Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość smutno miii

ciągła presja rodziców, otoczenia... nie wyrabiam... ktoś jeszcze

Polecane posty

Gość smutno miii

Mam 21 lat a czuję się jakbym miała 40... jestem już zmęczona życiem :( ciągła presja rodziców żebym była najlepsza we wszystkim, żebym robiła 5000 rzeczy naraz i wszystkie doskonale... to mnie wykańcza :( jakoś przez tyle lat radziłam sobie (sama nie wiem jak) ale wiadomo, człowiek starszy, problemów więcej... nic nie dają rozmowy że chcę sama o czymś decydować ale tak w 100%, oni w ogóle nie wiedzą o czym ja myslę, w ogóle mnie nie znają, czasem mi się wydaje że nie chcą poznać. a przeciez ja nie mam 5 lat... dodam że nie jestem jedynaczką (wiem że często jedynacy borykają się z taką presą), mam 2 braci. Jednak z niewiadomych przyczyn to ja jestem najbardziej obłożona i wszyscy wychodzą z założenia, że "Kasia sobie poradzi..." Ja mam dość, w krytycznych momentach nawiedzają mnie myśli samobójcze... nie żeby może coś sobie zrobić, ale co by myśleli jakby coś mi się stało... Znalazłam to forum i mam nadzieję ze spotkam tu kogoś kto podniesie mnie na duchu... ja już naprawde nie daję rady, czy jest tu ktoś z podobnym problemem? albo ktoś kto chce porozmawiać tak poprostu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a rozmawiasz z rodzicami
? Spokojnuie, zyczliwie, rzeczowo - przedtdstaw swoje racje, oni swoje. Ale bez emocji. Niech ci konkretnie powiedza, czego od ciebie oczekuja, a ty, powiesz, co jestes w sanie srobic. Tylko jak najspokojniej i z usmiechem - oni chca jak najlepiej, napewno chetynie zdecyduja sie na dluzsza powazniejsza rozmowę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno miii
Jak już zaczynam coś mówić, że się nie wyrobię to odp jest zawsze taka że powinnam zrezygnować z np. imprez (jakbym nie wiem ile chodziła??!!! 1-2 imprezy w miesiącu to chyba nie szlajanie się, hm?), korepetycji które daję dzieciaczkom z angielskiego (jestem z nich super zadowolona bo mam własną kase i nie jestem już w 100% zależna od rodziców). Jestem już tak zmęczona że nie mam siły gdzieś wychodzić, spotykać się... w związku z czym nie mam chłopaka... (zresztą ciekawe jakby go tu wpasować w mój ustalony "grafik") Argumenty moich rodziców to że teraz czas się uczyć bo pozniej wchodzi gorzej do głowy jak człowiek starszy... OK, ale ja studiuje dziennie, uczę się dodatkowo angielskiego, hiszpańskiego i do niedawna chińskiego (z którego sama zrezygnowałam, co oczywiście wywołało awanturę...), daje dzieciom korki... wg mnie to naprawde nie jest mało jak na 21-letnią osobę... nieraz ze smutkiem, żalem i zazdrością słucham koleżanek które mówią ze sa zmęczone (a np. tylko studiują i nic więcej)...Im więcej robię żeby się uniezależniać tym barfdziej czuję że się sama pograżam... biorę na siebie zajecia które maja przynosić mi dochody, a dodatkowo ciągle spełniać oczekiwania rodziny... Tylko dlaczego moich braci nikt sie nie czepia? Moj starczy brat ma 24 lata, jest 5 lat po maturze i nie robi NIC! nie pracuje, nie studiuje, nie szuka niczego... poprostu jest... czasem też bym tak chciała, ale nie potrafię, szkoda mi zaprzepaszczać wszystko co było do tej pory...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wiecie co.....
to ONI maja problem ze soba, jakies pewnie nie zaspokojone ambicje i teraz sie na Was znecaja i od Was wymagaja cudow. To ONI powinni isc do psychiatry, bo nie maja poczucia wlasnej wartosci, wiec krytykuja inych, zeby to ukryc. Radze sie nie przejmowac, choc to nie jest latwe, zwlaszcza jak sie jest na ich utrzymaniu. Ja bym zaczela ICH krytykowac i IM wytykac ich bledy. Jak nie poskutkuje - trudno, trzeba sie przemoc jeszcze jakis czas, a potem sie wyprowadzic. Jak sie stesknia za coreczka, ktora urwala z nimi kontakt, to beda potulni jak baranki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pewnie jestes ich glowna
nadzieją, brat moze jej nie spelnil. Chca,zebys byla idealna i nie zmarnowala zdolnosci, ktore w tobie widza. Powiedz spokojnie,ze jestes zmeczona, przez co mniej wydajna.Spytaj sie, jak widza twoja przyszlosc, do czego wg nich masz dązyc a potem sama przedstaw im swoj cel. Moze dojdziecie do kompromisu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno miii
z moimi też nie ma rozmowy :/ tylko wieczne pretensje i ganianie i awantury... tez nigdy nie zrobie niczego w kierunku samobójstwa... masz faceta- zazdroszcze... tak bardzo bym chciałą kogos komu mogłabym wypłakać się w ramię a nie wiecznie w poduszke lub przyjaciółce... ona też ma przeciez swoje życie... ja zawsze spełaniała ich oczekiwania- gimnazjujm skończyłam ze srednią 5,5 i byłam 2 na całą szkołe (nie omieszkali zapytać dlaczego 2...-paranoja), liceumz 5,1... matura zdana dobrze, ale na studiach jestem prywatnych (też się nasłuchałam ze kosztują...) na studiach- teraz zacznę 3 rok cały czas średnia powyzej 4,7 i stypendium naukowe... ale to wszystko ciągle mało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno miii
własnie... brat sie w ogole nie spełnił, młodszy też nie wykazuje zainteresowania niczym poza kolegami i siłownią... wiec ja mam wrażenie że muszę wyrabiać za całą trójkę... a to przeciez nie jest na jednego człowieka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutaskowe_pole
Smutne to o czym piszecie...:(Wiem, że nie jest łatwo, ja również zawsze byłam nie dość ambitna w porównaniu do kuzunek i córek znajomych...Teraz jestem dorosłą osobą pełną kompleksów, która nienawidzi siebie i nie wierzy, że potrafi coś zrobić dobrze...Ale nie poddam się :)Choć bywają chwile totalnej załamki, są i takie kiedy jestem szczęśliwa :)I tak powolutku, krok za krokiem robię krok na przód i daję sobie szansę (malutką póki co, ale dobre i to ;))Głowa do góry!!! Nie pozwólmy komuś na całkowite zniszczenie naszego życia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutaskowe_pole
I nie wahajcie się i ść na "swoje". Początek jest cholernie trudny, ale wart tej możliwości złapania oddechu i radości z budowania swojego małego świata (choćby nie był zgodny z wolą rodziców...;)) !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno miii
To jest straszne... ja próbuje nieraz matke skrytykować... ale przecież ona jest "bez zarzutu"... to samo u mnie, ciągła kontrola jak już GDZIES wyjdę... gdzie po co na ile za ile... a może się czymś zajmę pożytecznym... ze zmęczenia oczy mam podkrążone przez okrągły rok...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno miii
Moim jedynym "na swoje" poki co może być zamieszkanie w samochodzie, który kupiłam 8 miesięcy temu bo przestałam się wyrabiać z dojazdami na wszystkie te zajęcia i w ogóle... ale nie mam kasy żeby się wynieść z domu... na samochód oszczedzałam 20 lat (mam 21:)) a i tak pożyczyła mi babcia jeszcze 3 tysiące... wciąż jej wiszę 2... zawsze mówi "oddasz kiedy będziesz bogata:)" ale babci też się nie przelewa zanadto więc poki co staram się regularnie oddawać ile tylko mogę (przeznaczając całe moje dochopdy... czyli stypendium naukowe i pieniądze z korepetycji...) czasem tak strasznie chce mi się wyjść i nigdy nie wrócić do domu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno miii
ja jestem z Gdańska, niby duże miasto- dużo pracy, ale jestem też na płatnych studiach a jakbym się wyniosła to pewnie przestaliby mi pokrywać czesne...a głupio na ostatnim roku przenosić się na zaoczne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno miii
Super się czuję że jest tu tylu pomocnych ludzi! dziekuję Wam bardzo!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno miii
tak samo mam... wieczne "póki jesteś pod moim dachem obowiązują moje reguły, jak będziesz mieszkać sama będziesz robić co chcesz" już to widzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutno miii
u mnie z jedzeniem jest dopiero kongo... mam sporą nadwagę ale jeszcze nie taki kosmos, ale co się nasłucham... że jem słodycze i tak dalej... wiecie co moi rodzice byli teraz na urlopie w górach... cudowne 2,5 tyg... nie zjadłam ani ćwierć słodycza jakiegoś... bo nikt mnie nie stresował... zauważyłam że zaczynam się opychać z nerwów... a ich u mnie pod dachem nie brakuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutaskowe_pole
No to jest totalana masakra, że rodzice, od których dziecko jest zależne (opłaty- ubrania, czesne), uważają to za argument do wywierania presji na dziecku i "zmuszania" go do postepowania zgodnie z własnymi oczekiwaniami :/ Polecam wyjazd na studia do innego miasta, zależność pozostaje, ale jednak jest ta wolna przestrzeń ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutaskowe_pole
Ktoś kiedyś powiedział, że wychowujemy dzieci dla świata a nie dla siebie i swoich kaprysów. chyba niektórzy o tym zapominają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutaskowe_pole
Aha, polecam książkę "Toksyczni rodzice", autora niestety nie pamietam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a czego konkretnie wymagaja
bo piszesz ogólnie. Co (ale konkretnie) budzi twój najwiekszy sprzeciw. Daj pare przykladow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laluuuuuuuunia
do smutno mii: jak czytam CIe to jakbym siebie czytala 3 lata temu.. normlanie, prawie indentyczna sytuacja..: -od dziecka tylko slyszalam: "zrob cos pozytecznego!!! zycie ci przez palce przecieka!!" bylam najlepsza w podstawowce, czasem druga z kolei, to oczywiescie wtedy bylo: "dlaczego nie jestes pierwsza?" -dostalam 5 w szkole to bylo:dlaczego nei 6?" -mimo ze sie uczylam w 2 szkolach (zwykla plus muzyczna), to zawsze bylo cos nie tak, zawsze to bylo za malo, za slabo, a jak mi cos sie udalo to na pewno z racji tego ze "glupi ma szczescie" albo ze "ta nauczycielka jest za malo wymagajaca" Bosheee myslalam ze zejde;/ moge tak wymieniac bez konca.. tez mialam nadwage i wiecznie wysluchiwalam ze jestem"potworem", ze nikt , mnie nie zechce, i przy kazdym posilku teksty typu :"jak ty wygladasz, tluszcz ci sie ze spodni wylewa, a morde to masz TAAAAAAKĄ" no moze bylam grubsza ale 70kg/170 cm to chyba jeszcze nie POTWOR moim najwiekszym marzeniem bylo wyprowadzic sie z domu. Wszytsko powoli zaczelo sie zmieniac jak poznalam chlopaka (teraz juz narzeczonego -->pozdrowka dla Dziubaska bo tez zaglada czesto na to forum ) i wiesz co? przy nim zaczelam jesc wszystkie te niezdrowe rzeczy co mi zawze mama zabraniala (hamburgery, zelki itp. i schudlam!bez glodzenia i sie i katorzniczych cwiczen.. troche chodzilam na aerobik, i jakos samo zeszlo;) waze teraz 61. po prostu bylam ( i nadal jestem) szczesliwa ;)nawet nie zauwazaylam kiedy z brzydkiego kaczatka stalam sie niezla laska (tak mówią) powoli zaczynalo sie wszytsko zmieniac, zaczelam wychodzic z chlopakiem i znajomymi. juz sie nie pytalam czy moge, tylko oznajmialam ze wychodze. NIeraz tez wygarnelam mamie to co mi lezalo na watrobie.musisz walczyc o swoja niezaleznosc!! rodzice musze zrozumiec ze nie jestes juz dzieckiem. Zapytakj ich czemu tak nie gnebia Twoich braci. I nawet jesli niewiele sie zmieni, musisz wytrzymac, jeszcze kilka lat i na pewno uda CI sie wyprowadzic. Zaczniesz nowe zycie. Glowa do gory, bedzie dobrze;)pomysl ze wyztrymalas juz 21 lat, to wytrzymasz jeszcze ze 3-4. pozdrawiam ;) ps: a i tez jestem na prywatnych studiach ktore sa BBBARDZO drogie ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grrrrrrrrrrryt
wiecie co znam waszą sytuacje... zawsze przelewano na mnie wszelkie ambicje jednocześnie zaznaczając że napewno nie dam rady... brat nie spełnił ich żadnych ambicji, ja musialam wszystkie... Ciagle tez słyszałam: póki mieszkasz pod naszym dachem... albo ciagle mnie porównywali z koleżankami... chocby nei wiem co zawsze znalazł się powód że jestem w czymś gorsza... wpedzili w pogromne kompleksy z którymi cały czs sie borykam... zawsze byłam potulna i ułożona i nie buntowałam się tylko robiłam co chcieli. moim najwiekszym marzeniem było wtprowadzić się i mieć własne życie. efekt?? wyszłam za mąż młodo (22 lata) za pierwszego poważniejszego facetA w moim życiu po bardzo krótkim czasie. Myslęże dlatego żeby uciec... teraz po prawie 5 latach małżeństwa okazuje się że wpadłam z deszczu pod rynnę: mąż próbuje regulować całe moje zycie w każdym nakdrobniejszym aspekcie a ja znów jestem zbyt słaba żeby postawić na swoim - znów marzę żeby tylko odejść i w końcu móc byc sobą. Czy ja chcę znowu uciec??? powiedzcie?? Gdybym odeszła rodzina by mnie zakrakała, nie wyrzekła się meni ale co by się nagadali to moje, napewno nie porawiłoby mi to samopoczucia psychicznego. pewnie usłyszałabym ze skoro chce byc teraz taka samodzielna to neich sobie radzę zupełeni sama bez jakiejkolwiek pomocy... i wogóle kosmos! moje życie napewneo byłoby nie łatwe, niższy status materialny, samotność... Ale tak dalej żyć nei potrafię... nie chce jestem jeszcze przeciez młoda,mogę być jeszcze szczęsliwa????????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×