Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

syndrom GM

Jak to jest faktycznie po ślubie? Potrzebuję pomocy...

Polecane posty

Mężatką jestem od niedawna- dodam, że ślub był z miłości. Wcześniej spotykaliśmy się przez 6,5 lat. W zasadzie okres tzw.\"chodzenia\" i narzeczeństwa mogę jednym słowem określić za dobry- wielkie uniesienia, chwile wspaniałe, cudowne, ale i kłótnie- ale zaraz szybkie porozumienie, umiejętność rozmowy- po prostu związek ludzi, którzy sie naprawdę kochali. Dlaczego piszę \"kochali\"?...Otóż wielokrotnie czytałam posty na tej stronce osób, które odradzały małżeństwo, które pisały, że \"nie warto\"! Ja jednak czytałam (bo tak chciałam) te posty, które oscylowały za związkiem małżeńskim. Teraz żałuję!!! Tak żałuję! Jest mi bardzo źle! Czuję się samotna- nie odczuwam żadnej bliskości, żadnej łączności z moim mężem ( i tu mam wszystko na myśli). Rozmawialiśmy wielokrotnie na ten temat- ostatnio to prawie codziennie. Tak- obiecywał poprawę. Ale tylko obiecywał...:(Czuję się jak \"dodatek\" do wszystkiego- do komputera!telewizora! sexu (tylko raz na dwa tygodnie-jeszcze parę miesięcy temu- potrafiliśmy robić to prawie codziennie). Wiem i rozumiem, że \"zakazany owoc\" smakuje najlepiej. Wiem i rozumiem, że będąc ze sobą codziennie ON potrzebuje trochę \"wolności\", \"odprężenia\".Wiem i rozumiem, że na początku zawsze pojawia się problem, który nazywa się \"dotrzeniem\". Wiem i rozumiem, że sama muszę jak najczęściej się uśmiechać, być mniej matką, a więcej żoną, oraz, że teraz po ślubie tak naprawdę muszę więcej dbać o siebie niż przed. Tylko nie wiem jak długo wytrzymam tą jego \"obecność\" i nie rozumiem jak Wy inne kobiety, które już to przeżyłyście poradziłyście sobie? Jak udało Wam się skupić na czymś innym niż ON?Na kogo lub co przelałyście swoją miłość?A może ona w Was wygasła?Jak sobie radzicie? I z tym problemem zgłaszam się do tych, których wcześniej nie chciałam słuchać...Błagam pomóżcie! Bo ja czuję, że fiksuję!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ele
co prawda mam tylko 19 lat ale sadze ze o zwiazek trzeba dbac, nie mozna dopuscic do rutyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosta sprawa luzik
A dlaczego fiksujesz? Bo należysz do osób, ktore bez faceta są niczym? Gdzie Twoje hobby, przyjaciele, rozwój osobisty? Mąż zwaraca mniej uwagi na Ciebie, to nagle przestałaś istnieć? To jest główny problem. Zajmij się swoim życiem, a mężulek sam zobaczy, że nie jesteś dodatkiem do tv na stałe i na zawsze. Mężczyźni lubią walczyć o kobiety, niech więc walczyo Twój czas i uwagę. Bo na razie jest odwrotnie. Miej czas dla niego, gdy Tobie to pasuje, a nie na każde zawołanie - i ciesz się z efektu. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
prosta sprawa luzik// dzięki:) Teraz mogę opowiedzieć pewien test \"rybny\": Wyobraź sobie, że smażysz dwa kawałki ryby. Jeden Ci się udaje, drugi nie za bardzo. Który dasz sobie?Który jemu? Po Twojej wypowiedzi- powinnam odpowiedzieć \"Zjem ten lepszy\". On i tak nie zauważy- oni nie widzą szczegółów- on będzie się cieszył, że w ogóle dostał!Taka jest prawda:) Tylko, że ja to wszystko wiem, a nie potrafię się przełamać- bo tam w środku wobec siebie czuję się nie fair...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Być może Twój facet się zmienił i mniej dba o związek, a Ty?Czy dalej starasz się jak przed ślubem? Jeśli tak to , albo nawet jeśli nie ale masz tego świadomość i zmienisz to , to Wasz związek najlepsze chwile ma jeszcze przed sobą. Ale jak coz nawala to prawie zawsze - jednak - wina lezy po srodku i to obie osoby muszą sobie uświadomić- no u chcieć być razem dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mrówka z// dzięki za bezpośredniość:\")! Ale i Twoja wypowiedź dużo daje do myślenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja mam pytanie..
czy mieszkaliscie ze soba przed slubem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Problem polega na tym, czy można czuć się szczęśliwie w związku, w którym czuje się niedosyt. Kocham go ogromnie, bo widzę te okruchy miłości, ale ... nie jestem szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosta sprawa luzik
Test rybny - hehe, tak, kawałek ryby mogę oddać lepszy, bo to ma sens, jest miłe i NIESZKODLIWE; ale kawałek czasu oddać na straty już nie :) Nie chodzi o to, że cośtam dla niego poświęcasz, tylko o to, że nie jesteś dodatkiem do faceta - a tak się zachowujesz i pewnie tak o sobie myślisz, skoro nie radzisz sobie z sytuacją. Nie można wiedzieć kim się jest w związku i kim się chce być dla partnera, skoro się nie wie, kim się jest dla siebie i jak żyć z samą sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich:) A szczególnie Ciebie \"tasama\"! Witaj w klubie! Czuję się indentycznie jak Ty! A ten test \"rybny\"- w nim cos jest!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
prosta sprawa luzik// wszystko co piszesz ma bardzo duży sens! To wszystko jest prawdą- tylko, że ja jestem na takim etapie, że nie potrafię sie przełamać! I w ten sposób sama sobie \"ukręcam\" ten bicz! Wiem głupia baba jestem!!! Proszę Cię napisz mi coś jeszcze- nagadaj mi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysśę, że powinnaś trochę się w nim odkochać...Może wtedy będzie Ci lepiej.Kup sobie pieska- na niego przelej swoja miłość! Ja tak zrobiłam-i trochę pomogło!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kittkkaaa
Syndrom ja to mam to samo dokładnie tyle byliśmy ze sobą, tylko mieszkaliśmy a teraz jesteśmy niedługo po ślubie a ja umieram i nie wiem co sie stało:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
prosta sprawa luzik// czytając wciąż Twoje posty zastanawiam sie nad jednym? Ty napewno też cierpiałaś tak jak ja , tasama czy kittkkaaa...ale Ty w końcu nauczyłaś się kochać samą siebie! Ale czy faktycznie jesteś teraz szczęśliwsza? Czy to zaowocowało w Twoim związku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kittkkaaa
Chyba tysiace razy ale on nie moze nic mi powiedzieć właśnie przeczytałam mu twoje słowa, bo nie mogłam uwierzyć że ktoś pisze moje słowa i moje życie,ale on tylko poruszał głową. Spytałam co "z wami jest nie tak"-w domyśle z meżczyznami to powiedział "nie wiem". Na prawdę mam juz tego dosyć:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kittkkaaa
A propo co do "tasama" od ponad miesiaca wciąż mówie o kotku albo piesku a wczoraj mu powiedziałam dokładnie to samo ze nie dostaję tyle miłosci co przed ślubem i chyba tym kotkiem chce sobie zająć me uczucia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kittkkaaa
Kurcze mam nadzieje ze nie dobiłam was:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalluttka
Widze ze poszłyście lulu ja włąsnie sie wybieram mam nadzieje ze noc minie spokojnie miłego dnia jutro i nowych dla nas pomysłów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kittkkaaa
Sorki jakis inny nik mi wyskoczył wcześniej, papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosta sprawa luzik
Tak, właśnie tak ze mną było. Zmarnowane mnóstwo czasu, nerwów, zdrowia, pieniędzy... Potem, już po wszystkim doszłam do wniosku, że nie robi się rzeczy dla kogoś wbrew sobie. Że nie mogę oddawać komuś wszystkiego, bo jak oddam, to czym się potem będę z nim dzielić. Że powinnam wymagać tego samego, co sama daję. NIezależnie od tego, czy ktoś wierzy w Boga, może zastanowić się nad naczelnym przykazaniem - kochaj bliźniego JAK SIEBIE SAMEGO. A nie bardziej. Teraz jest mi dobrze. Jestem z mężczyzną, bo jest mi z nim dobrze, a nie dlatego, że koniecznie muszę z kimś być albo nawet koniecznie z nim. Gdynby jutro powiedział - odchodzę, ja powiedziałabym - idź. Bo jeśli ktoś nie docenia tego co ma, to kij mu w oko. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość On jest oszustem
prosta..... Dobrze powiedziane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosta sprawa luzik
Ale musiałam strasznie dostać po d..., żeby dojść do tych wniosków. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosta sprawa luzik
Jeszcze odnośnie pytania, jak to owocuje w związku - nie trzeba się odkochiwać. Wystarczy dbać o siebie (nie w sensie kosmetyków, ale psychiki), żeby mieć zdrową hierarchię priorytetów. Rozwijać swoje zainteresowania, mieć gorno przyjaciół, dobre relacje z rodziną, spełniać się w pracy - wtedy nie jest tak, że facet jest CAŁYM życiem, tylko jego częścią. Bardzo ważną, ale nie jedyną. Wtedy na Twoje szczęście składa się wiele kawałków, z których on to tylko jedna cegiełka. Nawet gdy jedna cegiełka nadpęknie - masz inne. Nawet gdy w związku jest za mało czułości, dostaniesz ją od rodziny i przyjaciół. Gdy brak Ci konwersacji o współczesnej kinematografii francuskiej, od czego są znajomi. I tak dalej - w razie braków w relacji z partnerem zaspokajasz potrzeby na zewnątrz dzięki rozbudoiwanej sieci kontaktów społecznych - i dzięki temu, że sama ze sobą czujesz się dobrze. Drugiej stronie też jest łatwiej, gdy nie traktuje się jej jako uniwersalnego ideału do wszystkiego - kochanka, żywiciela rodziny, partnera do rozmowy intelektualnej, macho do obrony i reperacji kranu, romantyka z bukietem kwiatów i gitarą pod oknem, kochającego i cierpliwego ojca swoich dzieci, układnego zięcia dla Twojej Mamusi... Który facet jest w stanie temu sprostać? :D Zresztą to zdrowe dla związku, trzymać Misia w przekonaniu, że jak się znarowi, to go siłą zatrzymywać nie będę, bo samej też mi będzie dobrze :P PS. Jest taka książka, którą mogę Ci polecić - "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy", krąży po necie w pdfie. Bądźmy bardziej zołzowate w znaczeniu pozytywnym, a nasze związki na tym zyskają :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kittkkaaa
Prosta sprawa.. Zgadzam sie z tobą w 100% tylko u mnie torchę jest inaczej ja mam super prace w której sie spełniam,robie podyplomowe studia-dla siebie,spotykam sie z ludźmi na których mogę polegać i mam super rodzinkę,i jak do tej pory rozumieliśmy sie z partnerem bez słów,on jednak był ten tonujący moją osobę ta spokojna rzeka, a po ślubie nagle to wszystko runeło,ja zostałam taka sama,albo wręcz jeszcze sie bardziej wytonowałam a jemu całkiem odwaliło(zero uczuć, zero zainteresowań,seks jest opłakany) i gdyby nie to że do tej pory nigdy tak nie kochałam nikogo to już parę dni po ślubie bym go wyrzuciała,:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosta sprawa luzik
Kitka, a on wie, jak to wygląda z Twojej strony? Może potrzebny mu kubeł zimnej wody na głowę w postaci pytania wprost, czy jest jeszcze zainteresowany byciem z Tobą, bo potrzebujesz męża, a nie współlokatora? I niech wybiera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kittkkaaa
Tak rozmawialiśmy stwierdził że przechodzi jakis trudny czas,wiec dałam mu miesiac czasu, ale zaznaczyłam że ja nic a nic nie będe sie starać, nie bede przypominać o niczym i jak miał cudowną opiekuńcza żonę to teraz bedzie miał poprostu żonę,i to jakos po wolutku działa(wychodzę sama, tu dyskoteka, nie mówię mu nic o dniu i w sumie to olewam przy tym podniecając do nieprzytomnosci). Zobaczymy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×