Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ola11

Faceci, na rozdrożu

Polecane posty

Moje ulubione forum do czytania:) Zawsze znajduję odpowiedzi na dręczące mnie pytania itd, ale jeszcze nigdy nie zabierałam głosu, dziś wołam do Was, błagając o radę. Problem jest tak złożony, że myślę, że ciężko będzie mi go wogóle opisać. ale się postaram licząc na praktyczne porady kochanych forumowiczów:) Jaki powinien być mężczyzna idelany? Jaki powinien być dla swojej ukochanej? Co tak naprawdę oznacza zdanie, że \\\"w każdym związku są wzloty i upadki\\\" Z jak wysoka te upadki? Opowiem Wam dzisiaj moją historię. Mam faceta, z którym jestem od ponad 7 lat. Od 7 miesięcy mieszkamy razem. Jest tak naprawdę moją pierwszą dojrzałą miłością. Mam jednak wrażenie, że tkwię w jakimś bezsensownym układzie, a łaczy nas tylko sentyment wspólnie przeżytych lat i sprawy finansowe no i seks. Wlaściwie o rozstaniu zaczęłam myśleć w grudniu, ale jako osoba wciąż sprowadzana przez faceta na ziemię i dość niepewna własnej atrakcyjności, miałam wątpliwości czy kończyć coś co trwa tyle lat i obawę, że już nikt mnie nie zechce. Ale kiełkuje we mnie wrażenie, że jest to jedyna słuszna decyzja. Bardzo go kocham, a przynajmniej tak mi się wydaje, ale Jego słowa bardzo mnie ranią i wciąż chyba pomniejszają to łączące nas uczucie. Najgorsze jest to, że on jednego dnia jest super facetem, a innego dnia mówi takie rzeczy i ma takie wymagania, że lepiej nie mówić. Może kilka przykładów zachowań i tesktów: sprawa dotycząca ślubu, poruszana już wielokrotnie - jesteśmy razem już 7 lat, ale jestem pewna, że jemu pasuje ten układ, który mamy teraz i omija ten temta szerokim łukiem i twierdzi, że ja wciąż naciskam. Ostatnio mi powiedział, że nie jest pewien czy chce spędzić ze mną resztę życia, i że oświadczy mi się jak schudnę - pękał z dumy, jak byłam na diecie (nie jestem gruba!! - obiektywna opinia). Po drugie, jak mnie czymś zasmuci, to łzy są silniejsze ode mnie, a on potrafi mi powiedzieć \\\"baby to wszystko chcą wymusić płaczem\\\" a drugiego dnia jest dla mnie słodki i cudowny i mówi, że mnie uwielbia. Żyję w strasznej huśtawce nastrojów. On wiele ode mnie wymaga: gotuj, sprzątaj, kochaj się i cały czas się uśmiechaj, aha, bądź na diecie, nie jedz chipsów, nie jedz słodyczy, bo tuczą, nie nakładaj sobie tyle bo przytyjesz (święta z rodziną)... itp. Kocham go, ale nie tego chyba oczekuję od życia. A najgorsze jest to, że jak na niego patrzę, to ogarnia mnie czułość. On wydaje mi się taki bezbronny i nieświadomy (mimo, że wiele razy mówiłam mu, że mnie rani). Boję się bardzo jego reakcji na to co chcę mu powiedzieć, no i najważniejsze, czy wogóle powinnam? Może ja zbyt wiele oczekuję: bycia kochaną i podziwianą:)? Najgorsze jest to, że razem studiowaliśmy i łączy nas tak wiele spraw. Wspólne samochody, mieszkanie itp. Boję się, że nawet jeżeli odważę się to zakońćzyć, to on mi nie da spokoju, chciaż jak nie mieszkaliśmy razem i zdarzyła się nam kłótnia, on nigdy pierwszy się nie odezwał, tak naparwdę też nigdy z własnej inicjatywy mnie nie przeprosił, musiałam mu gerenalnie udowadniać, że nie miał racji i musi przeprosić. On zna moją rodzinę, ja jego. Boże co ja mam z tym wszystkim począć. Z wielu rzeczy muszę dla niego rezygnować, a i tak wciąż słyszę, że poświęcam za mało czasu jemu, domowi i wogóle, że za mało czasu spędzamy razem. Co począć? Liczę na Was kochani:) pozdrawiam i wesołych świąt - super czas sobie na takie poważne przemyślenia wybrałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam :) Rok temu rozstalam sie z facatem z ktorym bylam 10 lat. Nie umialam sobie z tym poradzic, ale nie pasowalismy chyba juz do siebie. To byla moja pierwsza milosc z liceum. Tyle lat razem...myslslm,ze juz zawsze tak bedzie, jednakze po 8 latach zaczelam zauwazac ,ze ja rozwijam sie dalej a on chyba stoi w miejscu, poza tym czulam sie przy nim taka niedowartosciowana, kiedy mu to mowilam , to mowil "zdaje ci sie, nie przesadzaj" i wtedy myslalam, ze rzeczywiscie mam jakies urojenia. CciALAM ZEBY MI SIE OSWIADCZYL BO CIAGLE MIESZKALISMY OSOBNO A JA JUZ KONCZYLAM STUDIA I CHCIALAM DEKLARACJI.... Pewnego dnia pomyslalam,ze kocham go ale milosc to patrzenie w tym samym kierunku a my chyba patrzymy w dwa rozne kierunki :( bylo mi bardzo ciezko z nim zerwac, plakalam ,ze zrobilma mu przykrosc. Dodatkowo on nie ma wlasciwie kontaktu ze swoimi rodzicami ,takze swiadomosc ,iz pozbawiam Go dziewczyny i rodzicow (traktowal moich jak swoich) byla koszmarna.... Teraz ciagle jeszcze zdarzaja sie dni ,ze mam lazy w oczch bo wiem,ze ciagle nie ulozyl sobie zycia a ja 7 miesiecy temu poznalam Swoje "nowe szczescie" od listopada jestesmy razem i jestem szczesliwa bo daje mi wszystko to,czego brakowalo mi przez te 10 lat. Miej odwage i sie rozejdz, gdzies czeka na Ciebie Ten wlasciwy, Twoje "nowe szczescie" tak jak na mnie a tez nie wierzylam ,ze mnie to spotka.... pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję, nawet nie wiesz, jak bardzo potrzebuję się przekonać, że nie jestem głupia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja slyszalam ciagle,ze nic nie wiem, nie znam sie. Nigdy nie slyszalm komplementow to tez przestalam specjalnie jakos dbac o siebie. Kiedys jak zaczelam temat "mieszkanie razem" to sknczylo sie awantura,bylam strasznie zawiedziona,bo ja juz chcialam z nim mieszkac, byc razem. Na pytanie "zobacz, jak to bedzie cudownie jak bedziemy gotowac nasz pierwszy obiad, nawet jesli go spalimy to bedziemy sie cieszyc ,ze zrobilismy go razem w naszej wlasnej kuchni" i wiesz co uslyszalam???? "no jakos mnie to przeraza" Kilka takich sytuacji tylko utwierdzaly mnie w tym ,ze to chyba nie ma sensu, tlyko ciezko mi bylo tak z dnia na dzien powiedziec mu ,ze to koniec, ale powoli dojrzewalam do tej decyzji i jednego dnia stalo sie.... bylo bardzo ciezko,bo w pierwszej chwii chcesz wszystko odwolac i niech uz wroci, jak byl taki byl ,ale BYL... ale nie mozesz tego zrobic!!!! Myslalm,ze juz zawsze bede sama ,ze nikt ze mna nie wytzryma skoro jestem taka beznadziejna, wtedy dostalam numer GG od mojego przyjaciela jednego fajnego chlopaka z Anglii,ktory wyjechal do pracy i siedzi tam zupelnie sam... pomyslam,ze pogadac zawsze przeciez mozna i... teraz ten Fajowy Facet jest juz ze mna w Polsce, wrocil soecjalnie dla mnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki jeszcze raz za dodanie otuchy:) Tylko jak mu o tym powiedzieć? Powiem szczerze, że Święta pierwszy raz były straszne. Było tak rodzinnie... a ja nie czuję już tego rodzinnego związku z moim facetem. Nie wiem jak wybrać odpowiedni moment ani co powiedzieć, starsznie się boję. Nie chcę go zranić:( Ani rozczarować wszystkich dookoła:( Co za sytuacja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do haguna
skoro nie chce sie zenic widocznie cie nie kocha. tyle lat rzem i brak deklaracji z jego strony? to wyglada jak jakis uklad oparty na seksie i wygodzie, ale na pewno nie jak szczesliwy zwiazek dwojga ludzi, ktorzy sie kochaja i ccha razem spedzic zycie. albo w jedna albo w druga stronę. albo koles zacznie cie szanowac i sie oswiadczy albo do widzenia. za dlugo juz trwa ten chory zwiazek. i jeszcze ci napisze, ze nie powinnas pozwalac nigdy facetowi, zeby cie tak ponizal. trzeba miec swoja godnosc i szacunke do siebie. nie podoba mu sie twoje cialo, to niech spada i zero sexu, a ty jeszcze po tym wszystkim co ci mowil z nim bylas :o nie rozumiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość własnie przecież
oswiadczyny niczego nie zmienią, tylko w bajakch po ślubie zyli dlugo i szczęśliwie. Poowiem tak - będzie jeszcze gorzej, bo ona jednak będzie chciala w koncu odejsć, nie jest i nie będzie z nim szczęśliwa, znam ten typ faceta. Ale wtedy będzie trudniej. Piszę z doświadczenia. Własnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do haguna
tak naprawde to on doprowadzil swoim zachowaniem do tego, ze cchesz zakonczyc ten zwiazek. co mu szkodzilo sie zmienic i stac sie lepszym dla ciebie? no i wreszcie sie pobrac skoro chcialas i rozmawialas z nim o tym? nie masz co zalowac, nie masz sie co litowac nad nim, tylko zakonczyc to i odejsc. i niech cie nie zmyla jego slodka bezbronna minka czy cos. koles jest nic nie warty i mysli tylko o sobie. szkoda zycia na takiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cudownie się dowiedzieć, że nie jestem nienormalna, a dzisiaj znowu taka sytuacja, że szkoda słów, koniec tego dobrego... boję się strasznie, ale nie chcę się już męczyć. Dzięki wszystkim za słowa otuchy. Napiszę później jak mi poszło.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stwierdziłam dzisiaj, że jestem niezłą kretynką. Głupia i jeszcze raz głupia. Tyle lat męki. Byłam ślepa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
też słyszę, że może fajnie byłoby gdybym schudła (57 kilo - 165cm ), ze fajnie, gdyby mi piersi urosły ( ta, tylko jak?) , że czarne włosy są lepsze niż rude ( i farbuję na czarno ), że lepsze kręcone, że mam się ubrać tak i tak, że głupio gadam, że w pracy nic nie robię, a on ciężko pracuje (dziś o mało nie rzuciłam roboty ze względu na chamstwo szefa), że w sumie to ja nie mam problemów, zawsze on musi mieć rację, skąd ja to znam..... :( A po 5 latach nie mogę poruszyć z nim tematu przyszłości, nawet nie mogę pogadać, jak on to widzi nas za 5 10 lat......... Bo krzyk od razu ........... że za dużo sobie wyobrażam, że czego od niego chcę.... A za 2 dni słodki tekst: kochanie przecież chcę być z tobą, więc dlaczego nie zgadzasz się na to lub tamto .... Poza tym, jak widzi dzieci ( jakiekolwiek na drodze) - to od razu inwektywy : "bękarty i te ich mamuśki od siedmiu boleści" , i nasuwa mi się refleksja.... a gdyby tak on miałby być ojcem moich dzieci ? I od razu humor mi się psuje, choć nie jestem szczególną fanką dzieci i jakoś nie czuję potrzeby ich posiadania w najbliższych latach. Jednak jakieś elementarne poczucie szacunku dla drugiego człowieka....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam takie może małomiasteczkowe podejście do sprawy - on ma fajnych rodziców ( chyba fajniejszych od niego samego) , i nie chciałabym w ich oczach być wiecie, gorsza , a on w ogóle ma to w nosie, czasem się przy nim czuję jak jakaś latawica, najpierw do czegoś namówi, potem się miesiąc lub dłużej naśmiewa...... i że niby w żartach , ale mi jest przykro, bo przełamuję się czasem, a on to po mojemu wysmiewa, a chyba nie ma nic bardziej godzącego w człowieka, niż wyśmiewanie się z tej rpwatnej części jego życia........ eeeehhhhhhhh, szkoda gadać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boże jolciu.......... Rozwagi!!! Powiem Ci szczerze, że powiedziałam wczoraj co myślę i wogóle. On nie mógł w to uwierzyć i wogóle nie przyjął tego do wiadomości. Napisał mi list - piękny, naprawdę, rozpłakałam się przy nim, ale był napisany tak bardzo pode mnie... Szkoda słow... I ponieważ nic nie powiedziałam - chciałam ochłonąć on sądził, że sprawa jest załatwiona!!! Wiesz wielkie obiecywanie, że się zmieni, a dzisiaj do pracy przyszła do mnie wiadomość czy chce z nim iść dzisiaj do kina, a ja mu powiedziałam, że ma się wyprowadzić. Jest mi bardzo ciężko, ale czuję wewnątrz, że dobrze zrobiłam! Mężczyźni się nie zmieniają. Zmienić można chłopca, ale nie mężczyznę. Zmiany mogą być chwilowe, a przecież nie o to chodzi. Nie tkwij w takim bezsensownym związku! Bądź odważna! Wierzę, że każda z nas może być w życiu szczęśliwa, tylko musi znaleźć odpowiedniego mężczyznę! Zawsze myślałam, że mam wielkie, że mam kogoś takiego jak on, ale dzisiaj stwierdzam, że to za mało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutttaska
zazdroszczę szczerze Autorko, że Ci się udało, ja jestem ze swoim 7,5 lat, myśl o tym, żeby odejść nawiedza mnie codziennie, raz go już rzuciłam ale po 3 miesiącach wróciłam - macie rację, oni się nie zmieniają, przez miesiąc bylo dobrze a teraz znowu mam to samo piekło :( wciąż nie mogę się zdobyć na ten krok żeby to definitywnie zakończyć, a wiem, że jeszze wiele dobrych rzeczy mogłoby mnie spotkać, mam dopiero 22 lata... i im dalej w to brnę tym bardziej zanika nadzieja, że kiedykolwiek uda mi się od tego wszystkiego uwolnić:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję wszystkim, którzy się wypowiedzieli w mojej sprawie. Czytałam te wypowiedzi wielokrotnie, ale nie miałam głowy do pisania odpowiedzi. Jestem zakochana i bardzo szczęśliwa. Mimo tego, że po rozstaniu przeżyłam koszmar bycia śledzoną i nękaną to nigdy nie zmieniłabym swojej decyzji, no może zrobiłabym to wcześniej:) Spotkałam cudownego mężczyznę, który jest wspaniałym człowiekiem, emocjonalnie gotowym do trwałego związku. Dzisiaj czuję jakbym zrzuciła z siebie ogromny ciężar, a na mojej buzi nareszcie zagościł uśmiech. Pozdrawiam wszystkie wahające się dziewczyny. Życzę powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×