Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tosiekjahatryw

J.A.RIMBAUD Statek pijany zna ktos ????????? ten wiersz?

Polecane posty

Gość tosiekjahatryw

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yes yes yes...
a o co chodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tosiekjahatryw
to prosze mi powiedziec od czego zaczyna sie wyprawa i jaki jest jej cel?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hehehe poczytaj to się dowiesz
Statek Pijany Prądem rzek obojętnych niesion w ujścia stronę, Czułem, że już nie wiedzie mnie dłoń holowników; Dla strzał swych za cel wzięły ich Skóry Czerwone I nagich do pstrych słupów przybiły wśród krzyków. Nie dbałem o załogi po wszystkie me czasy. Ja, dźwigacz zbóż flamandzkich, angielskiej bawełny. Gdy się z holownikami skończyły hałasy, Gdzie chciałem, poniosły mię Rzek spienione wełny. Pośród wściekłych kołysań przypływów, odpływów, Ja przeszłej zimy głuchszy nad mózgi dziecinne, Biegłem! Tryumfalniejszych nie zaznały dziwów Półwyspy wzięte lądom przez bezdroże płynne. Zbudzenie me na morzu święcił wir powietrzny. Dziesięć nocy, jak korek, tańczyłem na fali, W której ludzie kołowrót widzą ofiar wieczny, Nie tęskniąc do mdłych latarń znikłych gdzieś w oddali. Słodsza niż ustom dzieci miazga jabłek kwaśnych, Wód zieleń w mą osnową wdarła się łupinę, Uniosła ster, kotwicę, stosy lin zapaśnych I zmyła kały wstrętne i win plamy sine. I odtąd kąpałem się w wielkiej pieśni Morza Przesyconej gwiazdami, śpiewnej jak muzyka, Pożerałem toń modrą, gdzie pośród bezdroża Zadumany topielec niekiedy przemyka. Gdzie barwiąc nagle szafir - pijanymi wiry Albo rytmem powolnym, pod słońca płomienie - Mocniejsze nad alkohol, olbrzymsze nad liry, Fermentują miłości żółciowe czerwienie. Znam nieba pękające w gromy i wichrzyce, Nawroty wściekłe wałów, prądy, znam wieczory, Znam jutrzenki srebrzyste jako gołębice, Widziałem to, co człowiek widzieć zawsze skory. Widziałem słońce nisko w plamach zgróz mistycznych, Jak słało długie, zimne fioletów martwice. Podobne do aktorów w dramach praantycznych Na fale w dal toczące swych drgań tajemnicę. Marzyłem noc zieloną wśród śniegów olśnienia, Całunki na mórz oczy kładnące się wolno, Żółtomodre fosforów śpiewnych przebudzenia I niesłychaną soków pogoń dookolną. Miesiące całe z falą, równą histerycznym Oborom, szturmowałem ku raf skalnym ścianom. Nie śniąc, że stopy aryj na sierpie księżycznym Mogą łeb dychawicznym zetrzeć Oceanom. Potrącałem, czy wiecie? Florydy bajeczne Z chaosem ócz panterzych i kwiatów, urody Ludzkiej i tęcz, wiodących, jak cugle powietrzne, Pod mórz widnokręgami lazurowe trzody. Widziałem wrące bagnisk olbrzymich fermenty, Sieci, gdzie wśród trzcin gniją całe Lewiatany Zapadania wód nagle śród ciszy zaklętej, Katarakty oddaleń ku bezdni nieznanej. Lodowce, słońca srebrne, opal fal, nieb żary Przeokropne mielizny w zatok ciemnych toni, Gdzie żarte przez robactwo olbrzymie ciężary Pieszczą drzewa skręcone jadem czarnych woni. Chciałbym dzieciom pokazać te dorady, gwiazdy Fal modrych, ryby złote, ryby śpiewające... Piany kwietne święciły me z golfów odjazdy, Niewysłowionych wichrów skrzydliły mię gońce. Czasem, gdy mię znudziły bieguny, zwrotniki, Morze, słodko mię łkaniem kołysząc omdlałem Wznosiło ku mnie ssawki flory mroków dzikiej, I - jak kobieta w modłach - wraz nieruchomiałem; Jak wysepka gościłem ptaków roje gwarne, Swarliwe i niechlujne, o źrenicy płowej, I Żeglowałem dalej, gdy me więzy marne Zerwał, na sen zstępując w głąb, topielec nowy. Otóż ja, łódź ginąca w golfach pod ziół brodą. Miotana przez orkany w eteru przestwory, Ja, którego kadłuba pijanego wodą Nie wyłowią żaglowce Hanz ni Monitory. Wolny, rzeźwy, dymiący, odzian w mgły dziewicze, Ja, com zachodów mury dziurawił płomiennie, W których dla dobrych piewców przednie są słodycze: Mchy słoneczne i strzępy lazurów bezcenne ; Ja, co biegłem w płomykach elektrycznych cały, Szczątek płochy, śród morskich rumaków eskorty, Gdy skwarne lipce maczug ciosami strącały Ultramaryny niebios we wrzące retorty; Ja, co drżałem, o sto mil czując bekowiska Behemotów i wściekłe Maelstromów ukropy, Pielgrzym wieczny błękitów cichych rozlewiska, Ja tęsknię do wybrzeży odwiecznych Europy. Archipelagi gwiezdne widziałem Wysp roje, Gdzie żeglarzom otwarte niebo szalejące - W tychże to nocach bez dna ukrywasz sny swoje, Milionie złotych ptaków, przyszłej mocy słońce? Lecz zbyt wiele płakałem! Jutrznie są bolesne, Srogie - wszystkie księżyce, gorzkie - wszystkie zorze Cierpka miłość mi dała strętwienie przedwczesne O, niechaj dno me pęknie Niech pójdę pod morze! Jeżeli jakiej wody tam w Europie pragnę, To błotnistej kałuży, gdzie w zmrokowej chwili Dziecina pełna smutków, kucnąwszy nad bagnem, Puszcza statki wątlejsze od pierwszych motyli. Skąpanemu, o fale, w waszej omdlałości, Nie ubiec już dźwigaczy bawełnianych plonów, Nie mknąć w pysze sztandarów i w ogni świetności Nie pruć wód pod oczami strasznymi pontonów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tosiekjahatryw
to jest wlasnie udzielanie odpowiedzi na pytanie. Czytalam i nie wiem wiec prosilam o odpowiedz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Utwór pt. „Statek pijany” z pewnością możemy nazwać utworem biograficznym. Jest to obszerna relacja z podróży Statku, który tu utożsamić można z podmiotem lirycznym. On sam mówi o sobie „Otóż ja, łódź ginąca”. Podmiot – Statek wyrusza w samotny rejs, pozbywa się holowników, nie dba o załogę, nie jest mu nikt potrzebny, za cel swej wyprawy, którą pragnie odbyć sam, zdany na własny los, obrał wolność i porzucenie wszelkich reguł rządzących światem. Dopiero gdy odciął się od ludzkości, „gdy się z holownikami skończyły hałasy”, był w stanie osiągnąć pełną wolność, samodzielność i sprawić, że „gdzie chciał, poniosły go Rzek spienione wełny”. Autor używa w utworze niezwykle barwnych, ale i trudnych w interpretacji metafor. Otaczającą człowieka rzeczywistość nazwał „wściekłymi kołysaniami przypływów, odpływów”. Jednak wszystko to, co dzieje się wokół nas jest nieważne gdy mamy wyraźnie wyznaczony cel, gdy zanurzamy się w wolności, której nikt nie jest w stanie nam odebrać. Prawdziwą i bezgraniczną wolność osiąga jednak okręt wpływając w przestwór oceanu – bezkresnego, nieskończonego, ekscytująco niebezpiecznego. Ocean budzi strach, „ludzie w nim kołowrót widzą ofiar wieczny”, dla podmiotu lirycznego jednak jest to ucieczka od rzeczywistości, wspaniała podróż w nieznane, „mdłe latarnie znikłe gdzieś w oddali” nie budzą w nim żadnej tęsknoty. Chwile spędzone na oceanie są dla podmiotu lirycznego czymś wspaniałym, spotyka świat, jakiego nigdy dotąd nikt nie widział. Otacza go inna, „słodsza niż ustom dzieci miazga jabłek kwaśnych” rzeczywistość – „wód zieleń”. To ona go prowadzi, unosi ster, kotwicę, zmywa wszelkie zło, bród, nieszczęście. Świat na morzu jest zupełnie inny niż otaczająca nas rzeczywistość, pozwała zapomnieć o tym co złe. Odkąd podmiot wpłynął na wody oceanu, jego życie uległo ogromnej przemianie: „Kąpie się w wielkiej pieśni Morza, przesyconej gwiazdami, śpiewnej jak muzyka”. Dotarł do miejsc, w których nikt wcześniej nie przebywał, poznał piękno i ogrom otaczającego nas świata, przeżył niesamowite zjawiska, jakich nikt wcześniej nie widział. Obraz przeżyć i zjawisk na morzu jest niezwykle plastyczny i bardzo nacechowany emocjonalnie, co oznacza, że owe wydarzenia nadal mają ogromny wpływ na podmiot liryczny i wywołują w nim najgłębiej skrywane emocje. Jest on pełen podziwu dla piękna otaczającego nas świata, do opisania którego używa wielu różnorakich środków stylistycznych, m.in. niesłychanie plastycznych porównań np. „Miesiące z falą, równą histerycznym Oborom szturmowałem”, porównuje również siebie do wysepki, nazywając bajeczne, upragnione przez wszystkich krainy „Florydami bajecznymi” stosuje metafory jak również bardzo wyszukane epitety m.in. „bezdni nieznanej”, „dychawicznym Oceanom”. Ważnym elementem wiersza jest synestezja, bardzo lubiana przez modernistów („Żółtomodre przebudzenia”). Nazywając nie odkryte lądy bajecznymi Florydami sugeruje odbiorcy, że sensem życia każdego człowieka powinno być dążenie do rzeczy pięknych, nie odkrytych. Opis świata widzianego z płynącego oceanem statku i związane z nim uczucia podmiotu lirycznego stanowią bardzo dużą część wiersza. Wydawałoby się, że nic nie jest w stanie zachwiać zachwytem i że cały utwór aż do samego końca przedstawiać będzie wrażenia podmiotu z rejsu. Jednak pod koniec utworu następuje niespodziewany zwrot – po całej serii wersów i strof będących istnym panegirykiem piękna morskiego świata autor mówi: „Ja tęsknię do wybrzeży odwiecznych Europy”. Takich słów chyba nikt się nie spodziewał! Bo jakże?! Przez cały utwór autor zachwalał piękno otaczającego nas świata by w końcu odejść od swego zdania i wrócić do świata codziennego, szarego, pełnego zmartwień i zła? Jeszcze przez chwilę snuje wspomnienia „Archipelagi gwiazd widziałem! Wysp roje!” by po chwili całkiem odrzucić to, co tak długo czcił i zachwalał. Następuje zwrot i podmiot krzyczy: „Lecz zbyt wiele płakałem! Jutrznie są bolesne, srogie – wszystkie księżyce, gorzkie – wszystkie zorze”. Miłość do ojczyzny nie pozwala mu na pełną radość z przebywania w tak pięknym otoczeniu, dała mu „strętwienie przedwczesne”, nie chce on już żyć w innej rzeczywistości, pragnie powrócić do Francji, mimo iż w porównaniu z wodami, które przemierzył jej wody zdają się być tylko „błotnistą kałużą”. Ukazuje on przytłaczającą małość, jaką charakteryzuje się jego ojczyzna w porównaniu z tym co ujrzał na oceanie, jednocześnie stawiając ją ponad tym. To jest miejsce, w którym przeżył swe dzieciństwo, miejsce, które nawet w „zmrokowej chwili” wydaje mu się być piękniejszym niż przestwór oceanu tonący w „słońcu nisko w plamach zgróz mistycznych”. Poeta wreszcie dostrzegł to, co jest w życiu najważniejsze, znalazł swoje miejsce na Ziemi, wie do czego ma dążyć i co może dać mu szczęście. Nie chce już żeglować, nie chce poznawać nieznanych, metafizycznych lądów, nie chce zagłębiać się w inną rzeczywistość. Czuje się zmęczony i znużony podróżą i pragnie odpoczynku. Podobne wnioski można wysnuć po lekturze sonetu „Pielgrzym” Adama Mickiewicza. Przebywający na Krymie, wśród wspaniałej orientalnej roślinności, wśród pięknych kobiet i dostatku podmiot liryczny, którego również można utożsamić z autorem tęskni do swej ojczyzny, Litwy. Zdaje sobie sprawę z jej mniejszości wobec Krymu, jednak uczucie tęsknoty jest większe. Wynosi na piedestał litewskie trzęsawiska ujmując tym samym piękna rubinowym morwom. Sonet ten to zwierzenia człowieka, który pozornie posiadł wszystko, jednak tęsknota za tym co stracił nie pozwala mu się w pełni z tego cieszyć. Wiersz „Statek pijany” można nazwać swoistym przykładem poezji onirycznej, przedstawione w nim przeżycia mają charakter metafizyczny. Mimo iż podmiot liryczny przekonuje nas o tym, że opisane w wierszu wydarzenia są prawdziwe, nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy jest tak naprawdę. Sposób opowiadania sugeruje nam iż mógł być to tylko sen bądź senne marzenia, jest to utwór niesłychanie tajemniczy, wprowadzający czytelnika w stan niemalże hipnozy, pewnej błogości oraz na pewno zazdrości i chęci odnalezienia własnego świata wolności i spokoju. Płynący oceanem statek przełamuje wszelkie bariery, nie zważa na żadne zasady, jest wolny, nie podlega żadnym wpływom. Do tego nawołuje Rimbaud tak samo jak Paul Verlaine w swym utworze „Sztuka poetycka”. Głosi on wyższość sztuki nad jakimikolwiek innym aspektami życia i apeluje do twórcy: „Złam retoryce kark, bez pardonu!”. Człowiek powinien wyjść poza wyznaczone mu granice i dokonać czegoś więcej. Ludzki umysł jest nieograniczony i jedyne zasady jakie powinny go hamować to zasady moralne jego właściciela. „Statek pijany” to utwór niezwykły, na pozór nudny i nieciekawy, jednak po głębszej lekturze muszę stwierdzić, że bardzo mnie zainteresował. Jestem pełna uznania dla poetyckiego kunsztu Rimbaud’a, jak również dla jego poglądów na życie. trudno poszukac w necie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hehehe poczytaj to się dowiesz
Jakbyś się nauczyła przynajmniej korzystać z google to nie musiałabyś iśc na łatwizne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie chce mi sięczytać tego długiego opisu, to może odpowiem na pytanie autorki w skrócie :D Podróż zaczyna się w momencie, keidy statek pozbywa się holowników. Jako że statek to podmiot liryczny więc można powiedzieć, że bohater (autor) rusza w dorosłość. Zaczyna płynąć sam. Celem jest wolność i piękno. To chce osiągnąć bohater. Tymczasem okazuje się, że ta wolność i piękno do którego dążył, są niczym wobec milości do ojczyzny. Bo nawet te cudowne rzeczy, kóre zobaczył w podróży nie dają mu radości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tosiekjahatryw
zwyczajna osoba, i o to mi chodzilo,dziekuje slicznie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×