Co za fatalny dzień

Dzisiaj był tak okropny dzień :( Najpierw kierowca w autobusie powiedział, żebym nie kupowała biletu bo nie ma dzisiaj kontroli napewno i co? mandat :| A później to już piekło... cierpię na depresję i dzisiaj miałam kolejne masakryczne załamanie, pojechałam do mojego chłopaka bo mi mówił przez tel: przyjedz, chce z Toba byc w takiej chwili, prosze, chce Cie w spierac. I co? przyjechałam, szybki seks i nagle dzwoni kolega jego,ze są z innym kolegą w barze obok i czekają na niego fik myk i stałam na przystanku rozwyta. Mówi, ze chce mnie wesprzec a jak tylko kolega zadzwonil juz do nich poszedl. Jeszcze nie mialam autobusu i stałam jak ciotka i czekałam. Rozwyłam sie i nagle patrze a on zaglada z okna swojego i dzwoni do mnie- jakies 10 minut byl w tym barze. Nie odbieralam bo miałam dosc a on dalej i dalej. Wkoncu mi napisal ktoregos smsa,zebym przyszla bo on tez ma kiepski dziewn to poszlam. Rozmawialismy dlugo, naprawde mnie wspieral. Mam ostatnio takie humory, mysle,ze go ranie ale nie umiem byc ucieszona. Mu jest przykro,ze zamiast cieszyc sie z tego,ze jestesmy razem i patrzec w przyszlosc ja mysle o przeszlosci ktorej za przyjemnej nie mialam, wrecz traumatyczna. Nie wiem jak to zrobic,zeby było dobrze, jak cieszyc sie z zycia, nie wsciekac o byle co. Jeszcze dwa miesiace temu przed nawrotem depresji nie zloscilabym sie o to,ze chcial zobaczyc kolege, ktorego nie widzial 5 lat a teraz wpadlam w taka rozpacz jakby mnie odepchnal. Nie zloscilam sie o byle co, nie bylam zazdrosna. Co ja mam zrobic,zeby myslec pozytywnie?no co, juz wysiadam