Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gracjanna

Co czujesz do swojego meza?

Polecane posty

Gość Odrzucony
8 lat po slubie, 2 corki i niekochajaca zona. Tydzien temu oznajmila mi, ze mnie juz nie kocha. Moje serce przestalo bic, kocham ja ciagle. Teraz w domu jest straszna atmosfera, mam zone, ale jej nie mam. Spimy w tym samym lozku a jedank spimy odzielnie. Nie bylem aniolem przez te 8 lat, do naszego zwiazku wkradla sie rutyna, ja nie poswiecalem jej duzo uwagi, zaniedbywalem domowe obowiazki. Biore cala wine na siebie. Jakies 4 miesiace temu zauwazylem zmiany miedzy nami. Zaczalem sie starac jak nigdy dotad, ale zamiast poprawic sie zaczelo sie pogarszac. Im wiecej sie staralem tym bardziej, moja zona sie oddalala. Zrozumialem ze najwazniejsza jest komunikacja, staram sie z nia rozmawiac najwiecej jak sie da, ale to przynosi tylko odwrotny efekt. Jest coraz bardziej sfrustowana. No i wkoncu powiedziala mi te straszne slowa. Gdy zapytalem co bedzie z naszym zwiazkiem nie potrafila odpowiedziec. Jest chyba tak jak tu opisywaly porzedniczki, chyba zostalo przyzwyczajenie. Rozmawialem z jej najlepsza kolezanka, kotra mi powiedziala zebym jej dal troche przestrzeni, zeby mogla to przemyslec. Trudno jest mi dac ta przestrzen, to kobieta ktora ciagle kocham. Ostatnie 2 dni, byly calkiem udane, rozmawialismy, przytulalismy sie. Dzisiaj znowu mi powiedziala, ze musiala sie bardzo zmuszac gdy ja przytulalem, gdy szlismy za reke. Mowi ze ja za bardzo naciskam. Nic z tego nie rozumiem i nie potrafie zyc w takim zwiazku, jednak odejsc nie chce bo ja kocham, no i jeszcze dochodzi 2 dzieci. Zycie jest strasznie pogmatwane. Moje uczucia przesuwaja sie od rozpaczy, desperacji zeby mnie znowu pokochala, rozdraznienia, depresji az po zlosc. Gdyb tylko istnialo jakies proste wyjscie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LUSIA-PUSIA
A JA KOCHAM MOJEGO MEZA - JEST KOCHANY:)OBY DALEJ TAKI BYŁ:)MA SWOJE WADY ALE ZALETY JE NARAZIE POKI CO PRZYSLANIAJA:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ODRZUCONY-
JAKBYS PISAL O MNIE JA TEZ MAM 2 CORKI 15 LAT PO SLUBIE I DAWNO NIE KOCHAM SWEGO MEZA MAM KOGOS I TWOJA ZONA TEZ NA PEWNO MA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Odrzucony
No i mialas racje. Wczoraj sie dowiedzialem. Tak ma kogos innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sprobowac go pokochac
Do malutkiej sprobowac go pokochac? to po cholere szlas z nim do lozka i masz z nim dziecko - ty jakas glupia jestes!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ddddddddddddddwwww3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maa Braa
Chce sie dolaczyc do wypowiedzi. Niecaly rok po slubie a juz w trakcie slubu myslalam o pozwie o rozwod. Jestesmy ze soba od ponad 15 lat tak w ogole. Dlaczego tak sie stalo? Ktos tu napisal, ze dobrze byloby miec rozum ten co teraz i jednoczesnie mlodosc ciala i uczuc. No tak, thruth. Jedy bylismy mlodzi, postrzegalismy zycie optymistycznie. Nasze klotnie bralam jako "docieranie sie". Potem zauwazylam ze skrajnie sie roznimy. Ta roznice postrzegalam znowu - jak optymista - jako motor naszego rozwoju osobistego i zmian. W trakcie slubu wydarzyslo sie wiele zlych zdarzen miedzy mna a tesciowa. Wczesniej nasze stosunki byly mile. To uswiadomilo mi nagle, ze moj maz jest kopia swoich rodzicow (ale odkrywcze nie?). Mozecie wierzyc lub nie, ale caly czas wierzylam, ze moj maz jest "inny". No wiec po slubie zmienilo sie. ON poczul sie bezpieczny i zaczal traktowac mnie bardziej przedmiotowo. Niesamowite, pomyslalam, gdzie ja mialam oczy. Nie wiem kochane, gdzie mialam oczy. Jestem glupia idiotka. Najglupsza jaka znam. Moj maz poszedl na terapie (ja bylam kilka lat temu). Terapia mu slabo idzie. Nie mam nadziei. Po prostu ulecialo ze mnie cale powietrze. To tyle. Chcialam tylko powiedziec, ze czasem nam cos przeslania oczy a czasem ten ktos sprytnie sie ukrywa przez bardzo dlugie lata. Pozdrawiam, M

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podziw,szacunek i ogromną miłość.Jestem z mężem 7 lat i 2 lata po ślubie.Różnimy sie charakterami jak woda i ogień,ale łączy nas walka o zdrowie córki,uzupełniamy sie,rozumiemy bez słów,doceniamy,poświęcamy i żyjemy razem szczęśliwie!Są dni że pragne odejść,uciec i odpocząć,ale mąż wyczuwa moje złe dni i \"zastępuje\" w obowiązkach,w tej zwykłej szarej teraźniejszości! Mamy całkiem różne poglądy,inne spojrzenie na świat,Jemu starcza zawodówka,dom,kapcie i uśmiech na twarzy córci,ja pragne studiować,podróżować,rozwijać sie.Jak tak różne osoby kochają sie i nie widzą świata poza swoją rodziną?Ja wierze w to że wystarczy rozmowa,kompromis i postawienie sie w trudnej sytuacjii na miejscu tej drugiej osoby!Zrozumienie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dojrzała kobieta z orchideą
Jestem kobietą dojrzałą, po rozwodzie, mam dwoje dorosłych dzieci. Mam ugruntowaną teorię na temat związków małżeńskich. Moim zdaniem - ludzie pasują do siebie albo nie. Podam drobny przykład: będąc na wieczorku tanecznym zostałam poproszona do tańca. Z pierwszym tancerzem tańczyło mi się tak, jakbyśmy znali się przez całe życie i nic innego nie robili tylko chodzili razem do szkoły tańca. Z drugim, natomiast, przewracałam się, zostałam podeptana, taniec był męką. To bardzo prosty przykład, ale można go przełożyć na całokształt. Inny przykład, którym często się podpieram - przez rok pracowałam za granicą. Wykonywałam tam bardzo ciężką i niewdzięczną pracę (dom opieki dla osób o 100% niepełnosprawności). Nadrzędną zasadą tej pracy było wykonywanie jej w parach (dźwiganie chorych, etc). Jak to jest, że kiedy na moim dyżurze wyznaczono mi osobę A do pomocy to pracowało mi się okropnie ciężko, wręcz strasznie, a następnego dnia z osobą B pracowało mi się lekko i bardzo przyjemnie mimo że praca była taka sama? Po prostu właściwy partner (druga połówka duszy) sprawi, że przejdziemy lekko przez życie, a niewłaściwy, że stanie się ono udręką... Tylko, jak rozpoznać, mając 22, 23 lata, że to jest TEN?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ggmhm
''ODRZUCONY- JAKBYS PISAL O MNIE JA TEZ MAM 2 CORKI 15 LAT PO SLUBIE I DAWNO NIE KOCHAM SWEGO MEZA MAM KOGOS I TWOJA ZONA TEZ NA PEWNO MA '' kobity to szmaty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nfnf
trh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość loloik
Już sama nie wiem, co czuję... Kiedyś chciałam z nim spędzać jak najwięcej czasu, teraz nawet cieszę się, kiedy go nie ma. Czuję się nierozumiana i niekochana. Kiedy jest mi smutno płaczę, a on zaczyna na mnie krzyczeć. Wszystko robię źle, nie ma dnia, żeby się mnie nie czepiał. Podnosi głos, irytuje się. A ja marzę o tym, żeby kiedyś mnie przytulił i pocieszył, kiedy jest mi źle. Jest coraz gorzej. Pewna jestem teraz tylko miłości do naszej córci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość morela1111
Mam kochajacego meza,wiernego,dobrego,wspanialego ojca dla naszej corki.Jednak coraz czesciej mysle o rozwodzie.Nie czuje pozadania do mojego meza,czasami mnie obrzydza,irytuja mnie jego zachowania,denerwuje brak ambicji i niewiedza.Nie mam z nim o czym rozmawiac.On nie wie kto jest premierem albo jakie miasto jest stolica Czech...Jest dobrym czlowiekiem i mimo braku wyksztalcenia zna sie na rzeczach,wie jak naprawic pralke i jak zrobic potrawke z kurczaka.Wiem,ze o takim mezu marzy niejedna...Moze sama nie wiem czego chce-w koncu za niego wyszlam 2 lata temu.Wczesniej bylismy 4 lata para.Gdy go poznalam myslalam,ze Bog mi go zeslal.Dzis tego nie doceniam i wiem,ze sama jestem sobie winna.Wyszlam za przyjaciela,ktorego bardzo lubie... Wychodzac za niego myslalam,ze to dobra decyzja...Nie wiem czy odejde.Rodzina bedzie pukac sie w czolo i wyzywac od idiotek,ktore szukaja ksiecia na bialym koniu.Nie chce zranic meza,on nie wyobraza sobie zycia beze mnie.Sama tez nie wiem czy bym nie zalowala.Staram sie byc dobra zona,ale coraz czesciej mu wyrzyguje,ze odejde bo go nie kocham.On nigdy sie ze mna nie kloci,nie podniesie glosu.A ja bym chciala,zeby postawil na swoim.Moze nabralabym do niego szacunku.Mowie mu to,ale to jak grochem o sciane.To moje wolanie o pomoc,ale on po dwoch dniach zapomina,ze cos takiego powiedzialam.Poprostu to,ze sie normalnie do niego odzywam dla niego oznacza,ze wszystko jest ok. Wiem,ze to wszystko skomplikowane.Wolalabym,zeby mnie zdradzil albo dal powod do odejscia,a tak tkwie w jednym punkcie i nie wiem co dalej.Nie wiem co czuje,raz jest dobrze raz zle.Wiem,ze to moja wina.....to ja nie zasluguje na takiego meza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość e_w_k
jakbyś pisała o mnie... tylko ja nie mam dzieci. Mój mąż jest cudowny człowiekiem. Jestem z nim 8 lat, a dwa lata po ślubie. Nie mam mu nic do zarzucenia (prawie ideał), no może poza totalnym brakiem czułości i odpychaniem mnie przez wiele lat (krzywienie się na pocałunek, odciąganie mojej ręki, brak przytulenia, odwracanie się plecami). Zobojętniałam. Teraz mąż wiele zrozumiał, zaczął okazywać mi czułość, ale ja nie umiem jej przyjąć. Tak się zamknęłam, że czuję obrzydzenie, gdy zbytnio się do mnie zbliża, marzę by pocałunek się skończył, by wziął już rękę z mojego ciała (jego dotyk zawsze jest nie taki). Mąż, jeszcze jako chłopak, zawsze dawał mi poczucie stabilizacji - przez cały okres bycia razem było dobrze, ani super (poza pierwszym rokiem), ani źle-tak po środku; nie było uniesień, nie było depresji. Był i jest najlepszym przyjacielem. Uważałam, że na tym polega miłość, było mnóstwo braków, ale ja je akceptowałam i w dniu ślubu (choć już wtedy od co najmniej 3 lat w łóżku nam się zupełnie nie układało) byłam szczęśliwa i pewna, że będzie nam cudownie. Natomiast nie ma między nami w ogóle namiętności, tego co jest pomiędzy kobietą i mężczyzną. Nie wiem, czy zostać, czy odejść. Mój mąż o mnie walczy, jak lew. On jest pewien, a ja nie. Kolejne dni naprawiania relacji przynoszą rozczarowanie. Skrzywdzenie go mnie boli. Jest mi smutno, gdy myślę o rozstaniu. Nie wiem, czy to będzie słuszna decyzja, boję się ją podjąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jola__33
e_w_k >>> piszesz o nim - cudowny, prawie ideał a zaraz potem że totalny brak czułości, odpychanie, brzydzenie się pocałunkacmi itd. To ma być ideał? :O Kobieta czuje się spełniona własnie dopiero wtedy gdy facet jest CZUŁY!!! I nawet taka mająca przystojnego, bogatego, inteligentnego, wiernego męża będzie nieszczęśliwa, jeśli on nie będzie pokazywał jej uczuć. Widzę to nawet na swoim przykładzie. Mam 33 lata, od 3 lat ze wspaniałym facetem. Ale wcześniej byłam w paru związkach i dopiero w obecnym jestem naprawdę szczęsliwa. Z prostej przyczyny - on mi wciąż pokazuje jak mnie kocha i ja TO CZUJĘ! I JESTEM TEGO PEWNA. Właśnie te małe gesty, dotykanie dłoni gdy mijacie się w korytarzu, drobne przytulanki gdy idziecie na zakupy, przytulanie po seksie, slowa "Kocham cię", komplementy, buziaki chociażby w czoło - to wszystko sprawia że kobieta czuje się zadowolona i szczęśliwa. A wcześniej byłam i z facetami dobrymi, porządnymi, inteligentnymi... nie wszyscy okazywali mi uczucia tak, jak ja bym chciła i... byłam zwyczajnie nieszczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jola__33
Co nie znaczy że mój nie jest porządny, inteligentny i dobry :) Bo jest :) Ale właśnie jego czułość, troskliwość, okazywanie mi uczuć kazdego dnia sprawia, że nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, tak jak to było w przypadku moich byłych. Jeśli chodzi o wpisy dziewczyn wyżej - trudno jednoznacznie stwierdzić co powinnyście robić. Z jednej strony może być tak że lepszego nie spotkacie, z czasem (w przypadku rozwodu) może się okazać ze mąż był najlepszą rzeczą jaka was spotkała. I naprawdę całkowicie rozumiem wasze obawy że boicie się samotności - tak naprawdę każda się boi, bo -nie ukrywajmy - dla kobiety zycie w pojedynkę to najgorsze co może sobie wyobrazić, kobiety są takie... Ale z drugiej strony - może być tak, że poznacie kogoś lepszego i będziecie żałować że nie rozstałyście się z mężem wcześniej. W końcu jest tylu facetów na ziemi... W każdym razie ja jestem za tym by walczyć o swoje szczęście, bo życie jest jedno, a po śmierci nie ma nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tyurtutrurtu
Słuchajcie, ale przecież nikt nie wyprowadza się z domu nie mając kupionego kolejnego, prawda? Nikt nie sprzedaje domu, by tułać się po dworcach i dopiero wtedy kupować kolejny dom. Analogicznie -- najpierw się rozejrzyjcie za nowym facetem, wybadajcie teren, dopiero wtedy pomyślcie o rozwodzie. No może niemoralna ta rada, ale najmądrzejsza. Dajcie sobie mozliwość wyboru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aha i achh
Zaraz sie pojawia głosy o małpie co chwyta dwie gałezie. Ale masz rację., ja też mam nadzieję, że złapię taką gałąź drugą. trudno, jestem małpa. :P :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patusia22
witam jestem po ślubie 3,5 roku a czuje do męza niechęć obrzydzenie najbardziej mi pasuje gdy niema go w domu nienawidze jak jest patrzec wręcz na niego niemogę wiecznie jest zmęczony a ja nigdy nie mogłabym pomyślec ze jestem bo ciągle jest coś co musze zrobic a on tylko piwko i telewizor. Pomóżcie co zrobić??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My jesteśmy ze sobą juz ponad 9 lat. mieszkamy ze sobą 7 l, nie mamy ślubu, mamy wspaniałego dwuletniego synka, którego kochamy oboje. Między nami jest tragicznie. Jeszcze rok temu cały czas miałam klapki na oczach, że bedzie nam dobrze ze sobą, że się ułoży, że to chwilowe itd. Partner już kilka lat wcześniej twierdził, że nie stworzymy udanego związku. Ale pomimo tego wszytskiego zdecydowaliśmy się na dziecko. Poczeliśmy pięknego, cudownego synka, który daje nam siłe do życia. jak było? pierwsze dwa lata cudowne. potem przestalismy się dogadywać... i tak jest do dzisiaj. Jak można kogoś kochać, a później znienawidzieć? jeśli człowiek codziennie słyszy pretensje, jeśli przez kilka lat człowiek jest słuzącą, praczką i kucharką, jeśli systematycznie co kilka miesięcy słyszy, że jest krową, kurwą, szmata itp. (oprócz mnie słyszy to cała klatka schodowa), jeśli czlowiek w domu robi wszystko (pranie, prasowanie, sprzatanie, gotowanie, zakupy, płacenie rachunków, załatwianie formalności itd.), a partner spędza wolny czas przed komputerem z małymy wyjątkami na jakieś robótki domowe (przepchanie kranu, wbicie gwoździa) i do tego mówi, że jesteś leniem i nie robisz nic poza umyciem podłogi raz na dwa dni, do tego można dołożyć jeszcze jakies romansiki.... czy można kochać? ja kochałam, aż do momentu kiedy wyobraziłam sobie jakby wyglądało moje zycie bez niego: cisza, spokój, porządek.... W tym momenencie coś we mnie umarło. umarła miłość. już nie czuje potrzeby, żeby mnie przytulał dotykał, mówił mi miłe słowa. wole jak go nie ma w domu. kiedyś byłam chora jak gdzieś wychodził z kolegami, dzisiaj mogłby wychodzić codziennie i mnie to nie ruszy. każdego dnia modlę się o to aby znalazł sobie jakąs kobiete, żeby powiedziedział odchodzę, bo ja nie potrafie tego zrobić ze względu na synka. mają ze sobą świetny kontakt, synek uwielbia tatusia-dlatego nie ppotrafiłabym go pozbawiać codziennego kontaktu. Mój partner czasami stara się być miły dla mnie, przytuli, powie miłe słowo. ale to nie pomoże już naszemu związkowi. ja tylko chce być sama, bez niego! Drażni mnie w nim wszystko: to jak mówi, oddycha, je, pije, śmieje się, wszystko mnie w nim deneruje. Tak wiec gratuluje tym, którzy mają udane, pełne miłości związki. Zeby tak było musi byc szacunek. Tam gdzie go nie ma tam sie wszystko wypala i kończy. Pojawia sie tylko złość, nienawisć itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaag123
brak wsparcia z jego strony, brak zainteresowania moją osobą, moimi uczuciami, moimi potrzebami... Nie ma dnia żebym nie płakała przez niego, wolałabym być sama, nie byłoby tego ciężaru, że ktoś kogo kochasz tak się zachowuje... i to 2 lata po ślubie... mam 2 wspaniałych synków w tym jedno dziecko nie ze swoim mężem. Jak poznałam męża był przecudowny, starał się o nas, byłam pewna że odnajdziemy oboje przy nim bezpieczeństwo. Jest teraz kompletnie na odwrót. Ciągle i ze wszystkim teraz jestem sama. On nawet nie chce z nami spędzać czasu, nie daje odczuć że jesteśmy dla niego ważni, nie pomaga, nie słucha, nie okazuje miłości. To jest koszmar, czuję że boleśnie przestaję go kochać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kejsa, jestes ?
Mam identycznie, z checia porozmawialabym z Toba :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani swojego losu
obrzydzenie, wstręt, niechęć..... ogółem wszystko co najgorsze +litość.Czasami mi go szkoda , bo widzę ,że kocha mnie bardziej , niż przed slubem......a ja jestem szczęśliwa tylko wtedy , gdy go nie ma w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość utiyuio89o
ja jestem prawie 6 lat po slubie i czuje ze ponownie wyszłabym za niego za mąz,czuje miłości,szacunek,radosc jak jestesmy razem i złosci kiedy go długo nie ma.Kocham go bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jjasssssmammaskaa
jest mi totalnie objetny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niedoszłamama
uwielbienie, miłość, pożądanie, sympatię, zwariowałam dla niego, jest dla mnie całym światem, czasem nie wkurza ale i tak go uwielbiam, z każdym dniem coraz bardziej, uwielbiam jego towarzystwo, jego obecność, kocham jego smak i zapach, jesteśmy zakochani i wogóle nam to nie mija, 7 mies po ślubie, ale od dawna jesteśmy razem i od dawna razem mieszkamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nooooo.....
A ja od 30lat razem......ciagle mamy siebie mało...codziennie wyznajemy sobie miłość...każda możliwą chwilę spędzamy razem......i oby to trwało wiecznie......i wcale nie jest tak, że nie mamy różnicy zdań, że nie kłócimy się....zdaża się to jak w każdym małżeństwie,ale każde znas nie wyobraża sobie życia bez drugiego, bez codziennego pocałunku,,bez słowa "kocham".....jest tak samo jak 30lat temu.....nic się nie zmieniło....zachowaliśmy świeżośc uczuć, żadne przyzwyczajenie lub rutyna albo zżycie. Tak jak przed laty czujemy miłość, namiętność i jesteśmy szaleni w tym zakochaniu.....aż nie chce się wierzyć, że można być tak zakochanym przez tyle lat:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×