Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dziara

ekshibicjonistyczny egoista...w odniesieniu do...

Polecane posty

Gość dziara

Odniosę się do kilku dyskusji pisząc o sobie: o wyglądzie…stosunkach międzyludzkich i rynku pracy Po co powstał ten post: 1.jestem ekshibicjonistycznym egoistą i lubię pisać wynurzenia gdzie główną i najbardziej poszkodowaną przez los postacią jestem ja 2.żeby udowodnić sobie i innym że moja przegrana postawa jeśli kogoś krzywdzi to tylko moją najbliższą rodzinę i nikomu nic do tego 3. żeby pokazać tym, którzy uważają się za nieudaczników (bo normalni to wiedzą o tym a wręcz mają skodowane organicznie…jak kiedy gdzie po co i jakie działania podejmować)…jak nie należy uczestniczyć w życiu społecznym…erotycznym…i na rynku pracy…Jeśli ktoś jest ode mnie młodszy to jeszcze ma szansę…słuchać swojego wewnętrznego głosu i nie bać się podejmować decyzji Bo potem jest tak…że nawet jak chcesz zacząć żyć to masz problemy…np. z pracodawcami…którzy nie są w stanie oddzielić gruba krechą twojej antyspołecznej przeszłości Dziękuję za uwagę i przepraszam że bywam nawiedzony własnym debilizmem Ja jestem wysoki…może nawet za wysoki…mam 192 cm wzrostu…nie czuję się z tego powodu ani lepszy ani gorszy Ale mam małego…więc nie mam z czego się cieszyć…wolałbym być trochę niższy a mieć większego To jest obalenie stereotypu…że wysoki to ma…albo odwrotnie że niski to ma…mam także duży nos i rozmiar buta…i zrozumcie raz na zawsze że nie ma takich anatomicznych zależności…to są mity ludowe…ale jak już się upieracie że jest taka zależność…reguła…to jak wiadomo od każdej reguły jest wyjątek, który ją potwierdza…no i widocznie mi przypada ta „zaszczytna rola” Pomijając fakt małego…to mam grube nogi, dużą dupę, szerokie biodra…czyli nic z klasycznego ruchacza…za to ręce mam szczupłe…pewnie że mogę być mocniejszy…ale nie mam takiej ilości mięcha na łapach żeby nawet przy ostrym pakowaniu mieć jakieś duże bicepsy…więc ogólnie taka kaszana z elementów nie za bardzo do siebie pasujących Jednak to wszystko nie ma znaczenia dla przebiegu mojego życia…można założyć że jestem nieudany cieleśnie…ale psychicznie to jestem totalnie żałosny Nigdy nie potrafiłem nawiązywać kontaktów z ludźmi…znaleźć stałych znajomych…grupę odniesienia…już nie mówiąc o przyjaźni miłości dziewczynie seksie i takich tam Ludzie w zasadzie nic do mnie nie mieli…nawet mnie lubili…i właściwie wzajemnie…ale ja się fatalnie czułem na wszystkich imprezach…nie potrafiłem dobrze się bawić…rozmawiać…wsiąknąć w środowisko…klimat…z biegiem czasu więzi się zacieśniały…tworzyły się pary…a ja się oddalałem…niektórzy sporo o mnie wiedzieli…o moich dołach rzekomym nieprzystosowaniu…ale było wiadomo że ciąganie mnie ze sobą wbrew mnie…nie ma sensu…bo tylko gorzej będę się czuł…i tylko psuł humor innym…że sam ze sobą muszą sobie poradzić…i tyle…i tak to zostałem całkiem sam Jeszcze jest coś takiego w życiu jak rozwój…edukacja…praca…ale to się łączy zazębia wpływa wynika z tego…jak się odnajdujesz wśród ludzi Nie potrafiłem decydować co lubię…co chcę…jaką szkołę skończyć…gdzie pójść…czym się zająć…więc to wszystko to przypadek…takie jakieś bujanie się…czasem obojętne czasem wbrew sobie…czasem w zgodzie z sobą…czasem żeby nie zawieść rodziny…że jak się coś zaczęło a i tak nie wie się na co zmienić…to już skończyć to co się zaczęło Ostatnio sobie przemyślałem alternatywne ścieżki życia…i doszedłem do wniosku, że właściwie to byłbym w tym samym punkcie…zakładając że byłem i jestem taki jaki jestem…bo gdybym kiedyś tam postąpił zupełnie jak ktoś inny…to nie ma co gdybać W liceum byłem w klasie matematycznej…i byłem tam z tejże matematyki jednym z najgorszych uczniów…ale jakoś nie chciało mi się tego zmieniać…więc maturę zdawałem z matematyki rozszerzonej…i nie fajnie to wypadło…za to podobno zawsze byłem dobry z polskiego…więc to poszło łatwo (no teraz już tego nie widać…straciłem być może jedyną umiejętność jaką było pisanie…na studiach) Mając już potąd matematyki i fizyki…nie poszedłem na politechnikę…chociaż dostałem się tam np. na mechanikę…wyszło jednak tak że poszedłem na uniwerek na ekonomię W tym momencie życia miałem takie alternatywy…na koniec liceum zapisać się na fakultet Biologiczni-chemiczny i pójść na medycynę (był taki pomysł w mojej głowie ale jakoś nie chciało mi się zmieniać klasy…poza tym teraz z perspektywy czasu ma to przewagę…nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziara
masz po tym wyjścia i wsiąkasz w służbę zdrowia…jak nie podoba ci się układ w kraju…to za granice jedziesz…a jak uważasz się za obrotnego i zależy ci na kasie…to możesz zostać przedstawicielem farmaceutycznym) Jeszcze chciałem iść do szkoły pożarniczej w Warszawie…ale byłem wtedy flakiem fizycznym i bym się nie dostał Poza tym jest tak…że mieszkam w mieście gdzie istnieje większość powszechnych kierunków studiów…więc rodzina wyłożyła mi całkiem logicznie…że skoro nie wybieram się na nic czego nie ma tu…to nie ma sensu żebym studiował w innym mieście i przysparzał kosztów…i na dodatek moja rodzina miała do niedawna mało kapitalistyczne spojrzenie na rzeczywistość…to znaczy skończ studia…najlepiej te co zacząłeś…potem będziesz martwił się pracą….i nikt cię nie będzie zmuszał abyś robił coś związanego z tymi studiami…ale jakby co to zawsze masz wyższe wykształcenie może ci się kiedyś przyda I takimi to zbiegami okoliczności zostałem magistrem ekonomii…skończyłem dzienne państwowe pięcioletnie i niestety bez żadnej specjalizacji studia…które ani mnie ziębiły ani grzały…a skoro nie umiałem się określić o co mi chodzi…i nie szło mi jakoś tragicznie…nie licząc epizodów depresyjnych kiedy to totalnie wszystko olewałem…to tak wypadało I teraz tak…mimo że nie lubiłem tych studiów to niech będzie że szukam pracy związanej z tym kierunkiem…ale 1.nie sprawiam wrażenie skrupulatnej panienki 2.wiadomo że realnie to żadnej księgowości wcale nie znam 3.raczej nie umiem ukrywać obojętnego stosunku do tego czego się uczyłem 4.nie jestem zaradny obrotny godny zaufania…gdyż w czasie studiów nie rozwoziłem pizzy…nie zmywałem szklanek w pubie…nie rozładowywałem tirów…a w czasie wakacji nie strzygłem trawników w Reichu…czy nie tynkowałem katedry w Luxemburgu Ten pkt. 4 bardzo też wadzi w poszukiwaniu jakiejkolwiek pracy…bo nie masz już statusu studenta…bo nie jesteś obrotny więc nie damy ci porozstawiać towarów na półkach…nie damy Ci żadnej średnioprostej pracy I tu widać przewagę wspomnianej wcześniej medycyny czy pożarnictwa…jesteś lekarzem…jesteś strażakiem nikt nie wnika w twoją studencką karierę na rynku pracy… Co do pracy czysto ciężko fizycznej…nie przyjmą człowieka z wyższym wykształceniem…bo wiadomo że taki to się szybko wypnie…bo ma teoretycznie szerokie możliwości Ja rozładowywałem tiry…bo nie było chętnych to mnie wzięli…i nie chodzi tu o ciężkość fizyczną tej pracy ale psychiczną…nie czuję się lepszy czy gorszy od ludzi z zawodówki ale oni chyba tak…bo większość obowiązków zwalają na ciebie i jeszcze ci dogryzają…że magisterek a nie znalazł sobie lepszej pracy…że niby inteligentny a jeszcze nie ogarnia systemu i papierków magazynowych…że niby duży chłop a wcale nie taki mocny…poza tym zjebałem się z rampy…i potem ciągle mi noga napierdalała…więc jak skończyła się pierwsza umowa zlecenie to następnej już nie podpisałem…i teraz mam pewien kłopot…bo niby jest dobrze widziane że pracowałem fizycznie…ale jak się dowiedzą że tak krótko…to znaczy że jestem leniwy i mam zbyt wysokie mniemanie o sobie I tak to się kurwa skomplikowane robi znalezienie pracy Poza tym dochodzi coś jeszcze…ja się wszystkiego boję…że się nie nauczę szybko…że spierdolę coś ważnego…że nie będę się dogadywał z ludźmi z pracy…z ewentualnymi klientami i takie tam A jedyne co może przezwyciężyć strach…to chęć przetrwania…ale żeby przetrwać to musisz mieć po co I teraz nawiążę do pewnego tematu z forum Że dziewczyna ma chłopaka mają po 20kilka lat…są ze sobą od paru…ona kończy studia…on skończył licencjat ale to właściwie ona mu napisała pracę…on nie szuka pracy…tylko siedzi przy kompie albo z kolegami przy piwku Do czego zmierzam…wielu ludzi na tym forum ma mi za złe że miałem za dobrze i wyrosłem na nijakiego lewusa…tylko że ja nigdy nikogo nie oszukiwałem że jestem inny…że jestem super fajny…i może wiele straciłem…bo kiedyś tam nie takie cechy mają znaczenie czy się nadajesz na chłopaka czy nie…dopiero później jest inaczej A co do strachu i przetrwania…być może dla mnie impulsem byłaby dziewczyna (że jest z innego miasta…to ja wyjeżdżam…na początek biorę byle co…zaciskam zęby…i jestem człowiekiem…nawet szczęśliwym…taka historyjka)…skoro jej nigdy nie miałem…no ale to już nie taki układ…teraz wiadomo że najpierw sam muszę chcieć wyjść na prostą i znormalnieć…i wtedy może mogę do jakiejś startować…tylko czy kiedykolwiek będę umiał…poza tym przy takim opóźnieniu wielu spraw tylko zostanę wyśmiany…ale to wszystko nadal jest czysto teoretyczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie próbuj żyć z pisania
umrzesz z głodu :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to ja jestem od ciebie gorszy :O wszystko mam jak ty albo gorzej :O a ""Ludzie w zasadzie nic do mnie nie mieli…nawet mnie lubili…i właściwie wzajemnie…ale ja się fatalnie czułem na wszystkich imprezach…nie potrafiłem dobrze się bawić…rozmawiać…wsiąknąć w środowisko…klimat…z biegiem czasu więzi się zacieśniały…tworzyły się pary…a ja się oddalałem…niektórzy sporo o mnie wiedzieli…"" czegoś takiego to o sobie nie powiem bo takich ludzi nie było :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziara
http://www.youtube.com/watch?v=lLKG1uwWlPE dobry utwór na początek dnia chociaz na koniec i to nawet wszystkiego tez dobry nie martw się...bo to jest tak...że jak ludzie za duzo o tobie wiedzą...a jednocześnie ułoża sobie życie...to albo o tobie całkowicie zapominają...a ty się swoja marną osobą przeciez nie będziesz narzucać...albo co gorsze...mogę tą wiedzę wykorzystac przeciwko tobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziara
pierdolony mętlik w glowie nie mogę spać ostatnio...zasypiam gdzieś o 3 a wstaję o 6...trenuję sobie w ramach...jakby to bylo jakbym dostał pracę no i nie wiem...zostawać w tym mieście...czy się wyprowadzać...a jeśli tak to gdzie urzędasem ani biurwą to ja u siebie już chyba nie będę nigdy...bo to albo nie spełniam wymagań...albo się nie doucze jakiejś ustawy...a nawet jak pozornie jest dobrze...to i tak wtajemniczeni wiedzą z góry kto dostanie to stanowisko a jak fizyczną to tutaj czy gdzie indziej...u siebie to zawsze coś tam mozna odłożyć...a w innym mieście wszystko co zarobisz pójdzie na wynajem i żarcie...ale niby po co odkładać no i w fizycznej pracy problemem jest to...że ciule z zawodówek...(nikogo nie obrażając...bo mówię tu o konkretnych ludziach których spotkałem...a nie o ogóle)...przypierdalają się do ciebie...że w ogóle wziąłeś taką pracę i że jeszcze wcale ci w niej nie idzie ale wiecie co jest najważniejsze...trzeba miec kogoś bliskiego...i wtedy zaciska się zęby i zapierdala...bo się chce zbudowac z poznaną dziewczyną jakiś związek...zamieszkac razem...gdzieś wyjechać...albo jak ma się małe dziecko i jest się samemu...sytuacja ciężka i niedopozazdroszczenia...ale za to jest tak...że wiesz że życie małego czlowieka zależy od ciebie...i zaciskasz zęby...i podejmujesz szybkie decyzje jak sie miało za dobrze...ale z tego za dobrze nic nie wyniknęło...to przydałoby się urodzić jeszcze raz...bo tak to jedynie zmienia się to że zamiast być 100% zakałą rodziny...jesteś 50%...a w końcu może i tylko 5%...ale w twoim zyciu niczego to nie zmienia...bo to kolejność już kurwa nie ta...i nie ten czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziara
pewnie myślicie, że jak będziecie mnie olewać to sobie pójdę macie rację do końca tygodnia znudzi mi się rozpierdalanie wszystkiego na kawałki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój znajomy jak tak się czuł
po rozstaniu z dziewczyną, wyjechał za granicę, a nie ma żadnego wykształcenia. W Polsce niestety nie ma szans na normalny tryb znalezienia pracy. Tam poczuł się jak nowonarodzony. Brak pracy widzę ci bardzo doskwiera. Znajdziesz pracę, poszalejesz za zarobione pieniądze odżyjesz. W Polsce panuje totalna beznadzieja, wiele ludzi bezrobotnych tak się czuje, może spróbuj wyemigrować zmienić środowisko. Zaczniesz coś robić, zajmiesz myśli, poznasz ludzi, uwierzysz w siebie a poprawi ci się. Np w UK się nie zdziwią, że z wyższym wykształceniem szukasz fizycznej pracy. Tu jest dużo takich ludzi. Nie radziłabym ci tego jeśli chciałbyś robić karierę w zawodzie, bo po latach fizycznej pracy tu zapomnisz czego się uczyłeś. Tu jeśli podszkolisz język możesz uczyć sie na kurszch zawodowych. A jak ci się zawód spodoba iść w tym kierunku dalej. Sądząc po tym co piszesz, jesteś jeszcze młody i samotny więc co masz do stracenia. Zanim jednak wyjedziesz musisz mieć jakiś plan działania. Czy zarobić i wrócić, czy ułożyć sobie życie na emigracji. Głowa do góry. Acha i zajrzyj na topik o pozytywnym myśleniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×