co powiecie o czlowieku dobrym ale

tchorzliwym w sensie takim , ze nie potrafi przeciwstawiac sie zlu widzi ze komus dzieje sie krzywda a nie potrafi zaprotestowac bo i tutaj sa rozne powody tego ze nie dziala jednym jest to , ze ma dla kogos zyc i nie chce ryzkowac

tchorz

przecietniak bez jaj

bo sama nie mam pojecia jakbym sie zachowala bedac na jego miejscu. latwo jest ocenic negatywnie i wyobrazac sobie, ze samemu by sie nie baczac na NIC rzucilo na ratunek w jakimkolwiek sensie....ale trudniej kiedy przychodzi nam sie samym z tym zmierzyc kiedy nagle dociera do nas ze nie ryzykujemy tylko soba, ze nasze zycie jezeli chdzi o takie ryzyko nie nalezy tylko i wylacznie do nas. Powiem tak, nie wiem co ja bym zrobila, ale gdyby moj facet tak lekkomyslnie nie baczac na nic ryzykowal swoim zyciem nie bylabym zachwycona.

myslę, ze powinien o tym porozmawiać z kims zaufanym

wiec powinnismy patrzec przez palce na krzywde bo zawsze jest ktos lub cos a jesli naszym bliskim ktos bedzie robil krzywde i ktos kto moze nie zareaguje co pomyslimy wtedy?

czym ryzukuje, w imie czego, dla kogo. Miedzy byciem bohaterem a tchórzem i szmata bywa cos posredniego

Myślę, że większość ludzi tak postępuje. Sama często żałuję, że nie pomogłam, nie zareagowałam ze strachu...więc nie potępiam takich ludzi.

wiekszosc nie zawsze ma racje zlo jest zlem a przymykanie oczu nie pomaga

Nie mówię, że to jest dobre. Po prostu rozumiem takich ludzi, bo sama czasem niestety nie reaguję. Tyla.

ja tez rozumiem przeciez to jest wygodne tylko pytanie dla kogo