Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

BrunetkaWieczorowąPorą

Rozwód - proszę o radę i wsparcie

Polecane posty

Bardzo proszę o poradę, wsparcie, miłe lub niemiłe słowo, wypowiedzenie sie... Wszystko będzie dla mnie ważne, swój problem obgadałam juz z bliskimi i chyba potrzebna mi ocena kogoś zupełnie z zewnątrz, kto mnie, nas nie zna. Myślę o rozwodzie ponieważ juz go nie kocham, nic do niego nie czuje, zupełnie nie mam ochoty na jakiekolwiek zbliżenie, nie sypiamy ze sobą od ok. 10 m-cy (ja nie chce :/) a wczesniej sporadycznie. Jest wg mnie niedojrzałym, zdziecinniałym chłopcem, który nie umie dorosnąć, zatrzymał się na czasach liceum (tam sie też poznaliśmy), nie potrafi podjąć żadnej dojrzałej, dorosłej męskiej decyzji, a najważniejsze NIE POTRAFI ZE MNA ROZMAWIAć! I to mnie tez bardzo boli, nie kłócimy się, po prostu mało rozmawiamy, nie rozumiemy się.Raz mówi że mu na mnie zależy, raz straszy że podczas rozwodu będzie się ze mną liczył jak przysłowiowy żyd...własciwie nie wiem co myśli, nie ponosi odpowiedzialności za swoje słowa. Dodam ze jesteśmy ze sobą 8 lat, w tym 2 małżeństwem. Od slubu wszystko się zmieniło n agorsze, nie sprawdzamy się w codziennym życiu...jest mi bardzo źle, cierpie, ciągle o tym myśle, jemu to obojetne, to ja zaczęłam rozmowe o rozstaniu. Chce to skończyć, nie jest mi łatwo ale.......nie umiem go juz kochać! nie mozna zmusić kogoś do miłości............! Potrzebuje kogoś silnego psychicznie, dojrzałego, w kim miałabym oparcie,poczucie bezpieczeństwa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem kochanka a poprzednia
jeżeli nic do nego nie czujesz to daj sobie spokój,odejdz i bądz szczęsliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
brunetko najważniejsze, że podjęłaś decyzję teraz poprostu się jej trzymaj dziękuj Bogu, że nie macie dzieci, nic Cię z tym chłopczykiem nie łączy, nie musisz się na niego oglądać niech się liczy jak Żyd, jego prawo, ale pomyśl, że potem będziesz już wolna i będziesz mogła sobie ułożyć zżycie z kimś kto dojrzał do roli męża najlepiej udaj się do prawnika, zorientuj się jakie masz szanse, co powinnaś wziąć pod uwagę i działaj im szybciej tym lepiej, skoro nie jesteś szczęśliwa, nie masz co tracić czasu osiem lat to dużo żeby kogoś poznać wystarczająco dużo powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xylla
Wiesz, wydaje mi się, że nasze, kobiece, marzenia o dojrzałym facecie to już tylko utopia. Nie wiem, może kiedyś też tak było, a może to efekt obecnych czasów, tak czy inaczej, mężczyźni są słabi, zdziecinniali i nieodpowiedzialni. Watpię, czy traisz na takiego, który będzie dla Ciebie przysłowiowym wsparciem. Jeśli nawet uchwały się gdzieś takie egzemplarze, to są to unikaty, których żadna zdrowa na umyśle babka z rąk nie wypuści. Droga Brunetko..., jeśli nie kochasz to odejdź i nie czyń gwałtu na własnym szczęściu. Mam wielki szacunek do osób, które potrafią uczciwie postawić sprawy. Trzeba mieć wielką odwagę, by odejść od kogoś, bo jest źle, a nie dlatego, że znalazł się ktoś inny. Sama miałam pretensję do eksa, że najpierw znalazł sobie kochankę, zaczął budować zaplecze, udeptywać grunt i dopiero, gdy wszystko było gotowe, powiedział mi, że dalsze bycie razem nie ma sensu. Reasumując, jeśli w Twoim sercu echo - powiedz, żegnaj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chce tak zrobić ale....raz mówi że rozejdzmy się jak ludzie, bez przekania o winie a potem że będzie mi robił problemy, że wniosku rozwodowego nie złoży, ze wszystko będzie z mojej winy, ja poniose koszty, do niczego nie bede miała prawa....a potem, ze mu zależy, albo też że on tez tak chce bo nie chce się ze mna męczyć (ten sex :0 ) Ciagle co innego! juz tego nie mogę......... Przeciez nigdy nie jest tak że tylko jedna osoba ponosi winę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
a może masz jakąś drapieżną koleżankę. Zawsze byłyby dowody zdrady i wygrana w kieszeni :D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziwczyny.dzieki za wypowiedzi :) myślałam o tym od dawna, musiałam sobie sama to wytłumaczyć i zrozumieć. W końcu nie wytrzymałam, nie moge tak żyć! nie potrafie, nie chce nikogo oszukiwać, ani siebie, ani jego ani rodziców, oni chca wnuków.........a ja nie moge o tym słuchać. Nawet nie potrafię się przemóc aby z nim sypiać, jak można tak na siłe, nie mam ochoty, nie chcę, kompletni eprzestał mnie kręcić, już dawno... i o to też głównie chodzi niestety. małzeństwo nie moze polegac tylko na partnerstwie, prawda?? co do prawnika, sądó itd, chce uniknąć kosztów, sama napisac pozew, bez pełnomocnika itd - tak mozna i da się ! kiepsko zrabiam- przynaje to , nie stać mmnie po prostu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie no sorry
jak byk wina leży po twojej stronie. Jakby mial łeb na karku to by to wykorzystał. A ty pewnie nawet w sądzie byś się przyznała, że z nim nie sypiasz bo cie nie kręci. Lepiej mu zaproponuj od razu, że rozwód będzie orzeczony z Twojej winy i poniesiesz wszelkie koszty bo i tak by się to w ten sposób skończyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o przepraszam..............z jakiegoś powidu nie chce z nim sexu! nie potrafi traktowac mnie jak kobiety, jest chamski, egoistyczny, czasem wulgarny, nie potrafi ze mną rozmawiać, dac mi ciepła, bliskości, wsparcia a oczekuje sexu!!?? feeee.... czasem pyta z wejścia czy dzisiaj coś będzie...........obrzydliwe! a nie pamiętam kiedy ostatnio mnie pocałował, przytulił, powiedział coś miłego.... i to jest moj awina?/ NASZA na pewno oczywiście że w sądzie powiem ze ne sypiamy ze sobą, to chyba oczywiste i nie wstydze sie tego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no właśnie....
a twoim zasranym obowiązkiem jest sypiać z mężem. Przegrałaś na całej linii. Takie prawo. Nikt nie będzie patrzał na twoje widzimisie i wymyślne powody czemu to ci sie nie chce. Ech, życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uppupupuppupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uppupupuppupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakas tam sobie osoba
rad brak gdyz rozwód to bardzo osobista sprawa przykro mi a o wsparcie musisz poprosic najbliższych z ktorymi łącza Cie więzy emocjolane /rodzina przyjaciele /

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak.............w sumie masz rację ;) tylko chodziło mi też o to, czy ktoś inny zareagowałby tak samo jak ja wobec braku uczucia do męża. Czy również jakas dziewczyna na moim miejscu pomyslałaby o rozstaniu, jesli wiedziałaby że nic juz z siebie nie wykrzesa, uczucie minęło, nie ma magii, emocji, pożądania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość foaoaoaoa
Nie słuchaj tych bredni o rozwodzie z twojej winy. To się nazywa rozkład pożycia, jeśli małżeństwo z sobą nie sypia i są nie wnika kto chce a kto nie chce. I nie ma czegoś takiego jak "zasrany obowiązek" sypiania z mężem. Co za matoł to napisał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość foaoaoaoa
sąd nie wnika

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki wiem że jednym z głównych powodów np. podanym w pozwie rozwodowym jest brak pożycia małżeńskiego, niezgodność charakterów itp. Wcale nie czuje się jedyna winną tego wszystkiego, n amałżeństwo składają się DWIE osoby i te dwie osoby musza się starać, chcieć, zabiegać rozmawiać, jeśli jednej w tym zabraknie........niestety :( A to , że sex z mężem jest moim \'zasranym obowiązkiem\' nawet nie komentuje :o jeszcze jedno---wiecie że nie raz mój \'mąż\' chciał mi zapłacić za stosunek?????????? bossssssssssz jak jakiejś...wiadomo komu. tragedia po prostu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość foaoaoaoa
Spróbuj z nim spokojnie porozmawiać czy zgodzi się na rozwód bez orzekania o winie. To najlepsza forma, która oszczędza czasu i przede wszystkim emocji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oczywiście rozmawialiśmy i to nie raz. Na poczatku - wiadomo ze nie będziemy robć sobie problemów, bez orzekania o winie, wszystko na pół, jak cywilizowani ludzi. Potem kompletny odwrót, straszenie, szantaż, że bedziemy się sądzić, ze to wszystko moja wina, j atego chciałam i on mi nie popuści.... także czasem juz naprawde nie wiem co on myśli, czy totylko taka urażona męska duma, nagła chęć walki, nie wiem. Sam nie wie o co mu chodzi, rzuca słowa na wiatr, okłamuje mnie, nie ponosi odpowoedzialności za własne słowa. Raz mówi że mu zależy, chcociaz dawno tego ni ewidziałam i nie czułam, nie pokazuje tego w żaden sposóba raz że tez nie chce się męczyć bo takie zycie to męczarnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakas tam sobie osoba
a może wybierz sie do psychologa pomoże ci przeanalizowac sytuacje a jak w następnym związku wyjdzie Ci podobnie a nie daj boże zaczniesz wracac wspomnieniami do obecnego że było lepiej spróbuj psychoanalityk może Ci pomoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość varicella
Jeśli go już nie kochasz i jestes tego pewna w 100% to nie trać czasu. Nie macie dzieci, więc rozwód może być bardzo szybki. Sytuacje , jakie opisujesz zdarzają się czasami w każdym małżeństwie w sytuacjach kryzysowych, ale jeśli jest jakieś uczucie , to wszystko można naprawić.Brak miłości to koniec związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślałam o psychologu nawet o jakiejś poradni rodzinej żebyśmy tam poszli razem ale... czy mozn aratowac coś czego nie ma? Jesli jest uczucie a coś się zepsuło zawsze warto i trezb ato ratować ale jeśli wygasło, skonczyło się... O rozmowie z psychologiem jednak dla samej siebi ewarto pomysleć. wiem, że kryzysy zdarzaja sie w każdym małżeństwie. ale to trwa właściwie od samego początku naszego małżeństwa, mysle że nie zdawaliśmy sobie sprawy na czym to polega, życie we dwoje, rodzina,odpowiedzialność za druga osobę. Pomylilismy się, znaliśmy sie juz tyle że w pewnym momencie stało się oczywiste że będziemy razem. Jednak w zderzeniu z codziennością, szarą rzeczywistością wszystko prysło. Ten chłopak z lat młodzieńczych nie dorósł, potrezbuje i oczekuje czegoś innego. Zawsze można się zmienić, porozmawiać o problemie, przeanalizować, wiem. Lecz nie można się nauczyć kochac kogoś, albo coś się czuje albo nie. Jesteście tego samego zdania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a przed slubem kochalas go ? znaliscie sie przeciez dlugo wiec mieliscie czas dobrze sie poznac . co do rozwodu , sadze , ze bez orzeczenia o winie byloby chyba latwiej i uczciwiej sie rozstac - dla was obojga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość varicella
Myślę ,że warto abyś wybrała się do psychologa, chociażby tylko po to , aby upewnić się i nazwać po imieniu swoje uczucia, a raczej ich brak. Na pewno nic nie zbudujesz na tym, czego już nie ma , a może nigdy tak naprawdę nie było?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byliśmy ze sobą rzeczywiście długo, myslałam się świetnie znamy. jednak nigdy nie mieszkaliśmy ze sobą, ni emieliśmy się jak sprawdzić w codziennych warunkach, spotykaliśmy sie wieczorem, nawet po 21 ponieważ tak kończyłam prace :( Dlatego tera zwiem, że na co dzień to zupełni eco innego. Inne problemy się pojawiają. Nie są to juz spotkania zakochanych, gdzie kazde jest super i pokazuje się z jka najlepszej strony, stara się. On po slubie całkowicie \'przyklapł\', przestał sie starac, zabiegać... ja potrzebuje duzo uwagi, czułości, gestów, ciepła, zawsze byłam bardziej przytulasta, starałam sie ale jak nie widziałam odzewu..........cóż, ile można się męczyć? Kochałam z pewnością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on po rozwodzie
Przyglądam się tej rozmowie i aż nie mogę uwierzyć, jak Twoja sytuacja jest podobna do mojej. Z tą tylko różnicą że w naszym związku to żona była tą mniej dojrzałą. Byliśmy ze sobą 7 lat z czego 3 lata małzeństwa, wszystko było super, niczego nie brakowało, do momentu ślubu i zamieszkania razem. Nagle żonie zaczęło przeszkadzać że sporo pracuję, dbam o dom, myślę o przyszłości, a tymczasem powinienem się bawić. Odchodząc ode mnie, mówiła że nie mam pasji. No i okazało się że pojawił się inny mężczyzna, więc nie stałem jej na przeszkodzie. Rozwód odbył się bez orzekania o winie (pozwoliłem na to, mimo że odeszła do innego faceta), sami podzieliliśmy się majątkiem, rozwód trwał dokładnie 8 minut! Ale kosztował mnie tyle zdrowia że długo do siebie nie dojdę. Mimo że jestem już sam ponad rok, to w ogóle nie myślę o jakimś nowym związku.... Za bardzo jeszcze serce boli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
---on po rozwodzie----przykro mi ... nie wiem czy Twoja sytuacja jest podobna. U nas- może oboje nie dojrzeliśmy do tego małżeństwa, on właściwie tez dba o dom, pracuje, nie przychodzi napity i sie nie awanturuje, tyle że widzi takie materialne rzeczy, nie dba o uczucie o mnie. Ja tez lubie sie bawić, on zawsze oszczędzał, nie wychodziliśmy, mało jezdziliśmy bo zawsze na coś zbierał, z jednej strony mgło mi to odpowiadać, pytałam czy ma na to wszystko - słyszałam że tak. To ja powiedziałam że nie chce miec z nim dzieci, rodziny, nie czułam tego , podświadomie nie mogłam mieć dzieci z kims z kim nie czuje się komfortowo, bezpiecznie. Jak mogłam ryzykować że wszystko się ułozy i unieszczęśliwiać małego człowieka,który by się pojawił? jestem na to zbyt odpowiedzialna, bałam się że będzie jescze gorzej, ze zostane z tym wszystkim sama. Myśle że i wy i w moim przypadku mieliśmy inne oczekiwania, nie pasowaliśmy do siebie, ni esprawdziliśmy się w życiu codziennym. Czy rozmawialiście? jak na co dzień wyglądało wasze życie? wasz dzień?? opowiedz mi proszę cos więcej, jest to bardzo dla mni eważne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszce jedno - Ty byłes zakochany, zależało Ci, ja juz nic nie czuje, ni eotrafie go traktowac inaczej jak kolege, znajomego, mieszkamy razem ale właściwie osbno jak lokatorzy. Mnie po rozstaniu ni ebędzie bolało serce, uwolnie sie, odetchne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×