Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ymcia

totalne uzależnie od mojego faceta

Polecane posty

Gość ymcia

Jestem absolutnie uzależniona os swojego faceta. Jest dla mnie całym światem i moją obsesją. Jesteśmy razem ponad rok, mamy wziąć ślub. Schemat u nas typowy: czyli ja ciągle mowie ze go kocham, daję mu z siebie wszystko, a on czasami mowi że kocha i że wcale nie musi mi tego mówić żebym to wiedziała. I działa tu mechanizm króliczka - im on bardziej się oddala, tym ja bardziej go gonie. Natomiast moja gonitwa za nim mobilizuje go do większej ucieczki. Nie jest między nami źle, ale to mnie nieco przybija - kocham go tak bardzo że brak mi tchu, że mam ochotę płakać z tej miłości, natomiast on kocha mnie obcenie miłością spokojną i bezpieczną. Jako że widzę że to nie jest dobre (moje uzależnienie), próbowałam się "leczyć". "Np. w tej chwil przyjechalam do mojej przyjaciolki na tydzień. My z facetem mieszkamy razem, a ta przyjaciolka 300 km od naszego domu. Oczywiście rozbeczałam się na dworcu (jak już siedzialam w pociągu, on tego nie widział) i samą siebie karciłam że zachowuję się jak dziecko. Z całych sił nie chciałam jechać!!! Ale udawałam przed nim że chcę, on zresztą powiedział że dobrze mi to zrobi że odpocznę, a ja nie mogłam zrozumieć d;aczego mnie nie zatrzymuje. Nieważne. W każdym razie celem tego wyjazdu miałobyć (dla mnie) pobycie samej, bez niego, może "oduczenie się" go trochę no i pokazanie mu że mogę coś zrobić sama. Prawda jest taka że nie umiem nauzyć się obojętności i bardziej racjonalnego podejścia do miłości. Kocham cała sobą. Niemożliwie za nim tęsknię, wciąż patrzę na telefon czy nie dzownil, co 5 minut. Wciaz myslę co robii czy on za mną tęskni. Wobec niego jestem teraz miła, ale nie narzucam się (lekko obojętna), chociaż mam ochotę się popłakać w słuchawkę i wracać do niego. Nie zrobię tego, bo to się minie z celem. Napisałam zagmatwanie, ale może ktoś zrozumie. Często widzę topiki dziewczyn ZA BARDZO kochających, ZA BARDZO skupiającyh się na facecie. Rady które otrzymują to : zajmij się sobą, wyjedź gdzieś sama, poznaj nowych znajomych, znajdź nowe hobby. Ok, ja to wszystko robię, ale to wszystko jest dla mnie gówno warte bez niego. Wciąż o nim myślę. Nie umiem np. bawić się ze znajomymi tak zupełnie cała sobą, nie mysląc o Nim. W rezultacie męczę się o wiele bardziej. Jak nauczyć się obojętności? Chwytam każdego sposobu i nie umiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rossi Barboa
My przechodzimy szkolenia pt. "Jak uzaleznic od siebie kobiete i zyc jak krol". Nie jestem pewny, ale slyszalem o szkoleniach dla kobiet pt. "Jak uniezaleznic sie od faceta i spowodowac, zeby czul sie jak giermek a nie krol".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ymcia
początki naszej miłości były takie, że to on mnie zdobywał, to on mówił cudowne słowa, to on kochał bardziej. A teraz on się uspokoił, ustatkował, rzadko mówi o miłości, uważa że skoro jesteśmy razem to powinno być dla mnie dowodem że mnie kocha i nie musi mi tego wciąż powtarzać. Czuję że jest teraz okres, w którym to ja jestem stroną bardziej kochającą. Raz mam ochotę mu powiedzieć totalnie wszystko: kocham cię bardziej od siebie samej, kocham i cierpię, jesteś dla mnie całym światem i nikt inny nie musi dla mnie istnieć, nic na świecie nie ma dla mnie żadnego znaczenia jeśli ciebie przy mnie nie ma. Z drugiej strony muszę grać. Jestem znużona i zmęczona gierkami w stylu "Dlaczego mężczyzni kcohają zołzy". Robię to wszystko, ale to mnie wcale nie uszczęsliwia. Rada z tej ksiązki jest taka : kochaj samą siebie, pamiętaj o sobie, niech mężczyzna nie będzie pępkiem twojego świata. Świetnie. tylko jak się tego do cholery nauczyć?! Jak dlugo mam grać, dopoki nie zacznę tak czuć naprawde? a gdy zacznę - jednoczesnie przesatnę kochać, znam siebie. Zawsze lubiłam wszystko albo nic. Albo kocham cała sobą, albo w ogole. Nie umiem na pół gwizdka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uwazaj
a jaka bylas zanim sie poznaliscie? mam nadzieje, ze nie nieszczesliwa... najwazniejsze, ze wiesz ze to uzaleznienie. pierwszy krok juz zrobiony. drugi wyjechalas do przyjaciolki - brawo! dzielna zciebie dziewczyna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozumiem
mam tak samo. i to juz trwa prawie 8 lat. jak jestem z nim to jest wszystko dobrze i czuje sie szczesliwa, a jak Jego nie ma przy mnie to sie zastanawiam nad ta szczesliwoscia bo w tym momencie wydaje mi sie, ze szczesliwa nie jestem. wszystko co planuje, planuje z mysla o nim. potrafie poukladac wszystko tak, zeby spotkac sie z nim jesli tylko mi powie, ze chce. zle mi jest, bo wiem ze On tak nie mysli jak ja. nie jestem mu az tak bardzo potrzebna, jak On mi. nieraz siebie nienawidze za to, ze taka jestem. chcialabym np. po klotni go olac i sie nie odzywac przez 2 dni i zeby to On pierwszy wyciagnal reke, a nie ja. a tak nie potrafie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozumiem
a "dlaczego mezczyzni kochaja zolzy" mam i przeczytalam. i do kitu ta ksiazka jest!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozumiem
i ide spac, tzn. do lozka... i bede myslec o Nim az nie zasne... w sumie tak jak codziennie. a jutro poczytam ten temat, moze ktos cos ciekawego poradzi nam na to uzaleznienie. jednak sadze, ze wpadlysmy po uszy. i nie wiem jak Ty, ale ja to sie juz chyba z tego nie zdolam wyleczyc :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ymcia
uwa zaj > zanim go poznałam, miałam oczywiście przyjaciół, niewielu bo niewielu, taka paczkę 4 osób, zawsze razem. Wciąz mam z nimi kontakt. Do przyjaciółki, owszem, wyjechałam, ale nie napisałam że to NIE PIERWSZY raz. Wcześnie też wyjechałam na tydzień i każdy dzień tego tygodnia był dla mnie horrorem. Jeszcze wcześniej pojechałam na 3 dni do tazkiej ciotki/ I to samo - horror, zabieranie komórki wszędzie ze sobą. Nawet do WC, o zgrozo :O Słowem - te wyjazdy, nowi znajomi, nowe hobby tylko mnie DRĘCZĄ I WKURZAJĄ!!! Bo cierpię jeszcze bardziej. Zuepłnie nie osiągam wymarzonego celu (czyli podejść do naszego związku z większym dystansem), tylko wprost przeciwny - wysiadam nerwowo. On naprawdę jest moją obsesją. Mogłabym całymi dniami siedzieć z nim, rozmawiac o miłości, dotykać go, lizać jego skórę, zjadac go dosłownie!!! Kurde, co mam zrobić skoro nic nie działa?! Już nawet przez myśl mi przeszło rozstanie (powiedzmy 2-miesięczne), bo po paru tygodniach bym ochłonęła, ale potem ten pomysł wydał mi się zupełnie porypany, bo doprowadziłabym jeszcze do rozbicia naszego całkiem szczęsliwego związku. Chyba tylko druga kobieta zrozumie mój problem, podejrzewam że żadne mężczyzna nie jest w stanie tego pojąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ymcia
moja przyjaciółka radzi: poszukaj sobie nowego zajęcia albo np. jedź na jakiś zlot z internetu, poznasz nowych ludzi. Po co? Wcześniej kochałam poznawać nowe osoby, a teraz mój świat się skurczył do tego jednego faceta. Tzn. wciąz uwielbiam moich przyjaciól, rodziców itd... ale absolutnie nie cieszy mnie przebywanie z nimi, jeśli on jest daleko. On musi być obok, żebym mogła się cieszyć życiem. Czy to normalne? Nie sądzę. Dodam że wcale nie jest tak, że wciąż ze sobą przebywamy (bo można tak wywnioskować z tego co piszę, i że go zamęczam). On ma ciężką pracę i tak zupelnie dla siebie mamy tylko z 1-2 godziny dziennie (mimo iż mieszkamy razem). Łakne tego, potrzebuję tego i dobija mnie że nawet wtedy on lubi się "relaksować", czyli: oglądać ze mną tv, filmy, itd, zamiast rozmawiać ze mną, dotykać mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ppppppp
normalnie jakbym czytała o sobie... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aNNNiiia
no i wkońcu zrozumiałam że mam to samo co autorka topiku. Zanim poznałam mojego faceta miała mnóstwo przyjaciół znajomych i wiele ciekawych zainteresowan. Wszytsko legło w gruzach. On na pocztątku mnie zdobywał, okazywał bardzo dużo uczucia, czułe słówka itd. Wkońcu zdobył a ja do dzisiaj .. cholernie za nim jestem. Nie potrafię bez niego życ. Straciłam wielu znajomych, wiele przyjaciolek kolegów.. bo sama od nich odeszlam dla niego. Dzisiaj on ma mnie w dupie i idzie do kolegów kiedyś siedział do pózna.. wkońcu zdobył mnie odczuł to i stwierdził, że tweraz czas zaszaleć z kolegami. Mój też mnie nie zatryzma jak mam gdzieś wyjechać, mówi jedz odpoczniesz.. a ja ? a mi się łzy kroją do oczu.. bo boje się samotności, tęsknoty za nim, za tym co on tam bezemnie robi, czy zadzowni czy ... itd.. uzależniłam się.. zostawiłam wszystko dla niego.. a teraz co z tego mam? Jego. Przyjaciół straciłam ;( i szybko ich nie odzyskam.. on jakoś tego nie docenił.. Planuje z nim swoje przyszle życie.. ale tak. Jakieś dobre pół roku on przestał całkowicie o mnie dbać. Co nie słysze ciągle wychodzi do kolegów na mecze itd. A ja siedze sama w domu bo nie mam do kogo wyjsc.. straciłam przyjaciół ktorzy mi zawsze powtarzali "będziesz załowała.. stracisz nas a zyskasz jego a potem zaznasz smak samotności" i k*rwa mieli racje. Zyskałam miłość straciłam znajomych.. a tymczasem czuje sie zagubiona, samotna.. bo tak naprawde mam tylko jego. Brakuje mi tych szalonych wypadów z koleżankami itd.. ale ja wiem że nie potrafie bez niego nigdzie wyjsc;( On ma kolegów ma mnie.. ja mam tylko jego.. a co najciekawsze rzadko kiedy on mnie zabierze ze sobą do kolegów.. on żyje normalnie.. tzn. ma wszytsko i niczego mu nie brak. Chora z miłosci.. cóz oszalalam na jego punkcie.. miałam wtedy 16 lat.. rozkochał malolate która dla niego porzuciła wszystko... nawet moi rodzice do dzisiaj mi powtarzaja.. zwariowalas... gdzie masz kolezanki kolegów. kiedys to non stop telefony mi dzownily koleznaki przychodzily.. a teraz moze jedna zadzowni max dwie... a mam dopiero 19 lat... ;( tak wyglada moj problem..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mioniony
uzależnienie od partnera nie jest niczym dobrym,żyłem 5 lat w związku z taką kobietą,z roku na rok było coraz gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ymcia
nie, u mnie nie jest tak że on wychodzi do kolegów, na to by sobie nie pozwolił, bo wie jakby mnie to bolało. On jest domator i lubi siedzieć w domu po pracy. Przyjaciół również nie straciłam, wciąż ich mam, mam z nimi kontakt każdego dnia (na gg, telefony),a gdy wracam do mojego miasta - widzimy się codziennie. Ale tam gdzie z nim mieszkam nie mam nikogo. Ale nie to jest ważne. Ważne jest to że mimo iż próbuję różnych metod, nie mogę przestać o nim myśleć. Jeśli nie dzwoni do mnie przez parę godzin - uważam że już mnie nie kocha. Problemem jest też to, o czym pisałam - że nie umiem się dobrze bawić jesli jego nie ma. Chcę wszystkiego, chcę spotykać się z przyjaciółmi, z rodziną ale Z NIM, bo inaczej mam zepsuty humor. On nie wie że tak to odczuwam, bo dobrze GRAM (czego też mam dość :( wiecznych gierek) że się dobrze bawię. Do pana wyżej - wiem że to nie jest dobre, ale co mogę z tym zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta dam
to naprawde smutne co piszecie..:( z jednej strony ..to musi byc wielka milosc;).Mysle,ze musicie dalej poszukiwac nowych zainteresowan, cos napewno was interesuje, napewno sa zajecia ktore uwielbiacie robic SAME!!:) Sprobujcie to wielkie uczucie przelać na siebie, dogadzac sobie jak tylko sie da...:) spełniac marzenia.Wrocic myslalami do tych dziewczyn jakimi bylyscie przed zwiazkiem, napewno mialyscie jakies pragnienia i aspiracje. do autorki: jestes u przyjaciolki ,a siedzisz na necie i rozmawiasz z nami - szkoda ze ona nie wpadła na pomysł zeby schowac Twoj telefon, doradzic Ci sie ubrac tak zebys czula sie pewna siebie, atrakcyjna i wyciagnac na spacer, lody .albo cos co lubicie robbic razem.Myslisz ze wtedy tez bylabys nieszczesliwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ymcia
oczywiscie że bylabym nieszczesliwa >> wczoraj, zanim tu napisałam, byłyśmy na imprezce. Poznałam nowych ludzi. Ale wcale sie dobrze nie bawiłam. Myślałam tylko o nim i wszystko bym oddała żeby był wtedy ze mną. Wszyscy inni wydawali mi się nudni i nieciekawi. Wynudziłam się i wymordowałam. Dziś znowu mamy gdzieś wyjśc, a ja wiem że to będzie dla mnie kolejna mordęga. a znowu czasami mam okres buntu i myślę - a niby czemu to, czego ja chcę ma być złe?! Czy to aż takie nienormalne że uważam iż - jako para w sumie z dość niewielkim (1,5 roku) stażem - powinniśmy bywać wszędzie razem? Że to chore że jeżżę gdzieś sama i sama imprezuje. JA TEGO NIE CHCĘ!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mialam kiedys identycznie ja Wy... Kochalam mimo wszystko, ponad wszytko itp. Wszytko bym dla niego zrobila. W pewnym momencie dotarlo do mnie, ze jestem uzalezniona i nie potrafilam tego zmienic. Po roku zwiazku zamieszkalismy razem w Irlandii, po 3 miesiacach wrocilam bo On stwierdzil, ze nie jest gotowy zyc ze mna jak\"\'maz i zona\".Oczywiscie zrobilam tak jak On chcial. Poszlam wtedy na studia, do pracy ale ciagle o nim myslalam, z telefonem tez wszedzie chodzilam. Mialam hobby,przyjaciol, szkole, prace ale to nic nie pomoglo. W koncu wrocil, oswiadczyl sie, ja oczywiscie bylam w siodmym niebie. Pojechalismy razem do IRL. Po 3 latach nagle zostawil mnie bo mnie nigdy nie kochal, bo zdradzil... Zalamalam sie, wrocilam do Polski, wyprowadzilam sie od rodzicow, znalazlam prace i nowa szkole. Szczerze to moim zdaniem wlasnie to, ze mnie zostawil, to mnie wyleczylo. Terez jestem z facetem 5 miesiecy i zupelnie inaczej sie zachowuje. Nie jestem juz uzalezniona. Do tej pory dochodze do siebie po tamtym zerwaniu (mija juz rok) i nie mam nawet sily zeby tak sie znowu zachowywac. Teraz juz wiem, ze nie warto tak sie poswiecac dla kogos ani tak sie meczyc. Nie wiem tylko co Wam poradzic bo na pewno nie zycze Wam tego co ja przeszlam ale jak dla mnie, to nie bylo innego lekarstwa i za to dziekuje mojemu bylemu, ze swoimi klamstwami i przykrymi slowami, oduczyl mnie chorej i slepej milosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zsdcser
Czytam to wszystko i poprostu nie mogę się nadziwić - normalnie cała ja wszystko praktycznie się zgadza w mniejszym lub większym stopniu. Mam dokłądnie ten sam problem. To jest straszne boje się ze to może zaszkodzić związkowi. Ale ja nie potrafię inaczej kochać. Z moim facetem jestem od około roku i na początku to on mnie zdobywał, ja nawet na samym początku gdy go poznalam nie byłam tak do końca zainteresowana dopiero po czasie mnie "zdobył" , a on od samego początku był całkowicie zakochany wtedy to on bardziej kochał, bardziej tęsknił był zazdrosny i zabiegął o czas spedzony ze mną, non stop dzwonił i wysyłał smski, a ja byłam mniej zaangazowana nie teskniłam jeszcze tak bardzo, nie potrzebowalam tyle telefonów i smsów. A teraz jest zupełnie odwrotnie. I strasznie to boli, był okres ze było po równi a teraz role się odwróciły. Czy teraz juz tak będzie zawsze?? jak tak nie chcę. Dlaczego faceci tacy są, bo oni juz tacy są, jak zdobędą to się już nie starają tak bardzo. Sam mi zresztą to powiedział: "po co ma się starac przecież jesteś już moja". Ludzie!!! Czemu oni są tak ograniczeni?? Kocham go ponad życie, nie potrafie bez niego żyć. Ja nie wiem jak ja potrafiłąm żyć przed anszym zwiazkiem poprostu nie wiem jak?? Tearz nie umiem bez niego żyć. A on nie wiem. Wiem ze też bardzo mnie kocha ale czemu tego nie pokazuje tak jak kiedyś wtedy poprotu ta miłość emanowała od niego, a teraz.... Czasami to poprostu totalna olewka mnie to bardzo rani i wkurza nie umiem tak poprostu przemilczeć i mam jak on to mówi "wąty" no i niepotrzebne kłótnie bez sensu to wszytsko!! Jak to zmienić?? Jednymy rozwiązanie widzę jest tylko poprostu sie zdystansować?? Ale to jest niemożliwe! A facetów też sienie nauczy. Strasznie to trudne i poplątane.... A teraz jeszcze przedemną dwa miesiace BEZ NIEGO na samą myśl mam łzy w oczach. Jedzie do angli do pracy. Okazje wiecie... Jeśli sytuacja byłaby odwrotna i to ja bym miala propozycję wyjazdu to na pewno bym to olała i zpstałą zeby być z nim. I tu jest właśnie ta róznica.Ja mu mówi ze bede tesknić i nie wiem jak wytrzymam, a on mi mówi ze szycko zleci.... Jedyne pocieszenie w tym wszystkim w tej calej beznadzieji to to ze nie tylko ja mam taki problem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Myślę, że powinnaś iść do psychologa i nie piszę tego złośliwie, na serio. Ja gdybym miala taki problem poszlabym do specjalisty, jesli on pomoze wtedy Twoj związek może wygladać calkiem inaczej. Twoje zycie może bardzo pozytywnie sie zmienić. Przemyśl sprawe. Powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ymcia
Zsdcser >> no patrz, to mamy prawie identycznie. Mój tez mi powiedzial "po co się starać, skoro już siebie mamy". XXXXXXXXXXXXXXXXXXXX >> wiesz... przemyślałam dokladnie wszystko i doszłam do wnisoku że moim celem wcale nie jest to aby go kochać mniej. Wszystkie te wyjazdy, szukanie nowych znajomych, nowych hobby ma inny cel.... taki żeby jemu zależało bardziej. Ja nie chcę kochac mniej. Nie chcę, bo... to byloby wbrew mnie. Chcę żeby on kochał bardziej. Tzn. nie wątpię w jego miłość, ale drażni mnie to że tak mało o tym mowi, mało pokazuje, np przykłąd Zsdcser że on wyjeżdza do Anglii. Ja sobie inaczej wyobrażam miłość. Że dwoje ludzi jest sobie naprawdę oddanych. Byłoby ok, gdyby on od początku był taki, to bym się przyzwyczaila. Ale on się taki stał w sumie niedawno (kilka mscy temu). Ja rozumiem że uczucia z czasem stygną i stają się stabilne, ale nie do cholery po roku!!! Myslalam że tak się dzieje po parunastu latach. Nie wiem co mam zrobić. Czasami na serio mysle o rozstaniu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam podobnie autorko topicu
napisze wiecej pozniej, trzymaj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aNNNiiia
nie ukrywam, że ja momentami też myślę o tym aby go zostawić.. może tak by było lepiej.. no i by się odemnie uwolnił..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh... i ja sie przyznam... ja tez taka uczepiona bylam...jak mieszkalismy oddzielnie bylam zazdrosna o kazda minute ktora spedzal beze mne...jestesmy 8 lat... po slubie... i on wie ze ja kocham \"inaczej\" niz on... nie mniej nie wiecej ale wlansie \"inaczej\" tak cala soba... teraz po latach troche sie to uspokoilo... nie mam juz tak ze musze byc z nim non stop... mam tez inne rzeczy do zrobienia... ale... tesknota ta sama... :) tylko rozum juz starszy i madrzejszy :) pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj Amant ... nie zawsze ucieknie... jak ktos docenia prawdziwa milosc to zostanie przy niej... chyba ze ktos naprawde nie kocha...wtedy sobie moze uciekac...:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamma
Kompletnie Was nie rozumiem (?) Jestem sama, bo chcę. Życie mnie ciekawi. Mam plany na przyszłość. Mam marzenia. Mam cele. Mam przyjaciół. Mam tyle wspaniałych swoich własnych rzeczy, cały świat. I nie wyobrażam sobie, nie wyobrażam (a wyobraźnie mam bogatą), żebym miała powiedzieć pierwsza "kocham Cię, jesteś moim światem". Kłamałabym. A kłamać nie zwykłam. I nawet gdybym pokochała (jakimś cudem) faceta, to prędzej język bym sobie odgryzła, nizbym miała Mu to na głos powiedzieć. Niech, cholera nie wie, niech się głowi, główkuje, zdobywa, kombinuje, żyje w niepewności - On to lubi, a ja , jeśłi go kocham, to chcę mu przecież dostarczyć dreszczyka emocji i niepewności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heheh to ja troche tak : Jestem z nim , bo chcę. Życie nas ciekawi. Mamy plany na przyszłość. Mamy marzenia. Mamywspulne cele. Mamy przyjaciół. Mamy tyle wspaniałych swoich własnych rzeczy, cały świat. I nie wyobrażam sobie,zycia bez niego... ot co.... to samo tylko nie w samotnosci... we dwoje zawsze razniej... droga rozna ale ten sam krajobraz.... a ja wlasnie nie rozumiem jak mozna ukrywac uczucia... i kazac komus sie glowkowac... ja nie lubie kaplikowac sobie i innym zycia... i to jeszcze wzgledem milosci.... wole jasne i proste sytuacje..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×