Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

KrzysiekP

Pomóżcie mi odzyskać dziewczynę!

Polecane posty

Witam. Z byłą już dziewczyną - Kasią - poznaliśmy się niecałe dwa lata temu. Dzieliła nas duża odległość (ok.350 km), dlatego przez ponad rok (dopóki nie ukończyłem studiów) spędzaliśmy ze sobą jeden weekend na 3-4 tygodnie. Pół roku temu znalazłem pracę w Warszawie (tu studiuje Kasia) i mimo pewnych wątpliwości, zdecydowałem się porzucić wszystko co miałem i przenieść się do Warszawym, w której miałem \"tylko\" Kasię. Zamieszkaliśmy razem. Od początku bywało różnie. Były dni bardzo fajne (w moim odczuciu taka była większość dni), kiedy i ja byłem szczęśliwy i Kasia wyglądała na (nawet jeszcze bardziej) szczęśliwą. Niestety było też sporo gorszych dni. Zwykle było tak - Kasia obrażała się za jakąś drobną, mało istotną rzecz. Ja wtedy \"odruchowo\" obrażałem się, że ona znowu robi wielki problem z takiej głupoty - w efekcie oboje byliśmy obrażeni. Wtedy, zwykle po kilku godzinach, najczęściej wieczorem przed snem, dochodziło do poważnej rozmowy. Ta drobnostka będąca powodem kłótni, była tylko punktem wyjścia do dłuższej rozmowy, podczas której dowiadywałem się, że dla Kasi nasz związek wcale nie wygląda tak różowo, jak mi się wydaję i że choć ona wygląda na szczęśliwą, to nie do końca tak jest. Tu muszę sam przyznać - to moja wina, że zwykle po takich rozmowach robiłem mniej niż powinienem, żeby coś zmienić. Zwykle starałem się przez 2-3 dni i potem wszystko wracało do normy. Niestety, duża w tym moja wina. Ale postarajcie się mnie zrozumieć. Jeśli kładlibyście rękę na gorącym piecu i odczuwalibyście ból dopiero po kilku dniach - to mimo wszystko trudniej byłoby Wam zwalczyć ten nawyk, niż w przypadku, gdy ból odczuwany jest od razu. Trudno jest tak po prostu zmienić radykalnie swoje zachowanie, przyzwyczajenia, itd. jeśli mimo takiej, a nie innej postawy widzi się drugą stronę szczęśliwą, rozpromienioną, radosną. Bo Kasia naprawdę nie sprawiała wrażenia nieszczęśliwej - cieszyła się na każdy mój powrót z pracy, prosiła, żebym jak najszybciej wrócił bo ona już się nie może doczekać, codziennie przygotowywała mi obiad, wspominała jak bardzo tęskni, gdy mnie nie ma. Dlatego myślałem sobie, że może podczas kłótni, pod wpływem emocji, wyolbrzymia te negatywne sytuacje. Może chce w ten sposób wytłumaczyć swoje nagłe \"wybuchy\" lub przy okazji wspomnieć co mogłoby jeszcze być lepsze w naszym związku. Ale tak naprawdę nie sądziłem, że pewne rzeczy bolą ją tak bardzo, skoro mówiła o nich dopiero przy okazji takich początkowo niewinnych kłótni... Przełom nastąpił kilka dni temu. Odkryłem, że Kasia zaczęła korespondować z jakimś chłopakiem przez internet. Niby to jeszcze nic wielkiego, ale zrobiło mi się przykro i powiedziałem, że nie chcę, żeby to dalej kontynuowała. Wtedy ona odpowiedziała, że robi to z nudów, bo ja nie potrafię zorganizować jej czasu - po powrocie z pracy tylko siedzimy przed telewizorem (notabene, oglądając ulubione seriale Kasi) lub komputerem. Wiedziałem, że Kasia ma sporo racji, ale mimo to początkowo nie podjąłem żadnych działań, żeby coś zmienić - byłem bowiem urażony, że ona mimo moich próśb cały czas (i to na moich oczach, nawet się z tym nie kryjąc!) wypisuje maile do jakiegoś chłopaka. Zaznaczę przy tym, że mimo mojej złości, starałem się przez te dni być dla Kasi miły (chyba nawet byłem tak miły, jak nigdy wcześniej, może to drobnostka, ale m.in. co chwilę wypytywałem się, czy może zrobić jej coś do picia, itd). Oboje zachowywaliśmy się prawie całkiem zwyczajnie. Jeszcze w ostatnią niedzielę, gdy po wizycie u rodziny, wracałem z powrotem do Warszawy, Kasia przyjechała po mnie na dworzec (wcześniej, nawet gdy wszystko było OK, nie zawsze to robiła). Dwa dni później byliśmy razem na zakupach (oboje naprawdę lubiliśmy wspólne wyprawy na zakupy i nigdy nie jeździliśmy na nie gdy coś było nie tak). Kupiliśmy nawet wspólny wiatrak do naszego pokoju - nic więc nie zapowiadało, że skończy się to tak, jak się skończyło. Naprawdę po zakupie wiatraka, znowu widziałem Kasię bardzo szczęśliwą, rozentuzjazmowaną tym zakupem i pomyślałem sobie, że może wreszcie po tych kilku chłodniejszych dniach, nastąpi ocieplenie naszych stosunków. Niestety wszystko popsuł powrót z zakupów. Po wyjściu ze sklepu, uciekł nam bezpośredni autobus (kolejny był za 20 min) i ku mojemu zdziwieniu, ten mało istotny fakt, spowodował u Kasi jakieś nagłe kompletne zdołowanie. Cała jej radość, którą chwilę wcześniej widziałem, w jednym momencie zniknęła. Kasia wyglądała na załamaną i wycieńczoną - była bardzo zmęczona samymi zakupami i wcześniejszymi męczącymi zajęciami na uczelni (kilka godzin na stojąco w wielkim upale). Fakt, że spóźniając sie na bezpośredni autobus, musieliśmy potem jechać 3 różnymi autobusami, całkowicie ją podłamał. Przez cała drogę w zasadzie się nie odzywaliśmy, Kasia wyglądała na wycieńczoną, na każdą moją próbę rozpoczęcia rozmowy odpowiadała lekko słyszalnym mrukiem. Niestety, mimo że przez cały czas starałem się być jak najbardziej miły dla Kasi - np. choć miałem w rękach duże pudło z wiatrakiem, na plecach plecak pełen zakupów, wziąłem jeszcze od Kasi jedyną rzecz, którą ona niosła (siatka z warzywami) - chwilę przed dotarciem do mieszkania znowu doszło do małego spięcia. Niestety Kasia, jak już była w złym nastroju, miała zwyczaj złoszczenia się na coś, czego jeszcze nie zrobiłem, a co (jej zdaniem) mogłem zrobić. Zamiast powiedzieć normalnie \"Po przyjściu do domu, nie bierz się od razu za składanie wiatraku, tylko pomóż mi najpierw przygotowywać jedzenie\" (a tak zresztą miałem zamiar zrobić) z wielką złością w oczach i w głosie, niemal krzycząc, powiedziała \"Jeśli po przyjściu od razu zabierzesz się za ten wiatrak, to możesz się pakować i wylatywać z mieszkania!\". Ja się rozzłościłem, że ja staram się dla niej być taki miły, pomocny, a ona takim tonem odzywa się do mnie, nie mając ku temu żadnego powodu... Znowu zrobiła się niemiła sytuacja. I choć po 2-3 godzinach atmosfera się polepszyla, to jednak ta sytuacja i ciągłe kontynuowanie przez Kasię korespondencji z internetowym kolegą, sprawiała że mimo wszystko cały czas nie mogłem się przemóc i rozpocząć naprawy zaistniałej sytuacji. Następnego dnia doszło do kolejnej poważnej rozmowy. Kasia wyżaliła się, że ona nie może tak dalej żyć i albo ja coś zmienię albo będziemy musieli się rozstać. Tym razem zrobiło to na mnie naprawdę duże wrażenie. Jak wspomniałem, dotąd wysłuchiwałem różnych jej żali, widząc ją jednocześnie jako szczęśliwą, radosną dziewczynę. Tymczasem te ostatnie kilka dni naprawdę widziałem, że coś jest nie tak, dlatego tym razem po rozmowie postanowiłem podjąć konkretne kroki, żeby coś zmienić. Choć ona tego nigdy nie dostrzegała, to ja naprawdę kocham ją ponad wszystko i nie chciałem dopuścić do tego, żebyśmy się rozstali. Wiedziałem, że tym razem, jeśli nie zacznę czegoś robić, to w końcu Kasia może mnie rzucić. Dlatego przez cały kolejny dzień w pracy w zasadzie nic nie robiłem, tylko myślałem o tym, co mogę zrobić, żeby Kasi było ze mną lepiej. Wiele rzeczy przemyślałem, wiele pomysłów przyszło mi do głowy i naprawdę miałem zamiar niemal \"od zaraz\" zacząć je realizować. Chciałem ją na dobry początek jeszcze tego dnia zabrać do kina, ale niestety nie znalazłem niczego ciekawego. Myślałem o kursie tańca, do którego wcześniej mnie namawiała. Wpadłem na pomysł, żebyśmy chodzili razem na tenisa - przejrzałem już nawet listę kortów w Warszawie. Ogólnie porzuciłem cała pracę, która czekała na mnie danego dnia i w całości poświęciłem się myśli o naprawie naszego związek. Wracając z pracy tego dnia, kupiłem ulubionego szampana Kasi, żeby z jego \"pomocą\" wreszcie poprawić atmosferę między nami, aby potem już w takiej atmosferze zacząć realizować moje pomysły. Niestety, zanim zdążyłem otworzyć szampana, dowiedziałem się, że Kasia podjęła decyzję o rozstaniu... Proszę Was, napiszcie co mógłbym uczynić, żeby odzyskać Kasię?? Niestety, sytuacja jest beznadziejna. Już ok. rok temu rozstaliśmy się na kilkanaście dni. Wtedy obiecywałem Kasi wiele rzeczy i niestety, co bardzo żałuję, wielu z tych obietnic nie spełniłem. Ale jak już pisałem - widok Kasi szczęśliwej przy moim \"zwykłym\" zachowaniu, nie motywował mnie do tego, żeby cokolwiek zmieniać, a wręcz przeciwnie... Z kolei ostatnie dni widziałem całkiem inną Kasię. I ten widok był dla mnie na tyle motywujący, że byłem (i wciąż jestem) gotowy zrobić wszystko, żeby Kasia znowu była szczęśliwa. Niestety, spóźniełem się o jeden dzień... Wiem, że teraz moje obietnice już nic dla Kasi nie znaczą. Wiem, że postrzega mnie jako osobę, który jak zwykle może co najwyżej wiele obiecać, ale nic z tego nie zrealizuje... Nie dostrzega natomiast różnicy, między wcześniejszymi kryzysami, a obecną sytuacją i wiem, że w żaden sposób nie przekonam jej, że taka różnica istnieje... Ja wiem, że obecnie byłbym w stanie zrezygnować z wszystkiego i całkowicie poświęcić się jej osobie, żeby tylko była ze mną. Niestety wiem, że w tej chwili w żaden sposób nie będę w stanie jej przekonać, że tak będzie. Wiem, że wcześniejsze doświadczenia skutecznie powstrzymają ją od ponownego związania się ze mną... Wiem, że sytuacja jest beznadziejna, w zasadzie bez szans. Ale może jednak mógłbym zrobić coś, żeby ją odzyskać? Może jest jakaś ostatnia deska ratunku? Proszę, podajcie choćby najbardziej szalone, wymagające największego poświęcenia, najbardziej poruszające pomysły. Coś, co naprawdę poruszyłoby Kasie, co pokazałoby jak bardzo mi na niej zależy, jak wiele jestem w stanie dla niej zrobić. A zapewniam, że jestem gotów zrobić wszystko! Niestety wiem, że zwykłe przytulenie się, powiedzenie co do niej czuję, kupienie kwiatów, itd. nic już tutaj nie pomoże... Ja wiem, że Kasi, obserwując moje dotychczasowe zachowanie, wydawało się zawsze, że ona niewiele mnie obchodzi. Że jej nie kocham, nie zależy mi na niej. Ale to nieprawda! Po prostu od urodzenia zawsze byłem osobą nieśmiałą, typem samotnika. Niewiele czasu spędzałem z innymi ludźmi, a zwykle siedziałem całymi dniami w domu oglądając TV, siedząc przy komputerze czy słuchając muzyki. Trudno po wielu latach takiego życia, tak po prostu nagle całkowicie się zmienić. Wiele razy tłumaczyłem Kasi, że jak siadam do komputera, żeby posłuchać muzyki przez słuchawki to nie robię tego dlatego, że nie chcę spędzać czasu z nią, że nudzi mi się i wolę robić to niż cokolwiek z nią. Robiłem to dlatego, bo muzyka to po prostu moja wielka pasja! Zanim zamieszkałem z Kasią, potrafiłem dziennie słuchać muzyki przez kilkanaście godzin (i siedzieć przy komputerze kilka godzin)! Dla niej ograniczyłem te hobby do nieporównywalnie mniejszych rozmiarów. Kasia podczas kłótni mi to zawsze jednak wypominała, a jednocześnie po kłótni przekonywała, że mnie rozumie. Dlatego, choć z pewnymi wyrzutami sumienia, z tego nie rezygnowałem, czego aktualnie bardzo żałuję. Teraz byłbym gotowy zrezygnować nawet z tego! Bo mimo jej wyobrażeń o mnie, to ona jest i zawsze była dla mnie najważniejsza! Ja naprawdę bardzo ją kocham i w tej chwili byłbym w stanie zrobić wszystko, mógłbym oddać wszystko co mam (wszystko!), żeby tylko ona dała mi jeszcze jedną szansę... Nie potrafię sobie wyobrazić dalszego życia bez Kasi i tak naprawdę całkowicie odechciało mi się żyć... Chciałbym, żeby w tej chwili nastąpił koniec świata... Przy życiu podtrzymuje mnie chyba jeszcze tylko nadzieja, na jakiś cud. Marzę o tym, żeby Kasia obudziła się jutro, pojutrze, za tydzień, nie pamiętając nic z ostatnich dni. A wtedy ja mógłbym jeszcze wszystko naprawcić...(jeszcze przez ok. 2 tyg. mimo rozstania będziemy mieszkali razem). Wiem, że to głupie, ale chyba nie pozostało mi nic więcej niż tylko taka nadzieja... Tylko ta nadzieja trzyma mnie jeszcze przy życiu... Proszę jeszcze raz, ratujcie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hygaenus
przede wszystkim na siłowni ćwicz kondycję przyrodzenia bo od solidnego rypania musisz zacząć - to ją zniewoli psychicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fsd654s
myślę że Twoja powieść nie ma szans na milionowy nakład

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyluzuj koles..
ale z Ciebie pantofel

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hygaenus
Spier.dalaj, odpier.dol się Idź piz.do, je.baj się, oddup się Idź pizdo, je.baj się, oddup się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I co co co
co było dalej? ciekawa jestem !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tyle pisania i taka klapa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy ona przypadkiem...
... nie ma cech syndromu DDA?... bo ja się potrafilam tak zachowac, niestety.... obrazanie sie o byle drobnostke, ale przemilczanie naprawde powaznych problemow... zmiana nastroju, dol z powodu odjechania autobusu.... to mi bardzo wyglada na DDA.... ale spoko - to sie da ladnie wyprostowac :) tylko wymaga troche wysilku z jej strony - a z Twojej ogromu cierpliwosci i wyrozumialosci dla niej... zycze Wam wszsytkiego naj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość według
mnie to pisała kobieta, a nie facet. takie sie wyraza tylko kobieta....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
>>>ale spoko - to sie da ladnie wyprostowac :) tylko wymaga troche wysilku z jej strony - a z Twojej ogromu cierpliwosci i wyrozumialosci dla niej... zycze Wam wszsytkiego naj :) łatwo powiedzieć... jak to niby da się łatwo wyprostować? to nie jest tak, że mamy kryzys, ale wciąż jesteśmy razem! my się rozstaliśmy! ja mam szukać nowego mieszkania i najpóźniej za 2 tygodnie się wynieść! tymczasem ona nawet nie bierze pod uwagę takiej możliwości, żebyśmy się znowu zeszli, więc nie mogę liczyć na żaden wysiłek z jej strony... co więc zrobić, żeby dać jej do zrozumienia, że kolejna próba ma sens?!?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy ona przypadkiem...
w takim razie przepraszam - nie chcialam Cie zranic swoja pozornie beztroska wypowiedzia... nie doczytalam ze ona Cie zostawila..... obawiam sie, w takiej sytuacji pozostaje Tobie czekac cierpliwie... az ona zrozumie, czego oczekuje od zycia, od Ciebie, od siebie samej, wyglada, ze jest pogubiona i niepewna... na Twoim miejscu pozowlilabym jej odejsc... ale co jakis czas delikatnie odezwalabym sie pytajac co u niej, czy radzi sobie... zapewnic ze bez wzgledu na wszystko nadal ja kochasz.... zycze Tobie mocno powodzenia, zaslugujesz na Szczescie, jak kazdy i kazda z nas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×