Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość pomozcie mi bo sama nie wiem

JAK PRZETRWAC ROZSTANIE??

Polecane posty

Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
happy --- pewnie lzej jak odszedl sam.. a nie do innej.. tego bym juz nie zniosla gdyby moj byly to zrobil.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem, doskonale rozumiem, to ważne by się wypłakać. Ale w pewnym momencie trzeba powiedzieć STOP! On żyje i jest mu dobrze, a Ty tracisz zmysły! Dlatego, mimo że to trudne, postaraj się to urwać jak najszybciej. To tak jak z depresją - czasem ludzie \"wmawiają\" sobie że jest im źle i nawet nie próbują się z tego uwolnić. A nagle przychodzi coś niespodziewanego w życiu, co ich z tego wyrwie i pozwoli zapomieć o smutku!Najwazniejsze to chcieć. Muszisz się wypłakać, to racja, ale musisz też mieć świadomość, ze w pewnym momencie musisz to przerwać. I znaleźć ludzi nie tylko do wypłakania się, ale do dobrej zabawy. Ja wiem, że to co piszę w tym momencie jest dla Ciebie abstrakcyje i wydaje Ci się że nie rozumiem co czujesz. Ale pamiętaj, że ja też to wielokrotnie przeżyłam, ale teraz pisze z pozycji osoby, która się z tego uwoniła. Stoję po drugiej stronie tej cholernej przepaści, więc już wiem co może pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
asiu hmmm ciekawe podejscie do sprawy... Na pewno jest Ci latwiej! ale ja cos czuje ze bede przechodzic to teraz tak jak Ty swoje pierwsze rozstanie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
marta ----- dokladnie, on zyje... Przeciez on dokonal wyboru... Widocznie tak mu zalezalo :( masz racje z tym, ze ja teraz nie widze tego drugiego brzegu... Mnie nie wiem co wyrwie z tej otchlani... nic ciekawego sie nie dzieje :( nie moge teraz znalezc pracy, siedze i mysle :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
placz ale jednoczesnie badz otwarta na ludzi mimo tego, ze bedziesz gleboko czula, ze to NIE MA SENSU. Na sile badz wsrod kolezanek, ludzi w ogole. Oni Ci pomoga odkryc, nawet nie znajac sprawy, ze masz przed soba wiele roznych szans i ze praktycznie kazdy czlowiek potrafi wniesc w Twoje zycie cos niepowtarzalnego, co tak uzaleznia wlasnie i uszczesliwia. Ja nie dalam sobie tej szansy wtedy i zamknelam sie w domu. Nie rob tego, ja za to musialam zaplacic. A ponadto w zyciu nigdy nic nie jest przesadzone, nikt, ani Ty sama nie mozesz sobie dac pewnosci, ze sie jeszcze nie zejdziecie. Cos co wyglada na beznadziejna sprawe czesto ma zaskakujace scenariusze. Uwierz, ze to jest w Twoim zyciu zwrot akcji, zeby spotkalo Cie cos naprawde prawdziwego i trwalego. I duzo o swoim bolu rozmawiaj, nie dus go w sobie, nawet dybys tutaj miala wypisywac monologii, to wyrzucaj z siebie ten bol, a kazdego dnia bedzie odrobinke lepiej zobaczysz ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do pomozcie bo samanie wiem
a tamten u mnie to był taki szowmen...chyba myślał, ze niezależnie od tego, jak on się zachowuje to ktoś będzie za nim rozpaczał... nie rozumiem go ...:o:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak mi zle.
mam to samo. i mature za 3 tygodnie. nie wiem jak mam wstac z lozka codziennie rano, a co dopiero zyc?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o rozstaniu
napisala na stronie 2 prawie ostatni wpis... chyba biedulka poszla juz sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie mój zostaswił parę dni przed egzaminem... Dzień przed egzaminem dowiedziałam się, że dla innej... Jak dostał po ryju to poprawił mi się humor i dostałam 4 z egzaminu :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
Witam wszystkich bardzo serdecznie!!! 🖐️ Widzialam sie z nim na chwile... Ale to chyba pogorszylo sprawe u mnie :( Dzisiaj jeszcze ostatnia sprawe zalatwiamy razem i pozniej.... cisza.... :( asia_2 ----- musze sie wyplakac wlasnie, samiutenka... I teraz jeszcze jednak nie potrafie byc gdzies tam i sie smiac. Daje sobie 3 tygodnie. Na przeanalizowanie tego wszystkiego :( tego co bylo :( a pozniej... nie wiem... A Ty jak musialas za to zaplacic? Nerwami? Jesli bede chciala "odpoczac" od swiata 3 tygodnie to zle? Masz racje, ze nie moge miec pewnosci ze sie nie zejdziemy. Moze kiedys jak to sie mowi. Teraz sobie nie wyobrazam tego... :( Za duzo bolu i krzywd. I jego nieprzejmowania sie, jego olewania. Nie chce o tym myslec co bedzie pozniej. Teraz chce sie wyleczyc z tej milosci :( do pomozcie bo samanie wiem ----- A moze moj byly i Twoj to ta sama osoba? Bo "moj" tez taki byl. Robil co chcial... Ale ja na poczatku "latalam" za nim. Teraz koniec. :( jak mi zle ---- wspolczuje :( napisz cos wiecej jak jestes.... Luthien Numenesse ---- oj jak ja bym sie chciala z tego cieszyc jak Ty sie teraz cieszysz! :) Paskud ten Twoj... Moj zreszta tez.... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barbara 44
HappyTreeFriends !proszę napisz do mnie-moje gg 3734333.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barbara 44
napisz do mnie-pomóżcie............czekam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No ja też bym się chciałą tak z tego cieszyć jak myślisz, że się cieszę ;)... Bo jak narazie to od 2,5 miesiąca prawie codziennie ryczę po kątach... Przyjaciele mi bardzo dużo pomagają, ale jak zostaje sama to koniec... Dołek emocjonalny, Jego zdjęcie i potok łez.... Jedyne czego chcę, to żeby wrócił... echhh :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barbara 44
napisz do mnie Luthien...proszę na gg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
Luthien Numenesse ----- czyli minelo juz od rozstania 2,5 miesiaca... I bol pozostal,.... Ja tez sie tego boje :( jak to bylo u was? I mam to samo. Klade sie do lozka, jest cisza i lezki same leca :( zakazuje ci ogladac jego zdjecia!!! To teraz zbrodnia!!! Chcesz, zeby wrocil? Ja chyba tez w serduszku chce... Ale moj umysl go juz skreslil.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No teoretycznie rozum mi mówi \"Po co? Przecież raz Cię skrzywdził... Zrobi to ponownie... Jest niedojrzałym emocjonalnie, niestałym w uczuciach gnojkiem... I to jeszcz emłodszym... Po co Ci taki?\"... Ale serce do rozumu ma daleko... Echhh... Nie umiem zapomnieć wszystko mi się kojarzy z Nim... Dołek za dołkiem, a On sobie z jakąs Ewką zadowolony żyje... Echhh mam dość ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
Luthien Numenesse ------ a chcial wroci czy od razu znalazl sobie ta ewke? Przykro mi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
to widocznie jest tak, ze mysli sie i cierpi dopoki nie spotka sie innego, w ktorym bedzie sie w stanie zakochac... Ale ja sobie nie wyobrazam wlasnie tego INNEGO!!! :( nie chce.... Ps. Wystraszylas mnie!!!!! :P Teraz sie smieje a wieczorem bede plakac :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No dla niej właśnie mnie zostawił... :/ I to jeszcze mówiąc, że nie dojrzał i nie jest gotowy na ŻADEN związek (jeszcze podreślił to \"żaden\" :P)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To przyjdź wieczorem na forum to razem popłaczemy... ;) we 2 zawsze raźniej niż w pojedynkę :)... Bo ja coś czuje, że dzisiaj desperacji-dzień 3ci u mnie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
okej. pisze dalej te DOBRE RADY.... Mam nadzieje, ze komus tez pomoga, nie tylko mnie... "Rozpoczynanie życia od nowa Gdy tracimy partnera, nasze życie nagle się zmienia. Stajemy wtedy twarzą w twarz z przyszłością, nie mając pojęcia, co począć. Pozbawieni jesteśmy tego, co znaliśmy najlepiej i nie wiemy, co czynić dalej. Czytając tę książkę, znajdziesz wgląd w te problemy oraz istotne wskazówki. Dlaczego to tak bardzo boli? Ze wszystkich strat najbardziej bolesna jest utrata miłości. Gdy spotykają nas inne rozczarowania i niesprawiedliwości, to nie co innego jak właśnie miłość koi naszą duszę i czyni ból możliwym do zniesienia. Gdy doznajemy innej straty, odrzucenia czy niepowodzenia, automatycznie bronimy się myślą, że w domu jest ktoś, kto nas kocha. Kiedy jednak tracimy miłość, nie znajdujemy ulgi, pocieszenia ani ochrony. Najczęściej nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy zależni od tego wsparcia, które daje nam czyjeś uczucie. Uświadamiamy to sobie dopiero wtedy, gdy je utracimy. Gdy doznajemy rozczarowań i niesprawiedliwości, to nie co innego jak właśnie miłość koi naszą duszę i czyni ból możliwym do zniesienia. Kiedy tracimy główne źródło miłości, stajemy się całkowicie bezbronni. Doświadczamy dojmującego bólu spowodowanego stratą. Jesteśmy zranieni, samotni i smutni. Opłakujemy stratę ukochanej osoby, a także modlimy się o to, byśmy mogli doznać ulgi i pytamy: „Dlaczego to tak bardzo boli?" Na ból i pustkę, na całą tę udrękę, która przychodzi po stracie miłości, nie sposób się przygotować. Bolesne zerwanie z partnerem, rozwód czy tragiczna śmierć ukochanej osoby łamie nam serce. Z początku jesteśmy oszołomieni. Odrętwiali. Każda komórka naszego ciała woła: „Nie! To niemożliwe. Ja na to nie pozwalam. To się nie może dziać". Wołając tak, nie akceptujemy straty. Mamy nadzieję, że na drugi dzień, gdy się obudzimy, wszystko będzie jak przedtem. Jednak niestety, okazuje się, że to nie jest tylko zły sen. Obudziwszy się rano, uświadamiamy sobie, że ta straszna rzecz zdarzyła się naprawdę i że nie możemy cofnąć czasu, by wszystko zmienić. Gdy zaakceptujemy swoją bezradność, wkracza rzeczywistość i zaczynamy czuć się samotni. W naszym życiu panuje chłód i jałowość. Gdy stopniowo ustępuje odrętwienie, zdajemy sobie sprawę z wielkiego bólu, jakiego doświadczamy. Nie jest łatwo pogodzić się ze stratą ani pożegnać się z kimś, kogo kochamy. A to dlatego, że jesteśmy zbyt do tego przy wiązani. Aby doznać ulgi i wyleczyć złamane serce, musimy najpierw zrozumieć, na czym polega miłość, zależność i przywiązanie. Miłość, zależność i przywiązanie Gdy mamy kogoś, kto mówi nam wieczorem dobranoc, kto ceni to, co robimy, kto uznaje naszą wartość i komu nasze istnienie jest potrzebne jak powietrze, nasze życie ma sens i cel. Człowiek jest najszczęśliwszy wtedy, gdy ktoś się o niego troszczy, gdy komuś na nim zależy, gdy ma kogoś, kto daje mu poczucie własnej wyjątkowości i ważności, kto rozumie jego smutki i cieszy się z jego sukcesów. I naturalne jest, że mając całą tę miłość, staje się coraz bardziej zależny od swojego partnera. Bywa, że w swoim związku nie zawsze otrzymujemy to, czego pragniemy i potrzebujemy, jednak już sam fakt, że żywimy na to nadzieję i że wkładamy wysiłek w utrzymanie owego związku, wzmaga naszą zależność. Być może nasze życie z partnerem nie jest wcale sielanką, jednak już sama nadzieja płynąca z miłości stanowi dla nas ochronę przed chłodem i obojętnością zewnętrznego świata. Gdy kogoś kochamy, stajemy się — na różne sposoby — coraz bardziej zależni od jego obecności. W miarę intensyfikowania się tej zależności następuje w nas pewna istotna zmiana. Mianowicie z czasem przestajemy odczuwać podstawową ludzką potrzebę kochania i bycia kochanym, a zaczynamy czuć potrzebę bardziej swoistą — potrzebę obdarzania miłością swojego partnera i bycia kochanym właśnie przez niego. Przestajemy odczuwać właściwą wszystkim ludziom potrzebę miłości w ogóle. Zamiast niej pojawia się potrzeba nowa: potrzeba miłości naszego partnera. Musi to być nasz partner — nikt inny nam nie wystarczy. Nazywa się to przywiązaniem. Uzależniwszy się w ten sposób od miłości partnera, stopniowo przywiązujemy się do niej. W miłosnym związku zastępujemy potrzebę miłości w ogóle potrzebą miłości naszego partnera. Kiedy jesteśmy przywiązani do partnera, nie wystarcza nam to, że doceniają nas inni. Fakt, że nas ktoś docenia, ma największy sens wtedy, kiedy tym kimś jest właśnie nasz partner. Ktoś inny może nam prawić komplementy, może wysłuchiwać naszych żalów, a my nie przywiążemy do tego takiego samego znaczenia. Przez cały dzień dajemy coś z siebie ludziom i coś od nich otrzymujemy, jednak ta wymiana nie zapewnia nam takiego poczucia spełnienia jak wymiana z własnym partnerem. Kiedy tracimy ukochaną osobę, pojawia się w nas przekonanie, że nigdy więcej nie pokochamy, a siła tego przekonania jest wprost proporcjonalna do siły naszego przywiązania do partnera. Czujemy, że pozbawieni jego miłości nie otrzymamy tego, co jest nam potrzebne do szczęścia, ani tego, co nadaje sens naszemu życiu. Tracimy nadzieję, a to po stokroć powiększa ból, którego doznajemy po stracie. Bo dla człowieka czym innym jest wiedzieć, że nie będzie jadł przez jeden dzień, czym innym natomiast żywić przeświadczenie, że został pozbawiony pożywienia do końca swoich dni. Utrata czegoś, co wydaje się nie do zastąpienia, jest doświadczeniem, które nas niszczy. Przywiązanie zwiększa po stokroć nasz ból. Pragnąc uzdrowić swoje złamane serce, musimy się wyzbyć przywiązania. Musimy się też otworzyć na dawanie miłości innym ludziom, a także na branie jej od. nich. Jeżeli nie podejmiemy ryzyka ponownego otwarcia serca, to albo nie będziemy w stanie uwolnić się od bólu, albo pozo staniemy emocjonalnie odrętwiali. Tylko wyzbycie się przywiązania pozwoli nam doprowadzić serce do dawnego stanu i ruszyć naprzód z martwego punktu. Doprowadziwszy serce do dawnego stanu, będziemy mogli ponownie odczuć podstawową ludzką potrzebę miłości. Zamiast czuć swoistą potrzebę miłości ze strony partnera, zaczniemy wtedy odczuwać potrzebę miłości w ogóle. Zaakceptowawszy stratę i pozbywszy się przywiązania, zaczniemy się stopniowo ponownie otwierać i w końcu odzyskamy tę otwartość, która nas cechowała, zanim się przywiązaliśmy. Wtedy nie będziemy już zależni od uczucia swojego partnera, lecz staniemy się otwarci na inne źródła miłości i wsparcia. Otworzywszy się w ten sposób, będziemy dysponowali intuicyjną wiedzą pozwalającą szukać miłości tam, gdzie będziemy mogli ją znaleźć. Gdy wyzbędziemy się płynącego z przywiązania pragnienia miłości swojego partnera, gdy odczujemy podstawową ludzką potrzebę kochania i bycia kochanym, dokonamy pewnego odkrycia. Przekonamy się mianowicie, że mając świadomość tej potrzeby, zaczynamy stopniowo posiadać nie tylko coraz większą wiedzę o tym, że możemy ją zaspokoić, lecz także moc jej zaspokajania. Dopóki jednak nie wyzbędziemy się przywiązania, dopóty nie będziemy potrafili wykorzystać wrodzonej nam zdolności, która pozwala znaleźć miłość. Mając świadomość własnej potrzeby kochania i bycia kochanym, zaczynamy stopniowo posiadać nie tylko coraz większą wiedzę o tym, że możemy tę potrzebę zaspokoić, lecz także moc jej zaspokajania. Wyzbycie się przywiązania do partnera jest tym trudniejsze, im bardziej jesteśmy od niego zależni. Nasza zależność zmniejszy się wtedy, gdy pewne nasze potrzeby będzie już mogła zaspokoić rodzina lub przyjaciele. Wypełniwszy stopniowo serce miłością pozbawioną zależności od partnera, uwolnimy się od bólu. Pozbędziemy się bólu całkiem i do końca. Innymi słowy, gdy otworzymy się na dawanie i branie wolne od zależności od partnera, osiągniemy wyzwolenie od przywiązania. Wypełniwszy serce nową miłością i podzieliwszy ją z kimś, przekonamy się, że znika pustka. I choć miłość, którą teraz dajemy i otrzymujemy, nie jest tą samą miłością, zaczyna ona stopniowo przynosić nam takie samo spełnienie jak dawna."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
Bo dla człowieka czym innym jest wiedzieć, że nie będzie jadł przez jeden dzień, czym innym natomiast żywić przeświadczenie, że został pozbawiony pożywienia do końca swoich dni. Utrata czegoś, co wydaje się nie do zastąpienia, jest doświadczeniem, które nas niszczy. Przywiązanie zwiększa po stokroć nasz ból. Pragnąc uzdrowić swoje złamane serce, musimy się wyzbyć przywiązania. Musimy się też otworzyć na dawanie miłości innym ludziom, a także na branie jej od. nich. Jeżeli nie podejmiemy ryzyka ponownego otwarcia serca, to albo nie będziemy w stanie uwolnić się od bólu, albo pozo staniemy emocjonalnie odrętwiali. Tylko wyzbycie się przywiązania pozwoli nam doprowadzić serce do dawnego stanu i ruszyć naprzód z martwego punktu. Doprowadziwszy serce do dawnego stanu, będziemy mogli ponownie odczuć podstawową ludzką potrzebę miłości. Zamiast czuć swoistą potrzebę miłości ze strony partnera, zaczniemy wtedy odczuwać potrzebę miłości w ogóle. Zaakceptowawszy stratę i pozbywszy się przywiązania, zaczniemy się stopniowo ponownie otwierać i w końcu odzyskamy tę otwartość, która nas cechowała, zanim się przywiązaliśmy. Wtedy nie będziemy już zależni od uczucia swojego partnera, lecz staniemy się otwarci na inne źródła miłości i wsparcia. Otworzywszy się w ten sposób, będziemy dysponowali intuicyjną wiedzą pozwalającą szukać miłości tam, gdzie będziemy mogli ją znaleźć. Gdy wyzbędziemy się płynącego z przywiązania pragnienia miłości swojego partnera, gdy odczujemy podstawową ludzką potrzebę kochania i bycia kochanym, dokonamy pewnego odkrycia. Przekonamy się mianowicie, że mając świadomość tej potrzeby, zaczynamy stopniowo posiadać nie tylko coraz większą wiedzę o tym, że możemy ją zaspokoić, lecz także moc jej zaspokajania. Dopóki jednak nie wyzbędziemy się przywiązania, dopóty nie będziemy potrafili wykorzystać wrodzonej nam zdolności, która pozwala znaleźć miłość. Mając świadomość własnej potrzeby kochania i bycia kochanym, zaczynamy stopniowo posiadać nie tylko coraz większą wiedzę o tym, że możemy tę potrzebę zaspokoić, lecz także moc jej zaspokajania. Wyzbycie się przywiązania do partnera jest tym trudniejsze, im bardziej jesteśmy od niego zależni. Nasza zależność zmniejszy się wtedy, gdy pewne nasze potrzeby będzie już mogła zaspokoić rodzina lub przyjaciele. Wypełniwszy stopniowo serce miłością pozbawioną zależności od partnera, uwolnimy się od bólu. Pozbędziemy się bólu całkiem i do końca. Innymi słowy, gdy otworzymy się na dawanie i branie wolne od zależności od partnera, osiągniemy wyzwolenie od przywiązania. Wypełniwszy serce nową miłością i podzieliwszy ją z kimś, przekonamy się, że znika pustka. I choć miłość, którą teraz dajemy i otrzymujemy, nie jest tą samą miłością, zaczyna ona stopniowo przynosić nam takie samo spełnienie jak dawna."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
Luthien Numenesse ----- u mnie zaczelo sie w niedziele... Czyli poniedzialek cisza, wtorek cisza, sroda zadzwonil sobie o 22 :O :( i zburzyl moj spokoj.. kazdy jego telefon wyprowadza mnie z rownowagi... :( wczoraj tez z nim jeszcze rozmawialam, ale dzisiaj koniec... ostatnia rozmowa. bo mamy sprawe jeszcze wspolna do zalatwienia... :( nie wyrabiam, tak to wszystko sie przedluza... Bede wieczorkiem... na pewno. I tez uwazam ze razem zawsze razniej! A czytalas wczesniejsze wpisy? tak byl poczatek tej ksiazki....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
"Sztuka akceptacji i uwalniania się od przywiązania Pragnąc rozpocząć życie od nowa, powinniśmy rozwinąć w sobie umiejętność akceptacji straty, godzenia się z nią. Aby ruszyć z martwego punktu, musimy ponownie poczuć wrodzoną wszystkim ludziom potrzebę miłości niezależną od konkretnego partnera. Chcąc osiągnąć ten cel, trzeba działać bardzo umiejętnie, gdyż inaczej, zamiast uwolnić się od przywiązania, bezwiednie je zintensyfikujemy. Jeżeli trzymam kurczowo coś, co ty usiłujesz mi wydrzeć, to jestem skłonny szarpać się z tobą, walczyć. Zaciskam dłonie i chwytam tę rzecz jeszcze mocniej. Tak właśnie się dzieje, gdy jesteśmy przywiązani. Nie chcemy stracić rzeczy, na której nam zależy, wskutek czego czepiamy się jej jeszcze mocniej. ^ Aby wyzbyć się przywiązania, trzeba się poddać, pójść z prądem. Na tym polega cały sekret. Chcąc wyzbyć się przywiązania, nie staraj się tego uczynić. Przeciwnie, uczep się rzeczy, na której ci zależy. Pamiętaj, jak wielka jest twoja miłość do partnera, czuj, jakbardzo go pragniesz i potrzebujesz. Odczuwaj także wdzięczność za wszystkie dary, którymi cię obdarzył, doświadczaj własnego wielkiego pragnienia jego powrotu. Aby wyzbyć się przywiązania, trzeba pójść z prądem. Wspominając swego partnera w ten właśnie sposób, opłakujesz stratę tak, jak należy to czynić. Bo właśnie tak odbywa się uzdrawianie. Pamiętaj, że z początku te wspomnienia sprawią, iż będziesz jeszcze intensywniej odczuwał swoją stratę. Możesz wtedy do znać różnych bolesnych uczuć: gniewu, smutku, strachu i żalu. Jednak doznając ich, pozbywasz się przywiązania. Pamiętaj, że twój ból jest chwilowy. Może się zdarzyć, że po wyzbyciu się przywiązania będziesz wciąż odczuwał żal na wspomnienie utraconego partnera. Zapewniam cię jednak, że równocześnie poczujesz słodycz miłości i siłę własnego ducha. Gdy serce człowieka jest całkowicie uzdrowione, wspominanie byłego partnera nie wiąże się już z bólem. Staje się ono natomiast formą kontaktu z nieśmiertelną miłością będącą udziałem każdej ludzkiej duszy. Na tym etapie myśl o partnerze sprawia, że twoje serce wypełnia się miłością i spokojem. Jeżeli doświadczasz czegoś takiego, to znak, że jesteś gotów, by zaangażować się ponownie, że jesteś w pełni zdolny do tego, by znaleźć prawdziwą i trwałą miłość. Gdy serce człowieka jest całkowicie uzdrowione, wspominanie partnera nie wiąże się już z bólem. Wiąże się natomiast z doznawaniem słodyczy miłości. Aby uzdrowić swoje złamane serce, człowiek musi stanąć twarzą w twarz z bolesnymi emocjami wywołanymi stratą, musi tych emocji doświadczyć. Proces uzdrawiania nastąpi automatycznie, jednak pod warunkiem, że nie zapomnimy byłego partnera. Musimy przyjąć postawę aktywną i stwarzać sobie okazje do pamiętania o swojej stracie. Czyniąc tak, wywołujemy bowiem w sobie miłość, która jest nam potrzebna do pogodzenia się ze stratą i uwolnienia od przywiązania. W różnych kulturach i tradycjach religijnych istnieje zwyczaj dawania sobie czasu na przeżywanie żałoby. Istnieją też różne związane z tym zwyczajem rytuały. Jednym z nich jest chodzenie przez jakiś czas w czerni, innym palenie świec, jeszcze innym sadzenie drzewek czy opowiadanie historii z życia zmarłego podczas ceremonii pogrzebowych. Odwiedza się też grób i składa na nim ofiary, by wyrazić miłość do osoby, która odeszła, albo przekazuje tym, co pozostali, rodzinne dziedzictwo czy wystawia — na przykład w domu — wizerunek zmarłego. Wszystkie te zwyczaje łączy jedna wspólna idea, a mianowicie, że poświęcając czas na wspominanie z miłością tego, kto odszedł, dajemy sobie szansę na uzdrowienie własnego serca. Ponownie odnaleźć w sobie zdolność do miłości Po śmierci współmałżonka czy ukochanej osoby pojawiają się w naszym sercu bolesne uczucia. Dzieje się tak dlatego, że w głębi duszy jesteśmy przekonani, iż nigdy więcej nie pokochamy. Sądzimy, że gdy zabrakło żywej, fizycznej obecności naszego partnera, przestaliśmy kochać. Nasze serce poddało się, a nas pochłonął ból. Nasze serce poddaje się nie dlatego, że utraciliśmy miłość, ale dlatego, że chwilowo przestaliśmy kochać. To samo następuje po rozwodzie. Nasz były partner wciąż żyje, jednak związek, z którym wiązaliśmy nadzieje, już nie istnieje. Osoba, z którą zamierzaliśmy dzielić życie, nie jest już w naszym życiu obecna. Jest tak, jakby umarła. Strata, którą odczuwamy po rozwodzie, bywa tak samo realna jak strata po śmierci współmałżonka. W sytuacji gdy partner nie jest już fizycznie obecny, człowiek nabiera przekonania, że nie może kochać i być kochany. Sądząc tak, tkwi w błędzie, jednak dojście do właściwego przekonania wymaga czasu, gdyż trudno jest się od tego błędu uwolnić. Przez całe lata człowiek był bowiem zależny od fizycznej obecności ukochanej osoby, gdyż obecność ta uaktywniała w jego sercu całą miłość, na jaką go było stać. Dzień w dzień przekonywał się, że obecność partnera stanowi dla niego namacalne źródło wsparcia i sprawia, że on sam okazuje miłość. Pozbycie się tego rodzaju przywiązania wymaga czasu. Czasu wymaga także odkrycie, że jesteśmy w stanie nadal tę osobę kochać. Kiedy partnera już nie ma, kochamy go nadal, choć fizyczny obiekt miłości nie jest już w naszym zasięgu. Kochamy, lecz nie możemy dotknąć ukochanego, nie możemy też poczuć, że nas obejmuje. Wciąż jednak pamiętamy, jak wspaniale się czuliśmy, gdy to się działo. Po odejściu partnera — czy to spowodowanym śmiercią, czy rozstaniem — jesteśmy w stanie pamiętać jego miłość, potrafimy czuć jego wsparcie i nadal obdarzać go miłością. Choć nasz partner zniknął z naszego życia i nigdy go już nie zobaczymy, żyje on nadal w naszym sercu. W trakcie procesu opłakiwania odkrywamy, że miłość trwa w nas nadal, niezależnie od tego, czy nasz partner jest obecny czy nie. Nasza przyszłość nie jest więc tak ponura, jak myśleliśmy. Gdy wiedza o tym, że mimo wszystko możemy nadal kochać, przestaje być dla nas abstrakcją, gdy częścią naszego codziennego doświadczenia staje się zdolność do miłości — odnajdujemy spokój. Szare chmury rozpaczy znikają, a my godzimy się ze stratą, lecz nie zapominamy. Wyruszamy w nową podróż, a łagodny powiew odgarnia nam włosy. Zaczynając od nowa, mamy pewność, że znajdziemy nową miłość — miłość, na którą zasługujemy. Mamy też w sobie siłę, by dzielić się własną miłością — tą, którą nosimy głęboko w sercu."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomozcie mi bo sama nie wiem
Wciąż jednak pamiętamy, jak wspaniale się czuliśmy, gdy to się działo. Po odejściu partnera — czy to spowodowanym śmiercią, czy rozstaniem — jesteśmy w stanie pamiętać jego miłość, potrafimy czuć jego wsparcie i nadal obdarzać go miłością. Choć nasz partner zniknął z naszego życia i nigdy go już nie zobaczymy, żyje on nadal w naszym sercu. W trakcie procesu opłakiwania odkrywamy, że miłość trwa w nas nadal, niezależnie od tego, czy nasz partner jest obecny czy nie. Nasza przyszłość nie jest więc tak ponura, jak myśleliśmy. Gdy wiedza o tym, że mimo wszystko możemy nadal kochać, przestaje być dla nas abstrakcją, gdy częścią naszego codziennego doświadczenia staje się zdolność do miłości — odnajdujemy spokój. Szare chmury rozpaczy znikają, a my godzimy się ze stratą, lecz nie zapominamy. Wyruszamy w nową podróż, a łagodny powiew odgarnia nam włosy. Zaczynając od nowa, mamy pewność, że znajdziemy nową miłość — miłość, na którą zasługujemy. Mamy też w sobie siłę, by dzielić się własną miłością — tą, którą nosimy głęboko w sercu."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze nie, ale poczytam poczytam ;)... Ja tam się z moim nie kontaktuję... Na początku możę coś tam pogadaliśmy... Chciał zostać moim przyjacielme bo niby Jego zdaniem jestem wartościową osobą (interesujące)... Ale jak rozmawialiśmy to zawsze się ciepło do mnei odnosił i to najgorsze było właśnie ;(... i dlatego już nic tylko ew. życzenia na okazje jakąś... Ale kurczę... Mam głupią nadzieję... tylko nie wiem po co :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×