Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość majka123

gdzie rodzić w Łodzi???

Polecane posty

Gość m&m
szukam dobrego szpitala dla blizniakow!!jestem na pocztaku ciazy jeszcze daleka droga przede mna wiem ze bede miala blizniaki doradzili mi niektorzy bym juz zaczela szukac dobrego szpitala i dobrego lekarza.poniewaz w ciazy mnogiej to bardzo wazne czy ktos moglby mi doradzic???dziekuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anja11111111111
Ja mam termin na lipiec i jesli dojadę (a mam około 50 km) to będę rodzić w Matce Polce... Szpitale bliżej mnie są masakryczne... To mój pierwszy poród i wiem ze tak szybko nie urodzę więc moze się uda... Słyszałam same dobre opinie na temat tego szpitala... wszystkie moje koleżanki tam rodziły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xlm
Hej Dziewczyny, a ja rodziłam niecałe półtora roku temu w Koperniku i jestem bardzo zadowolona. Leżałam tam przez 2 tygodnie po terminie (w tym czasie 2 razy wywoływano poród ale Mały był bardzo uparty:) ). Nic nie płaciłam, a pomoc położnej przy porodzie była wręcz nieoceniona (nawet po zakończeniu swojej zmiany położna postanowiła zostać z nami do końca porodu-razem z szyciem, gdyż lekko pękłam, zajęło jej to dodatkowo około 1,5 h). Poza tym rodziłam w pozycji na "kucka" i gdy proszono mnie o wejście na fotel przy ostatnim parciu, a ja się nie zgodziłam, to nikt nie miał do mnie pretensji. Miałam poród rodzinny, oczywiście bez żadnych dopłat, położnej bardzo zależało na ochronie krocza, więc obyło się bez nacięcia. Jeszcze zanim odcięto pępowinę dostałam Małego na ręce, a zaraz po tym zabrano go do zmierzenia i zważenia, co ze łzami w oczach mógł obserwować tatuś. Ja w tym czasie wtoczyłam się na łóżko porodowe i urodziłam łożysko. Po chwili podano mi synka żebym pierwszy raz go nakarmiła, dopiero po jakiejś godzinie zabrano go do umycia i na pozostałe badania. W Koperniku przebywałam przez 3 tygodnie, poznałam większość personelu i naprawdę nie mogę na nikogo złego słowa powiedzieć.W tym czasie poznałam wiele dziewczyn, ale żadnej, która byłaby niezadowolona z tego szpitala. Teraz jestem w 9 miesiącu ciąży i nie wyobrażam sobie innego miejsca na poród niż Kopernik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
albo matka polka albo madurowicz. Niech cie reka boska broni przed innym szpitalem. a to z prostej przyczyny, bliznaki moga potrzebowac specjalistycznej opieki i sprzetu a takowy jest tylko w tych dwoch szpitalach. Jesli chodzi o bardziej ludzki podejscie pacjentek zdecydownie Madurowicz.Ja rodzilam tam pare dni temu wiec na bierzaco moge odp na twoje pytania czy watpliwosci. Co do lekarza moge ci polecic z czystym sumieniem dwoch: dr Driusza Sosnowskiego oraz prof Kalinke. ten drugi jest ordynatorem w Madurowiczu.poczytaj o nich na znany lekarz albo ranking lekarzy. Dodatkowy jak dla mnie plus Madurowicza to to ze w 2 dobie jestes z dzieckiem a nie jak w matce polce po cc jestes oddzielona na czas pobytu - plus musisz sie szybciej uruchomic, dzieci sa przy tobie mozesz karmic piersia w kazdej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
poprawka: jesli chodzi o bardziej ludzkie traktowanie pacjetek. ponad to w madurowiczu lekarz (procz jednego zastepcy ordynatora)wszyscy sa mili zyczliwi i to samo tyczy sie poloznych na oddziale popoodowym - sa pomocne i z kazdym glupim pyt mozna isc do nich i tlumacza cierpliwie i przy dzieciach pokazuja co robic i jak. nawet w nocy jak sie do nich idzie sa mile. Jesli chodzi o jedzenie okropne, ale lezalam w Kperniku i tez bylo okropne. szpital ogolnie odnowiony ale do nowoczesnych to nie nalezy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabka_mum
Mam pytanie do XLM . Jaki lekarz Cię prowadził??? Z Kopernika??? Bo też chciałąbym tam rodzić... a wolałąbym mieć prowadzącego lekarza właśnie stamtąd...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość "księgowa"
Witam, Ja rodziłam w Rydygierze i chyba nie polecam tego szpitala, a już na pewno nie polecam lekarza Baradyna!!!!!!!!! Ciążę przeszłam wzorowo, w planowanym dniu porodu stawiłam si w szpitalu, jeden z lekarzy stwierdził ze niepotrzebnie się tu stawiłam skoro jeszcze tak daleko...... pierwszy szok mnie ogarnął......po czym dodał: "trochę sobie Pani tu poleży". Po 2 dniach rozpoczęto wywoływanie porodu. O 4 nad ranem wylądowałam z sączącymi wodami, 5-minutowymi skurczami, długą szyjką macicy i zerowym rozwarciem na porodówkę. Przywitała mnie położna mówiąc, że źle zaczęłam??? najpierw jest rozwarcie a potem wody odchodzą.......jakby to ode mnie zależało- pomyślałam. Zrobiła lewatywę, a potem skończyła się zmiana i zostałam sama na porodówce przez około godzinę.....ktoś walną, że można iść bo nic się ze mną nie dzieje :( Potem przyszła kolejna zmiana wraz z jakąś doktórką, a ponieważ rodziłam w Wielki Piątek najciekawszym tematem na porodówce były potrawy świąteczne. Nie wchodząc już w dalsze szczegóły, rodziłam 18h bez znieczulenia. Zamiast tego robiono ze mnie eksperyment, zastrzyki, czopki i cuda wianki na rozszerzenie i skrócenie szyjki macicy. Mój wspaniały lekarz pojawił się po 12h i przebił mi pęcherz, nie pomagały prośby o znieczulenie, cesarkę czy jakąkolwiek inną pomoc. Przewinęli się koło mnie chyba wszyscy lekarzy Rydygiera, a położne po kątach dziwiły się dlaczego nie ulżą mi w bólu i nie zrobią cesarki, skoro tyle kobiet jeździ na operacyjną. Wyłam i wiłam się z bólu. Po 16 podano mi kolejna kroplówę z oksytocyna i dalej horror trwał. Pomijając już teksty położnych, ze one znają kobiety które rodzą 20h, że nie myślę o dziecku tylko o własnym bólu i tego typu... Mój, mąż który na szczęście cały czas był ze mną musiał chodzić po szpitalu, szukać Baradyna i prosić o znieczulenie. Ten jednak obiecał ze jak do 19 nie urodzę, weźmie mnie na cesarkę. Załamałam się, 15h cierpienia po to żeby na koniec mnie jeszcze pocieli. Jednak już sama nie wiedziałam co lepsze, nie miałam już siły myśleć!!! Oczywiście nie pojawił si o 19, i nie zrobił cesarki. Zjawił sie nie stad ni zowąd około 21.30 jak juz siedziałam na fotelu, próbując ostatkiem sił urodzić mojego Maluszka. Niestety nie dałam rady :(((( na koniec dostałam znieczulenie ogólne i wyciągnięto mojego Synka ........KLESZCZAMI!!!!!!!!!!!. Wtedy byłam szczęśliwa, że w końcu coś zrobili żeby zakończyć nasze męki. Dzięki Bogu chyba, mały został nie uszkodzony kleszczami, wylądował w inkubatorze a rano byliśmy już razem. Tak się zakończył mój "naturalny" poród. W karcie napisano mi ze kleszcze były wynikiem braku współpracy. Ciekawe które z nich miało by siłę po 18h urodzić. Mało tego ja przez te 18h miałam co 5-minutowe skurcze. Przez cały ten czas leżałam z zegarkiem w reku i czekałam co 5 min na kolejny skurcz. W karcie napisano coś po łacinie, do dziś żałuje ze nie zrobiłam zdjęcia żeby przetłumaczyć co tam na ściemniali :((( Oczywiście utraciłam bardzo dużo krwi, w wyniku czego podano mi 3 dniowy antybiotyk. Baradyn nawet nie przyszedł i nie zapytał jak się czuje. Miałam tez znajomą położną, niestety w tym dniu nie była na dyżurze, bardzo sie zdziwiła ze nie podali mi znieczulenia. Z ciekawszych dni po porodzie był Lany Poniedziałek, cały personel na oddziale po porodowym od godziny 12 w nocy balował, śmiechy, chichy a obok kobiety z dziećmi, pocięte, niewyspane, płaczące dzieci, a położne świetnie się w nocy bawiły. Najlepsze było jednak lanie się wodą od północy do późnego popołudnia w poniedziałek. Latały tylko butelki i mopy na korytarzu, było głośno jak w młynie, po prostu jakieś nieporozumienie. Wiem że takie porody jak mój zdarzają się pewnie raz na milion, jednak postanowiłam się z Wami podzielić moim traumatycznym przeżyciem. Niedługo mijają 3 miesiące jak Filipek jest już z nami, a ja nadal nie potrafię zapomnieć, nie byłam jeszcze nawet u lekarza na wizycie kontrolnej, ze zwykłego strachu przed badaniem, pomijając już fakt intymnych spotkań z moim mężem...nie jestem w stanie, gdyż widzę pieprzonego Baradyna badającego mnie jakbym była jakąś krową. Na szczęście Filip jest zdrowy, nie zapeszając chowa się cudnie a i ja z czasem schowam wspomnienia daleko w sercu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×