Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wybrakowany

Nienawidzę własnej matki

Polecane posty

Gość wybrakowany

Mama usiłowała ze mnie zrobić "grzecznego cłopczyka"... i w znacznej mierze jej się udało. Pomagali jej zreszta inni członkowie rodziny. Po odejściu ojca, czyli zaraz po moim urodzeniu wychowywała mnie sama i zrobiła wiele błedów, a ja dopiero niedawno dowiedziałem się od psychologów, dlaczego nie udało mi się np. założyć rodziny,, albo zrobić tzw. kariery. Niestety wszystko mi mówi, że w dużym stopniu Kościół Katolicki był jej sprzymierzeńcem. No bo co powinien robić "dobry wychowawca"? tradycyjnych, ukształtowanych w naszym kręgu kulturowym i religijnym poglądów? Ano powinien wpajać określony system wartości zmaterializowany w zbiorze zakazów i nakazów. Mi, owszem, zakazywano i nakazywano, ale przy tym również nie pozwolono rozwijać się jak prawdziwy mężczyzna, który nie boi się ryzyka i odpowiedzialności, który ma odwagę podejmować własne decyzje i poczuwa się do odpowiedzialniości za nie, który ma swoje zdanie, jest otwarty na świat a przede wszystkim jest zdolny do założenia własnej rodziny. Przeciwnie, wpojono mi przekonanie, że jestem słaby, chorowity, że muszę ciągle na siebie uważać, że lepiej ażebym w nic się nie angażował, że lepiej nie ryzykować i nie podejmować wyzwań, a raczej trzymać sie tego, co sprawdzone i bezpieczne. Ktoś, owszem, może awansować, zakładać własną firmę, podejmować w życiu ważne decyzje, których skutków nie da się do końca przewidzieć, ale które mogą prowadzić do wielu życiowych sukcesów, żenić się, ale to wszystko było rzekomo dla kogoś, nie dla mnie. Teraz wiem, że zwłaszcza od matki dostawałem raz po raz sygnały, żeby pozostać dużym dzieckiem i najlepiej pozostać z mamą, bo to bezpieczny sposób na życie. Wielokrotnie mama opowiadała o tym, jaki ten mój ojciec jest zły, głupi, słaby, nikczemny i nieudolny. Wielokrotnie także słyszałem z jej ust, jaki to ja jestem do "tatusia" podobny! Podziałało, niczym zaklęcie! Jakżesz mam nie wierzyć, jeśli terapeuci dowodzą, że tego typu "zaklęcia" mogą skutecznie zablokować nasze normalne, dorosłe, twórcze życie?! I jakżesz mam się zgodzić z twierdzeniem, że takie "zaklinanie" jest obojętne moralnie? A brak napiętnowania tego typu zachowań może być formą takiego twierdzenia! A przecież mama uważa, że nie wiążąc się z innym mężczyzną "nie opuściła aż do śmierci", a więc mimo, że taty nie nawidziła z całego serca to w zasadzie nie ma tu grzechu... Taki model wychowania, który znacznie utrudnił mi wejście w dorosłe życie, a w szczególności - bardzo skutecznie - założenie własnej rodziny trudno przecież uważać za neutralny pod względem etycznym, ergo miało miejsce zło. Ale takie zło zdaje się nie być przedmiotem zainteresowania Kościoła, a napewno nie jest to zło wystarczająco zauważane. Ostatnio przeczytałem książkę Wojciecha Eichelbergera pt. "Zdradzony przez ojca", w której autor niezwykle dosadnie, bez ogródek, prawdziwie "aż do bólu" opisał typowe atrybuty psychologicznej relacji między matką a synem w sytuacji po odejściu ojca. Wszelkie tradycyjne widzenie tej relacji, jako poświęcanie się matki dla syna, który winien jej teraz dozgonną wdzięczność, bo potrafiła powstrzymać się od związku z innym mężczyzną i oddać się wychowaniu dziecka, okazują się wierutnymi bredniami. Ta książka to jakby zdradzanie pilnie strzeżonych tajemnic a zarazem mój emocjonalny życiorys. Prawie w tym samym czasie przypadkiem wysłuchałem przemówienia speca od spraw rodziny w polskim Kościele, czyli ks. bpa Stefanka. I ujawniła się przepaść między podejściem terapeutycznym, a duszpasterskim. A może by tak ks. bp Stefanek przeczytał Eichelbergera?... Nie! Napewno nie przeczyta!... (Może nawet nie wie, co to za jeden...) I nie jest to zapewne autor zalecany przez Kościół... (Ale jeśli komuś nie odpowiada autor, polecałbym "Dzikość serca - tęsknoty męskiej duszy" J. Eldredge'a wydane przez dominikańskie wydawnictwo "W drodze", w której to książce, o dziwo, można znaleźć podobne, jak u Eichelbergera wątki!) A być może Panu Bogu bardziej zależy na tym, żeby mężczyzna potrafił podejmować własne decyzje, wziąść życie w swoje ręce, walczyć o swoje i o... kobietę w której sie zakocha, założyć rodzinę i zapewnić jej godny byt, uniezależnić się w doroslym życiu od rodziców, zwłaszcza od toksycznej matki, podejmować ryzykowne wyzwania i nie dać sobie "w kaszę dmuchać", aniżeli na tym, żeby np. zachował zawsze rygorystyczny zakaz wszelkich przejawów erotyki przed ślubem, czy też przenigdy nie używał prezerwatywy? Te dwa ostatnie wymogi wynikają wszakże z obecnego kształtu doktryny Kościoła, z interpretacji Przykazań i Ewangelii, która na przestrzeni dziejów Kościoła nie jest przecież całkiem constans, natomiast to co wyżej jest obrazem najbardziej naturalnych zachowań, jakie prawdziwi mężczyźni wyznaczają sobie za punkt honoru, bez względu na to, w jakiej religii i w jakiej tradycji się wychowali i ja raczej z tym nie ośmieliłbym się dyskutować. A uogólniejąc: być może bardziej Bogu miły jest człowiek, który nie boi się wyzwań, wierzy w swoje możliwości, potrafi żyć niezależnie i skutecznie działać (a można zaryzykować stwierdzenie, że to tacy ludzie świat ten zbudowali!), aniżeli taki, który nie mając powyższych przymiotów jest dosłownie "cichy i pokornego serca" i skrupulatnie przestrzega zakazów i nakazów obowiązujących w Kościele Katolickim temu przede wszystkim poświęcając swoją uwagę. Według obowiązujących w Kościele kryteriów i tradycyjnie rozumianych wartości rodzinnych, zostałem wychowany w atmosferze pobożności i tzw. dobrych obyczajów, można by rzec, że nic lepszego mnie spotkać nie mogło. Według tego, czego dowiedziałem się od terapeutów, dane mi było wyrastać w niezwykle toksycznym środowisku, w którym aż kipi od złej energii, co fatalnie położyło się cieniem na moim dorosłym życiu, które zresztą na skutek powyższego, tylko pozornie było dorosłe. Nie mogę z tej pozycji, ani tego dualizmu nie dostrzegać, ani zgadzać się na bagatelizowanie problemu. Tylko, czy ktoś mi powie, dokąd iść z takimi przemyśleniami, skoro księża zachowują się tak, jakby w seminariach pilnie uczyli się, jak unikać trudnych pytań, jak skutecznie wygaszać tego typu rozmowy i przejść sobie do tego, w czym są dobrzy, np. do ciągłego wałkowania tematów sztandarowych takich jak np. "obrona życia od poczęcia..." To nie jest mój tekst. Znalazłem go na onecie ale moge sie pod nim podpisac obiema rękami. Niestety w dzisiejszych czasach jest cała masa toksycznych, nadopiekuńczych mamusiek, którzy niszcza swoim synom życie a jednoczęsnie nawet nie zdaja sobie z tego sprawy i strasznie się potem dziwią dlaczego synuś je nienawidzi. Przeciez one dla tego synusia zrobiłyby wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość graatulacje dla tej pani
i co w zwiazku z tym ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowana....
moge sie podpisac pod tematem...wychowywalam sie w 'pelnej' rodzinie...ale coz 'toksyczna' matka i corke moze zwichrowac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niezwykle bolesna, ale ciekawa wypowiedź. Mam nadzieję, że nie znikniesz nim ja znajdę czas żeby napisać. Nie mam aż tak traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa, ale i tak wpajane prawdy na tyle przełożyły się na moje dorosłe życie, że wiele lat potrzebowałam żeby się z nimi uporać. Nie jesteś przekreślony jeżeli zdefiniowałeś problem. PS. Wojciecha Eichelbergera cenię, aczkolwiek nie miałam przyjemności czytać jego książek, a jedynie artykuły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowany
Ja tez sie wychowywałem w pełnej rodzinie. Ojciec niby był ale tak jakby go nie było. Niektórzy ludzie jednak nie powinni mieć dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta niespełniona
przeczytałam cały tekst i powiem że też mieszkam tylko z mamą , mama jest nadopiekuńvcza, zawsze uracza mnie stekiem nieużytecznych rad, które mnie ośmieszają w oczach rówieśników. jestem juz dorosła a czuje że mama kocha mnie za bardzo. nie miałam nigdy chłopaka, bo bałam sie co mama powie, w końcu jestem jej jedynym dzieckiem. ..z tym że jestem kobieta, a to jest trudniejsze od bycia facetem w tej sytuacji. córki bardziej szkoda wypuscic gdy sie chce żenic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowany
Marianno to jest wypowiedź znaleziona w necie ale moje zycie wyglądało dośc podobnie choc niektóre szczegóły były inne np. wychowywałem sie w pełnej rodzinie. Mechanizm jest jednak podobny, brak ojca nawet kiedy jest a tym samym brak męskich wzorców, nadopiekuńcza matka, która stale ci mówi jaki jestes słaby, jak potrzebujesz opieki i jaka to ona dobra dla ciebie i wszystko dla ciebie i za ciebie robi bo wiadomo serce matki. Potem oczywiście ma pretensje, że synuś nie potrafi tego docenić a wręcz ja nienawidzi za zmarnowane życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowany
Ja myślę, że bycie mężczyzna w tej sytuacji wcale nie jest łatwiejsze a wręcz przeciwnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta niespełniona
własnie , o to chodzi że matka chce wszystko za nas, wybrakowanych, robić mysli że nie damy rady, jeszcze wypomina:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała, a raczej duża omyłka. Dopiero po chwili , po wysłaniu mojego postu, zorientowałam sie, że nie tylko końcówka, ale całość wypowiedzi to cytat, co oczywiście nie zmienia problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowany
Zgadza się a potem jeszcze pretensje, że my tego nie doceniamy :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zamiast przytaczać
czyjeś teksty zastanów się, jeśli miałeś nadopiekuńczą matkę, co ty zrobiłeś, żeby nie być wybrakowanym. pójście do terapeuty, to jeszcze nie wszystko. praca nad sobą, to ciężka droga, którą, możesz po drodze zagubić, czytając podobne bzdury.nikt za ciebie nie przeżyje życia, nikt za ciebie nie wybaczy matce jej nadopiekuńczości i nie weźmie w swoje ręce twojego życia, nie uporządkuje go za ciebie. wszelkie czynniki jakie wpłynęły na ciebie poprzez wychowanie w rodzinie można "uleczyć" ale to naprawdę zależy tylko od ciebie, co ty z tym zrobisz. robienie z siebie nieudacznika życiowego i trwanie w pretensjach przez całe życie, opowiadania każdemu, jaki to jesteś nieszczęśliwy z powodu matki lub ojca i wieczne dulczenie z tego powodu, jeszcze nikomu nie pomogło bo nie rozwiązuje problemu tylko go umacnia, poprzez nakręcanie się jak zdarta płyta. miarą dorosłego człowieka jest rozwiązywanie swoich problemów, a nie tkwienie w przyszłości, której już nie ma, choćby matka jeszcze żyła, a ojciec wiecznie pił. rób coś ze sobą więc i przestań do cholery dulczeć jak panienka nad swoim losem :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zamiast przytaczać
miało być w przeszłości *

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowany
Pewnych rzeczy nie da się uleczyć dlatego, że osobowość, sfera uczuciowa, emocjonalna człowieka kształtuje sie w dzieciństwie i w dorosłym wieku niewiele da się z tym zrobić. Pracuję, zarabiam pieniądzę, skończyłem studia, jakoś funkcjonuję ale czuję się emocjonalnym kaleką. No ale oczywiście ty wiesz lepiej, że wszystko mozna uleczyć. Niestety to nie jest takie proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowana....
wybrakowany......musze Ci powiedziec cos co Cie zmartwi...nawet jesli zgodnie z rada kpgos powyzej...rada 'z bozej laski'...wezmiesz sprawe w swoje rece...to do konca zycia nie uwolnisz sie od tych kompleksow, przemyslen, traumatycznych mysli....wiem to z doswiadczenia...mam niespelna 40 lat, wlasna rodzine...a caly czas czuje na plecach toksyczny oddech matki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowany
Masz racje od tego nie da się do końca uwolnić. Zresztą pisałem o tym post wyżej. Ja niestety nie załozyłem rodziny i pewnie nigdy nie założę :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samooo
mam toksyczna matke, mam 25 lat- wole nie opisywac co sie u mnie dzieje:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowana....
robisz blad...i w tym Cie pokonala, ze sie boisz...ze myslisz ze nie potrafisz...otoz potrafisz...tylko chciej...chcesz skonczyc jak stary pierdzacy kawaler przy starej matce, apodyktycznej i zlosliwej....?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowany
Napisz może trochę ci ulży. Przynajmniej opowiesz komuś o tym, wyrzucisz to z siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowana....
jeszcze jedno.....walcz....walcz i pokaz jej ze potrafisz....ja mam czasem swoja mala satysfakcje, ze jest zazdrosna o moj kontakt z moja corka....zazdrosna bo ONA go nigdy nie miala...to jest moja mala zemsta ze MNIE SIE UDALO!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowany
Ale ja juz jestem starym pierdzącym kawalerem :o Ty miałas lepiej bo to facet musi podrywać, zdobywać, brac sprawy w swoje ręcę a kobieta może sobie spokojnie czekac i być zdobywaną. Nie potrafie nawiązywać kontaktów z kobietami, jestem nieśmiały, zakompleksiony i pełen zahamowań. Po prostu wybrakowany emocjonalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta niespełniona
Do "zamiast przytaczac" co , nadopiekuńcza mamuska się odezwała, a może przebojowa pinda, która nic nie rozumie? tragedia , naprawde że piszą tu osoby puste.Tak, najłatwiej sypac kolejnymi radami , którmi sobie tak naprawde można dupe wytrzec, a wiadomo że balast z przeszłosci pozostanie i ulokuje sie w umysle :( nie da sie pozbyc nabitego w głowe przekonania o własnej niższosci. a niby dlaczego mną poniewierały dzieci w szkole? bo nie umiałam sie bronic przez to że czułam sie gorsza, że na pewno mnie sie to należy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowany
Cieszę się, że ci sie udało i serdecznie ci gratuluję ale jednak ty jesteś kobietą a kobiety mają łatwiej. Chyba to mąz cie poderwał a nie ty jego prawda? No więc własnie a ja jestem facetem i to na mnie ciązy obowiązek podrywania, zdobywania czyli wszystkiego tego co moja matka we mnie zabiła. Poza tym nie wiem czy moja ewentualna partnerka byłaby ze mna szczęsliwa skoro jestem niedojrzałym neurotykiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowana....
owszem, za zaczecie zwiazku 'odpowiedzialny' jest mezczyzna, ale kobieta za jego 'utrzymanie'....kazdy dzien byl dla mnie poligonem, zeby sie nie okazalo ze jestem taka jak 'ona'....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowany
Kobieto niespełniono widze, że jesteś tez mądrą kobietą. Dziękuję za te mądre słowa 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zamiast przytaczać
do wybrakowanej: ani pinda ani nadopiekuńcza mamuśka, tylko osoba, która ma na co dzień do czynienia z takimi ludźmi. jeśli kurczowo się czegoś trzymasz masz to. ty już zaczęłaś zmieniać swoje życie, ale nie nauczono cię jeszcze kultury słowa. masz jeszcze dużo do przepracowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowana....
coz...widze, ze masz sporo arogancji...natomiast nie umiesz czytac ze zrozumieniem tekstow....a tego ucza juz w klasach wychowania wczesnoszkolnego...:D :D :D slowa skierowane do Ciebie, na ktore sie powolujesz napisala 'kobieta niespelniona' ale...ja podpisuje sie pod nimi obydwoma rekami.....:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowana...
jestem pod kazdym wzgledem :O co tu duzo pisac wstydze sie tego :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wybrakowana........
do podszywajacego sie....tylko tyle potrafisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no oszalal
Nie chce mi się tego czytać.:( Nie mogłeś z tego zrobić dwóch zdań?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×