Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość no i co ja mam ze sobą zrobić

chorobliwy lęk przed związkami i angażowaniem się

Polecane posty

Gość no i co ja mam ze sobą zrobić

to mój ogromny problem. Nie wiem już co mam robić, taki schemat moich "związków" pojawia się odkąd pamiętam.. podoba mi się jakiś męźczyzna, zaczynamy się spotykać. Cholernie mi zależy żeby być z nim jak najczęsciej, spotykamy się, okazuje mu zainteresowanie. Czyli wszystko standardowo i ok. Ale problem zaczyna się kiedy usłysze " kocham cię" , kiedy facet chce ze mną chodzić, kiedy przekroczy granice zwykłego zainteresowania. W jednej chwili diametralnie zmieniają się moje uczucia- jego towarzystwo mnie przytłacza, dalej ciepło o nim myśle ale nie chce się z nim spotykać- chce tylko uciekać jak najdalej. Zaczynam dostrzegać jego wady, wyolbrzymiać je. i jeszcze coś , to chyba najgorsze: czekam na moment, kiedy padnie pytanie: chcesz być ze mną? i z zimną krwią choć niezbyt szczerze odpowiadam: przykro mi, ale nie.. zwykle wtedy urywam znajomość, męcze się ale nie wykonam żadnego ruchu. Czekam aż uczucie wygaśnie i czuje sie podle że znowu kogoś skrzywdziłam. Jakiś czas temu poznałam chłopaka, do niedawna było mi z nim cudownie ale już zaczyna mnie przytłaczać jego obecność, nie mogę znieść jego czułości. Ale kiedy go przy mnie nie ma mysle o nim caaały czas i obiecuje sobie że go nie skrzywdze, że w końcu zdecyduje się na poważny związek albo skończe znajomość zanim on się zaangażuje emocjonalnie. Fatalnie się z tym czuje, czy ktoś ma podobnie? Dodam że pochodze z rozbitej rodziny, wychowałam się bez ojca który skrzywdził matke i od nas odszedł. Wiem że to ma napewno duży wpływ na to jak się zachowuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odświeżam bo może
ktoś mi coś podpowie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jagoo
ja mam przewaznie tak, że najpierw jest dlugo dlugo fajnie, a potem zaczyman czuc taki wielki ciężar na sercu, jakby ktos mi polozyl tam wielki kamien...i to uczucie cięzkości przechodzi dopiero jak znajomosc sie skonczy...tylko ze ja robie wszystko zeby to on ze mna zerwał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość schemat jest zawsze ten sam
podswiadomie doprowadzam do zerwania, szukam jakiegokolwiek punktu zaczepienia zeby tylko uciec jak najdalej. i ta bezsilnosc i rozpacz jednoczesnie co bedzie dalej.... 2-3 miesiace i po wszystkim, a potem miesiace depresji i obwiniania sie za wszystko... I zal ze znow nie udalo sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jagoo
no właśnie...teraz też zaczynam czuć ten ciężar...jak sie tego pozbyc??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość schemat jest zawsze ten sam
kiedys myslalam ze jak kogos wyjatkowego spotkam to bede szczesliwa. a jak juz kogos spotkalam to szczescie nie przychodzilo... tylko obawy i strach. ktos powiedzial ze szczescia trzeba najpierw szukac w sobie a dopiero potem dzielic je z ta druga osoba. a ja nie umiem go w sobie znalezc... i trudno jest mi doszukac sie zrodel mojego tchorzliwego postepowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kuci muci
widzsz, ty chcoaiz potrafisz sie troche zaangazowac, jauciemapraktycznie po 1 randce, nie wiem czemu.. boje sie, ze ten ktos sie zaangazuje a ja bede bierna, ze sie spodoba,, wiem, ze to glupie obawy ale tak mam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość schemat jest zawsze ten sam
takie postepowania jak tu opisujecie maja czesto zwaizek z przeszloscia - problemy z ojcem z dziecinstwie itd. trudno jest przeprogramowac mozg na inne myslenie- bardziej pozytywne, choc to podobno mozliwe, choc wymaga silnej woli i checi zmiany utartych schematow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jagoo
ja teraz spotkałam kogos wyjatkowego, tak mi się przynajmniej wydaje, ale...nie właśnie znów zaczyna sie powtórka z rozrywki czyli znów robi mi się ciężko...nie wiem może boję się, że on za jakiś czas sam odejdzie i bede sie czula znacznie gorzej...nie wiem ale męczy mnie to i nie wiem co ze soba zrobić...czasem wydaje mi się, że nie nadaje sie do bycia z kimś, ze nie potrafię być w zwiazku...ale z drugiej strony nie chce być sama...ech

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i co ja mam ze sobą zrobić
no właśnie, z jednej strony nie potrafie z kimś być, z drugiej nie chce być sama. ciągle tylko jakieś szarpanie się ze sobą, co chwila inne uczucia i emocje. a z jakich rodzin pochodzicie? zauważyłam niedawno że takie zachowanie, udawanie zimnej i obojętnej sprawia mi jakąś chora satysfakcje. może chce się odegrać na męźczyznach za ojca? Tylko właściwie nie mam za co- wobec mnie on zawsze był ok, nie widziałam jak źle się zachowywał wobec matki (dowiedziałam się o tym niedawno). Moja matka szybko wyszła ponownie za mąż i w sumie wychowywałam się w normalnej rodzinie. już nie wiem co mam robić. i dotego takie głupie myślenie, że w końcu poznam kogoś kto będzie idealny (phi!) i nareszcie uda mi się stworzyć z nim normalny związek. Doskonale wiem że to bezsensu ale nie umiem się uwolnić od takich myśi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jej... mam dokładnie tak samo... i też nie wiem co z tym zrobić. Ostatnio się pocieszam, że żaden z nich nie był tym jedynym, że mnie intuicja ostrzega. I na chwilę pomaga, ale ciężko tak żyć... pozdrawiam Was :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaczka pchnięta nożem
mam to samo:( nawet jesli jest super, to w pewnym momenci erobię wszystko, by doszło do zerwania... nawet mogę winę brać na siebie.... psychiczna jestem a ojca mam drania (rodzice nie są ze sobą)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i co ja mam ze sobą zrobić
i nic mnie tak nie boli jak to żeby powiedziec komuś że go kocham :-( facetowi nigdy żadnemu tego nie powiedziałam, zresztą chyba żadnego nie kochałam. Ale nigdy nie umiałam tego powiedzieć nawet własnej matce :-( czasem tylko rzuce tak mojej przyjaciółce, bardziej w żartach. Zaczęłam myśleć o wizycie u psychologa, co o tym sądzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×