Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Migający neon w deszczu

Dlaczego odrzucamy tych, którzy zrobiliby dla nas wszystko?

Polecane posty

Gość Migający neon w deszczu

Kiedyś ktoś powiedział, że w uczuciach jest jak na wojnie: kto pierwszy powie "kocham" - przegrywa. I dochodzę do wniosku, że tak właśnie jest, może nie dokładnie tak samo, ale poniekąd. Dlaczego gdy widzimy, że drugiej osobie na nas zależy, że szaleje z miłości, że zrobiłaby dla nas bardzo dużo, traci w naszych oczach? Kiedyś właśnie tak było i ze mną, ona natomiast, wiedząc, że może mnie mieć kiedy tylko zechce, że nic jej z mojej strony nie grozi, że cokolwiek zrobi, i tak z nią będę, pogrywała sobie ze mną, z moimi uczuciami, często wystawiała je na próbę. Gdy odszedłem, to ona zaczęła walczyć, myślałem, że ja taki nie jestem, a jednak. Wiedząc, że tym razem to jej zależy, czułem się cholernie pewnie, wiedziałem, że nie muszę starać się, bo i tak ona zawsze wyciągnie rękę w moją stronę. Dlaczego tak jest? Teraz jestem z inną, jest mi bardzo bliska, jest tak, jak było kiedyś, robię dla niej bardzo dużo, bo najzwyczajniej w świecie kocham, ale... Jestem już ostrożniejszy, nie poświęcam się tak do końca, jak niegdyś, chociaż kocham, nie usłyszała jeszcze tego ode mnie. Bo boję się, że powtórzy się historia. Czy tak właśnie będzie? Czy nie warto dawać całego siebie drugiej osobie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie warto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co
warto ale tylko wtedy jeśli ta druga osoba też siebie daje. a że taka jak napisałam nigdy nie jest uż wiesz więc podsumowuąc: nie warto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Migający neon w deszczu
Kiedyś ktoś powiedział również, że nie ma większego sensu trwanie w związku, w którym jedna osoba daje więcej od drugiej. Że kiedyś nie wytrzyma, zacznie brakować jej tego, co sama ofiarowuje. Ale czy to możliwe, by obie strony dawały tyle samo? Zawsze przecież ktoś zaangażuje się bardziej. Tak mi się przynajmniej wydaje. I teraz to ja daje więcej. Czy to się może kiedyś zmienić? Wierzę, bo nie chcę powtórki z historii, wiem, że kiedyś naprawdę zaczyna brakować tego, co kierujemy w stronę ukochanej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zawsze tak jest. U mnie ja pierwsza powiedzialam KOCHAM, a mimo to moj chlopak za mna szaleje i czesto mi powtarza, ze jemu zalezy bardziej (a to nieprawda, mi tez bardzo zalezy!). W sumie to tez najpierw myslalam, ze musze sie starac i okazywac mu swoja niezaleznosc, a okazalo sie, ze moge byc soba i ze czym wiecej mu daje milosci, tym bardziej on mnie kocha, tym bardziej jest szczesliwy. Ale to rzeczywiscie szczegolny przypadek, moze po prostu my sie naprawde kochamy i dlatego nie musimy grac ani robic podjazdow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Animon
Generalizowac, jest rzecza ludzka :P I powiem jeszcze, ze sa rozni ludzie przez co swiat jest piekny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *Merigold*
dwie mysli mi się nasuwają... - wiem że to może i dziwne ale jak widzę że chłopak (najczęściej niedawno poznany) świata poza mną nie widzi, zrobiłby dla mnie wszystko i jest na każde moje zawołanie to przestaje dla mnie istnieć. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, czy momentalnie czuje ograniczenie, zagrożenie wolności, czy chodzi ocoś innego ... Nie wiem. Teraz jestem od dwóch lat z chłopakiem z którym docinanie sobie jest na porządku dziennym, który ostentacyjnie zawsze "ma mnie gdzieś" ale jednak gdy jest naprawdę potrzebny jest zawsze przy mnie i wiem że naprawdę mu na mnie zależy, mimo że na codzień tego nie okazuje. - i jedno się wiąże z drugim, bo kiedy się poznaliśmy i była ta pierwsza faza zakochania, on co chwila mi mówił że mnie kocha, a po jakimś czasie się rozstaliśmy. Teraz od dwóch lat znowu jesteśmy razem i słowo "kocham" usłyszałam dwa razy. Ale teraz mam pewność że mnie kocha, mimo że mi tego nie mówi. Ja to że kocham powiedziałam mu też raz - oboje o tym wiemy i nie chcemy tak nieostrożnie tym afiszować jak na początku znajomości ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Merigold - bo to jest normalne, niezależnie czy jesteś kobietą czy facetem. Gdy mamy podane wszystko na tacy, to automatycznie uciekamy. Ja wiem po sobie że im dłużej kobieta jest niedostępna tym ja bardziej się staram, bardziej mi zależy. A jak od razu pokaże mi jak bardzo się jej podam, jak zacznie do mnie wydzwaniać, sms-ować, a nie daj Boże po paru spotkaniach mówić czy pisać, że mnie kocha, to od razu się wycofuję, bo czuję się osaczony. Dlatego ważne jest za szybko się nie odkrywać z uczuciami do drugiej osoby. Zresztą w ogóle warto każdy związek traktować nieco z dystansem. Tak uważam jest lepiej. Pozdro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chce tego
i ja wlasnie chyba popelnilam ten blad:( zaczelismy sie spotykac... przez 2 miesiace bylo cudownie... nie mozna bylo po tak krotkim czasie mowic juz o milosci ale ja zaczelam sie bardzo w ten zwiazek angazowac i pokazywalam mu to bardzo czesto ze mi zalezy... ze bardzo tego chce i ze daje mi duzo szczescia i nie wiem co takiego sie stalo ale on powiedzial ze widzi ze ja jestem bardziej zaangazowana i nie chce mnie ranic tym ze jego uczucia stanely w miejscu.... w chwili obecnej sama nie wiem na czym stoje bo zachowujemy sie jak przyjaciele (choc ja bym chciala spowrotem czegos wiecej) :(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój mąż jest w stanie zrobic
dla mnie bardzo dużo i dlatego jest moim mężem i to on powiedział pierwszy ze mnie kocha..wszystko zależy od nastawienia ludzi... widocznie ten chłopak nie chciał miec w Tobie dziewczyny tylko przyjaciółkę... albo spotykał się z Tobą bo jestes fajna... a Ty sie zakochałaś( jego wypadek przy pracy?)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kochać trzeba madrze. okazywać uczucia też. patrzeć, czy druga strona jest na to gotowa. ja mam tak samo jak Merigold i Gerronimo. Uważam, ze nie można mówić o miłosci po paru spotkaniach. i ja tez uciekam po takich wyznaniach. bo się czuję osaczona. pozdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i tak i nie
odrzucamy bo ich nie kochamy. a jesli kochamy ... a jeśli z wzajemnością ... skąd pewność? że wzajemność - a nie z okazywania? ... nie obawiam się okazywać moich emocji (od fascynacji po gniew) ... instant test reakcji tej drugiej osoby na mnie. czy warto dawac całego siebie? ... a czy warto robić coś na pół gwizdka? ... nie warto zapominać o tym, ze związek to dwie odrębne osoby, i nie o "wyzysk" w nim chodzi, a raczej o wzbogacanie swych osobowości. mówienie, kocham, po kilku randkach ? można powiedzieć, że to niedojrzałe... ... wiążący się z tym "pośpiechem" dyskomfort, poczucie "osaczenia", to dla mnie sygnał ... "rozbieżności postrzegania" ... czy z czasem te różnice nas podzielą? czy zbliżą? ile ludzi tyle historii ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden.
do zwiazku trzeba dorosnac a to jak sie okazuje uczucia jest chyba malo wazne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no niezupełnie, odrzucamy, bo nie kochamy. odrzucam, bo JESZCZE nie kocham. a ktos przez swoje zachowanie uniemożliwia mi rozeznanie w mich ucuzciach i dojrzenie w nich. nie mówię, żeby nie okazywać, ale okazywać mądrze, i patzreć jak na to reaguje druga strona. czy jest na to gotowa, czy ją to cieszy. niekoniecznie jest tak, ze jak jedna strona jest szybsz, to znaczy, ze to nie \"to\". właśnie cały dowcip polega na tym, że czasem trzeba madrze poczekać. a potem juz mozna hulać z okazywaniem uczuć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stonkaaa
warto dawac z siebie wszystko, poswiecac sie- druga osoba, jesli jest dobra i wie co w zyciu najwazniejsze, na pewno to doceni o odwzajemni, a Ty przychylisz jej nieba Ci ktorzy wykorzystuja to ze druga osoba ich tak kocha, nie staraja sie- dla mnie to ludzie egoistyczni, jeszcze nie dorosli do milosci, wygodniccy. Poprzednio chyba trafiles na taka dziewczyne, ktora nie wiedziala jaki skarb dostala od Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stonkaaa
moim zdaniem w braniu i dawaniu zawsze powinna byc roznowaga- tzn przez pewien czas ja sie bardziej angazuje, pozniej druga osoba odwzajemniajac sie przejmuje inicjatywe i tak na przemian

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AnnaG
Kedy mamy cos na wyciągnięcie ręki nie doceniamy tego. Ciągle chcemy wiecej. Taki facet nie daje nam sie wykazac gdy robi dla nas wszystko. Nie boimy sie ze nas zostawi wiec swiadomie lub nie zaczyna nam sie nudzic i poszukujemy kogos innego. Ja jestem tego przykładem. Jestem w związku i niczego mi nie brakuje a mimo tego wciąż szukałam nowych znajomości... Od niedawna cos zrozumiałam. Myslałam ze nigdy odemnie nie odejdzie i nie odszedł> Zabrali mi go... I musze teraz czekac I dopiero teraz dotarło do mnie jak ja wiele brzłam a jak mało dawałam. Sądze ze gdybym sobie tego nie uswiadomiła pewnie zostawiłabym go i poznała jakiego Nowego Przystojniaka i nie miałabym nic do stracenia bo wiedziałabym ze on kocha wiec jesli mi sie nie ułoży mogę wrócic Błedne koło. Nie warto zbyt mocno sie poswiecac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Migający neon w deszczu
Może mylę się, ale mam wrażenie, że po tym wszystkim, po tym, jak miała gdzieś to, co czuję, po prostu przestałem kochać, dlatego zachowałem się tak, jak ona wcześniej. Że gdy pojawia się obustronna miłość, nie będzie odrzucenia, a wręcz przeciwnie: większe zaangażowanie z drugiej strony spotka się z umocnieniem uczucia i taką samą reakcją. Czyżbym mylił się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AAAAga
Ja sie z Toba zgadzam... sama tak mam jesli mi na kims zalezy a on tez sie bardzo stara to mi to jakos przechodzi i wychodze n a taka co wykorzystala... ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Migający neon w deszczu
Miałem nadzieję, że takich przypadków jednak nie ma dużo, a okazuje się, że nie są odosobnione. Zaczynam się bać, nie wyobrażam sobie bowiem związku bez dawania z siebie tak dużo, jak to tylko możliwe, a wychodzi na to, że aby uchronić się przed wykorzystaniem, nie nalezy tego robić. Ale wielokrotnie przekonywałem się już, że psychiki nie można oszukać, to silniejsze od nas, widocznie mamy gdzieś tam wewnątrz zaprogramowane poczucie pewności siebie, gdy druga osoba oddaje całą siebie, a zbyt duża pewność siebie prowadzi do zmniejszenia zainteresowania. Mam jednak nadzieję, że prawdziwa miłość, jeśli w ogóle istnieje, jest w stanie to zagłuszyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"warto dawac z siebie wszystko, poswiecac sie- druga osoba, jesli jest dobra i wie co w zyciu najwazniejsze, na pewno to doceni o odwzajemni\" niestety tu się mylisz, nie zaswsze da się zapracować na czyjaś miłosć i ktos ją odwzajemni, boś się tak starałaś. Znam mnóstwo przypadków, ze tak nie jest. I nie dlatego, ze ktoś byl zły, niedobry. Naprawdę nie dlatego. Po prostu jak się nie da kogoś pokochać, to się nie da. Choćby nie wiem co dla nas zrobił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeżeli chodzi o twoja wypowiedź z 19.2 g. 23:52 to uważam, że nikogo do niczego nie mozna zmusic, a już na pewno nie do miłości :) Nie raz jest tak, że kogoś kochamy, ale czy ta druga osoba musi czuć do nas to samo ? Tak samo kochac ? Niekoniecznie ... Nie raz jest tak, że jak ktoś odejdzie to dopiero zdajemy sobie sprawę, że jednak zależy nam na tej osobie, że jednak kochamy ..., ale najczęściej jest juz za późno i tak było u ciebie , tzn. mogło być ..., no cóż często, gęsto człowiek uczy cię na błędach, stara prawda :) Piszesz ... \" Teraz jestem z inną, jest mi bardzo bliska, jest tak, jak było kiedyś, robię dla niej bardzo dużo, bo najzwyczajniej w świecie kocham, ale... Jestem już ostrożniejszy, nie poświęcam się tak do końca, jak niegdyś, chociaż kocham\" ... A ja myslę sobie czy to jest miłość ? Czy kochajac mozna sobie powiedzieć NIE KOCHAM TYLKO DOTĄD NIE DALEJ , WIĘCEJ ... czy kochając mozna wyznaczyć sobie granicę ? Powiem tobie, że jakbym mnie mial ktos kochac własnie tak, .................................to ja nie chce takiej miłości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Migający neon w deszczu
Może trochę źle to ująłem, to nie tak. Chodzi o to, że boję się całkowicie pokazać to, co do niej czuję, najzwyczajniej w świecie boję się powiedzieć: "kocham". To tak jak ktoś, kto kiedyś miał wypadek samochodowy, często taka osoba już nigdy nie będzie zupełnie pewna za kierownicą, nie odda się temu żywiołowi drogi, zawsze gdzieś tam w środku będzie czaić się podświadoma obawa i choćby chciała ją przezwyciężyć, nie uda się to całkowicie. Boję się, że gdy zobaczy, jak mi zależy, stanę się dla niej mniej atrakcyjny, wiem, nie można tak myśleć, bo to nie ma najmniejszego sensu, ale naprawdę, nie wygram z psychiką. Tak jak ktoś, kto kiedyś został zraniony w związku, nigdy już nie odda się zupełnie drugiej osobie. Czy to moja wina? Czy dlatego nie chciałabyś takiej miłości? Boję się, że odpowie "kocham" tylko dlatego, że ja to powiedziałem, a nie dlatego, że to czuje. Więc czekam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Anny G Nie wiem, jak mozna byc pewnym, ze facet/babka nie odejdzie, bo jest nasz na zawsze. To najwiekszy błąd jaki mozna popełnić. NIC NIE JEST NAM DANE NA ZAWSZE, takie słowo w milości nie istnieje, wystarczy rozejrzec sie chociażby dookoła siebie ... O miłość trzeba dbac i to wiedziały juz nasze babki i dziadkowie, nie ma mocnych, kto tego nie rozumie jest na straconej pozycji. Oczywiście o miłość musza dbac dwie osoby :-D Do Merigold ... Też się nie zgodzę z tobą. jeżeli kogos kochamy to chcemy mu to pokazać, przeciez milośc to uczucie, to wynika samo z nas, ze jestesmy czuli, zapatrzeni w tą osobe, troskliwi, oddani, koniecznie chcemy jej to powiedzieć, przytulic sie do ukochanego/ukochanej i powiedziec to magiczne slowo - kocham ...bo w milości dwoje ludzi staje się jedną, mimo, ze są dwoma istotami :-D A sama rozmowa, rozmowa o waszych uczuciach ... przeciez to łączy i o to chodzi ... :-D Wiadomo, że to co jest na zewnatrz jest odbiciem wnętrza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaangażowałem się ogromnie uczuciowo i w dodatku bardzo szybko bo po kilku miesiącach znajomości. Ona wie o tym, że zawsze będę dla Niej i będę na Nią czekał. Wie, że kocham Ją i marzę o Niej dniami i nocami. Niestety, teraz cierpię cholernie. Ona jest zimna. Ja płaczę i tęsknię i nie mogę się pozbierać. Ale... jest wyjątkowa. I dlatego zastanawiam się czy warto dalej walczyć. Daję całego siebie a sam nie mam nic :-( Dzięki Wam za ten topic. Wasze wypowiedzi dały mi dużo do myślenia. Nie wiem co powinienem zrobić, czy faktycznie dać sobie spokój narazie, bo nie mogę przestać tęsknić :( Pozdrawiam Was serdecznie. Może napiszecie mi coś.... Proszę... !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgoda, kiedyś zostałes zraniony w związku tylko pamiętaj, że w innym związku, tak w życiu bywa ..., ale czy nie pora zeby zamknąć ten rozdział swojego zycia i nie życ przeszłością, a cieszyć się tym co jest i co będzie ? Żyjemy i kazdy z nas ma jakies doswiadczenia zyciowe, odnosimy sukcesy ale tez porazki, czy warto rozdrapywać rany i ciągle grzebac w przeszłości myślec o tym co nas złego spotkalo, nie lepiej pamietać o tym co dobre i pielegnować dobre wspomnienia ? :-D ... Mówisz ... kto kiedyś miał wypadek samochodowy, często taka osoba już nigdy nie będzie zupełnie pewna za kierownicą, nie odda się temu żywiołowi drogi ... I nie masz racji, bo akurat jestem taka osobą , ktora jest zaprzeczeniem tego :-D ... Mój mąz mówi mi nie raz kilka razy dziennie kocham i jest to miłe na pewno buduje nasz związek a nie rujnuje, skąd w tobie takie przekonanie (oczywiscie to nie może być tylko puste słowo niepoparte czynami) PS Myslę, że za bardzo skupiasz sie na rozbieraniu wszystkiego na czynniki pierwsze, na "gdybaniu", a w prawdziwej miłosci jest tak, że albo kochasz albo nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×