Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość pomozcie mi bo sama nie wiem

JAK PRZETRWAC ROZSTANIE??

Polecane posty

Gość asija
Co Wy na to? Facet, z którym jesteście dzwoni ok. 20 i mówi, ze jest zmęczony po pracy i zaraz kładzie się spać. Ok. godz. 1 w nocy dzwoni bo jest w jakimś klubie (sam - czego facet szuka sam w klubie?), i mówi, że fajnie się bawi. Jest pijany. 10 lat zaufania, kochania...wiele razy zdarzały się takie sytuacje ale jakoś wszystko wracało do normy.... Myślałam, że się zmienił bo zaczął pracować, tak na poważnie i wicej czasu poświęcać. Ale takie typy się chyba nie zmieniają. Jest mi strasznie przykro.... Pewnie myślicie, że jestem idiotką. Być może jest ktoś, kto mnie zrozumie.... Też ciężko mi i nie umiem sobie z tym poradzić. To było wczoraj więc wszystko takie świeże. Płakać mi się chce....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sens224
hm.... chyba nie tlyko ja mma pecha do panow;) .... moj zwiazek roczny tym razem walsnie tez sie rozpada .... na poczatku wszystko fajnie spacery zainteresowanie zawsze mial ochote do mnie przyjechac.. a teraz? tak jka ktos napisal wyzej... juz mu sie nie chce, nie ma tego co poprzednio widzimy sie raz w tyg, bo wazniejsze sa inne zajecia ... faceta zostawila po 7 latach dziewczyna poprzednio, ja pojawilam sie po roku , ale bylam chyba tylko taka przejsciowka do zapomnienia:/ ... kobiety innej na pewno nie ma ... ale walsnie ale kochal a teraz to juz inna bajka . Ja zaczynma docieniac poprzedniego faceta.. chcoiaz mieszkal ode mnie 200 km widzielismy sie prawie co weekend, kochal , zalezalo mu, dzownil nawet jak jka gdzies sam wychodzil, interesowal sie itp. ale w pewnym momencie tez sie posypalo... nie wiem wina moze obustronna .. chcial przerwy ja wolalm sie rozstac niz czekac miesiac bo i wtedy mogl nie wrocic , schudlam i troche zajelo mi pozbieranie sie ...mam z nim dalej kontakt pzrez sms. Obecny zwiazek sie konczy i to akurat wtedy kiedy mi zaczelo zalezec:/.. wiem jka to ejst jka zostaje sie samym wtedy kiedy nam zalezy jeszcze na kims, staramy sie cos ratowac a druga strona ma to juz gdzies ...to zawsze boli i ciezko sie z tym pogodzic ... teraz to juz chyba nie chce nikogo bo kazde rozstanie jest jka dostanie w glowie czyms:/ .. wiec kobietki rozumiem was bardzo dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasiula27
Wczoraj dostałam jak obuchem w łeb... Bylismy ze soba 8 miesięcy, pokochałam go jak jeszcze nigdy nikogo, tak prawdziwie i dojrzale, widziałam w nim moja druga połówke pomarańczy. A wczoraj usłyszałam, że nie jest gotowy na stały związek, że go to przerosło, że jest zagubiony, że nie wie co robić...musi wszystko przemyślec i da mi znac co dalej. Kocham go więc poczekam, trudno jest przestac kogoś kochac z dnia na dzień. Trudno jest żyć ze świadomością że osoba która mówiła że kocha kłamała, oszukiwała i siebie i mnie. Chciałabym zasnąć i obudzić się żeby to wszystko okazało sie senna marą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sens224
czekanie boli jeszcze bardziej niz zakonczenie zwiazku ... bo nigdy nie wiesz jaka odp dostaniesz .. ja milam czekac moze miesiac moze 2 .... ale az tyle bym nie wytrzymala myslac codziennie czy bedzie chila byc czy jednak napisze ze nic z tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość petronelka666
Ja już sama nie wiem.. prawie dwa lata, zanim zaczęliśmy ze sobą być, byliśmy znajomymi, ja niejako przyglądałam się z boku jak rozpada się jego pierwszy związek z osobą, ,,która chyba kochała za mocno\". Minęło trochę czasu i coś zaiskrzyło. Na początku usłyszałam ,,Ale znasz zasady tej gry\"- żadnego zakochiwania, zobowiązań, miłe spędzanie czasu. Co więcej, na początku sypiał z jeszcze jedną dziewczyną. Teraz dopiero- poprzez moje zażenowanie, gdy to piszę- zdaję sobie sprawę z mojej głupoty. Ale wpadłam, ja zdeklarowana feministka, uważająca facetów za ,,wykorzystywaczy\", czytująca ,,Drugą płeć\" wpadłam, zakochałam się, powiedziałam, że kocham... bez odpowiedzi...pierwszy kryzys, bo przestał się mną interesować, byłam jak powietrze, całował się ze wspomnianą już koleżanką tłumacząc to, że ,,musiał mi się sprzeciwić\", a ja naiwniaczka mimo żalu i złości zachrzaniałam przez pół Polski żeby to ratować, prosić, błagać. No i uratowałam. Wiadomo w wakacje, jest trochę inaczej, aha bo zapomniałam, ze w czasie roku akademickiego my mieszkaliśmy razem, więc ja nigdy nie miałam odskoczni od tego co się dzieje, nie mogłam uciec, full time, 24 godziny na dobę. W każdym razie wakacje- wyjazdy, spotykanie się, ataki miłości, wiadomo. Początek roku akademickiego minął i zaczęła się gehenna, tu byłam winna ja po trosze- od razu przyznaję- miałam gorsze dni, napady jesiennej depresji, potrzebowałam ciepła i czułości a dostawałam obwinianie, samotne godziny i dni, ból, tęsknotę...w dzień moich wyprawianych urodzin, 5 minut przed przyjściem znajomych, wyszedł i zostawił mnie samą. W zasadzie do tej pory zastanawiam się jak przetrwałam tamten wieczór. Potem przyszedł, dał mi kwiata, ......i powiedział, że to koniec, bo on już nie chce ze mną być. Sądzę, że moja miłość po tym wszystkim, po zdradach, tych słowach, opuszczaniu, tym, że ciągle słyszałam ,,mam cię dość\", ,,muszę od ciebie odpocząć\"- a chcę od razu nadmienić, że ja nie jestem jakąś zboczoną babą, po prostu czasem chciałam się zwierzyć, przytulić, pobyć razem przez strachu, że te pragnienia to zbrodnia- w każdym razie sądzę, że ta miłość przeszła kurs dojrzałości. Poddawałam się zabiegom koleżanek, z którymi zerwałam kontakt, ale wciąż płakałam po nocach, tęskniłam za kimś kto sprowadził moje życie do koszmaru, bo wciąż trzaskał drzwiami, krzyczał, patrzył na mnie jak na najgorszego wroga, ostentacyjnie obserwował... ale zaczęłam żyć. Aha, potem jeszcze wypił moją wódkę i przespał się z naszą koleżanką w czasie mojej nieobecności...ale w sumie nie byliśmy już razem, mimo, że....wstyd mi, ale szczerość to szczerość...zdarzało mu się do mnie przychodzić w nocy...no ja pierniczę, to już było jakbym dostała obuchem w łeb. Dlaczego tak jest, że gdy kogoś kochasz ponad życie, chcesz, żeby było mu jak najlepiej, starasz się słuchać, nie mówisz o swoich problemach, bo jego są ważniejsze, gotujesz, sprzątasz, świadczysz usługi seksualne za zawołanie, a ta osoba traktuje Cię jak głupią pomiotłę, mimo tego, że jesteś inteligentną- choć w sumie moja powyższa wypowiedź może położyć na to cień, wartościową osobą? Bo po tym jak mnie zdradził, postanowił do mnie wrócić. Tak! Powiedział mi (pierwszy raz), że mnie kocha i że zmądrzał. Ha! Na tydzień. Wyjechaliśmy, było wspaniale, bo razem, bo myślałam, że wreszcie coś się zmieni, że wreszcie zobaczy we mnie równorzędnego partnera, kobietę, która go kocha, stara się wybaczyć zdradę! Ale co, po tygodniu, znów jestem powietrzem, znów nie ma ze mną o czym gadać, znów mam ,,bezsensowne problemy\", a jeśli tego nie widzę, cytuję: to ,,jestem pojebana i mam wypierdalać\"- trzaśnięcie drzwi, a ja chciałam tylko porozmawiać... Napisałam list, opisując moje uczucia, ale widać nie jestem warta nawet odpowiedzi, aha on postanowił do mnie wrócić, ale w październiku zamierza wyjechać na osiem miesięcy na wymianę i nie zastanawia się co z nami ,,bo trzeba żyć dniem dzisiejszym\"... A ja zostałam wyklęta, koleżanki się do mnie nie odzywają, bo raz pomogły mi się otrząsnąć i myślały, że zrozumiałam coś. Ale było jeszcze coś, moja bardzo dobra koleżanka zadzwoniła do mnie i powiedziała, że nie chce mnie znać, a już na pewni widzieć rozmazanej, bo raz wkopałam się w ten jej zdaniem ,,patologiczny związek\", odrzuciłam miłość jej kolegi, jej zdaniem ,,najwspanialszego człowieka na świecie\", a teraz drugi raz się w to wkopałam, odepchnęłam kogoś dobrego dla, cytuję: ,,buca, dupka i palanta, beznadziejnego, który traktuje mnie jak ostatnią szmatę i sama sobie jestem winna\"... No kurwa mać, to czemu ja zakochałam się w tym bucu i nie mogę przez niego normalnie funkcjonować, cierpię, płacze, rozmyślam...no czemu, czy pragnienie bliskości, czułości, szczerości i zrozumienia, od partnera to tak wiele? Rety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kroliczek022
Hej witam wczoraj właśnie rozstałam się z chłopakiem po 6 latach 6 miesiącach i 17 dniach i wiem że czeka mnie koszmar podobno nie jestem jego warta, jestem leniwa, niemam pracy bo szukam mało się staram, a ja przez 6 lat znosiłam jego wady fakt faktem na początku był inny, ale potem się zmienił typowy choleryk, nerwus, nie umie szanować kobiet, wymaga od kogoś a od siebie nie daje, ostatnie jakieś 2 miesiące może dłużej sama niewiem to ja inicjowałam seks on nie zaczynał czułam jakbyśmy się od siebie oddalali i tak wyszło jak wyszło nie zaakceptował mnie ja przyznaje że zrobiłam się leniwa ale chyba każda z nas ma prawo na taki okres w swoim życiu, ale ja widocznie nie, mam nadzieję że przetrwam to tak jak wy. Pozdrawiam wspaniałe dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po 1: nie siedziec zamknietym w 4 scianach. juz lepiej umowic sie na piwko z przyjaciołmi. po 2: nie probowac skontaktowac sie osoba z ktora sie rozstalismy, czyli usunac zdjecia, numery itp. po 3: nie obwiniac sie! wina nigdy nie lezy po 1 stronie po 4: poznawac nowych facetów/ kobiety. umawiac sie na randki. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość petronelka666
Widzę Agus, że jesteś z Gdyni, ja jestem z gdańska, gdzie wszystko teraz kwitnie, zapach bzów przyprawia o zawrót głowy, a wszędzie dookoła zakochane pary... Wyjść na piwo...to łatwo powiedzieć, ciężko jest kogoś zmuszać do słuchania o nieudanym związku, choć w sumie może lepiej byłoby rozmawiać o wszystkim, tylko nie o tym...taka piękna pogoda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a no własnie po to wyjsc na piwo zeby nie rozmawiac o tym, no chociaz sprobowac :) a pogoda rzeczywiscie ładna. szkoda tylko ze siedze od tygodnia chora w domu ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karola P
hej wszystkim... a wiec tak... zaczelo sie to jakis czas temu,wsumie nawet nie pamietam dokladnej daty ale bylo to gdzies z pol roku temu...poznalam naprawde wyjatkowego,wspanialego i wogule super kolesia...(a bynajmniej tak mi sie wydawalo ze jest taki idealny).wiedzialam ze ma dziewczyne i ze jest 600 km od wawy wiec jakos to do mnie nie docieralo ze ona jest...! docenialam to ze mi powiedzial itd ale gdy zaczelismy sie spotykac i spedzac jak najwiecej czasu razem bo on jest w wojsku,wiec widzimy sie raz na tydzien czasem czesciej,czasem zadziej.tylko ze jak juz sie zakochalam i to tak ze ojej powiedzial mi ze jego dziewczyna jest w ciazy.Powiedzial ze bedzie tata :( ale nie mojego dziecka :(!!! przyznam szczerze ze nie wiem co wtedy pomyslalam ale wiem ze zwatpilam we wszystko co mozliwe!!!poczulam sie poprostu strasznie... wsumie zaszla w ciaze jak sie jeszcze nie znalismy ale swiat mi sie wtedy zawalil!!! z dziewczyna mozna bylo zawsze zerwac itd ale jak juz wchodzi w gre dziecko to nie jest to takie proste! bardzo dlugo rozmawialam z nim o tym wszystkim i on twierdzi ze nie kocha jej tylko mnie ale nie wie co ma zrobic bo jednak chce wychowywac swoje dziecko a bedac 600 km od niego jest to raczej niemozliwe... we wrzesniu minie juz czas jego pobytu w wojsku i nie wiem czy wroci do domu czy zostanie ze mna??? :( on twierdzi ze tez jeszcze nie wie co zrobi!!! czemu ja wogule sie nadal z nim spotykam?!choc od chwili gdy sie poznalismy nigdy mnie nie zawiodl i zawsze byl jak go potrzebowalam ale nie wiem czy mam tyle sily aby to wszystko przetrwac!!!ja poprostu boje sie ze on nagle mi powie ze wraca do domu i ze tam zostanie a wiem ze wtedy juz nic nie bedzie mialo sensu... BLAGAM POMUZCIE MI!!! PROSZE , CO JA MAM ZROBIC??? NIE DAM SBIE SAMA RADY..... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iganataka
Karola P i jak u Ciebie? Jak samopoczucie? Odezwij się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KarolaP daj znac! Wypowiedz powyzej jest moja, tylko polylilam sie wpisując swój nik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annjo
Dziewczynki: pomozcie mi bo sama nie wiem,my story,asia_2,marrrrta i reszta co u was przetrwałyście rozstanie? bo ja sie z kimś rozstałam i jestem ciekawa czy zycie potem sie uklada..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moorta
My się wczoraj rozeszliśmy ale za obupulną zgodą tzn oboje tego chcieliśmy. Odbyło się to strasznie spontanicznie kilka godzin wcześniej rozmawialiśmy o ślubie (bowiem byliśmy już zaręczeni) razem spędzony niedzielny wieczór nad wodą i coś było nie tak. Zresztą od długiego czasu coś było nie tak. Oboje to czuliśmy tylko każde bało się szczerze o tym porozmawia, w końcu to mój najdłuższy związek (4lata). Nie wytrzymaliśmy w końcu i coś pękło. Szczera rozmowa sprawiła, że w jednej godzinie z zaręczonej pary staliśmy się singlami. U nas było o tyle strasznie że oboje się kochamy tylko nie potrafimy, a raczej nie potrafiliśmy się dogadać. Z rzeczy które nas powinny cieszyć stawały się udręką. Mieliśmy strasznie podobne charaktery do siebie, oboje uparci i każdy myślał bardziej o sobie niż o tej drugiej połówce i to nas zgubiło. Naprawdę szkoda bo bardzo kocham tą osobę i chciałabym z nią być, ale jednocześnie wiem że wcześniej czy później nasze życie wróciłoby do stanu poprzedniego. Szkoda tylko że teraz tak to cholernie boli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justin23
byliśmy około 1 rok z tym że on za mną biegał jakieś 3 lata starał się ale ja mu nie dawałam szans ale w koncu stwierdziałm, że spróbuję a on teraz mnie zostawia jak ja się w nim zakochałm stał się dla mnie ważną osobą to mnie zostawił. Powiedział że chce byc sam że już prawie nic nie czuje że już mu parwie nie zależy niby mamy przerwę ale po co ona tylko jest wiecej cierpienia. I za tydzień przyjedzie i powie że koniec. Jest ciężko tylko płakac się chce ale najlepeij się wygadać mnie podtrzymują przyjaciele, ale ile mogę im zawrać głowę. Schudłam, nie mam na nic ochoty jest ciężko ale to mije tylko kiedy ile jeszcze cierpienia!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maguś
cześć dziewczyny jestem już 6 lat w związku i mam już dość, wiecznie sie kłócimy, rozstajemy, żeby znowu do siebie wrócić, jesteśmy już dorośli, on ma 27 lat a nie mieszkamy jeszcze ze sobą, nie mamy wspólnych tematów, zainteresowań, ciągle czuje sie poniżana przez niego, kocham go i wiem ze on też mnie kocha - i to jest klasyczny przypadek kiedy miłość to nie wszystko, ludzie dojżewają i potrzebują innych wartości jak szacunek czy poczucie bezpieczeństwa. Ale nie potrafię się z nim rozstać, boję się być sama, boje sie że bendę żałować. Teraz też sie chwilowo nie odzywamy, a ja motam sie z uczuciami i myślami, za parę dni pewnie sie odezwie a ja rzucę mu się na szyję, potem bende tego załować - zawsze tak jest. Powiem wam dziewczyny, kiedyś to było po dwóch latach znajomości, on chciał odejść, ja sie tak wystraszyłam, że obiecałam sobie że zrobie wszystko by tylko nie odszedł i to był mój wielki błąd, bo teraz sie strasznie z nim męczę, a jest duże przyzwyczajenie, można powiedzieć nawet uzależnienie od siebie, po tylu latach, tak więc dziewczyny jak chłopak od was odchodzi, to nie próbujcie tego na siłę zmieniać, bo będziecie tego mogły żałować (ostatnio byłam na szkoleniu menedżerów i babka powiedziała ze jak facet tak mówi ta znaczy ze tak chce i koniec) :) chciałabym mieć gotowa receptę na życie jak postępować, ale sie nie da (chyba pójdę do wróżki :)) pozdrawaim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sulvunia
Ja jestem w takim samym związku od 5 lat. Identyczne doznania. Teraz też chwilowo się nie odzywamy do siebie za jakąś głupotę, ale ja wiem że nie powinnam już wracać do niego. Kochamy się ale jednocześnie męczymy ze sobą. Czas się rozstać..tylko to jest takie trudne. Wiem że dam sobie radę, ale tak mi ciężko z tym teraz, że ręce mi opadają jak pomyślę o przyszłych dniach. Ale pociesz mnie fakt że lepiej rozstać się po 5 latach, gdy jeszcze nie mieszkamy ze sobą, nie mamy dzieci itd.., niż nagle po 20 latach wspólnego życia znienawidzić się. To dopiero jest trudne. Dam radę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rema
Witam! Ja właśnie dzisiaj to zrobiłam. Mam 27, mój chłopak 30. 14 września byłoby 6 lat jak jesteśmy ze sobą. 5,5 lat ze sobą mieszkaliśmy. Od dłuższego czasu zaczęliśmy się oddalać od siebie. Choć szczerze powiedziawszy - to ja od niego, a on najzwyczajniej w świecie nie miał zamiaru się angażować. Powtarzał, że kocha, że się martwi, że mu zależy. Ale nawyraźniej sam nie wiedział, na czym polega, to co mówił. Tak sobie ze mną był, mieszkał, bo było mu wygodnie. Bo było do kogo gębę otworzyć, z kim spać itp. Zamieszkaliśmy niedawno osobno: wróciliśmy do swoich rodziców - on tak chciał. Że niby może coś się odmieni, że zaczniemy na nowo się spotykać, że może czymś na nowo zapałamy do siebie. Ale przeciez nie da się zapomnieć o tym, że mieszkaliśmy ze sobą tyle czasu. Że tak na prawdę nie liczył się ze mną - bo cały czas żarliśmy się o to samo - że cały czas ślini się przy mnie do innych dziewczyn, że musi je zawsze podotykać przy mnie, że flirtuje z nimi na okrągło, przesyła sobie z nimi erotyczne sms-y, że robi mi na złość, kiedy proszę go w towarzystwie, żeby już więcej nie pił, bo robi z siebie idiotę. Nieraz wracałam sama nocą do domu, a on miał w nosie co się ze mną dzieje. Nie stawał nigdy w mojej obronie. Chciał być cały czas niezależny... A teraz, kiedy mam już 27 lat, kiedy wiekszość moich koleżanej ma rodziny i ja też bym chciała mieć, dochodzę do wniosku, że te 6 lat to była strata czasu. Do tej pory nie wie czego chce i mówi mi, żebym nie miała do niego o to pretensji. Jak mogę nie mieć ?! Jak mogę mówić, że nic się nie tsało?! Po co tyle bez sensu zmarnowanego czasu, w którym to brałam cały czas jego pod uwagę?! Dziś powiedziałam mu, że dłużej juz nie czekam na niego. Że od dzisiaj czuję się wolna. I stratm się cieszyć tą wolnością. Jest ciężko, tym bardziej, że w tym własnie czasie mam tez inne problemy. Ale każdy czas jest dobry na to, żeby rozwiązać problem, żeby dłużej się nie meczyć, żeby zacząć czas na nowo. Później wyjdzie słońce. Na pewno. Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Justin122
Ja jestem kilka tygodni po rozstaniu. Bolalo jak cholera, kilka dni w depresji, upijanie sie dzień w dzień, bo nie moglam inaczej zasnąć, wyplakiwanie sobie oczu i wszystkie te inne rzeczy, które robia kobiety kiedy ich mężczyzna odchodzi..... Dopiero kiedy odszedl zdalam sobie sprawę jak bardzo mi na tym wszystkim zależalo i kim ja dla niego bylam, skoro zrobil to w taki sposób. Nie przeszlo mi jeszcze, bynajmniej, widuje go codziennie w pracy i obojętność i lekceważenie z jakimi mnie traktuje na początku mnie zabijala, ale teraz wiem, ze mi to po prostu pomoglo zrozumuieć ze to juz koniec i nic tego nie zmieni. Teraz przynajmniej potrafie wstać rano z lóżka i nie mysleć, że ten dzień juz na pewno bedzie moim ostatnim, bo w końcu umrę z tego bólu i zalu. Dwa tygodnie temu nie mialam sily oddychać, a dziś moge o tym wszystkim pomyśleć i nie plakać. Dziewczyny glowa do góry!!! Ja go kochalam tak bardzo, ze nic innego sie dla mnie nie liczylo i byl dla mnie jedynym oparciem w momencie kiedy cale moje zycie sie rozjebalo (trzeba nadmienic, ze to on przylożyl do tego rękę) i dotad nie znam przyczyny naszego rozstania, ba on odszedl nawet mi o tym nie mówiąc... Pewnego dnia kazda z nas obudzi sie ze świadomością, ze życie się nie skończylo, świat się nie zawalil i mimo iz nadal cierpimy, a nasze serca sa totalnie rozjebane, to trzeba jakos zyć dalej :) A z kazdym dniem bedzie lepiej, ja w to wierzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyna_dupka
Jeju, to naprawdę jest tak ciężkie? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krzych
Hej Wam wszystkim... Wiem że to forum kobiece i faceci raczej się tu nie wypowiadają. Ale jestem właśnie w trakcie poważnego kryzysu z moją dziewczyną. Po prostu nie rozumiem już o co tu chodzi - czy się mną znudziła, czy może za bardzo Ją ograniczałem. Nie wiem, ale może ktoś pomoże mi zrozumieć... Może zacznę od początku - zaczęło się siedem lat temu. Rozstałem się z poprzednią dziewczyną po 10 miesiącach dość toksycznego związku. Niewiele po tym rozstaniu pojechałem odzwiedzić paczkę znajomych na wakacjach, no i Ona tam była. Nie było wielkiego BUM - miałem obawy po poprzednim związku, ale była wspólna noc (nawet niejedna) przy ognisku, wpatrując się w gwiazdy i rozmawiając o wszystkim. Już wtedy byłem przekonany że to jest świetna osoba, ale nie chciałem niczego prowokować, tym bardziej że wiedziałem, że Ona ma faceta. Po jakimś czasie okazało się że ten facet to kompletny niewypał i zaczęło się parę tygodni podchodów, które skończyły się pewnego wieczora - kiedy poszliśmy we dwójkę do klimatycznej knajpki i skończyliśmy we wspólnych objęciach... Miała spore problemy z zaborczym ojcem, z czego (tak sądzę) pomogłem jej się wydostać. Byłem przy Niej zawsze kiedy mnie potrzebowała. Widywaliśmy się prawie codziennie, a kiedy nie mogliśmy się zobaczyć przez dwa dni, serce mi pękało z tęsknoty. Przez siedem lat mieliśmy chyba najwięcej dwa albo trzy dni przerwy. Wiadomo, czasami zdarzały się nieporozumienia (niestety nie jestem ideałem), czasami iskierka zazdrości, czasami zdarzyło mi się zapomnieć, że akurat mija 19 dzień kolejnego miesiąca, czyli kolejny miesiąc, kiedy jesteśmy razem. Ale ze wszystkiego udawało nam się zawsze wychodzić. Rok temu wyjechaliśmy do Anglii za pracą i nabyć trochę samodzielności. Pierwsze miesiące nie były łatwe - problemy finansowe, problemy z pracą, brak przyjaciół... Ale wszystko udało nam się przetrwać, a nawet wydawało się, że to wzmocniło nasz związek. Poważne problemy zaczęły się jakieś trzy miesiące temu. Kolejny kryzys... Problemy z pracą, z mieszkaniem. Do tego zdarzało mi się, że nie miałem ochoty na seks. Nie wiem dlaczego. Ona cały czas mnie pociągała, ale byłem po prostu tak przygnębiony całą sytuacją, że nie potrafiłem nic z siebie wykrzesać :( Później te sprawy wróciły do normy, ale tylko pozornie. Bo tym razem to Ona nie miała ochoty na współżycie fizyczne. Tylko bardzo okazjonalnie. Z czasem zaczęliśmy się od siebie oddalać. Próbowaliśmy parę razy porozmawiać na ten temat, ale jakoś nigdy nic z tego nie wychodziło. Na 19 września tego roku mieliśmy jechać do Polski na takie małe wakacje (to miała być nasza 7 rocznica). A ja zaplanowałem (już od paru miesięcy) że właśnie w ten dzień Jej się oświadczę. Niestety tydzień przed wyjazdem mieliśmy pewną niemiłą rozmowę, no i chyba powiedziałem parę słów za dużo... Nie było to nic obraźliwege, ale na pewno krzywdzące... Tłumaczę sobie moją reakcję tym, że od paru miesięcy nie potrafiliśmy się porozumieć. Dwa dni przed wyjazdem Ona powiedziała mi, że nie chce jechać. Poprosiłem Ją, żeby to przemyślała, przecież jesteśmy ze sobą 7 lat. To jest 7 naprawdę cudownych lat i... udało się Ją namówić. nadszedł 19 września, niestety wszystko było nie tak - pogoda, awaria samochodu i jeszcze parę rzeczy... Jednak zrobiłem to - zabrałem Ją w miejsce w którym się poznaliśmy i spytałem, czy chciałaby spędzić ze mną resztę swojego życia. Niestety nie otrzymałem odpowiedzi... Po paru dniach wróciliśmy do Anglii, gdzie zaraz po powrocie oddała mi pierścionek :( Cały następny dzień włóczyłem się sam nie wiem gdzie. Wieczorem nie obyło się bez płaczu, ale postanowiliśmy dać sobie szansę... niestety jak mi wczoraj wyjaśniła, zrobiła to tylko dlatego, że nie miała pieniędzy na wynajem swojego mieszkania. 3 dni temu wyprowadziła się... Wczoraj się spotkaliśmy. Powiedziała, że mnie bardzo kocha, siedzieliśmy przytuleni do siebie cały wieczór, potem niestety poszła do swojego nowego mieszkania. Wczoraj myślałem, że będzie w porządku, ale dzisiaj po prostu znowu nie wiem na czym stoję. Jeśli nadal się kochamy, jeśli nadal jest między nami to uczucie co 7 lat temu, to nie rozumiem po co to wszystko. Już nie wiem, czy ktoś Jej podpowiedział takie rozwiązanie, czy może sama uznała, że nie powinniśmy już być razem - nie potrafiła, albo nie chciała mi na to odpowiedzieć. Widzę sam jak dużo jest mojej winy. Ale czy nie da się tego naprawić? Sam nie wiem jak do tego podejść - czy odsunąć sięna bok i pozwolić się toczyć sprawom swoim torem (wtedy się już nie zobaczymy raczej), czy walczyć. Spodziewam się, że ktoś mi podpowie, żeby spojrzeć na to z dystansu i dać nam trochę czasu osobno. Ale znam nas - wiem, że ja się za jakiś czas zamknę w sobie kompletnie, odizoluję od świata, a Ona sama z siebie też nie zadzwoni. Nie wiem już co zrobić. Może jestem jakimś psycholem, który nie daje partnerce odetchnąć? Nie wiem, pomóżcie, podpowiedzcie coś, powiedzcie jak Wy to widzicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aska3
kilka dni temu moj od tamtej pory byly facet wyszedl z domu sprawy zalatwiac jak stwierdzil bardzo wazne,po 3 godzinach zadzwonilam byl podpity, po 5 juz dobrze wstawiony ale sie zarzekal ze do mnie przyjedzie .ja pod wplywem emocji poszlam na piwko no i troche sie upilam .on zadzwonil kompletnie pjany ze juz jedzie ale nie wiem jak chcial to zrobic bo autobusow juz nie byl( ja bylam w domu na wsi) wiec mnie tym tak wkurzyl ze mu wygarnelam ze zachowuje sie jak dzieciak a nie jak odpowiedzialny facet, od tamtej pory brak kontaktu.wszyscy znajomi mowia ze dobrze bo zdarzylo mu sie mnie szarpnac ale "milosc gorsza od sraczki" i najgorsze jest to ze ja wiem ze tak bedzie lepiej ale w nocy nie moge spac a jak zasne to mi sie ta "gnida" sni, a w rodzinie nie mam co szukac pocieszenia bo ma mnie gdzies, przyjaciol tez starcilam przez niego bo robil mi awantury ze sie z nimi spotykam a sam penie chodzi i chleje. ciezko oj cieZko:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koteccek
Ja poszlam z moim chlopakiem na polowinki.... bylo wspaniale ...jednak o 3 pojechalismy do domu... on mnie odprowadzil i powiedzial ze idzie do domu jednak na drugi dzien dowiedzialam sie ze wziol kolege i wrocil sobie na moje polowinki... podobno nie zle sie bawil z moimi kolezankami.... ;( teraz nie odzywa sie do mnie ... a ja mam ochote isc i sie zabic...nic mnie juz nie obchodzi...siedze i wyje... nie wiem co robic....a jezeli on sie ode zwie to co ja mam mu powiedziec....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MADZIA 21 -
POWIEM WAM ŻE TO NIE JEST NIC WARTE MAM 21 LAT Z CHŁOPAKIEM JESTEM JUŻ OD CZTERECH JEST MOIM PIERWSZYM WIĘC NIE MAM PORÓWNANIA ALE NIE MAM JUŻ SIŁY BYĆ Z NIM DŁUŻEJ CIĄGLE KŁAMAŁ I ZDRADZAŁ O CZYM DOWIADYWAŁAM SIĘ OD JEGO WŁASNYCH ZNAJOMYCH OCZYWIŚCIE PRZEZ PRZYPADEK NIGDZIE NIE WYSZŁAM ŻADNE WESELA NA STUDNIÓWKĘ POSZEDŁ Z INNĄ BĘDĄC ZE MNĄ O INNYCH NAWET NIE CHCE PISAĆ ZA BARDZO BOLI CIĄGLE MNIE WYZYWA CHOĆ NIE MA POWODU I CZĘSTO ZDARZA MU SIĘ MNIE UDERZYĆ UWIERZCIE NIE LEKKO JA NIE WIDZĘ JUŻ SENSU Z NIKIM SIĘ WIĄZAĆ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poker Face x33
Witam wszystkich .:P MOze to co ja napiisze wyda sie wam śmieszne.! jestem z nim 2lata i 4 miesiacę ale od niedzieli do piątku codziennie do mnie przyjeżdza i spędzamy czas ;D ale najgorsze są dla mnie weekendy gdy on jedzie do rodziców spotyka sie z kumplami, a gdy jest z kumplami mogę dzwonic albo pisac a on nic. potem po jakims czasie pisze cos tam>! a najgorsze jest to ze jakies 3 miesiące temu jechal na impreze zakładową i tak sie napił, ze przyprowadzil do domu jakas babe bo ona nie miala jak jechac..i niby nic miezy nimi nie zaszlo..;/a ja w tym czasie bylam w pracy...przez caly dzien nic nie pisal i wg..;/ i wybaczylam mu ale to ciagle powracai od tego momentu strasznie mnie boli jak mam mu pozwalac by gdzies jechal...powiedzcie co ja mam zrobic..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pozostał tylko ból
Najgorsze jest to,że nie potrafię się pogodzić z rozstaniem. To ja zerwałam. Rzuciłam go jak po raz kolejny dowiedziałam się o jego kłamstwach i naturze podrywacza. Nie wytrzymałam tego. Wykrzyczałąm mu w twarz, że nie wierzę już że się zmieni i, że skoro pisze innym laskom na gg,że nie ma dziewczyny, to że faktycznie już jej nie ma. Poczym trzasnęłam drzwiami. On twierdzi,że to nie jest tak jak myślę. Zwala na mnie winę. I mówi, że mnie kocha, że zawsze byłam dla niego tą jedyną i że innej nigdy nie było. Ciężko jest pogodzić się z tym, że osoba którą się tak bardzo kocha, nie jest tego warta. Wiem, że nasze życie nie ma sensu, ale w głębi duszy chciałabym mu wybaczyć i tak mocno się przytulić. Teraz walczę z samą sobą, by nie ulec kolejny raz i nie zmarnować sobie życia przy nim. Chciałabym zasnąć i obudzić się już po wszystkim - uśmiechnięta i ciesząca się życiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ku przestrodze
Do pozostał tylko ból :-) Uciekaj dziewczyno i nie marnuj wiecej czasu.Trafiłas na nieodpowiedzialnego dupka i zapamietaj.....on sie nigdy nie zmieni...no chyba,ze na gorsze.cholera,to sa zarozumiale dupki...mysla ,ze są wiecej warci od nas kobiet.Co teraz myslisz zabiegac o niego ...on i tak potem tego nie doceni....bedzie jeszcze bardziej arogancki i zarozumiały.Powinnysmy znac swoja wartosc i miec swoja dume.Jak nie bedziemy sie same szanowaly,to nie liczmy na szacunek ze strony takiego gnoma. Życze ci duzo szczęscia....nie daj sie poniewierac i miej swoje zdanie.A milosc napewno zapuka do twojego serduszka.:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, mogę się przyłączyć? Byłam z nim 2,5 roku. Rozstaliśmy się 1,5 tygodnia temu... Nie wiem co mam ze soba zrobic. Uznal, że już nie kocha. To był toksyczny związek pełen kłamst, z jego strony. Oczywiście ja też nie byłam świeta, bo nikt chyba nie jest. Czuje jakby wszystko mi się rozpadło :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ty już najgorsze masz za sobą. Już się rozstaliście. A ja się zastanawiam czy zerwać i jak to zrobić. Już próbowałam ale to nie takie proste. Zazdroszczę Ci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze, tylko ja wciaz do niego pisze jak idiotka i prosze zeby sie odezwal i nic. Ostatnio tylko napisal, ze chcialby sie przyjaznic to moze jego uczucie wroci :O A ja chyba nie chce zeby wracalo, czulam sie przy nim jak szmata :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×