Gość Didli Napisano Październik 23, 2007 Było to dwa lata temu. Krótko po tym jak poznałam mojego obecnego chłopaka, on wyjechał za granicę. Znaliśmy się naprawdę krótko, niczego sobie nie obiecywaliśmy, daliśmy sobie wolną rękę i postanowiliśmy się nie oszukiwać gdy któreś z nas sobie kogoś znajdzie. Byliśmy w kontakcie, planowaliśmy trochę przyszłość, ale związek nie przetrwał. Po pół roku skończyliśmy znajomość. Gdy przyjechał po kolejnym pół roku do kraju wszystko zaczęło się na nowo, stwierdziliśmy że nie umiemy bez siebie żyć, że tym razem będziemy na siebie czekać. Żeby zacząć wszystko uczciwie, przyznał mi się że spotykał się z pewną kobietą (mężatką) będąc jeszcze ze mną (na odległość) i że była to relacja czysto seksualna. Poczułam się oszukana, bo obiecywaliśmy sobie szczerość. Ja nie miałam nikogo w tym czasie. Zerwałam z nim, ale nie wytrzymaliśmy długo bez siebie bo po 2 tyg znowu byliśmy razem. Od tamtego czasu jesteśmy ze sobą, czuję się kochana, jesteśmy szczęśliwi, poznajemy się ciągle, żyjemy razem, chcemy się zaręczyć, planujemy wspólne życie razem. Ale są dni, w których to wraca, nie potrafię się z tym pogodzić, choć tłumaczę sobie, że wtedy żadne z nas pewnie nie przypuszczało że będziemy razem, że jest nam to pisane, bo znaliśmy się zaledwie miesiąc. A życie i tak pokazało, że jesteśmy dla siebie, że nasze losy znowu się skrzyżowały... Doceniam to że się przyznał bo nie wielu facetów to potrafi, ale sama nie wiem... Trochę boję się przyszłości, nie chcę cierpieć... Czy ludzie zmieniają się z miłości lub dla miłości? Przyznam, że ciężko mi całkowicie mu zaufać, czasem się zadręczam bo gdy rozmawialiśmy o swojej preszłości mówił że prawie każdą swoją dziewczynę zostawiał dla kolejnej ale że to były błędy młodości że teraz pragnie stabilizacji, bo naprawdę kocha. Ja też nie jestem święta, ale mam totalny mętlik w głowie i boję się żeby się to nie powtórzyło kiedyś... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach