Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zimna jak lód

Nie umiem kochać ..! A jestem w zwiazku .../

Polecane posty

Gość Zimna jak lód
On nie jest dla mnie "opakowaniem zastępczym" ! Ja Go bardzo cenię, wspieram Go i lubię z Nim spędzać czas itd. Umiem być czuła dla Niego... i widze jak bardzo mnie kocha, tylko że z mojej strony to nie jest płomienne uczucie miłości tak jak u Niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie najeżdżajcie tak na nią! wam wszystko wydaje się, albo białe, albo czarne... a może jest też coś pośrodku? dziewczyna znalazła układ, który jej odpwowiada;) facet zaspokaja je potrzeby, daje poczucie bezpieczeństwa, kocha ją. Może z czasem go pokocha, albo pozna kogoś nowego. Jeśli teraz jest jej dobrze i jest szczęśliwa to co się jej czepiacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie umiem Kochać
"Zimna jak lód" ja też nie potrafię pokochać chłopaka, chociaż miałam ich wielu to myślałam,że tak jest ale to było zwykłe zauroczenie... Teraz mam chłopaka z którym jestem prawie 4 miesiące i którego też nie kocham, ale myślę że z czasem to się zmieni, chwalą go moi rodzice, znajomi, wszyscy... Ale ja nie potrafię się w nim zakochać, chciaż chcę z nim być i planować wspólne życie. Wiem, że on mnie kocha bo powtarza mi to codziennie, a ja chciałabym mu powiedzieć jaka jest prawda, ale boję się ,że będę tego załować, bo jest jeszcze szansa, że "kiedyś" pokocham :) i szczerze jeb*e mnie opinia jakieś zarozumiałej lali pod nikiem "a ile masz lat klempo" bo to jest moje życie, każdy uczy się na własnych błędach i jeśli ktoś będzie ich żałował to tylko ja. Na Twoim miejscu też nie przejmowała bym się co na ten temat powiedzą inni :) Pozdrawiam ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pieprzona egoistka
Odwalcie się od autorki tego topiku. Objeżdżacie ją, bo co? Chcecie pokazać jakie to z was kozaki są? Pff. żal :P Mam tak samo jak Ty :) Też nie umiem nikogo kochać ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka198
Ja mam podobny problem:/ Byłam raz zakochana bardzo ale nieszcześliwie ehh. Minelo 5 lat prawie a ja NADAL nie umiem o nim zapomnieć i pokochać innego:( Jestem egoistką bo mam faceta, jemu zalezy na mnie, chce zebysmy niedlugo zamieszkali razem i mysli powaznie o nas a ja jestem z NIM bo nie lubie byc sama, jestem uzależniona od faceta, od pocalunków, dotyku itp:P To juz dlugo trwa, śni mi się NADAL tamten jeszcze, choć wiem że NIGDY z nim nie bede-> to niemozliwe, to mam takie mysli czesto o nim:/ To mnie meczy bardzo, nikomu tego nie życze!! Ja chce być z kimś z rozsądku, postanowilam... Niestet, ale nie wdze innej opcji. NIGDY o tamtym nie zapomne, nie umiem. Minęlo tyle czasu i NIC:(:(:( Godze się juz z tym, umiem latwo przyzwyczaic sie do kogos ( do faceta takze ) Bede z takim z ktorym bede dogadywac sie, wspolne pasje i ktory bedzie mnie szanowal i kochal. Tez bede go kochala ale niestety fizycznie tylko:( Nie umiem ponownie pokować, niestety... :(:( Przykre ale prawdziwe ehh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kochasz, nie kochasz ale mowisz nieprawde, ktos niedawno napisal jedna z podstawowych prawd psychologii, oddalasz sie od czlowieka ktorego oklamujesz, bliski jest Ci ten z ktorym jestes szczera, jesli oklamujesz, oddalasz sie i ten czlowiek staje sie Tobie obcy, najpierw jak daleka rodzina, potem jak ktos na ulicy zaczynasz zyc z kims obcym, w koncu predzej czy pozniej dochodzi do rozstania, tyle ze tamtem moze nie ma juz okazji do zbudowania swojego zycia z drugiej strony mozesz sie kierowac zasadami w zwiazku, jesli Cie na to stac, np. szacunku, oddania drugiej osobie, kwestia jest skad na to wziasc sily? najgorsza w tym wszystkim jest obojetnosc, to wielkie ZLO uczyc kogos obojetnosci, czemu ludzie maja mentalnosc Simona Mola albo tego z Krakowa? Skoro ja jestem taki to niech drugi tez taki bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem taka sama
tkwię w związku juz bardzo długo gdzie nie ma miłosci. Najgorsze jest to ze nie potrafię sie uwolnić. To mój pierwszy "długotrwały" związek. Wiem ze moj facet mnie bardzo kocha a w zasadzie często mi o tym mowi, bo swoim zachowaniem mnie ciągle rani. teraz to juz nawet nie moge powiedzeć o tym ze cos mi sie nie podoba bo zawsze jest tekst "to znajdz sobie kogoś innego" a jednak z nim jestem choć meczy mnie fakt ze nie dogadujemy sie jak normalna para ze nigdzie juz nie chodzimy ze sobą na zakupy czy do knajpy. Boje sie odejść bo jestem za bardzo przywiązana ale nie potrafie tak życ . bo nieraz juz wypłakałam sie w poduszke albo w nerwach wykrzyczałam ze go nie kocham i wiem ze nic sie juz nie zmieni ze ja nie odejde...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niviuk
Naukowo... Twój mózg nie działa w normalny sposób. Za dużo serotoniny i za mało dopaminy wyłacza możliwość idealizacji i obsesyjnego myslenia, a to ważny składnik zakochania. To samo jest po lekach anty-depresyjnych. Dobre samopoczucie dzięki serotonince i utrata mozliwości zakochania, w ogóle jakiś głebokich przezyć. SSRI to chyba idealny lek na złamane serce. Jest wiele przykładów gdy małżeństwa które przez lata się kochały nagle się rozpadały gdy jeden z małżonków zaczął bać SSRI, bo przestawał czuć cokolwiek do partnera. Chemia to potęga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iceman28
Panie spraw abym na taka kobiete w zyciu nie trafil :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magda2468
boze drogi ale pojechaliscie po tej kobiecie. chyba przesadziliscie, naprawde. slepi jestescie chyba na to ile jest takich zwiazkow lub malzenstw ze kocha tylko jedna strona a druga nie. no i nie mozna w takiej sytuacji powiedziec jednoznacznie kto tu jes bardziej pokrzywdzony, czy ten ktory kocha czy ten ktory ma pustke w sercu. to nie jest takie proste

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Koi89
jesteś poje**na XD jak go nie kochasz to go zostaw XD jeśli chcesz byc z nim na siłe to sobie zje**esz życie, jemu zje**esz życie! gratulacje toku myślenia XD

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Brigitte
Boże, czytać się Was nie chce!!!!! Ona ma problem. Skoro o tym pisze to znaczy, ze jej też to przeszkadza!!! Mam podobnie... jestem z moim chłopakiem od 1,5 roku, na początku nie byłam pewna czy go kocham, powiedziałam mu to, na pewno nie było mu łatwo, ale cały czas był przy mnie. Aż go pokochałam. Bardzo, bardzo mocno. Aż do bólu prawie. Nigdy mnie nie skrzywdził, nie zranił. To raczej ja się na nim wyżywałam za nic, bo mi na to pozwalał. To był jego największy błąd. Teraz, po roku pojawiły się problemy, różnice zaczęły się uwydatniać i zasłaniać dobre chwile. Od jakiegoś czasu czuje się pusta, nic nie czuję. Najlepsze jest to, że jesteśmy teraz tak trochę "w separacji" :P Nie jesteśmy formalnie razem, ale do siebie piszemy, nie możemy się "rozłączyć", ale być razem też nie. Kiedy się nie odzywa to tęsknie za nim bardzo, ale jak tylko go zobaczę albo usłyszę to zaraz wpadam we ściekłość, nie mogę go znieść, choć nic nie robi. Jest chyba taki jak przedtem. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Mówię mu to wszytsko, nie chce go oszukiwać. A Wy, cudowni forumowicze, może najpierw spróbowalibyście ją zrozumieć zamiast wyzywać. Widocznie nie umiecie, pewnie macie super idealne i uczciwe związki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ju......
He, najważniejsze, że Ci z nim dobrze i że chcesz być z nim. A miłość może przyjdzie, może już jest, ale jej nie widzisz, bo inną ma postać niż się spodziewałaś... Może rozważ, jak byś się czuła, gdybyś go straciła... Mieszkacie razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do Brigittre
mam tak samo :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Brigitte
Nie, nie możemy na razie mieszkać razem. Nie ma takiej możliwości technicznej. Własnie nie wiem, czy chce z nim być. Ale wiem też, ze jak nie on to nikt inny. Lubię, gdy jest czułu i romantyczny, jak się kochamy. Ale jak przychodzą jakieś problemy, trzeba dyskutować. rozmawiać, zajmować się nimi to się odwracam. Nie jestem w stanie brać tego na swoje barki. Mam bardzo intensywne życie, wxiąż muszę rozwiązywać pełno problemów, od miłości oczekuję wytchnienia, odpoczynku. Ale wiem, ze tak się nie da. Nie nadaję się do związków. Mam to po ojcu. On był taki sam. Uwielbial się zakochwiać, był romantykiem. Ale kiedy przychodziło do odpowiedziałności, dbania o związek, to szedł do innej albo pić. Dostałam to w genach i nie mam sił tego zmieniać... J. napisał mi wczoraj, że nie obchodzi go moja miłość, chce tylko zebym była szczęśliwa, z nim albo bez niego... Złoto, nie człowiek. Tylko co z tego? Nie chce udawać, że jest super i go oszukiwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moniczek
Ja mam teraz problem podobny. Chłopak sie we mnie zakochał a ja przez dłuzszy czas tylko to obserwowałam. Pozniej wziełam sie w garsc i z nim pogadałam, w oczy mi powiedział ze mnie strasznie lubi.Tak naprawde chciałam mu powiedziec zebysmy zostali przyjacołmi ,ale pojego słowach nie dałam rady. Nie specjalnie chce z nim byc, ale tez nie chce go zranic. Nie jestem nawet w nim zauroczona, ale cały czas mimochodnie daje mu nadzieje...Chociaz nie wyobrazam nas sobie razem. Czuje sie okrutnie i nie wiem co mam zrobic z tym wszystkim zwlaszcza ze nie jest on fajny, ani nic szczególnego. Jest strasznie przerarzony i wstydliwy, ale wszyscy mowia mi co sie z nim dzieje i zebym cos z tym zrobiła, lubie go, ale nie kocham...bo juz od dłuższego czasu nie potrafie...:( Czy jest w tym sens zeby z nim byc ? Tylko dla niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DjMisiu
Cóż jestem w podobnej sytuacji, jak autorka postu powyżej. Znamy się z dziewczyną ponad pół roku, wprawdzie nie powiedziała mi, że mnie kocha, ale z jej zachowania i tego co mówi wynika to samo z siebie. Jest we mnie zabujana i to na maxa. Jest to pewnego rodzaju związek, ona się do mnie tuli, pragnie się do mnie zbliżyć i spędzać ze mną jak najwięcej czasu, pisze do mnie, dzwoni ale ja jakoś tak ciągle się od niej dystansuję. Bez różnicy mi czy do mnie zadzwoni czy nie. Jest atrakcyjna, ma ładną sylwetkę ale, no właśnie:\ Ja jej poprostu nie kocham, nic do niej nie czuję i nie wyobrażam sobie nas razem w przyszłości. Nie miałem dziewczyny od ponad 4 lat. W moim poprzednim związku byłem z dziewczyną około 5 może 6 miesięcy. Bardzo się zaangażowałem uczuciowo, świata poza nią nie widziałem, wszystko kręciło się wokół niej. Niestety cicha woda brzegi rwie i kapitalnie złamała mi serce, ponad rok dochodziłem do siebie, kolejny rok to był okres "ustabilizowania psychiki" nawet teraz po 4 latach jest mi ciężko gdy do tego wracam. Czasem ją widuję, ale staram się nie wdawać w dyskusje z nią, bo poprostu nie mogę znieść myśli że nie jesteśmy razem i ciągle mam w pamięci sceny z przeszłości. Tu nie chodzi o to, że boję się że nowo poznana osoba mnie skrzywdzi lub da mi kosza. Ja poprostu czuję, że to była ta jedyna i więcej na świecie drugiej takiej nie ma i już nie będzie. Miłość to nie tylko pociąg fizyczny lecz fascynacja drugą osobą, sposobem jej zachowania, tym co mówi i w jaki sposób to przekazuje. Sam czuję się zdecydowanie lepiej niż z kimś. Nie wiem czy kiedyś poznam kogoś, kogo obdarzę tak ognistym uczuciem jak kiedyś moją byłą. A w związku z obecną sytuacją. To spotykamy się spotykamy, ale nie sądzę aby coś z tego wyszło, chyba że nagle coś mi się odmieni w co wątpię. W każdym bądź razie im wcześniej z takich związków bez wzajemności się ucieknie tym lepiej dla obu stron. Nie warto tego przeciągać w nieskończoność, bo wcześniej czy później może się to skończyć złamaniem drugiej osobie serca lub w ostateczności bardziej tragicznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czasami takie związki są lepsze od tych z "motylkami". Ludzie sie poznają, mają te motylki w brzuchu, wszystko przesłania im oczy...a pozniej czar pryska i normalnie dogadac sie nie potrafią. Z drugiej strony taki związek bez uczucia moze byc dobry:) Jesli jest szacunek, zrozumienie, uwielbia sie spedzac z tą osobą czas... to w sumie czemu nie? :) też się moze udac. związek opiera sie bardziej na racjonalnym mysleniu, a nie częstym kierowaniu sie uczuciami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paula555
Witam,ja się przyłącze do tych kometarzy,wyzywacie kobieta za nic, jeżeli go nie kocha to go nie kocha proste ,ale jest z nim nie odeszła od niego inna napewno zebrała by cuszki,i to by było na tyle stara sie ,z nim być,wasze wyzwiska sa chamski,wychowaliscie sie w domach dziecka czy na ulicy?sami musićie nad sobą popracować,a potem kogos oceniać ,takich ludzi jak wy to powinni wrzócac do gazu!!!!!!!!!!!!!.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"zcekam na takie zakochanie jak kiedys..ale nie wiem czy to keidys nastąpi...tamte przemijały wiec.. w czym ejst sedno Miłosci?" a co to znaczy kochac??Bo mnie sie wydawalo,ze kochalam tysiac razy:PI tez zawsze mijalo.A teraz znalazlam kogos kim sie zachlysnelam,a pozniej przeszlismy do normalnego zycia.I trudno codziennie rano zachwycac sie ta druga osoba,ktora obok lezy i wracac z pracy i czuc motyle takie jak kiedys.Wydaje mi sie,ze na milosc sklada sie kilka najzwyczajniejszych w swiecie rzeczy: -przywiazanie emocjonalne -lojalnosc obu stron -pozytywne fluidy(to cos -to zdaje sie jest jakas gra hormonow) i to wszystko:) to jest cala milosc.I to sprawia,ze dla drugiej osoby mozesz zrobic wiele ale ten kto liczy na motyle kazdego ranka juz do konca zycia nieco fantazjuje:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annonimowo45
Ja cię rozumiem bo mimo 2 małżeństw i kilku związków doszłam do wniosku że chyba żadnego mężczyzny nie kochałam. Pierwszego męża na pewno nie, byłam młoda chciałam miec dzieci on sie trafił a ja bardzo chciałam mieć rodzinę, potem był długi konkubinat, facet strasznie mi sie podobał fizycznie i był bezkonfliktowy ale sex był kiepski i nie iskrzyło była to tylko przyjaźń. Potem był okres romansów, zabawy i 2 powaznych związków ale bez miłości. Z 1 facetem byłam bo było mi dobrze tez finansowo nie podobał mi sie jednak fizycznie i cały czas szukałam kogoś innego. W końcu trafiłam na sporo młodszego atrakcyjnego faceta który szaleńczo mnie pokochał. On mi się podoba i rozumiemy sie super. Pobralismy się ale sama nie wiem czy to miłość? Chcę z nim być jest nam dobrze ale tak naprawdę kocham chyba tylko moje dzieci i moich rocdziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łos superktoś
do a ile masz lat klempo To, że ta dziewczyna nie została nauczona tego w domu rodzinnym, to nie oznacza że to ją przekresla jako człowieka.To nie jej wina!!1A Ty jesteś wulgarnym,chamsklim typem!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annonimowo45
Nie zgadzam się z teorią że to sie wynosi z domu rodzinnego. miałam szczęśliwe dzieciństwo, rodzice bardzo mnie kochają. nnie wiem skąd to sie bieże. rodzina to dla mnie dzieci rodzice facet to tylko facet co zmienia papierek? to nadal jakby obcy człowiek nie rodzina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dominik-sfosr
też taki jestem. jakie masz wykształcenie? Osoby takie jak ty są bardzo ułożone, osiągają cel, nie ma dla nich przeszkód, dlatego nie umieją kochać, liczy się dla nas cel, a cel uświęca środki. Na pewno masz duże dochody. W związku byłabyś jak w filmie "Pan i Pani Smith". Może nawet lepiej, sądzę, że nie chciałabyś mieć dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czasami się zastanawiam jak to jest, że dobre osoby trafiaja właśnie na takie jak Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
życie idealne, czarno-białe, bez trudnych problemów, nie istnieje. Większość osób tutaj zbagatelizowało problem niemożności odczuwania miłości, kochania kogoś. Jestem w 3.5 rocznym związku, mieszkamy razem, jesteśmy zaręczeni. To ja nie kocham. Tak mi się przynajmniej zdaje. Kiedyś gdy słszałam, że ktoś się kogoś radził, że nie wie, czy kocha, uważałam to za bzdurę, bo to przecież wiadomo. Ale jednak nie zawsze. Jestem na skraju załamania. Kiedyś kochałam bardzo, ale zostałam boleśnie zdradzona. Do dzisiaj płaczę nocami, gdy mój narzeczony śpi obok. Nie mogę nic na to poradzić, nie umiem tolerować mojej dwulicowości, nad którą nie mam kontroli. Cały czas o tym myślę. Na początku obecnego związku myślałam, że nie odczuwam zakochania z różnych powodów, problemów, niedopasowania na początku. Teraz nie wiem, czy to przyzwyczajenie czy miłość - jestem przywiązana, ale czy to jest miłość? Nie wiem, czy coś mam z mózgiem nie tak, czy w ogóle można tak ingerować i funkcjonować w ten sposób? Czuję się strasznie, proszę, niech mi ktoś pomoże...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość libertyn
Bardzo dobrze rozumie dziewczynę która pisze o sobie zimna jak lód.Uważam że jest bardzo wartościową panią,czego nie można powiedzieć o dyskutantach będących w większości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sssssssssssszzzzzzz
zimna jak lod byla dzis w programie 'celownik' tvp1 :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no co dotrzymala slowa
a jestes DDA ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość soltera
A może Ty po prostu nie potrafisz kochać facetów, może jesteś homo, tylko jeszcze tego nie odkryłaś...To tylko przypuszczenia... Jakkolwiek, współczuję sytuacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×