Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lalalalalallallalla

moja miłość jest straszną pesymistką

Polecane posty

Gość lalalalalallallalla

od 4 lat jestem z pewną kobietą, od roku jesteśmy zaręczeni, a za 2 lata bierzemy ślub, już jest data, już zamówiona sala, fotograf i zespół, wszystkie niby pięknie, niby tak jak być powinno, lecz widzę że jest między nami coraz gorzej.. moja wybranka zawsze była pesymistką, osobą patrzącą troszkę inaczej na świat niż ja, ja zawsze byłem niepoprawnym optymistą, jak życie mi dawało w kość, to zawsze potrafiłem znaleźć sobie coś co dodawało mi otuchy, choćby pasja, ona jej nie ma, nie ma czegoś czym mogłaby się zająć po pracy, nie ma zainteresowań, ale do rzeczy.. od pewnego czasu coraz mocniej odczuwam jej pesymizm, wszystko w koło jej przeszkadza, nic się jej nie podoba, wszystko ale już wszystko widzi w ciemnych barwach, ciągle się o wszystko kłócimy, dawniej wystarczył jeden uśmiech i wszystko było dobrze, teraz bezsensowne kłótnie zawsze zaczynane przez nią, że nie powiedziałem jej w danej chwili czegoś, że nie zrobiłem tego, tamtego, lecz gdy zawsze mnie o coś poprosi to to zrobię, może na pierwszy rzut oka nie wiąże się to z pesymizmem, lecz wszystkie swoje smutki i żale na cały świat wylewa na mnie, a ja robię co tylko mogę by nie była smutna, wszystko obraca w moją winę, gdy zapomniałem o jej urodzinach przez tydzień mi o tym mówiła, wypominała, krzyczała smuciła sie, mówiła że ma dość zycia, po tym wszystkim były urodziny moje i tym razem zapomniała ona, skończyło się tak, że była smutna, krzyczała i miała mi to za złe, właściwie nie wiem czy mi, nie wiem komu za złe, bardziej frustracja znów na cały świat, na to że ktoś śmiał mi złozyć życzenia a ona zapomniała, tak czy siak skończyło się znów tak, że ona się do mnie nie odzywała, przez ostanie pół roku czuję się paskudnie, opadają mi wszystkie siły :( co mogę poradzić, czy jest jakiś sposób drogie Panie (i Panowie :P) aby to wszystko jakoś zmienić? miał ktoś podobną sytuację?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość będziesz
bardzo nieszczęśliwy, a za kilka lat i tak i tak się rozsypie. Wspomnisz moje słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lalalalalallallalla
czyli wiązanie się z pesymistką wiąże się odrazu z nieszczęściem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość boooo
ja tez bylam kiedys pesymistka. az w koncu nauczylam sie cuieszyc z zycia, iteraz jestem 1000 razy szczesliwsza , zycie jest piekne!!!!!!! kup jej ksiazke o optymizmie, niecj poczyta.i powiedz ze ciezko ci zyc z pesymistka.. ludzie sie zmieniaja... ja sie zmienilam i jestem mega szczesliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość będziesz
Nieszczęściem jak nieszczęściem, ale ciężkie chwile przed tobą. U mnie odwrotnie, to ja jestem pogodną optymistką, a mój mąż sabotuje wszystko - wieczny malkontent, nic mu się nie podoba, obwinia mnie i świat o wszystko, też nie ma hobby, którym mógłby się zająć. Na początku mnie mojego optymizmu starczyło za dwoje, ale mam dosyć. Jak długo można dźwigać drugą osobę na swoim garbie??? W końcu człowiek jest tak tym wyczerpany,że zaczyna uciekać z domu. Koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lalalalalallallalla
może przesadziłem z tym opisem, bo ja tez nie jestem bez winy, często jestem leniem i często też zapominam o rzeczach ważnych, za co niewątpliwie można mieć do mnie pretensje :P ale złość o wszystko co zrobię jest mocną przesadą, zresztą nie to jest najważniejsze, wystarczy jedno małe niepowodzenie w ciągu dnia mojej kobiety, aby straciła na cały dzień sens życia... ogólnie jest tak jak piszesz, że przez większość czasu mój optymizm starczał za nas dwóch, teraz już opadam z sił, w zasadzie nie smucę się tak strasznie, zajmę się swoimi sprawami i jestem szczęśliwy, lecz oddalam się od niej milowymi krokami, boję się tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość będziesz
To będzie proces powolny, ale nieuchronny. Nadejdzie czas,że będziesz miał kompletnie dość. Jeszcze nie teraz, ale za jakiś czas na pewno. No nic, to twoje życie. Jedyne , co ci radze z dobrego serca - nie żeń się przez dłuższy czas. Nie rób tego. Trudniej się odchodzi, jak się ma zobowiązania, bo co do tego,że odejdziesz, to ja nie mam wątpliwości. Ja też odchodzę, szkoda mi tylko,że zmarnowałam sobie 5 najlepszych lat. Dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lalalalalallallalla
eh, a może ma ktoś pomysł, jak temu zaradzić? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmm ona sama musi chciec cos zmienic w swoim zyciu. Skoro Ty jestes wielkim optymista jak piszesz, to na pewno juz miales wiele okazji by ja tego nauczyc, ale widac ona nie chce. Lubi sie zamartwiac, narzekac. Moze kup jej w prezencie jakas dobra ksiazke jak ktos wyzej wspomnial, moze przeczyta to i przemysli dokad ja zaprowadzi takie zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lalalalalallallalla
książka odpada, wiem bo potraktuje to na pewno źle :( gdy jej kupiłem książkę o szczęściu (może nie dosłownie, ale takie było przesłanie książki), powiedziała że nie chcę żebym ją uczył szczęścia w ten sposób.. muszę coś zrobić, lecz nie wiem co mam poradzić, lecz nie potrafiłbym jej zostawić, zbyt mocno ją kocham :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×