Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 11zona

nie kocham meza

Polecane posty

Gość 11zona
tak to jest wygodnictwo tez mysle ze to kwestia czasu i sie rozstaniemy i tez wiem ze to bedzie zalezalo ode mnie. TYLKO PANICZNIE SIE BOJE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość balbalka
11wona...przykre to co piszesz...podam ci przyklad ja jestem mezatka juz dlugo choc meza przed slubem znalam krotko nadal bardzo go kocham...ale moja znajoma i o niej chce powiedziec zawsze skakala z kwiatka na kwiatek teraz chce wziac slub bo jak mowi kiedys wreszcie trzeba nie uslyszalam z jej ust slowa milosc czy kocham wobec niego chce z nim byc bo jest fajny i ona mysli ze to ten choc ja widze inaczej oklamuje ja jest prostakiem i ja krzywdzi,nie chce jej mowic zeby nie wychodzila za maz bo wiem co mi powie"ja ci meza nie wybieralam i ty nie wybieraj mi" wiem ze ten zwiazek dlugo nie potrwa i potem bedzie zalowac jak ty ale coz moge zrobic....radze ci pogadac z mezem i powiedzec ze nie widzisz przyszlosci w tym zwiazku nawet jesli bedzie sie bardzo staral milosc nie przyjdzie z kazdym dniem niestety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to lepiej podejmij szybko ta
decyzje, zanim wpadniecie na wspaniały pomysł, że np. dziecko uzdrowi wasz związek bo wtedy to juz bedzie za późno i mogiła do końca życia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie ma chyba takiej osoby, która nie bałaby sie podjąc taką decyzję, a przynajmniej zrobić to bez rozwagi. Żałuję,że nie zrobiłam tego wcześniej, a taki stan, o którym piszesz utrzymuje się u mnie już ok kilku lat, ponad 4 i męczę się niesamowicie, nie wiem jak powiedzieć, jak rozwiązać całą tą gehennę życiową

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja to żaden autorytet, ale... powiem jedno - musztarda nie tylko w ortografii jest dobra i jeszcze raz przytoczę: musztarda Sama napisałaś w temacie, że nie kochasz męża. To odejdź, nie krzywdź Jego i siebie przede wszystkim. Ktoś, kto w tydzień po ślubie płacze w poduszkę, popełnił najwyraźniej błąd w wyborze i takiego związku już nic nie uratuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bla_bla
a mnie sie wydaje ze to tylko taka wymówka, ze gdybym była pare lat młodsza to bym sie zdecydowała. Ciagle sie bedzie tak mówic. I kłamstwem jest, że nie chcemy odejsc od mezczyzn bo nie chcemy ich zranic. My sie boimy tego ze nie znajdziemy juz nikogo i bedziemy same. Nieprawdaz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bla_bla, owszem samotność rówqnież bierze się pod rozwagę, lecz nie jest to główny argument do pozostania przy niekochanym mężu, bo czy tkwienie w takim związku nie jest samotnością? jest i to jeszcze bardziej ciężką odmianą samotności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 11zona
jest to samotnosc i podejrzewam ze czasami gorsza niz samotnosc jednoosobowa, ale przez to ze sa tez chwile dobre wybieramy samotnosc w zwiazku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja też miałam podobną
sytuację. Wydawało mi sie że nie kocham już mojego meża. Miałam go dosyć, wszystko co robił drażniło mnie nie mogłam juz na niego patrzec. No i rozstałam sie z nim. Powiedziałam mu że mam już tego wszystkiego dosyć że nie chce już z nim byc że już nie jest tak jak kiedys... Pierwsze dwa czy trzy tygodnie po rozstaniu było naprawde dobrze, wreszcie czułam się wolna, moglam robić co chciałam nie musiałam na niego patrzec i wogole... ale wiecie co sie potem okazalo? z czasem zaczełam za tym wszystkim tęsknić, brakowało mi go... Mysle że potrzebowaliśmy od siebie odpocząć, zobaczyć jak to jest życ bez siebie... Nie przypuszczałam że bede chciała do niego wrócic. Dzis znow jestesmy razem i w nigdy już nie pomysle ze chyba go nie kocham. Mysle że wam też dobrze by zrobiło takie rozstanie. Może za sobą zatęsknicie, bo jak to sie mowi "człowiek docenia dopiero cos jak to straci".A jeżeli nie zatęsknisz to przynajmniej przekonasz sie że naprawde go nie. kochasz. Aha i myśle że tu nie wystarczy wyjechac na tydzien czy dwa na urlop tylko na to potrzeba troche wiecej czasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bla_bla
do JA tez mialam taka sytuacje Po jakim czasie zaczełas tesknic do meza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja też miałam podobną
Nie wiem teraz dokładnie może po miesiącu, dwóch kiedy wreszcie nacieszyłam sie tą wolnością. Ale wtedy to też nie było takie proste żeby do niego wrócic. Dopiero po jakimś poł roku zaczeliśmy być znów razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja też miałam podobną
Aha no i jeszcze jedno... gdy sie rozstaliśmy to w jego życiu pojawiła sie inna kobieta. I poczęści mysle że gdyby nie ona to nie wiem jak by to dzis było.. Jedno wiem że wydawało mi sie wtedy że już go nie kocham ale przekonałam sie że kocham i to bardzo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bla_bla
własnie, czasem zazdrosc jest potrzebna. ponownie roznieca uczucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja też miałam podobną
A Tobie 11zona radze porozmawiaj z mężem spokojnie i szczerze, wytłumacz mu wszystko. On pewnie też widzi że coś jest nie tak tym bardziej że już mu mówiłaś że go chyba nie kochasz. Jemu też napewno jest cieżko gdy sie tak stara a z twojej strony nic... Nie ma sensu dłużej go oszukiwać. Może powiedz że chciała byś poprostu troszkę od niego odpocząć i przemyśleć wszystko w samotności...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mysle tak
Sądzę, że błędem był ślub, bo nie znaliście się wystarczająco dobrze - skoro już tydzień po ślubie "płakałaś w poduszkę, bo się nie rozumieliście". To co jest teraz, jest tego prostą konsekwencją. Są dwa wyjścia - albo to zakończyć, albo podjąć dialog celem zapewnienia zaspokojenia w związku potrzeb obu stron. Zasadniczym problemem jest to, że się nie rozumiecie i to na początek trzeba przezwyciężyć. Jak on ma akceptować Twoje wydatki, skoro nie rozumie dlaczego masz daną potrzebę, p co chcesz ją zaspokoić i co Ci to daje. On po prostu tego NIE WIE. Musisz się zastanowić nad tym, jakie obszary w Waszym życiu są sporne i wywołują kłotnie, a następnie ustalić z mężem, jak je zorganizować tak, żeby nie naruszać interesów żadnej ze stron. ZORGANIZOWAĆ - nie wywalczyć coś dla siebie, nie stłamsić drugą stronę, tylko zorganizować właśnie. Jeśli on czegoś nie toleruje (niewiem jakich rzeczy, które robisz, bo tego nie pisałaś - ale załóżmy dla przykładu, że wyjść z koleżankami) - należy je zorganizować tak, aby rozwiać jego obawy. Bo np. może on obawiać się, że wracając późno, stwarzasz dla siebie zagrożenie. Albo że za dużo wypijesz, jeśli kiedyś coś takiego się zdarzało. Możesz np. wtedy umówić się z nim, że nie pijesz na wyjściach, a wracasz zawsze taksówką i cały czas jesteś pod telefonem. Oczywiście nie wiem, jakie konkretnie macie problemy, ale jest to dobrzy przykład rozwiązania organizacyjnego, w którym wilk syty (Ty wychodzisz) i owca cała (on nie ma powodu do obaw). To samo można zrobić z wydatkami i całą resztą. Bardzo niewiele jest problemów, których nie można w ten sposób rozwikłać, o ile istnieje z obu stron dobra wola. Zakłada, że z jego strony takowa jest, skoro okazuje Ci uczucie. Co do Ciebie, sama musisz sięzastanowić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 11zona
Dziekuje za wszystkie rady, na pewno troche pomogly mi spjrzec na to z innej strony a ja mysle tak bardzo madrze mi radzisz i podoba mi się sformuloowanie ze zorganizowaniem. Spróbuje z nim w ten sposób porozmawiac. A jeśli chodzi o to jakich moich potrzeb on nie toleruje to dziwnie zabrzmi ale tak naprwde to ma problem ze zrozumienie wszystkich ponieważ on jest olbrzymim domatorem i nie chce zrozumiec ze ja dusze się siedząc w domu nie widzac się z ludzmi.Doporwadzil do tego ze nawet jak gdzies wychodzimy to wczesniej jest taki nieszczęśliwy ze mi się odechciewa…..wiec jak osiagne cel i pojdziemy to ja nieciecze się z tego…. Doszlam do wniosku ze on potrzebuje kobiety dla której będzie najważniejszy dom i rodzina (tak zostal wychowany matak z nim była cale Zycie a ojciec zarabial pieniazki).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mysle tak
A wiesz, ja mam podobnie, ale nie stanowi to problemu. Po prostu na ogół wychodzę sama, rzadko idziemy gdzieś razem (z reguły we dwoje do kina, a nie do ludzi). Nie widzę powodu, żeby zmuszać mojego Misia do siedzenia z ludźmi skoro tego nie lubi, a on nie widzi powodu, dla którego ja nie miałabym się z nimi spotykać - ma do mnie zaufanie, ja zawsze jestem pod telefonem, żadnych numerów nie wywijam itd. :P Nie trzeba podzielać, ani nawet do końca rozumieć czyjejś potrzeby, żeby zaakceptować, iż ona jest i jest ważna. Nie ciągaj męża po spotkaniach towarzyskich, idź sama do koleżanek i baw się dobrze, tylko ustaw to tak, żeby nie miał żadnych obaw (pewnie jakieś ma). Ty też pewnie nie chciałabyś na siłę uczestniczyć w zajęciach, których nie lubisz. Znajomym można wytłumaczyć, z jakiego powodu przychodzisz sama - o ile w ogóle ktoś byłby tego ciekaw. Powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja też miałam podobną
No też uważam że dobrze tutaj poradziłaś. Najważniejsze jest zrozumienie. Jeśli wam sie to uda to napewno bedzie lepiej!! trzymam kciuki i napisz może jak sie to wszystko dalej toczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 11zona
Witam wszystkich ten slicznie sloneczny dzionek:) Ja rowniez w wiekszosci wypadkow wychodze sama i zeby nie mial zadnych podejrzen przyjezdza po mnie, nigdy nie jestem dlugo gora 2-3 godzinki ale i tak jest zly bo nie potrzebnie wychodze. Wczoraj probowalam z nim rozmawiac o tym ale chyba zle zaczelam, juz sama nie wiem, ale w trakcje mowienia wyszedl z pokoju i poszedl spac. Poprostu mnie zlekcewazyl:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mysle tak
Można zadać szokowe pytanie treści: "Jestem nieszczęśliwa. Wolisz się rozwieść, czy coś z tym zrobić?"... Będzie musiał się zdeklarować w którąś ze stron. To powinno go zmusić do rozmowy - jeśli opowie się za drugą opcją. Pamiętaj, żeby wypowiadać się w formie "ja": ja się duszę w domu, ja się źle czuję, ja sądzę, że się nie rozumiemy itd. Jeśli będziesz mówić "ty" (ty źle robisz to i tamto), to może poczuć się zaatakowany i np. wyjść. Oczywiście jeśli zabraknie dobrej woli z jego strony, to nic nie wskórasz, ale warto spróbować rozmawiać, przestrzegając zasad dobrej komunikacji (co oczywiście jest trudne w sprawach wywołujących emocje, ale innego wyjścia za bardzo nie ma). Drugim rozwiązaniem jest nieprzejmowanie się jego fochem. Bo jeśli jesteś wobec niego w porządku, nie masz nic do ukrycia, to on nie ma prawa utrudniać Ci spotkań z ludźmi i jest to zwykły foch. Małżeństwo powinno składać się z przyjaźni i seksu - jakoś w odniesieniu do przyjaciół nie przychodzi nam do głowy ograniczanie ich kontaktów z ludźmi, ich pasji itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa zuzia
no i cale zycie , my placzemy przez facetow, a niektorzy faceci placzą po nas :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11 zona ja rozumiem Cię w 100% jestem w takiej samej sytuacji :( tylko że my jesteśmy po śłubie 2 lata ... kochałam go, ale teraz to tylko przyzwyczajenie, tak myśle. Też mnie to denerwuje jak mówi że mnie strasznie kocha, że bardzo za mną tęskni jak jest w racy itp. Strasznie mnie to wnerwia ON MÓWI TAKICH RZECZY ZA DUŻO ! mi już to sie przeżąrło ile można słodzić .... niewiem może jestem jakaś dziwna i uznacie że jestem chora ... ale ja już nie wiem co mama robić z jednej strony chcę być z nim a z drugiej nie ... tak jak ty 11zona wybucham wpadam w furie wyzywam on płacze przeprasza za coś czego nie zrobił mi po paru minutach przechodzi i tak w kółko POMOCY ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pinky 596 Moja kolezanka takze miala podobna sytuację .Rozwiodla sie po jakimś czasie poznala kogos i powtórnie wyszla za mąż. Niedawno przyszla do mnie jakaś taka milcząca i nieobecna. Po krotkim czasie dowiedzialam się przyczyny jej wisielczego nastroju.Otóż w tym związku role odwróciły się, to ona ciagle robi wszystko, żeby był zadowolony, to ona cześciej zapewnia go o swojej milości, a on przyjmuje te wszystkie jej starania jako coś naturalnego .sam z siebie w sensie uczuciowym daje bardzo malo.Wyczulam , że znowu jest nieszczęśliwa ale z innego powodu. Myśle ze wolalaby tamten zwiazek!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×