Po prawie 2 latach przygotowań wychodzę za mąż

I informuję niedowiarki, że ja i mój narzeczony nie znudziliśmy się sobą, nie rozstaliśmy się, nikt nikogo nie zdradził ani nic w tym stylu, tylko dlatego, że zaczęlismy planowac ślub prawie 2 lata wcześniej. Również i nasza sala nie zawaliła się, nie było pożaru ani trzęsienia ziemi, ktore by ją zniszczyły (jak tu co niektórzy sugerują). Poza tym nie znudziliśmy się przygotowaniami, a to z tego względu, że NIE jest to JEDYNA rzecz, którą robiliśmy w tym czasie. Przez te niecałe 2 lata narzeczeństwa jeszcze lepiej się poznaliśmy i myślę, że nam to tylko na dobre wyszło. To dla tych wszystkich niedowiarków, którzy NIE rozumieją, że można sobia zaplanować 2 lata wcześniej ślub i NIE zwariować.

a na 3 lata nie chciałas wczesniej planować? ciekawe jak ciebie do kalendarza wpisali na wyrost.Mój mówił pod końcem roku ze nie ma jeszcze kalendarza i na 9 miesięcy przed slubme moge juz cos szykować, szukac i zapisywac , a ty na 2 lata prowokacjo?

Bierzemy ślub w miejscu szczególnie obleganym (pielgrzymki, uroczystości itp.), gdzie bracia zakonni mają już teraz kalendarz na 2008 i zaplanowane różne takie kościelne święta typu dozynki, pielgrzymki itp. więc bez problemu nas zapisali na 2007 i był z tym problem, bo w wiele weekendów bracia nie odprawiają żadnych dodatkowcy mszy.

a dla mnie nie ma znaczenia jaki kościół, ważny sakrament i miłość.

No ale ja mieszkam w tej miejscowości, gdzie kościół, więc to zrozumiałe, ze chcieliśmy tu brać ślub :-).

zobaczymy co za 10 lat bedziesz myslala o malzenstwie:P

ot i mamy przerost formy nad treścią

Nie sądzę, żeby fakt przygotowań do ślubu miał wpływ na to, co za 10 lat będę mysleć o małżeństwie.

co za bzdury:D:D:D

Jeśli ludzie sie kochają i chcą siebie nawzajem to nie ma znaczenia, czy planują ten slub na dwa trzy czy ile ta lat. Rzeczywiści, można przez ten czas wiele dowiedzieć się o drugiej stronie, jak się sprawdza w załatwianiu różnych spraw. Ja osobiście mam bardzo fajnego faceta, na szczęście nie ciamajdę, za którego wszystko muszę robić, a tego nie znoszę.