Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość odchodze

kto zerwal zaręczyny? jak to jest?

Polecane posty

Gość odchodze

bo ja zrobie to musze czuje ze to nie ten facet, cos sie wypalilo chce byc szczesliwa, chyba mam do tego prawo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość realnie i rozsadnie
nie wiem czy to bylo zerwanie, ale moja kilkuletnia narzeczona polazla do wrozki, zapytac sie jak bedzie mial jej maz na imie. Wrozka powiedziala jej ze Daniel ja mam na imie Heniek, wiec na drugi dzien zakonczylem te sprawe bo po cholere zawracac sobie duupe, jak i tak nic z tego nie bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aNNNiiia
Moja przyjaciółka zerwała.. było jej bardzo cieżko.. :( on też to bardzo przeżył ale się dobrze stało.. obydwoje teraz mają inne kochające osoby... a ona wkońcu jest szcześliwa.. z nim też była ale nie dokońca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rzeczywistość imienia mućki
pamiętam TĘ ULGĘ gdy zerwałem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aassas
tylko pamiętajcie żeby zachować klasę oraz tradycję i oddajcie pierścionki (o ile dostałyście) to tak out topic, bo właśnie się dowiedziałam jak to narzeczona kolegi, po tym jak do zdradziła, ani nie chciała się przyznać, ani pierścionka oddać, zresztą poziom pokazała jakiś ujemny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety...
ktos zerwał... w czwartek... ciężko mi cholernie... było sobie fajne 5 lat, a za 3 miechy miał być ślub...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whyyyyyyy
do tych, ktorzy zerwali zareczyny - dlaczego tak sie stalo? Po jakim czasie zwiazku sie zareczyliscie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety...
po 5 latach... w sumie niewiem dlaczego... jakoś tak wszystko puste i bez sensu się zrobiło... odszedł, bo tak chciał los, a może i ja tego chciałam... to dopiero kilka dni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja zerwałam
Zaręczyliśmy się po trzech latach związku, po dwóch miesiącach od zaręczyn, a trzech przed ślubem, odwołałam wszystko. Facet okazał się chamem i prostakiem. W momencie, gdy poczuł się już pewnie, wyszło szydło z worka... Porażka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whyyyyyyy
niestety-------> wyobrazam sobie, jak puste i bez sensu sie zrobilo :( przykro mi. A pytam hmmm, nie wiem czy mozna tak powiedziec, ale z 'praktycznego' punktu widzenia - sama jestem wlasnie w 5cio letnim zwiazku, w przyszlym roku mamy brac slub i czytajac zaczelam sie zastanawiac, co mogloby sie stac, zeby ktores z nas zerwalo zareczyny. Raz w zyciu ja zerwalam 5cio letni zwiazek, nie bylismy zareczeni, zerwalam dlatego, ze juz nie kochalam, a moze nigdy nie kochalam go naprawde - ale nie zareczylam sie, bo nie czulam pewnosci. W tym zwiazku czuje pewnosc, on chyba (?) tez. Wiec, co mogloby sie stac...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ===
Zerwałam zaręczyny dwa razy. Pierścionki oddałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whyyyyyyy
ja zerwałam ------> 3 lata byl jakiś i nagle z dnia na dzien sie zburaczył? uhh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whyyyyyyy
=== --------> dlaczego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ===
Bo byłam za młoda i za głupia... Wybierałam sobie facetów, którzy byli równie niedojrzali jak ja. Wiesz jak to jest... "Fajnie" się zaręczyć, ale co potem?? Nie żałuję swoich decyzji. Teraz jestem szczęśliwa i zdecydowanie bardziej dojrzała emocjonalnie! :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ===
why--- nigdy nie ma 100% pewności... chybaże ma się naście lat! :-) Ale w pewnym wieku zmieniają się priorytety... umiemy wypracować kompromisy i kochać miłością dojrzałą... a nie taką na hurrrra! :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whyyyyyyy
=== -------> czyli po prostu za szybko, nieprzemyslanie podjeta decyzja o slubie. Tak pewnie byloby ze mna, gdybym przyjela zareczyny tego poprzedniego 5cio letniego... Ile mialas lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whyyyyyyy
=== ---------> zgadzam sie z Toba :) Nie wiem, czy jestem popaprana, ale mam teraz 27 lat i dopiero teraz poczulam, ze naprawde chce, i ze z tym czlowiekiem moge szczesliwie przezyc swoje zycie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ===
why, to tak jak ja! :-) Wcześniej miałam 23 lata i 25.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja zerwałam
whyyyyyyy ==== tak, niestety okazał się burakiem, nie wiem, może poczuł się moim "właścicielem", po prostu, uderzył mnie, dla mnie to był koniec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ===
ja zerwałam, i dobrze zrobiłaś!!! Ile mieliście lat, jeśli mogę spytać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja zerwałam
ja 24, on 25

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whyyyyyyy
===---------> rozumiem, ja zdecydowanie 4 czy nawet 2 lata temu nie uwazalam jeszcze slubu za dobry pomysl..dzis juz nieco inaczej. dojrzec zdecydowanie trzeba. ja zerwalam--------> oczywiscie, dobrze zrobilas! ile to ja sie juz nasluchalam - ze za pozno, dlaczego slub w wieku 28 lat, on jeszcze starszy, kiedy czas na dzieci...i nie wiem do konca, czy to kwestia mojego subiektywnego postrzegania - ale jak patrze na dziewczyny w wieku ok 20 lat, biorace slub i mysle o sobie wtedy, to wydaje mi sie to bledem...za wczesnie...oczywiscie zadna to zasada, bo ci ludzie moga byc bardzo szczesliwymi malzenstwami, ale w takim wieku decydujac sie na slub (wg mnie) ponosi sie duzo wieksze ryzyko porazki - to jeszcze czas wielu zmian w charakterze, glowie, oczekiwaniach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ===
why, dokładnie. Mój partner przerabiał to w wieku 20 lat... Jest rozwodnikiem. Ja gdybym się zdecydowała, też bym na dzień dzisiejszy była rozwódką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whyyyyyyy
no tak... ja mam nadzieje, ze teraz, w moim wypadku to juz sluszna (obustronnie) decyzja, ktorej oboje jestesmy pewni :) i mam nadzieje, ze wszystko bedzie zgodnie z planem ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SmutnaPoznań
To przeczytajcie moją historię. Jest chyba najbardziej przykra ze wszystkich :((( Jeszcze jestem ze swoim. W Grudniu minie 10 lat jak jestem z nim. O to abyśmy się pobrali walczyłam 3 lata wcześniej też ale nie śpieszyło mi się. Dochodziło nawet do tego że dawałam ultimatum że jeśli nie zdecyduje się na odpowiedni krok odejdę. Kiedy zbliżał się dzień ostateczny byłam przygotowana do odejścia bo nic się nie zmieniło. Nadal te same spotkania-randki a to już nie ten etap znajomości. "Odchodzę" on z płaczem prosi mnie żebym się zastanowiła. Daj mi 3 msc ja wszystko zmienię i się pobierzemy. Minęły 3 msc i cisza więc znowu powiedziałam że nie ma to sensu. Oczywiście zależało mi na nim bardzo więc uległam i nadal ciągnęłam związek z nadzieją zmiany. Po roku znowu poruszyłam temat. O nie bardzo zdecydowany więc ja od razu straciłam sens życia. Mówiłam co tydzień że odejdę a on nic ... W końcu zadecydowałam o niespotykaniu się z nim na co zdziwił się bo niby dlaczego?"Zadzwoń jak będziesz wiedział czego chcesz". Dzwoni po 2 tyg. i mówi "ja już wiem!" Mogę przyjechać ? Jeśli wiesz to ok, przyjedź. Przyjeżzda i mowi mialem w planie oswiadczyc Ci sie dzis ale nie bylo pierscionka ktory podobałby mi się."To trzeba było nie przyjeżdzac i nie zawracac mi glowy". Minęły 2 msc i piersionka nie widzialam nadal.Potem okazalo sie ze znowu odwidziało mu się. Miarka się przelała. Znowu powiedziałam że nie chcę go widzieć i żeby nie kontaktował się za mną w żaden sposób. Po tygodniu przyjechał i zabrał mnie ....... gdzie oświadczył się. Byłam bardzo szczęśliwa choć czułam że może jest to trochę wymuszone przeze mnie. A teraz najlepsze. Po 6 dniach poszliśmy na przygotowanie przedmałżeńskie. Pierwszy dzień ok byliśmy pełni szczęścia. Na drugi przed kursami mieliśmy lekką sprzeczkę. Poszliśmy na kurs i tam mówiono takie rzeczy odnośnie małżeństwa. Jaka to odpowiedzialnosc, że jesli nie jestes pewien/pewna nie pobieraj sie. Mowiono o roznicach miedzy malzonakmi ktore moga spowodowac problemy itp.. Nasłuchał się tego przed tym jeszcze ta sprzeczka. Po jego minie widziałam że coś jest nie tak. Pytam więc o co chodzi. Nic... cisza. Pytam " Nie jestes pewien ? " Tak. Zwalił mnie z nóg. " Bo jesli teraz sie tak klucimy to co bedzie potem"..... Czar prysł. Oddałam pierścionek którym cieszyłam się 6dni. Większej krzywdy nie mógł mi już nikt zrobić. Nie zapomnę tego cierpienia bo bardzo go kocham i czekałam prawie 10lat. Całe życie planowałam pod nas.... Psychikę mam zjechaną i nie wiem czy kiedykolwiek będzie jeszcze ktoś komu zaufam. Tak na marginesie to mam bardzo duże powodzenie u mężczyzn.Każdego zlewałam bo w głowie miałam tego jednego jedynego. Jeszcze nie odeszłam definitywnie. Zabawa w kotka i myszkę jest męcząca. Mężczyźni przeraźliwie boją się małżeństwa. Odpwiedzialności za rodzinę. A tak żyje sobie solo i ma wszystko w d.... Najśmieszniejsze w tym jest to że kiedy odchodzę lata za mną bo mnie traci. Po msc zapomina o tym co się stało i kontynuuje swoje życie w taki sam sposób. DOCENI JAK STARCI. I PLACZ JUZ NIE POMOZE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igrająca z ogniem
źle zrobiłam.. w afekcie rzuciłam pierścionkiem.. wykrzyczałam, że nie tak to miało być, że inaczej sobie tę chwilę wyobrażałam, że inny pierścionek mu pokazywałam, inny mi obiecywał.. czekałam na tę chwilę rok, on też.. wiedzieliśmy obydwoje czego chcemy, kochaliśmy się równie mocno jak burzliwe były nasze kłótnie, czekaliśmy na ten dzień.. i jak nadszedł zamiast cała w skowronkach nie potrafiłam się cieszyć, a raczej nie potrafiłam mu tego okazać.. przecież go kocham, czekałam na to, chcę z nim być - to czemu nie byłam szczęśliwa? po kilku dniach bezczelnie powiedziałam mu że jestem rozczarowana i okolicznościami wyjątkowej chwili i pierścionkiem - każda inna by się cieszyła, a ja głupia wywołałam burzę.. zdenerwował się, powiedział że nie chce mnie znać i nie mamy już o czym rozmawiać na co ja rzuciłam w niego pierścionkiem oświadczając że zrywam zaręczyny.. co ja najlepszego zrobiłam? przecież go kocham i chcę z nim być, na dobre i na złe.. dlaczego to zrobiłam? on mi tego nie wybaczy - nie dziwię się, zachowałam się jak bezczelna, pusta małolata.. straciłam przez własną głupotę miłość mego życia.. przepraszam kochanie że byłam .. niedobra to mało powiedziane.. przepraszam że cię skrzywdziłam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciężko jest, ale i za razem lekko na duszy :) Po 10 latach w sumie. Nie będę opisywać historii - ale dodam ze zostawił mnie dla skrzynki wódki i kumpli. Pierścionka przyjąć nie chciał - sprzedałam go na złomowanie by innej pannie nie przyniósł pecha. Mam nadzieje ze znajdę osobę która naprawdę będzie mnie kochać, a nie tylko mówić ze kocha, osobę która będzie chciała się zaręczyć bo będę dla niej całym światem, a nie dla smutnej zasady ...bo wypada. O tym dowiedziałam się po zerwaniu zaręczyn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×