Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Midzia

Stała utrata wagi to kwestia psychiki. Odchudzanie to stan umysłu.

Polecane posty

Gość Midzia

Witajcie Dziewczyny. Na łamach tego topiku chciałbym rozmawiać nie o dietach i porażkach z tym związanych, ale o tym co nas wspiera i pomaga w zrzucaniu zbędnych kilogramów. O tym co powoduje, że jedne z nas osiągają wymarzoną wagę i co ważniejsze utrzymują ją, a inne z nas fundują sobie wieczny rollercoster, także psychiczny. Moim zdaniem różnica leży w podejściu do samego odchudzania. Człowiek nie jest zaprojektowany na cierpienie. Poszukujemy przyjemności. Jeśli zatem dieta kojarzy się z cierpieniem, wyrzeczeniami, straszy widmem porażki to jak mamy w niej wytrwać. Co wy na to? Czekam na opinie i doświadczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skarpeteczka
dokladnie! jezeli traktujesz odchudzanie jak kare to daleko nie zajedziesz! najlepiej zaprzyjaznic sie z dieta, a wtedy odchudzanie sie jest o niebo przyjemniejsze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Osobiscie wydaje mi sie, ze wiekszosc, w tym i ja, uwazala lub uwaza ze na diecie trzeba cierpiec. No i ze trzeba cierpiec zeby byc pieknym. No a jak juz sie nacierpimy i schudniemy to nalezy nam sie jakas nagroda ... najczesciej folgowanie sobie niestety i znowu po jakims czasie dieta i tak w kolko macieju. Niestety, moim zdaniem nadwaga bierze sie albo z problemow psychicznych ktore jedni zajadaja, inni zapijaja a jeszcze inni rzucaja sie w wir pracy. Albo z milosci do jedzenia, co jest zgubne. Dieta trzeba zaczynac od uswiadomienia sobie, ze wcale nie trzeba zjesc 5ciu kanapek bo wystarcza dwie i ze jedzenie nam nie ucieknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie to zawsze najbardziej dobija postawa: \"zjadłam batonik więc za karę poćwiczę" I już człowiek się uczy że ćwiczenia to są be, nie przyjemne i w ogóle. Tak samo nie potrafię pojąć tego że karą za obżarstwo ma być głodowanie następnego dnia. Nie dość że się sami wpędzamy w poczucie winy ("Jaka ja jestem głupia, znowu się nażarłam\", \"Nie potrafię nawet dnia wytrzymać na diecie\") to jeszcze rujnujemy własny metabolizm. Nie wiem czy wy tez tak macie, ale ja na samo słowo dieta reaguje wzmożonym głodem. Dlatego dziwię się zawsze jak ludzie mogą wytrzymać na drastycznych dietach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co? ja nie wytrzymałam na montignacu. dobiło mnie albo ich forum albo sama dieta. a przeciez podobno mozna jesc do oporu. a dla mnie najtrudniejsze bylo zmienic nawyki na ich tak cholernie zdrowe, ze az niedobrze. no i malo cukru, a wlasciwie wcale. bylam na narkoman na detoskie. niestety, zmiany trzeba powoli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Forum Montignaca wykończyło psychicznie moją mamę i tez z diety zrezygnowała :) Ja się bez węglowodanów obywam bez problemu za to jestem mięsożerna jak diabli :) A wg jadłospisów osób tam się udzielających to na mięso chyba powinnam ewentualnie patrzeć, nie wśchac nawet bo jeszcze bym przytyła. Sama dieta nie wydaje mia się głupia (oczywiście kwestia gustu) ale to co ludzie z nią robią, to masakra. Zresztą z Atkinsem jest to samo. Koleżanka mnie co jakiś czas takiemi głupotami uszczęśliwia że mi ręce opadają. I podobno ona to z książki Atkinsa bierze. Jak od niej w końcu zażądałam, żeby mi pokazała gdie konkretnie jest tak napisane, to się dowiedziałam, że ona nie wie... bo żadnej z jego książek nie czytała (?!) I potem zjada w ciągu dnia 3 wafle ryżowe ze smalcem, zagryza frytkami i popija kawą ze śmietanką w proszku i toną cukru. I wszystkim w koło wmawia że ona na Atkinsie jest... To tak samo jak wiecznie zastanawiają mnie osoby które ściśle przestrzegają kopenhaskiej, tylko nie jadają mięsa i jajek tez nie bo nie lubią (?!) A co do psychiki na diecie to najbardziej mnie wykańczają dwie rzeczy: po pierwsze ludzie którzy są święcie przekonani że jak mnie zestresują mówiąc mi że jestem gruba to mi pomogą i wezmę się za odchudzanie (co do niektórych to mam wrażenie, że myślą, że będę chudła od samego ich gadania). I drugie to, to że ludzie tak chętnie zauważają każdy kilogram który człowiekowi przybędzie, a to że chudnie to jakoś nie bardzo. To jest tak samo, jak zdarzyło mi się sporo przytyć i absolutnie wszyscy w pierwszych słowach rozmowy rzucali \"wiesz, przytyłaś ostatnio\". Bo ja k...a nie zauważyłam przecież że się w spodnie dopiąć nie mogę, no nie? Ogólnie co by nie mówić uważam stres za najgorszego wroga mojej sylwetki. Podobno są ludzie którzy od stresu chudną. ja do nich niestety nie należę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
Witajcie dziewczyny. Dzięki za odzew. Ja aktualnie jestem na diecie i ćwiczę. Pierwsze tydzień jak za każdym razem trochę trudny. Ale tym razem jest inaczej. Chcę zmiany za stałe. I szukam w sobie postawy, psychicznego stanu który pomorze mi zmienić mój stosunek do chudnięcia na stałe. Nie stałam się osobą z nadwagą z dnia na dzień. to był proces - aktualnie mam 26 kg nadwagi. ważę 102 kg przy wzroście 175. Przez ostatni rok przytyłam 15 kg. Był to dla mnie bardzo trudny rok. Powiem nawet że przełomowy. Zapomniałam o sobie. O tym, że jestem ważna i chce się dobrze czuć ze sobą samą. Aktualnie dieta nie sprawia mi takiego bólu jak przedtem - lubię ją, lubię myśleć że jem rzeczy które pomogą mi wyglądać tak jak chcę. A chcę wyglądać obłędnie w obcisłych dzinsach, dla mnie i dla mojego męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
Uważam że nie jest za bardzo ważne na jakiej diecie jesteś, głownie chodzi o ujemny bilans energetyczny czyli więcej energii wydatkujesz niż dostarczasz. wtedy organizm bierze z rezerwy - czyli z tyłka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
Mnie osobiście zgubiły węglowodany: pieczywo, makaron, ziemniaki + brak ruchu. za słodkim nie przepadam - raz w miesiącu dobry deser. Ale za bułę i chlebek mogłam zamordować. pozostaje więc mięsko i warzywa no i uważać z owocami, zwłaszcza z tymi z większą zawartością cukrów. I przede wszystkim wkładanie pokarmów do buzi, świadomie. Po to aby dostarczać sobie substancjj odżywczych, a nie załatwiać sobie innych problemów: zajadać stresy, deprechę czy sprawiać sobie żuciem przyjemność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
Niet zgadzam się z Tobą na całej linni. Wokół nas zawsze znajdzie się osoba, która czuje się zobligowana do tego żeby zwrócić nam uwagę że przytyliśmy z troski oczywiście:-). załatwia sobie w ten sposób swoje własne kompleksy - tak po prostu - przez porównania z kimś kto wygląda gorzej buduje w sobie poczucie własnej wartości, potwierdza sobie że jest "ok".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
Druga sprawa to kwestia "bycia na diecie" a jej stosowania. Jak gadam dookoła na prawo i lewo że jestem na diecie a jej nie stosuje, to jest mniej więcej tak jaj z szukaniem pracy. mam styczność z ludźmi, którzy twierdzą, że szukają pracy od np. pól roku - a jak ich zapytam ile CV wysłali w tym miesiącu to się okazuje że żądnego, góra jedno. samo bycie w stanie "szukam pracy" i mówienie o nim sprawia , że czują się rozgrzeszeni - i samej pracy już nie muzą znaleźć. Bo jak powtórzysz coś 15 razy dziennie np. jestem na diecie - to sama w to wierzysz, nawet jak nie stosujesz:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
Ja do tej pory stosowałam przeróżne strategie "oszukiwania się". Spróbuje je podsumować: 1. Strategia pt. "lubię siebie taką jaka jestem, jak innym to przeszkadza to już ich problem" - działa do następnej wyprawy na zakupy, największy szok czeka na mnie w przymierzalni. Po trzeciej przymiarce, już siebie tak nie lubię i nie akceptuję. Wracam z dołem, zrezygnowana, i co - napycham się, bo myślę że już lepiej nie będzie nigdy - błędne koło! - Podsumowanie - Strategia nie działa, czuje sie lepiej tylko przez moment i nie powoduje ona że schudnę! - Odpowiedz - NOWA STRATEGIA : Kocham siebie, chcę być szczęśliwa, chcę się sobie podobać. Nie akceptuje swojego wyglądu. Kocham siebie więc będę chudnąć, dobry wygląd przyniesie mi radość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
Strategia nr. 2 - byłam na diecie schudłam parę kilo to teraz należy mi sie nagroda: lody, ciacha, buły i cola. Nie działą - tyję nadal! Cała praca na marne. Dlaczego nagrodą za niejedzenie ma być jedzenie?!. Nagradzać się trzeba, to wzmacnia efekt wytrwania w diecie. Nagradzać się będę. Ale od teraz nagradzam się innymi rzeczami sprawiającymi mi przyjemność - nowe korale, imbryczek do zielonej herbaty, a może nawet drobny zabieg u kosmetyczki - nie muszę mieć nie wiadomo ile pieniędzy - sam drobiazg wystarczy. NOWA STRATEGIA WSPIERAJĄCA - jedzenie nie jest moim wrogiem. Pozwala mi żyć, funkcjonować, działać - jest paliwem - nie jest celem samym w sobie - jest środkiem do osiągania celów. Tyle przemyślonek na dziś. Następne jutro wieczorkiem. Pozdrawiam i czekam na Wasze wpisy. Jestem ciekawa jakie Wy macie "oszukańcze strategie", które utrudniają nam dojście do celu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Neit - absolutnie sie zgadzam. nie znoesze jak mi ktos przy spotkaniu ciagle powatrza, ze albo nic nie schudlam albo schudlam za malo albo ze w ogole przytylam. tyczy sie to szczegolnie mojej rodzinki. do odchudzania jednak zmobilozowaly mnie brak ubran w sklpach. 44 juz sie nie dopinalo a 46 nie mieli :P a ja strasznie chcialam sobie kupic ta pieprzana spodniczke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lady ja sobie kiedyś poszłam na zakupy w Szwecji. I wyobraź sobie że tam można kupić ciuchy (podkreślam fajne ciuchy) w naprawdę wielkich rozmiarach. Normalnie żyć i nie umierać (no i mieś kupę kasy). Zresztą powiem Ci, że w Szwecji nigdy się nie czułam gruba. I to dzięki tamtejszym ludziom. Bo nikogo nie obchodziło czy jestem gruba czy chuda. Nikt się nie wtrącał. Taplałam się w jeziorze zupełnie nie myśląc o tym czy mi jakieś fałdki tłuszczyku wystają z pod kostiumu kąpielowego czy nie. Jak tylko przyjechałam do Polski to od razu stres na maksa. Czemu w tym kraju tak się nie da? Moje dwa ulubione komentarze: \"Ty chyba przytyłaś\" -a ja właśnie zrzuciłam 10 kilo i drugi (kiedy już się nie dało przeoczyć tego że zrzuciłam sporo kilogramów): \"No schudłaś nieco, ale jeszcze musisz się odchudzać\". Jak to dobrze, że nie wszyscy są tacy. Mi olbrzymi \"spokój psychiczny\" zapewnił mój mąż. Kiedy się poznaliśmy byłam dużo szczuplejsza, potem na przemian chudłam i tyłam. Ale wiem że dla niego jestem jego \"Najukochańszym Maleństwem\" bez względu na to czy jestem szczupła, gruba, mam celulit czy tez nie. I teraz mogę się spokojnie odchudzać :) A reszta niech się wypcha :) Midzia- jak ja to dobrze znam. Mnie najczęściej gubi coś takiego (przykładowo): potwornie mi się chce czekolady, normalnie czuje że aż mnie do niej skręca. No ale czekolada na diecie jest przecież be. Więc chodzę i podżeram. Jak zrobię bilans dnia to okazuje się, że zjadłam jakieś głupie ciasteczka, czipsy (których szczerze nie cierpię, ale akurat ktoś mi się z nimi nawinął), jakieś landrynki których normalnie bym nie tknęła, pierogi, chociaż normalnie nie jestem \"kluchożerna\" oraz tonę innych dupereli, ale nadal mi się chce tej przeklętej czekolady. I wtedy sobie uświadamiam, że mogłam kupić sobie tabliczkę (gorzkiej, bo taką lubię) i zjeść ją z błyskiem szczęścia w oczach, mieć z głowy i nie wpychać w siebie tych wszystkich śmieci które nawet mi nie smakowały. Teraz już mi się to raczej nie zdarza. Nie wiem czemu człowiek jak głupi czasem ignoruje wołanie organizmu, za to opycha się rzeczami których tak na prawdę wcale nie chce. Dobrym sposobem jest zastanowienie się nad tym co się je. Okazuje się, że bez znacznej większości można żyć, tylko idziemy na łatwiznę. Bo zrobienie dobrego jedzenia zajmuje więcej czasu, bo coś niezdrowego akurat jest pod ręka itd. Aha Lady też u Ciebie w rodzinie tak jest, że pierw się Ciebie czepiają że powinnaś schudnąć a potem sabotują Twoją dietę ze wszystkich sił? Bo ja mam to ciągle. Mieszkam z mężem we własnym mieszkaniu i mimo że chyba wszyscy wiedzą, że jestem na diecie to przyłażą do mnie ze słodyczami. Ja akurat nie mam wielkiego problemu z wytrzymaniem, ale wole nie kusić złego. Czego oczy nie widzą itd... Ja nie rozumiem takiego zachowania, to tak jak by komuś na odwyku od alkoholu pić przed oczami wódkę. No i oczywiście jak pójdę do kogoś to spróbuj odmówić.... Mało brakuje a na siłę będą człowiekowi pchać. ja niektórych rzeczy nie jadam nawet jak nie jestem na diecie. Np. takie ziemniaki, są dla mnie kompletnie niestrawne i zawsze mam po nich problemy z żołądkiem. Wiem o tym dobrze i unikam ich jak zarazy, bo po prostu potem przez pół dnia skręca mnie z bólu. Spróbuj to wytłumaczyć ludziom... Ja szanuje cudze \"udziwnienia kulinarne\", jak przyjdzie do mnie wegetarianin, to w życiu go nie będę karmiła mięsem, ale widocznie tylko ja jestem taka \"ugodowa\". Są takie chwile kiedy mam wrażenie że żeby przeprowadzić skuteczną dietę, to trzeba nie chodzić w gości i nie przyjmować gości :) Co bardzo chętnie bym wprowadziła ale niestety mi nie wychodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja najchetniej na czas diety wyjechalabym na jakas bezludna wyspe bo nie moge zniesc wszytkich madrych rad ktore dostaje. kazdy sie zna najlepiej i cokolwiek nie zjem to jest duzo. dwie kanapki na sniadanie? zgroza, przeciez jedna wystarczy. ziemniaki na obiad? i caly kotlet :O straszne, jak mozna to jesc na diecie. a wogole najbardziej mnie wkurza jak ktos mi radzi, zeby nie jesc kolacji bo to skuteczny sposob na schudniecie. a najbardziej ze wszytkich wkurza mnie moja bacia, ktora sama jest gruba jak prosiak a ciagle mi wypomina ze jem. ale jak przyjedzie w odwiedziny to co 5 minut przychodzi i pyta czy nie zrobic kanapeczki, a moze kisielek ugotowac, a moze zupki podgrzac, a moze juz obiad robic chociaz dwie godziny wczesniej bylo sniadanie, a moze buleczke bo taka dobra slodka, a moze jabluszko potarkowac, a moze soczku nalac, a moze ciasteczko i tak caly dzien. a potem babcia siada demonstracyjne do obiadu i je na telerzyku deserowym, mnie obrzuca spojrzeniem, ktore mogloby zabic bo ona je tylko lyzke ziemniakow i pol kotleciak i troszke sorowki. a ja jem dwa razy tyle a taka gruba jestem. tylko, ze babcia jak nikt nie widzi to je za trzech. jak robi kanapki na sniadanie dla dziadka to robi mu dwie a sama w czasie robienia zje trzy i jeszcze jedna z dziadkiem. do obiadu zje kawalek wedlinki (nie tuczy przeciez) jablko, gruszke, jogurt, kanapke i bedzie podjadac smazac kotlety. zanim usiadzie do stolu to zje dwa a z nami pol. no i przeciez babcia je malo. co i raz to je ciasteczko, buleczke itd. na kolacjetylko jogurcik. a w nocy pielgrzymki do lodowki. no ale babcia je malo przeciez. ale widac jak nikt nie widzi to kalorie sie nie loicza. babcia jest gruba, ma cukrzyce, miazdzyce, nadcisnienie, wrzody i powazna otylosc. powinna byc na scislej diecie a je wiecej niz cala rodzina razem wzieta. a jednak wciaz ma czelnosc bez przerwy przypominac mi ze nic nie schudlam i jeszcze ciagle namiawiac mnie do jedzenia. a jak powiem, ze nie jestem glodna to ogolnie obraza sie cala rodzina, jak ja tak moge, przeciez oni sobie zyly wypruwaja zeby mi dogodzic a ja tego nie doceniam. i ze w ogole umre na anemie, anoreksje i raka bo za malo jem. no do anoreksji mi sporo brakuje. ale co tam. najlepiej mnie meczyc swoimi cud radami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agula1234

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie tez jest podobnie...w przeszlosci moja rodzina wytykala mi to jak wygladam..teksty cioci w stylu: \"no pojedz z nami nad jezioro, pojedziemy na dzika plaze, tam cie nikt nie zobaczy..\" albo zjedz jeszcze kotleta, ciastko, kanapke itp. bo przeciez taka osoba jak ja nie moze sie najesc normalna porcja...potem jak schudlam i okazalo sie ze nie za bardzo jest teraz komus dogryzac, to z kolei slyszalam pogardliwe \"tak schudlas, jezu... moze to nowotwor\", albo \"nie chudnij tak, zmarszczki ci sie natwarzy robia...\". Kazdy sposob dobry zeby podniesc swoje ego, zwlaszcza ze ciocia i wujeczek mieszkaja na garnuszku rodzicow od 20 lat, nic w zyciu nie osiagneli oprocz wpadek z dziecmi, kuzyn nie skonczyl nawet zawodowki, wdal sie w narkotykowe srodowisko a kuzynka niedlugo pewnie zajdzie w ciaze, chodzac polnaga, w stringach i bez stanika na nocne imprezki..po prostu duma rodziny...ale oni sa oczywiscie lepsi bo maja BMI w normie, reszta sie nie liczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dodam ze wujek wazy jakies 120 kg, byl juz w szpitalu, mial 2 stany przedzawalowe...potrafi na jedno posiedzenie zjesc golonke i popic tlustym mlekiem, do tego pol bochenka chleba...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc dziewczyny!! To i ja sie dopisze;) Ja jestem na diecie piaty tydzien...mam do zgubienia 10 kilogramow i podzielam wasze zdanie, ze to duzo a moze nawet wszystko zalezy od podejscia..wiele razy juz probowalam i jakos padalo to bez wiekszych efektow...tym razem tak sie pozytywnie zmobilizowalam chce zaczac nowe zycie i mam bardzo pozytywne podejscie i narazie odpukacz udaje mi sie dzielnie zmagac z glodem ... Odnosnie \"zyczliwych\" to wlasnie tez to bralam co wy i tym razem postanowialm, ze nikomu z wyjatkiem domownikow nie powiem o diecie, zeby uniknac dogryzan i swierdzen, ze nie schudlam itd.... a jak znajomi wpadaja jakos kupuje jedzenie za ktorym nie przepadam i udaje mi sie nie jesc... a jak ide do znajomych to wrzucam to w straty tak zwane i jedna rzecza sie czestuje mowiac ze jestem wlasnie po obiedzie albo cos innego wymyslam;) odnosnie najbardziej dotkliwych docinek to mam takie dwie przpadki...wujka ktorego corka jest wprawdzie wyzsza ode mnie o jakies 5-6 cm ale wazy wiecej odemnie nosi rozmiar ubran o 3 numery wiekszy niz ja ....mowi do mnie ciagle jak to ja przytylam strasznie, czy ja tego nie widze...jak raz jechalam na rowerze i mnie widzial to krzyczal ze dobrze ze jada ale to nic nie da i tak nie schudne.... druga sytuacja to sasiadka i ona i corka sa nie grube a otyle od zawsze ale oczywiscie jak mi sie utylo to zaraz moja mama i ja uslyszalysmy jak to ja udytlam strznie no az mnie nie poznaly i takie tam no a dodam, ze jak tak powiedzialy to utylam rowne 5 kilo wiec nie sadze zebym az tak sie zmienila... aaaaaaaaaaa i jeszcze jedno teraz juz ciut widac ze schudlam i jak sie mnie jedna ososba zapytala czy schudlam to zeby sie nie wydac ze jestem na diecie to z usmiechem powiedzialam no co TY chyba Ci sie wydaje gdzie ja i dieta;) to pomaga, ze ciagle nie mam czyis oczu wpatrzonych w efekty mojej diety;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hehe. no wlasnie, ludzie to potrafia czasem zdolowac. ja w ogole nikomu nie mowie, ze jestem na diecie. jak zaczelam sie odchudzac to zwyczajnie powiedzialam, ze lekarz zkazal mi jesc 5 razy dziennie male porcje i to zdecydowanie pomoglo. rodzina sie nie czepiala, jadlam co mi pasowalo. nie wymahalam od nikogo specjalnego gotowania dla mnie. jadlam zupe ale bez makarony czy ziemniakow albo kotleta z sama surowka, staralam sie cwiczyc i jesc jak najwiecej warzyw latem. do teo cwiczylam i jakos spadlo, nawet bez drastycznego wysilku. natomiast jak babcia zobaczyla mnie po 3 miesiacach to powiedziala tylko \"oj cos nic nie schudlas\". chociaz to i tak nic w porownaniu do mojej ciotki, ktora na wiesc o tym, ze wygralam olimpiade matematyczna (kazdy glupi to potrafi, prawda?) powiedziala wprost na rodzinnym obiedzie z tej okazji \"no i co z tego skoro i tak jestes gruba, a grubej baby z przerosnietym mozgiem i tak nikt nie zechce\". bo moje dwie kuzyneczki maja w glowie pstro, ciuchy, imprezy i faceci. fakt szczuplutkie jak zapalki ale co z tego skoro puste makowki. naprawde, czasami mysle, ze najfajniej byloby wyjechac na wczasy odchudzajace i tam byc z innymi grubasami to cie chociaz nikt palcami nie wytknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
Cześć dziewczyny. Witam Was wszystkie przy Tłustym czwartku. Jak tam chętka na pączusie. dzisiaj miałam niezły czad! rano jak zwykle przed pracą idę na siłownię , robię aeroby przez półtorej godzinki i kompiel i do pracy. Wchodzę na siłownie, a tam w recepcj chuda Panna wsuwa wiiielkiego pąka! Mówię smacznego i idę dalej. A tam w szatni dwie kobitki zastanawiają się czy jak zjedzą po pączku to będzie duży grzech czy mały grzeszek? No i doszły do wniosku, że mogą sobie na to pozwolić bo: (uwagą, patrz strategia nr. 2) jak wszyscy jedzą to dlaczego ja mam nie zjeść. No i pytają mnie czy zjem pączka. Mówię, że dziękuję, pączki mi nie służą - mam 26 kg nadwagi. A one mi na to że dzisiaj wolni - że niby co? dzis pączek ma 2 a nie 300 kalorii? :-). Wchodzę na siłownię a tam rozmowy na temat - zjęść pączka czy faworki? Oraz cały repertuar "usprawiedliwaijacych" wymówek: np. Dziś trzeba zjeść bo się nie będzie wiodło w tym roku (niezłe co? :-)). Wchodzę do pracy, idę zjeść drugie śniadanie do kuchni, a tam uczestnicy szkoleń i 2 trenerów (bo prowadzę szkolenia) wcinają firmowe pączki. No więc ja wyciągam moja gotowana pierśkę z pomidorkiem i cukinią, widelczyk i wcinam - a oni patrza na mnie jak na kosmitkę. dodam że tak na oko 30% zawartości kuchni tez ważyło mniej więcej tyle co ja. No i mi współczują. za muszę, i pytaja czy to kolejna dieta cud. A ja na to ,że w zasadzie to nie muszę ale chcę i że nie wiem czu cud, ale aktualnie tak sie odżywiam. Jedna pani to mi nawet powiedziła wcinając pączka że ona by padła jak by musiła to jeść, a ja że mi smakuje i że ja bym padła jak by mi się po pączku smalcem odbiło. Myśle sobie że jak jak ona może sobie n ato pozwolic to ja tez chyba mogę odpowiedziec jej na tym samym poziomie. Ale najlepsza była druga babka - chuda ja patyczek - mów że najlepsza dieta to jeść jedno wiadro zamiast dwóch. A ja że u mnie w domu to używamy talerzy i że się z nia zgadzam, mozna wziąć mniejszy tależ czy zapełnić pól dużego. Lady, Agula i Kubanka dziś ponownie przeżyłam to o czym piszecie nawłasnej skórze. Ale dziś było jakoś inaczej. Sprawiło mi to dziką przyjemność!!!! Nie skusiłam się na jedzenie, które mi szkodzi i nie było mi przykro że tak jest. Przeciwnie jest mi fajnie. A najfajniej było mi kiedy wśród 12 pączkowców ja jadłam to dzięki czemu osiągnę swój cel. A jak u was tłusty czwartek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
Odnośnie "Życzliwych" to skąd się kurcze w ludziach bierze tyle złośliwości. I dlaczego do mnie częściej puszczają teksty te chudsze osobniki niz ktos podobnych rozmiarów? Pewnie musza tak podbudowywać swoje poczucie wartości. Jak ktos z Waszej rodziny puszcza wam takie teksty notorycznie to najwyraźniej zazdrości wam czegoś - czuje sie gorszy w porównując się z wami. A jak nam podokucza to robi mu sie lepiej. Ja mam taka kuzynkę . Zazdrości mi skubana że mój mąż jest super, mam pracą która sprawia mi przyjemność, a ona ma dwie rzezcy która ja wcześniej czy póżniej i tak osiągnę: dziecko i jest szczupła. No i zawsze w pierwszych słowach pyta mnie: Cześć o prztyłaś, a może jesteś w ciąży? Taka zabawa w złośliwości. Ale skończyła mi docinać jak ją spytałam: A co u Ciebie - dalej sprzątasz w Belgii czy masz już jakąś lepsza pracę? Wiem że to wredne i żle się z tym od razu poczułąm, ale powiedżcie mi jeśli inni ludzi świadomie robią nam pulchniutkim przykrość to dlaczego nie możemy odpowiedzieć im tym samym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
A co u Was aktualnie? Chudniecie. Ja działam od dwóch tygodni, na wadze mało bo tylko 2 kg, ale spadłam z obwodów i moje sadełko jest inne - takie mniej zbite i bardziej luźne i trzęsące. Myślę że jak ćwicze to mięśnie się wzmocniły i "więcej ważą" niż przedtem, dlatego na wadze nie widać, ale obwody mówią że się dobrze dzieje. Ważyłam 103 w butach :-). załózmy że odejmiemy 1 kg na ciuchy więc wychodzi 102 - teraz mam stówkę. A juz niedługo zejdę do dwucyfrowej liczby!!!!! Przy wzroscie 175 BMI mówi mi że powinnam schuść 25 kg - czyli do 77 - wtedy się załapuję, że jestem w normie. No to pracuję, Zobaczymy czy to prawda. Mój mąż mówi, że Liszowska wygląda super i jak będę tak wyglądać to będzie przeszczęśłiwy. Mówi że się nie lubi o kości obijać. Dla mnie to też ok!Podoba mi się ta kobietka, choć z pięć kilo jeszcze mniej to bym mogła mieć. Na razie się nagradzam za każdy tydzień - ale tylko uczciwy. Czyli zero pieczywa, ryżu, ziemniaków, cukru -ogólnie węglowodanów, cukrów i tłuszczy - białaczko i warzywa. Zobaczę jakie efekty będą za 2 tygodnie i wtedy dodam owoce, ale z niską zawartością cukru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lkjjjjj
Coż, drogie panie, bywa coś gorszego niż złośliwe docinki: mnie nikt nie mówi nic. Schudłam 10 kg, co naprawdę odmieniło mnie dość znacznie, także moje możliwości ciuchowe i styl ubierania. Patrzę w lustro z ogromną przyjemnością. Nie usłyszałam na ten temat od nikogo ani słowa. Nawet od najbliższej rodziny, którą mam zresztą w postaci dwóch osób, ojca i ciotki. Cała reszta to znajomi, najwyraźniej zbyt odlegli, żeby w ogóle dostrzec różnicę. To dopiero jest niefajne.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
Jak myślicie będzie ok? Dodam, że 1,5 h - 2 h siłowni 5x w tygodniu i suplemety. - Ciekawe kiedy zejdę do 80 kg ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Midzia
lkj! To ja cię będę chwalić! Brawo laska! 10 kg to jest coś!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kumkum22
przylacze sie do waszej dyskusji na temat docinem rodziny.znajomych- moja ciotka lekarka to poprostu mistrz zawsze jak chodzilam do niej na badania tarczycy -stwierdzala ze troszke mam nadwagi i ze nie moze zbadac dpbrze mojej tarczyce bo za bardzo otluszczona szyje mam!shit.. ale dalej , pojechalam do niej na 2 tyg z racji ze dobra ciocia wakacje ma duuza chate itp na obrzezach miasta zeby sie troche dotelnic;-) a ze wtedy bylam po odchudzeniu z -8kg mniej to odrazu komentarze oczywiscie z troska w glosie "ty chyba schudlas!" "nie chudnij wiecej" i oczywiscie zaczelo sie tuczenie! dodam ze mialam 60 kg przy 168 wiec nadzwyczaj szczuplo nie wygladalam , co 2 godziny przynosila mi ciasteczka osczki czekoladki nie mowiac ze obiad skladal sie z 2 dan , nalewala mi wieelki talerz zupy po ktorej juz wszytskiego mi sie odechciewalo a nastepnie 2 danie zlozone z gury ziemniakow 2 kotletow, i jakies surowki oczywiscie sama nakladala se tyle co kot naplakal , raz wujek " nie odejdziesz poki nie zjesz":D to mi receopadly , dodam ze mam 22 lata ...... nastepnie wszytskie kolezanki po kolei "aaaale schuuudlaaasss" jedna "nie przesadzaj, chuda juz jestes:d" inna" daj spokoj juz polowy Ciebie nie ma!" inna "i tak bedziesz gruba" wrrrrrrrr nic tylko w leb se strzelic nie wiem czemu ale te wszytskie komentarze mnie rowalaja....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kumkum22
sorki za literowki i bledy ortograficzne popelnione . *góry mialo byc ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kumkum22
ja wlasnie zdaje sobie sprawe ze zajadam problemy okropnie, prze 8 miesiecy poprzedniego roku udawalo mi sie baardzo ladnie jesc 4 posilki duzo ruszania sie, ndeszla zima i choroba Mamy- w 4 miechy wszytsko poszlo sie chrzanic, spowrotem mam swoje 66 kg :/ i wstyd ze ponownie przytylam :( chce sie znow za siebie wziac i pytanie jak inaczej odreagowujecie problemy ??? mam dosc tych wahan wagi chce schudnac nie koniecznie szybko ale zeby przestac miec te napady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×