a w cholerę z zasadami!

Jestem sama i coraz bardziej daje mi się to we znaki. W otoczeniu wolnych facetów brak, za to kleją się żonaci. Do tej pory goniłam to towarzystwo oburzona, że śmią mi tu takie propozycje zapodawać! Sama byłam zdradzona i potrzebowałam bardzo dużo czasu, by jakoś pozbierać się po tym doświadczeniu. Jeszcze więcej czasu musiało upłynąć, nim przestałam o wszystko owbiniać tylko i wyłącznie kochankę eksa. Jak napisałam wyżej - broniłam się przed żonatymi w myśl solidarności jajników, zaborczości i egoizmu własnego (a dlaczego mam zjadać resztki z czyjegoś stołu?) Tyle tylko, że dzisiaj mi przyszło do głowy (po kolejnej serii sms-ów od przystojniaczka, na widok którego od zawsze miękły mi nogi), dlaczego mam bronić czyichś (czyt. żony) interesów? O mnie nikt się nie martwił, a już na pewno nie eks i jego kochanka. Dlaczego to ja mam zawsze być ta lepsza? Lepsza, znaczy się naiwna, kopana przez życie? Mam kierować się zasadami podczas gdy inni po prostu dbają o własny tyłek? Cholera, mam 35 lat i zero złudzeń, że w tym wieku znajdę faceta bez zobowiązań. Nie zarzucam na nikogo sieci, nie kokietuję i nie prowokuję, ale skoro już tak bardzo gość się na mnie uparł, to czy warto sie bronić? Ileż można, w końcu nie jestem z kamienia!

stara dupa juz jestes

Ooo, gentelmen! :) Tobie też miłego dnia fajfusie

bierz co ci daja bo ci wyprowadzanie psa zostane na starosc

Skoro uderzają jacyś, to znaczy się, że nie jest źle tak ze mną. A ty, knurku, tylko bidulo net uprawiasz? Wyjdź do ludzi, tylko ostrożnie, by ich sobą nie szokować!

Art--- dobre :)