Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kokosowy john

Himlisbach

Polecane posty

W czasie imprezy w pewnej knajpie Himilsbach padł pijany. Pracownicy lokalu postanowili ułożyć pijanego aktora na stercie płaszczy, na podłodze szatni. Widząc śpiącego i pijanego aktora stojąca przy szatni kobieta mówi do mężczyzny - \"To skandal, że jakiś pijak śpi w szatni...\" On na odpowiada - \"Kochanie, nie mów tak to znany aktor - pan Himilsbach\". Na to podnosi głowę Himilsbach i mówi - \"I co? Głupio Ci teraz stara kur...?!\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcza jedna: W latach siedemdziesiątych do stołówki w studio filmowym wchodzą pijani Jan Himilsbach i Zdzisław Maklakiewicz. Himlisbach rozgląda się po stołówce i po chwili mówi: "Intelektualiści wyp...!". Po chwili konsternacji na sali, wstaje Gustaw Holoubek i z typową dla siebie manierą mówi : "Panowie, nie wiem jak wy, ale ja wyp...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W hotelu, gdzie dzielił pokój ze znawcą antyku, poetą, Mieczysławem Jastrunem - "Ustalmy, szczamy do umywalki czy nie?". :D Gdy zaproponowano mu rolę Hamleta i nie doszło do premiery - "Hamlet to nudna rola, a Ofelia zwykła szmata". * * * Na scenie Kabaretu "Pod Egidą" Jan Pietrzak (ciekawe dlaczego, pewnie z zazdrości) bezskutecznie namawiał go do zakończenia spontanicznego popisu: - Jasiu, zejdź! - Zejdę, jak zejdzie Edward Gierek!!! - Odparł Himilsbach. * * * Historiami o parze Himilsbach-Maklakiewicz zapisano już tony papieru. W zasadzie był to jedyny duet aktorski wykreowany przez polskie kino. "Wniebowzięci", "Jak to się robi?" - to klasyka polskiej komedii. Również prywatnie byli ze sobą bardzo zżyci. Plotka głosi, że w dwa dni po pogrzebie Maklaka Himilsbach zadzwonił do jego matki. - Zdzisiek jest? - pyta zachrypniętym głosem. - Ależ panie Janku - dziwi się matka - przecież pan wie, że Zdzisiek umarł. - Wiem, ku**a, ale mi się w to wierzyć nie chce. Bardzo panią przepraszam. Cały Himilsbach. * * * "Jasiu" grywał zwykle - z nielicznymi wyjątkami - króciutkie, kilkudziesięciosekundowe epizody w filmach lat 70-tych i 80-ych. Oficjalnie mówi się, że do filmu ściągnął go Marek Piwowski propozycją zagrania w "Rejsie". Sam Himilsbach utrzymywał, że było odwrotnie, że to on wysłał Piwowskiego na studia reżyserskie. * * * Najsłynniejsza anegdota o Himilsbachu i znienawidzonych przez niego samego oponentach brzmiała: Któregoś dnia do warszawskiego "Spatifu" wszedł przewodniczący Komitetu Kinematografii - partyjny "książe" od którego zależały wszystkie ówczesne produkcje. Kłaniał się grzecznie panom aktorom, panowie aktorzy z poszanowaniem, odpowiadali ukłonami. "Książę" usiadł, zamówił herbatkę. Nagle spostrzegł Janka. - Dobry wieczór panie Janku... - Rzekł w swej łaskawości. - Uważaj w którą stronę kręcisz łyżeczką ch.ju! - odpowiedział Himilsbach. Znów, cały "Jasiu". * * * Pierwszym dyrektorem warszawskiego "Spatifu", który przeszedł do historii filmu, był Włodzimierz Sidorowski. Tę karierę dyrektor zawdzięcza Janowi Himilsbachowi. "Jaś" postanowił, że tak będzie się nazywał grany przez niego bohater "Rejsu". To był akt zemsty, bo Sidorowski z powodu jakiejś rozróby dał mu kiedyś czasowy szlaban na zabawy w lokalu. * * * Jak już mowa o "Rejsie".. Jeśli gdzieś usłyszymy: "O, droga...", to koniecznie należy dokończyć: "...chyba na Ostrołękę". W towarzystwie wręcz wypada zagaić: "Służbowo...". Zawsze bowiem znajdzie się ktoś uprzejmy, kto skwapliwie zapyta: "Jak to służbowo?". I można będzie odpowiedzieć, wymachując jednocześnie ręką przed sobą: "Na statek...". Brakuje jeszcze tylko, aby ktoś rzucił od niechcenia: "Nuda. Nic się nie dzieje, proszę pana". Wtedy już pozostaje tylko się przedstawić: "Bardzo mi przykro, Sidorowski". * * * Kolejna anegdotka z "Rejsu" dotyczy synka Mamoniów, który zachował się bardzo nieprzyzwoicie i pozbawił filmowego Sidorowskiego posiłku. Jak utrzymuje Dominik Kubiński, ponoć któregoś razu, kiedy milicja zatrzymała wstawionego Jana Himilsbacha, Marek Piwowski poszedł na komisariat, by wyjaśnić sprawę. Komendant posterunku zgodził się nie wyciągać konsekwencji, pod warunkiem że w filmie zagra jego synek. I stąd wziął się mały Romuś, który tak naprawdę wcale nie zwinął Sidorowskiemu kiełbasy.. * * * W latach 80-tych pracowałem w kabarecie działającym przy ZPR-ach w Warszawie. Najbarwniejszą postacią kabaretu był Jan Himilsbach. W miesiącach letnich zwykle występowaliśmy w miejscowościach nadmorskich, trochę pracując, trochę odpoczywając. Ja, jako osoba najmłodsza z grupy, miałem za zadanie dyskretnie baczyć na to, by Jasiu nie nadszarpnął swojego zdrowia i był sprawny dnia następnego. Był to jeden z pierwszych moich wyjazdów z grupą. Trasę rozpoczęliśmy w Gdańsku. Zostałem zameldowany w jednym pokoju z Himilsbachem w hotelu Hevelius. Rozpakowaliśmy się i Jasiu daje komendę. - Chodź idziemy do baru. Mam na jedno piwo. - Nie jest źle, nie ma pieniędzy, więc nie przeholuję - pomyślałem. Schodzimy. W barze zaraz pojawiło się kilka osób z nieograniczoną zdolnością finansową. Każdy chciał wypić zdrowie z Panem Jankiem, a przy okazji ze mną. Miałem czuwać nad tym, by Himilsbach nie wypił za dużo. Byłem w sytuacji dość niezręcznej. Nie chciałem zachowywać się gruboskórnie, postanowiłem więc większość alkoholu spływającego na nasz stolik przyjmować na siebie, by jakoś chronić Janka. Około godziny drugiej Himilsbach spotkał się (jak się później dowiedziałem) przy windzie z Jurkiem Cnotą. - Co, zjeżdżasz do baru? - pyta Cnota. - Cały czas jestem. Odprowadziłem tylko Mamcarza, ma strasznie słabą głowę. Kogo mi oni dali do pokoju! - odpowiedział Himilsbach. * * * Himilsbach pił kiedyś piwo na środku Marszałkowskiej. Podeszła do niego staruszka - Co Pan tu, proszę Pana, sieje zgorszenie? Piwo Pan pije na środku ulicy? - Babciu - powiada Janek - pani nie wie o co chodzi, ja do organizmu wprowadzam bajkowy nastrój. * * * Od śmierci Maklakiewicza - Himilsbach coraz rzadziej pojawiał się w Alejach (chodzi o "Spatif"). Był schorowany i stan zdrowia nie pozwalał mu na zabawy tak huczne, jak dawniej. Nie miał już swojej charakterystycznej chrypy, mówił szeptem, chodził z trudem. Znany warszawski lekarz, codzienny gość "Spatifu", wyznaczył mu więc alkoholowy limit - sto gram dziennie. Jednak w niedługi czas potem zobaczył Himilsbacha w stanie wskazującym na spożycie większej ilości. - Jasiu! A nasza umowa - karcił aktora - miałeś poprzestać na stu gramach?! - A ty myślisz, że ja tylko u ciebie się leczę? - spokojnie odparował Himilsbach. Cały "Jasiu". * * * Z powodu notorycznego alkoholizmu Himilsbacha, żona wychodząc na miasto zamykała Jaśka w domu, bez kluczy. Niestrudzony w pijaństwie Jasiek wszedł jednak w układy z listonoszem. Wypatrywał go w oknie, a gdy ten nadchodził to rzucał mu kasę na flaszkę. Listonosz z gorzałą przychodził pod drzwi Himilsbachów, pukał i otwierał flaszkę. Jasiek przez dziurkę od klucza wysuwał cienki wężyk i doił wódę. Po jakimś czasie żona wraca z miasta.. a Janek nawalony. Ot niespodzianka. * * * Swego czasu w "Spatifie" do toalety wtacza się nieźle wstawiony Janek. Załatwiwszy swoją sprawę, zostawia babci klozetowej na tacy banknot o zdecydowanie zbyt dużym nominale. Spostrzegłszy to babcia wybiega za aktorem: - Panie Janku, ale to za dużo, pan się pomylił, oddaję, ja jestem uczciwa... - I dlatego tu, k**wa, siedzisz – skwitował Himilsbach. * * * Dwa dni przed rozpoczęciem zdjęć do Rejsu, Himilsbach został aresztowany za jakąś awanturę w kawiarni. Markowi Piwowskiemu nie pozostało nic innego jak wstawić się za swoim aktorem i wyciągnąć go z aresztu. Przed zwolnieniem na posterunku miała miejsce pewna zabawna sytuacja. Oto Janek siedzi bardzo osowiały z opatrunkiem na głowie. Milicjant sporządzając protokół, wypełnia poszczególne rubryki: - Zawód? - Literat. - Nazwisko? - Himilsbach. - Imię? - Jan. - Zameldowany? - Warszawa, ulica Żeromskiego. Tylko nie pisz ch*ju przez "rz". * * * W hotelu Monopol we Wrocławiu dostał się Himilsbachowi pokój, w którym kiedyś mieszkał Hitler. Późnym wieczorem Jasiu dzwoni do recepcji z awanturą, że w pokoju wszystko cuchnie mu Adolfem, że to skandal... - Ależ panie Janku, od tego czasu przeprowadzono kilka remontów, wymieniono wszystkie meble itd. Poza tym to przecież było tak dawno temu. - Ale mogliście też kur.a zmienić pościel! Z drugiej strony Jasiu podobno w hotelach nigdy nie spał w łóżku, tylko na dywaniku. - One są takie miękkie, że cały się zapadam. A wtedy mógłbym się udusić rzygowinami – mawiał. * * * W początkowym okresie zdjęć do "Rejsu", obsada z panami Jankiem i Zdzichem Maklakiem na czele uprawiała często wycieczki ze statku „Feliks Dzierżyński” do miasta – cel wiadomy. Doprowadzało to Piwowskiego do furii, więc po kilku dniach statek cumował oddalony od brzegu i obowiązywał kategoryczny zakaz opuszczania pokładu. * * * Mama z synkiem idąc ulicą zauważyła leżącego w kałuży pijaka. Pokazując na niego palcem, mówi do synka: - Widzisz synku, jak się nie będziesz uczył, to tak skończysz. Na to synek oburzony: - Ależ mamo, to jest nasz wspaniały aktor i literat, Jan Himilsbach. Na te słowa Janek wynurzył się z kałuży i z charakterystyczną chrypką przemówił: - I co, k**wa, głupio ci?! * * * Moja szwagierka, dawno temu młoda i ładna dziewczyna, pijała często wódeczkę, klnąc przy tym niemiłosiernie. I tak oto siedziała sobie kiedyś w „Spatifie” zachowując się oczywiście jak to wyżej opisałem. Przyglądał jej się pan Janek i nagle zaproponował: – Napijesz się k**wo ze mną? Podobno był to najwyższej klasy komplement.. * * * Swego czasu Jan Himilsbach miał propozycję zagrania w zachodnim filmie. Był jednak pewien warunek angażu: aktor musiał opanować język angielski. Ponieważ początek zdjęć był jeszcze sprawą bardzo odległą, nauczenie się języka w przynajmniej podstawowym zakresie było całkiem realne. Po długim namyśle Jasiu jednakże odmówił. Kiedy znajomi pytali go o powody tak niecodziennej decyzji (w końcu rola w filmie na Zachodzie to nie było za komuny w kij dmuchał), aktor wypalił szczerze: - Pomyślcie sami - ja się nauczę angielskiego, a oni jeszcze gotowi odwołać produkcję filmu. I co wtedy? Zostanę jak głupi z tym angielskim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"przepraszam państwa bardzo że w tak pieknych okolicznościach przyrody.." :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez chcialem zacytowac kilka, ale po chwili zrozumialem ze przekleilbym prawie caly post :p :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szaroniebiesko
:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×