głupota) i to ja zawsze ustępuję /

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ojciec nas nie chowal , zawsze był jako tata miałam z nim kontakt , od roku jest na stałe w moim żciu , ale zawsze ważniejsze było ,że jak wróci to ma być ze mnie dumny , bardziej niż matka która mnie wychowywała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie-ważka
to nie partner, tylko przyjaciel :) oj, skąd ja to znam? żeby tatuś był dumny z córeczki... żeby było jak najlepiej... żeby zasłużyć na jego miłość... ale naprawdę nigdy nie czułam się źle w naszych relacjach córka-ojciec (a niekiedy uczeń-mistrz ;) ) byłam córeczką tatusia uważam, że nikt nie nauczył mnie tyle, co on i to zarówno w sprawach szkolnych jak i życiowych - zawsze mogłam na niego liczyć. przyznać mu muszę, że wychował dobrego i mądrego człowieczka tylko rozdział "miłosny" jakoś chyba nie tak przerobiony ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hihihaha
"TYLKO rozdział milosny..." cala reszta w porzadku, tylko taki 1 drobiazg glowe zawraca :P powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie-ważka
skoro problem znany, to może ktoś go zgłębił na tyle, by odnaleźć odpowiedź na pytanie: jak z tym wygrać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobieto a ja juz myslałam,ze to tylko ja mam taki problem,ale teraz czytam,tylko,ze widze,ze nikt nie znna na to odpowiedzi:( Napisze Ci mój przykład choć nie wiem czy podoobny do Twojego: duzo facetów mi sie podoba,czesto dąże do celu by zbliżyc sie do niegoo,a jak juz sie zbliże i widze ,ze ja jemu tez nie jestem obojętna,stara sie o moje wzgledy i jest dla mnie dobry,no i tu powinien byc happy end,tylko oczywiscie nie!!! ja zawsze musze cos zepsuć!! odsówam sie od niego,wymyślam ze jestem zajęta,ze mam duzo spraw na głowie i nie mam czasu zeby tylko sie nie spotkac,szukam wad u niego a jak on juz widzi,ze nic z tego nie wyjdzie wkoncu odpuszcza po jakims czasie,a jeszcze gozej jak widze go z jakąs inną dziewszyną to póżniej żałuje dlaczego tak zrobiłam,przeciez to ja teraz mogłam iść z nim w obięciach i być szcześliwa,a nie ta dziewczyna:(ze mną jest cos nie tak:(pozdrawiam i życze powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oceniacze temate
to racja facet bezwezglednie dobry to antflarz prawdziw mezczyzna musi umiecsieklocic i awanturowac a jak trzeba to i pobic oczywiscie nie pobic kobiete:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie...:( mogłabym się pod tym podpisać obydwoma łapkami. Kiedy już zaczyna być tak \"normalnie\", kiedy mam już pewny grunt, to zaczyna mnie to drażnić, robię się zimna i obojętna. Dokładnie.. dokładnie opisane to, co mnie spotyka. ech, i jak sobie z tym poradzić? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oceniacze temate
slyszeliscie cos takiego jak osobowosc alfa? to osa ososby silne pewne siebie mysla szybko i szybko podejmujac decyzje nie potrzebuja wspolczucia innych a na krytye reaguja agresja nadaja sie na liderowi przywdocow moze to wy:)?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie-ważka
Widzę, że trochę nas jest... Czy jesteśmy alfa? Może coś w tym jest. Już parę razy usłyszałam że jestem "urodzonym liderem", dobrze czuję się będąc "na czele". Ale jeśli chodzi o miłość, to chyba jest zupełnie inaczej... w moim przypadku na pewno. W tej silnej, "skazanej na sukces" kobiecie tkwi mała dziewczynka, przekonana, że musi sobie zasłużyć na miłość, bo to, że jest, nie wystarcza. Musi sobie na to zapracować, zasłużyć. Żeby być kochana, musi być idealna. A przeciez nie jest; wiec skoro ten facet jest nia zainteresowany, to moze z nim cos jest nie tak? Paranoja... zwłaszcza jak się to przeleje z głowy na monitor ;) "Kiedy już zaczyna być tak "normalnie", kiedy mam już pewny grunt, to zaczyna mnie to drażnić, robię się zimna i obojętna." I uciekam, by znów było mniej pewności, mniej zaangażowania, mniej ryzyka skrzywdzenia ;) Pantoflarzom mówimy stanowcze "nie", ale przecież chcę, żeby mój ukochany był gotów skraść dla mnie gwaizdkę z nieba. W związku nie chcę rywalizacji i ciągłej walki i burz z piorunami, tylko wsparcia, bezpieczeńtwa, ramion, w które zawsze będę mogła się wtulić... Chcę mężczyznę, dla którego będę najważniejsza, najcudowniejsza, najbardziej wyjątkowa na świecie, i który dla mnie będzie tym samym... Jakie to proste... :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie-ważka
PS "...a jak trzeba to i pobic" aż się przestraszyłam. Dobrze, że dodałaś/eś że nie kobietę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie-ważka, widzę że dobrze się rozumiemy. W moich związkach najdłużej wytrzymałam niecałe dwa miesiące. Nie potrafiłam z kim być.. nic do niego nie czując. Na początku tak, byłam w siódmym niebie. Byłam radosna, szczęśliwa, wydawało mi się - zakochana. A potem, dosłownie z dnia na dzień - budziłam się rano i stwierdzałam - \"Przecież ja nic do niego nie czuję!\" I wtedy zaczynała się katorga, unikanie spojrzenia.. a żeby mnie dotknął? :( oj, to chyba zmusić by mnie musiał. I tylko potem te smutne spojrzenie, że co się stało, czemu jest nie tak. A ja z zimną krwią.. łamałam serce, przepraszałam ale.. w głębi duszy.. wstyd się przyznać - było mi to obojętne. I jak się z tego wyleczyć? wydaje mi się, że.. zanim się zwiążę muszę tego kogoś bardzo bardzo dobrze poznać i dalej czuć się jak na pierwszej randce..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pralinkaaaa
czemu wtstyd? wstyd to oszukiwac, nie brać tabsów Ponadtote kobiety to co? 2 mies i co? i juz myslałay ze polecicie do US? jakies małodojrzałe. 2 mies ile spotkan było? 10? no własnie. Toz to poczatek rozmow, poznania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie rozumiesz..? Ja nie potrafię przetrwać miesiąca, dwóch a co dopiero więcej .. ? Boję się/nie potrafię zakochać. Taka obojętność dziwna. Wszystko, co niedostępne, niedostępne pozostaje i daje jakąś moc, bicie serca, długie tęskne spojrzenia.. ale i to już mi przeszło! Teraz nie ma nic. Tylko wątpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość calkiem zalamana__________
Boże, jak bym czytala o sobie, mam dokladnie tak jak napisalas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia kasia
Izulka1984 - robię dokładnie tak samo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pralinkaaaa
to co piszą to normalne co przypomina? jak ktoś idzie na studia tam jets 1000 studentów i teraz szuka kogos dla siebie przyjaciela, ukochanego no własnie zatem znajomosc od 1 do 3 tyg czy nawet 2 mies coz to jets ? nic ci ludzie sa i tak obcy dla osoby ktora sie poznaje, dla tego szukającego. A czemu? Bo wrazliwi ludzie, ktoryz cenia przyjazn miłosc oni szukaja głebokich relacji, wiezi, a nie powierzchownych. A zwiazek 2 mies 1 mies to cos powierzchownego. Kobieta gra, udaje nie wiadomo kogo. Ale zle zniesie jak ktos ja odrzuci i bedzie sie msic i powie ja kochałam a ty chciałes o kims zapmniec. ale hola hola to wzbudzanie winy - odwet za to ze ja opuscil po 1 mies. A prawda taka ze ona lubiła, a ze lata nie te i praca nie ta chciala go na zawsze. poza tym jak odchodiz od niej a idzie do innej czyli tak jakby przegrała z inną. No własnie to tłumaczy tę tatarskąmsciwosc A taki człowiek powinien kierowac sie sercem Tyle miał znajomosci nie czuł motyli,a teraz tak. czuje jak bije mu serce. I nie powinien sluchac sie osob 3. na co ci taka, co bedziesz ja utrzymywał za ładna buzie. I nie sluchac sie kobiet z ktorymi sypial, nigdy nie doradza dobrze a tylko na swoją korzysc. i byłby szczesliwy. Własnie duzo mieszaja nam inni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marei
Pralinkaaa, czy Ty masz świadomość na jakim topiku piszesz? Bo coś od tematu odbiegasz i w dodatku dziwnie piszesz, jakoś nie po polsku O_o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pralinkaaaa
08.12] 18:09 oczywiście na to odpisuje na rekacje emocjin uczuc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pralinkaaaa
poczytałam, poza tym byłam na pieknej preleckji o uzuciach tam doskonale wyłtumaczono fakt związkow ich postępowań. takich zagrywek na emocji - zemsta kobiety, aby wzbudzic wine w Nim. A le ta kobieta nie widzi jak go rani? On potem powatrza sobie: nie moge juz nie kogo ranic itp Jets w takim zaułku kozim, co zle odbija sie na jego psychice to długi i głeboki temat, nie na pisanie ale na rozmowę Ale nie wiem czemu on woli płytkie gadki ludzi obok alek, kumpli niz własnie mnie. i nie to ze sie wywyzsam ze wiem wiecej ale mysle ze warto posluchac co wiem bo wiem od madrych psychologow. i madrze mowili. Ponadt moje obserwacje to tez potwierdziły. On nie moze sobie dawac wmowic ze po 1 mies ona kochała. Nie kochała. chyba ze cash. Nie mozna komus dawac po sobie jezdzic. przykro mi, ze ktos kogo kocham męczy sie z problemami sam. Ze słucha ludiz, którzy są małointeligenti wszytsko widzą tak na opak. Bardzo płytko. mam nadzieję, że to sie zmieni. Bo jednak bardzo boli jak się kocha a jest się ciągle z dali. Bo coś tam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie-ważka
Dzięki tup-tup-tup, jest trochę do poczytania ;) Zostawię to sobie na wieczór ;) Ale z tego, co na razie przecztałam nie wygląda to fajnie :/ U mnie z tym przetrwaniem w związku jest inaczej. Zakochać się jest mi łatwo, ale facet, który przekona mnie, bym się z nim związała, zasługuje na Nobla. Pokojowego ;) Łatwiej jest mi wyobrazić sobie, że mam męża i gromadkę dzieci niż to, że rozpoczynam teraz z kimś wspólne życie. To uczenie się siebie, tworzenie czegoś nowego, budowanie zaufania - z jednej strony tak piękne, z drugiej - niosące ze sobą tak wielkie ryzyko... No i właśnie - zaufanie. Otwarcie się przed drugim człowiekiem. Pokazanie swoich słabych miejsc. Za każdym razem, gdy choć trochę się otworzę, zaraz daję sobie po łapach i uciekam do swojego świata. Na pytania "co u ciebie?" niezmiennie odpowiadam "w porządku" - nawet, kiedy czuję się fatalnie a pytanie pada z ust człowieka, którego naprawdę interesuje odpowiedź...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×