Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość krecik30

Dorosle dzieci rozwiedzionych rodzicow.

Polecane posty

Gość krecik30

Wczoraj zalozylam temat o problemach w malzenstwie , a dzis zastanawiam sie jak to jest , czy zostaje sie w zwiazku (mimo , ze w nim zle sie dzieje ) dla dobra dzieci ...? czy wlasnie dla dobra dzieci , taki zwiazek powinno sie zakonczyc ..? Prosze wypowiedzcie sie , dorosle dzieci rozwiedzionych rodzicow , czy nie mieliscie pretensje , do swoich rodzicow , ze nie mieliscie pelnej rodziny ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie miałam pretensji
Odetchnęłam z ulgą, że wreszcie jest spokój w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krecik30
czy tu naprawde wszyscy maja pelna rodzine ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja nie pamiętam
w sumie jak było między rodzicami - matka zostawiła ojca, gdy miałąm 3 latka, mój brat 2. Nie było źle, nie miałam pretensji do mamy o to, ze nie mam ojca, ale pamiętam, ze byłam cholernie zazdrosna gdy zamieszkał z nami "przyjaciel" mamy. To było dla mnie nie do zniesienia!Po prostu znienawidziłąm swoja własną matkę. No i zaczął się okres tzw. "buntu": kłótnie, pyskówki, obietnice ucieczki z domu. Dziś wiem, że zachowywałam się okropnie i pzrysporzyłam matce wielu kłopotów i łez. Nie wiem, moze gdyby był ojciec byłoby inaczej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izuu.
cześć! wiesz w moim przypadku jest tak że mam już 23l i dopiero teraz rodzice się roztali, ich małrzeństwo to kompletne nieporozumienie niestety :O ....wiesz oni sie kłucili, wyzywali itp. odkąd pamiętam:O ...mieli się rozwieść chyba jak miałam chyba?! 7lat ale właśnie przeze mnie tego nie zrobili....nie powiem ci więc jak bym się czuła jak by się rozwiedli ale mogę napisać że przez te naprawdę dłuuuugie lata widziałam jak się z sobą użerają, kłucą itp. jak matka cierpiała...dzieci to wyczówają i to bardzo i to bardzo potem przeżywają że jedno i drugie z rodziców jest nieszczęśliwe...przez to miałam nawet stany poddepresyjne....teraz już nie są razem i przynajmniej chodź jedno z nich jest "happy" ;/ może by było lepiej jakby się rozwiedli wcześniej, ułożyli by sobie życie na nowo? hmm tego to ja nie wiem ...i nie wiem jak bym się czuła w tedy.....z tego co pamiętam gdy miałam te7lat to miałam wielki stresor ...i pamiętam że mamię mówiłam że chcę być z nią a tacie że chcę być z nim..........moja rada nie dajcie dziecku o tym decydować bo zmywa zsen z powiek :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krecik30
ja nie pamietam ...> przepraszam , ze zawracam Ci glowe , ale chcialam zapytac , czy mialas kontakt z ojcem w dziecinstwie, czy za nim tesknilas, czy sie Wami interesowal ..? a moze zniknal z waszego zycia..? czy to nie wplynelo jakos negatywnie na Twoje juz dorosle zycie .?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DDRR
moi rodzice rozwiedli się gdy miałam około 5 lat. Byłam świadkiem ich kłótni, w trakcie a także po rozpadzie małżeństwa. Miałam do nich pretensje, czułam się winna tej sytuacji. Widziałam bezradność matki, ledwo sobie radziła kiedy zostałyśmy same. I powiem tak, nie ważne czy rodzice się rozwodzą czy są dla dobra dziecka razem- jeśli jest między nimi źle to dziecko to czuje i nie ma co udawać że wszystko jest ok. Ja mimo swojego młodego wieku ukrywałam te uczucia i teraz one w dorosłym życiu wyłażą ze mnie :-( jestem właściwie wrakiem emocjonalnym- nie umiem być z męźczyzną, nie umiem kochać, dawać czegokolwiek z siebie. Więc mam dla Ciebie jedną rade: jeśli między Wami jest źle, rozmawiaj z dzieckiem i pomyśl o wizycie u psychologa z nim. I nie wierz w to że dziecko nie widzi, nie czuje tego co jest między Wami- nawet jeśli nic nie mówi i nie okazuje to czuje i pewnie chowa w głąb siebie :-( pozdrawiam i życze wszystkiego dobrego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izuu.
w zupełności się zgaszam z DDRR dziecko to odrazu wyczów i nie daje po sobie poznac no bo poco matka np. miała by się jeszcze zamartwiac moim humorem jak i tak ma źle... ...a niestety też tak mam że nie potrafie okazywac jakich kolwiek uczuć:O...poprostu nikt wtedy mnie tego nie nauczyl jak tego potrzebowałam....zwykłe przytulenie kogos to juz mnię krępuje...a jak ktos mnię przytula to mam świeczki w oczach :/ ...a wspomne ze niestety to co się dzial w rodzinie odbiło się tez na nauce mojej :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izuu.
ojjjjj my się tu rozpisujemy a autorka olała temat ...no no ładne podejście do sedna sprawy ;):P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krecik30
izuu-wcale nie olalam , po prostu mam dziecko i nie moge caly czas siedziec przy kompie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz mam 20lat
Moi rodzice rozwiedli sie rok temu. I cholera, ja jestem bardziej zla, ze nie zrobili tego 10 lat wczesniej. Co jest lepsze dla dzieciaka, awantura raz na tydzien, zrabane kazde swieta, czy moze dom bez jednego z rodzicow, ale spokojny... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izuu.
krecik spoko ;0rozumiem sorry;) co do świąt to tez miałam niezbyt ciekawe, kłutnie i kłutnie i to właśnie na świeta ich bylo najwięcej :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krecik30
teraz mam 20 lat.....> no wlasnie co jest lepsze , ja tak mam jak Ty piszesz i zastanawiam sie co byloby lepsze dla mojego dziecka , spokojniejszy dom, byc moze ubozszy , ale bez awantur , alkocholu, i przeplakanych swiat w samotnosci...nawet nie wiecie jakie to trudne......sama wychowalam sie w pelnej rodzinie, ale moi rodzice duzo sie klocili , choc nie przez alkochol, dzis gdy jestem juz dorosla , nie wyobrazam sobie , zeby ich nie miec razem.Wiec ja tego nie rozumiem i nie wiem ,jak to jest , nie moge popatrzec z perspektywy dziecka .Natomiast Wy , juz dorosli , cos na ten temat wiecie, dlatego prosze o dalsze opinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja nie pamiętam
Nie, z ojcem nie mieliśmy zadnych kontaktów. Pojawiał się raz na jakieś 10-15 lat! Teraz też, a mam juz 30 lat, dzwoni od czasu do czasu i ze zdziwieniem pyta dlaczegoja się nie odzywam. A o czym miałabym z nim rozmawiać, to dla mnie zupełnie obcy człowiek. Ale, powiem ci, ze jakoś za nim nie teskniłam, ani nie tęsknię teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krecik30
izuu...> i jeszcze mam obowiazki, ugotowanie obiadu dla Pana i W ladcy..., pozmywac , ale mojego skarba kocham najbardziej na swiecie i nieba bym mu uchylila i dala sie za niego pokroic. Tak , ze to nie to ze zniknelam , w miare mozliwosci tu bede..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam 21 lat
moi rodzice rozwiedli się jak miałam 2 latka. Początkowo ojciec odwiedzał mnie raz na jakiś czas, mieszkałam jakieś 10 km od Niego. Kiedy miałam 6 lat mama po raz drugi wyszła za mąż co wiązało się za zmiana miejsca zamieszkania o jakieś 200 km od ojca. Kontakt się urwał zupełnie. Czasem tylko dochodziły jakieś wiadomości co u niego. Raz nawet gdy miałam 9 lat moja babcia (mama mamy) zaprowadziła mnie do niego. Wiem że bardzo płakałam, a on wcisnął mi w rękę 50 zł i na tym się skończyło. Po latach, nie wiem czemu poszłam do niego. Miałam 18 lat wtedy. Duży wpływ na moją decyzję miał fakt że on jest bardzo chory, bardzo poważnie. On gdy mnie zobaczył przez pierwszą godzinę ciągle płakał, ale póxniej już normalnie z nim gadałam. Fajny facet. I tylko tyle umiem o nim powiedzieć. Może dziwnie to zabrzmi, ale ja do niego nic nie czuję. Dla mnie to po prostu obca osoba. Później odwiedziłam go raz jeszcze. Ale jak na razie nie byłam tam 2 lata, prawie 3 i się chyba nie wybieram. Jakoś nie mam potrzeby..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izuu.
oki krecik przepraszam rozumiem cię doskonale :* wiesz powiem ci cos ze strony nie dziecka ale ze strony mianowicie pedagogicznej...to wlaśnie w wieku dziecka kiedy chodzi do podstawówki czy tez gimnazjum to akurat wtedy kształtuje się OSOBOWOŚĆ dziecka i każdy czynnik zewnetrzny taki jak otoczenie wokół czy relacje z rodzicami...wplywa na to jakie bedzie podejmować twoje dziecko jak dorośnie... dobrze by bylo gbyście roztaliście(jesli oczywiście tego chcesz)coś w rodzaju na stopie koleżeńskiej, choć wiem że nie zawsze nie jest to możliwe...dziecko powinno nie odbierac tego jak coś wielkiego, przerażajacego, poważnego... ...wiesz mi naprawdę było ciężko kiedy oni sie kłucili i nie tylko...ale rodziców nie da sie znanienawidzić kiedy jest się dzieckiem bo to przecież jest duża więź... ...ale za to te wszyskie kłutnie i rękoczyny są nie do pojęcia dla tak małej osoby. Wiesz tak juz sie długo zastanawiam i ci powiem, że chyba jednak lepiej by bylo kiedy by się rozwiedli wcześniej...choć nie wiem jakby się moje losy wtedy potoczyły :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DDRR 2
DDRR - mamy podobne chyba przeżycia:( Pytanie do Ciebie, czy coś z tym rodzisz? Radziłas sie specjalisty moze jak sobie z tym poradzic? Podobnie jak u Ciebie miałam 5 lat jak moi rodzice zaczeli sie rozwodzic. Proces był ten tak długi, ze nawet nie pamietam kiedys sie skonczył, chyba dopiero jak mialam z 15 lat moi rodzice ostatecznie sie rozstali i fizycznie i psychicznie. Od tamtej pory nie rozmawiaja ze soba, a mam juz 23 lata:o I tez problemy w zwiazkach z mezczyznami, choc mam powodzenie, jestem dobrym człowiekiem, tylko trudnosci tkwia we mnie i moim lekiem przed małzenstwem i faktem iz moze mi sie nie udac. Nie buntowałam sie jak sie rozchodzili. Podeszłam bardzo odpowiedzialnie do tego. Do tej pory uwazam, ze zachowałam sie bardziej rozsadnie niz oni. Musiałam szybko myslec jak tu lawirowac miedzy nimi. Nigdy nie dali znac ze to przeze mnie, ale wylewali swoje zale i to mnie zgniotło psychicznie. Nadal jednak przez cały okres dojrzewania byłam wzorowa - zero problemow, bo po co im i mi jeszcze wiecej? Niestety straciłam radosc z zycia. I teraz jako juz dorosła kobieta ujawnia sie moj gniew w stosunkach z mezczyznami. Nagle spokojna dziewczyna, zawsze zrownowazona zaczyna sie kłocic, czepiac swojego faceta. Histeryczka chyba. Ciezko mi z tym. Pomimo wszystko uwazam ze rozwod jest dobrym wyjsciem niz zachowywanie pozorów. Pomimo całego bolu i utraty rodziny, zawsze uwazalam ze rodzice mieli prawo do swojego szczescia! Dlatego wykazywałam sie takim rozsadkiem jako mała dziewczynka - oni po prostu chcieli byc szczesliwi, a skoro razem nie mogli to rozumialam to. Byłam swiadkiem jako nastolatka ich zejscia... Wtedy jeszcze bardziej umocniłam sie w przekonaniu ze za duzo sie juz stało, nie sa w stanie ze soba zyc i mają inne potrzeby. Osobno to cudowne osoby - prawie wymarzony model, razem jednak to juz nie to... za duzo sie stalo, nienawisci, innych przypadkow... Nie ma czegos takiego jak dobro dziecka - dzieci widzą i czują. Sama pamietam prawie wszystko, czasami jak przez mgłe, jak sen, ale pamietam. Boli jednak to ze nigdy ze mna o tym nie rozmawiali, nikt mi nic nie mowił, ja musialam jedynie obserwowac i ukladac sobie historyjke:( Pozdrawiam serdecznie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krecik30
Dziekuje Wam dziewczyny za te wszystkie Wasz wypowiedzi. Zapytam z innej beczki ( mimo ciaglych klotni itp.)to nigdy nie mieliscie pretensji do WAszej mamy , ze zabrala Wam ojca. Ja mam kolezanke , ktorej ojciec pil ,bardzo cierpiala i prosila Boga aby to sie skonczylo i aby rodzice sie rozeszli , oni jednak byli razem .Teraz jest juz dorosla i nie mieszka z nimi.I mowila , gdy rozmawialismy o mnie , ze ona jednak uwaza , ze bycie w takim zwiazku , nie jest dobre dla dziecka, tzn. nam sie wydaje ze pomimo wszystko jestesmy razem , bo jest dziecko , dla dziecka , jednak ona uwazala , ze to nie jest dobre rozwiazanie. Ale przeciez potem ,dziecko moze miec pretensje , ze zabralo sie mu ojca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój ojciec
powtarza, że rozwód wziął z żoną, nie z dziećmi. Moi rodzice się rozwiedli, ale ojciec zawsze był z nami: weekendy, wakacje, spotkania w tygodniu. Jeśli masz mądrego męża, nie zapomni, że jest ojcem. Jasne, że to nie to samo, co ojciec na codzień, ale wolę własne dzieciństwo z tatą na weekendy ;), niż opowieści znajomych, których rodzice się nienawidzili, ale zostali ze sobą "przez wzgląd na dziecko" :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DDRR 2
Dziecko moze miec wieksze pretensje ze nie zrobiłas tego rowniez dla niego - by miało spokojny dom! Co robisz dla dziecka? Dajesz złudzenie szczesliwego domu?:( To robi sie dla dziecka? Moim zdaniem nie... Tylko trzeba z dzieckiem rozmawiac, rozmawiac ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izuu.
wiesz roztanie nie musi być czym w rodzaju zabrania ojca, przeciez mozecie od czasu do czasu go odwiedzac, to tylko od was zależy czy kogos będzie brakowac... ...moze ze wolałabys aby twoje dziecko plakalo po nocach bo nic z tego nie rozumie...dlaczego się klucicie itp. Ja np. nie dawałam po sobie poznac że "to mnię rusza", ze cierpie...dopiero w nocy zaczelam sie wyżalac w poduszke........no i niestety te wachania nastroju i ryczenie do poduszki mi został do dzisiaj :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam 21 lat
Powiem Ci tak. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym gdy byłam młodsza, dla mnie tak miało po prostu być. Nigdy mnie to specjalnie nie dziwiło, że inne dzieci maja tatę a ja nie. Wszak miałam ojczyma (przez jakiś czas). Nie miałam pretensji i nie mam, bo to jej uczucia, ona by się męczyła z nim itd, ja była mała. Dopiero teraz zaczynam dostrzegać problemy związane z brakiem ojca. Zawsze myślałam że to jakieś stereotypy że nie będę sobie mogła ułożyć życia prywatnego itd. Ale niestety to prawda. I w domu powinna być i matka i ojciec. nie miałam żadnego męskiego wzorca, teraz nie umiem kochać, nie umiem się z kimś związać. Bo mimo iż jest dobrze mi zawsze czegoś brakuje. Ktoś napisał mi kiedyś: "co ma do tego ojciec? to proste - on Cię zostawił, masz wyuczony wzorzec, że faceci odchodzą i są źli......dlatego podświadomie szukasz takiego właśnie złego kolesia, który będzie Tobą pomiatał, źle Cię traktował ... liczysz na to, że on się dla Ciebie zmieni i stanie się dobry, to tak, jakbyś wygrała z tym prześladującym Cię od lat fatum... można też powiedzieć, że według tego wzorca, że faceci są źli, jest to dla Ciebie normalne, że Twój facet tak Cię traktuje, przyzwyczaiłaś się, że o męską miłość trzeba prosić, żebrać, bać się! nawet jeśli spotkasz dobrego, czułego faceta, to nie będziesz umiała z nim być, bo będzie Ci się to wydawało dziwne, co to za facet, dobry jakiś taki i nie chce ode mnie odejść?" I właśnie mam tak jak tam jest napisane :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krecik30
Wiecie u mnie , to ciezka sprawa. Dziecko ma dopiero rok.Maz , nie chce sie rozstac , ale nie robi rowniez nic , aby cos zmienic w tym naszym zwiazku na lepsze, a ja nie chcialabym w tym tkwic , bo jezeli jest sie nie rozumianym i nie szczesliwym- to co to za zycie .Obecnie jestesmy za granica, ale w kraju mieszkamy daleko od siebie , wiec moglby byc ojcem , takim od czasu do czasu.Nie wiem , czy to jest tak dobrze , bo bywa i tak , ze dziecko jest buntowane przez ojca przeciw matce. I to wtedy ten tata na weekendy, jest tym najlepszym , bo na wszystko pozwala , a mama ta zla , ktora zabrania i jest z dzieckiem na codzien .Moze to tylko takie moje glupie sugestie, no ale kazdy ma jakies wyobrazenia......jezeli macie ochote dowiedziec sie czegos wiecej to poszukajcie sobie topiku -problemy w malzenstwie, powinien byc tu w poblizu , tam jest cos wiecej napisane , a nie chcialabym sie powtarzac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny24_______
Witam. Moja matka rozwiodla sie z ojcem, gdy mialem 7 lat, pozniej zmiana miejsca zamieszkania itp. Mialem ojczyma....drugiego, trzeciego. Ojciec utrzymywal kontakty ze mna i bratem, ale nie wygladalo to jak mialo wygladac. Teraz o mnie. Mam 24 lata, a nigdy nie mialem dziewczyny, nie umiem sie otworzyc na drugiego czlowieka... Nieudane zwiazki matki (trzy) spowodowaly u mnie kompletny zanik/brak/nieumiejetnosc okazania uczuc kobiecie. Czuje sie z tego powoduy bardzo zle, mam depresje. Wszyscy znajomi maja kogos, a ja poprostu nie potrafie. Mam potwornie niska samoocene i strasznie gryze sie tym, ze nie bylem kochany, ani kogo kochac nie mialem (chodzi o kobiety). Jestem dobrym czlowiekiem, inteligentnym, wrazliwym, niebrzydkim :P , ale jednak nie umiem znalezc sobie nikogo. Apel do rodzicow: NIE ROBCIE TEGO WLASNYM DZIECIOM, TO POTWORNE I ODBIJE SIE NA ICH DOROSLYM ZYCIU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izuu.
kreciku ...powiem ci ze jeśli chciałabyś się roztać z swoim meżem ...to okres gdy dziecko ma roczek to jest najbardziej odpowiedni bo najmniej tego wszystkiego będzie pamietać......a co do kontaktów z ojcem to ty musisz zdecydowac, bo ty najlepiej wiesz jaki on jest, czy bedzie jakimś wzorce w przyszlości?, czy zbuntuje ci dziecko...jesli chcesz zerwac calkowicie kontakt to teraz...ale to od ciebie powinno zależeć...pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izuu.
witaj smutny🖐️ wiem co czujesz mam to samo tylko w druga strone ...to jest strasz dla mnie jak ktoś stara się zblizyć sie do mnie czy powie nawet cos milego a ja nie wiem jak zareagowac to mnie strasznie krępuje...tez nie miałam jeszcze nikogo:O...i nie wiem czy kiedykolwiek uda mi sie...podobno sprawiam wrazenie oschlej osoby na pierwszy rzut oka...a taka nie jestem, naprawdę staram sie być sympatyczna i otwarta na innych:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krecik30
smutny24....> bardzo Ci wspolczuje i jednoczesnie boje sie , ze jezeli zabiore dziecku ojca , to potem sie odbije to na jego psychice, to tez chlopczyk , bo jednak matka nie zastapi nigdy dziecku ojca , dlaczego to zycie jest takie skaplikowane ?! Z drugiej jednak strony , to chyba nic dobrego, jak dwoje ludzi sie nie rozumie i zadaje sobie tyle bolu i na to wszystko ma patrzec dziecko.Moj maz lubi sobie wypic (moj tato pil malo , jesli juz to z umiarem) i przysieglam sobie , ze nie pozwole , aby moje dziecko bylo takie , jak jego ojciec.Bede sie starala wpajac mu pewne zasady i tlumaczyla , co jest dobre a co zle , nawet kosztem krytyki jego ojca a mojego meza , o ile zostaniemy razem i nie dojdzie do rozstania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izuu.
sorry krecik ale "moralizujac' swoje dziecko kodsztem krytyki to nie dobry pomysł, oj to bardzo zły nawet!!!!...nie mozesz mówic że np. ojciec to pijak i etc. dziecko do penego momentu tego nie zrozumie a wyrobi sobie tak naprawde opinie na twój temat!!!!....że nastawiasz go przeciw ojcu ,,,serio wiem co pisze...ja nigdy tego nie moglam sluchac od matki ...choc przeciez widzialam co sie dzieje :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izuu.
mialo byc...kosztem krytyki ojca... sorry szybko pisze i zjadam nie tylko literki ale i wyrazy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×