Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

*skenan*

ratowanie zwiazku

Polecane posty

rozwala mi sie moj kolejny zwiazek bo pojawily sie problemy z ktorymi nie moge sobie poradzic...w domu oboje mamy sytuacje do dupy a to rzutuje na nas zwiazek do tego dochadza trudne nieustepliwe charaktery wiec czasami sie klocimy o byle co...i pytanie: ratowac zwiazek kiedy jest on juz w takim stanie ze oboje nie mamy ochoty na bycie blisko...kiedys nie wychodzilismy z lozka a teraz jedno drugiego przytula tylko na wyrazny rozkaz/prosbe... da sie jeszcze to uratowac? rozmawialismy o tym jaka jest sytuacja ale co to da...poplakalam sie bo widze ze jest bardzo zle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echu echu
Eva Maria Zurhorst 'Kochaj siebie, a nieważne, z kim się zwiążesz' "Większość rozwodów jest zbyteczna" - wyrokuje Eva-Maria Zurhorst, która dzięki swemu zawodowi terapeutki związków ma doskonały wgląd we frustracje wielu par. W swojej książce rozprawia się z wiecznym oczekiwaniem na kolejnego partnera, który okaże się wreszcie tym "właściwym". Partnerstwo jest, jej zdaniem, wymagającą, a zarazem opłacalną drogą rozwoju, czyli kolejną drogą do uzyskania pełni człowieczeństwa. Głęboki związek i miłość okazują się możliwe i tam, gdzie wszelkie nadzieje zostały już pogrzebane. Jesteśmy dzisiaj tak bardzo nastawieni na konsumpcję i błyskawiczne pozbywanie się zbędnych przedmiotów, że wzorzec ów przeniósł się wreszcie i na zjawisko partnerstwa. Będąc z drugim człowiekiem, mamy iluzję posiadania siebie nawzajem, a nie partnerstwa. Pragnieniu zaś posiadania dla siebie czegoś (tu - kogoś) towarzyszy iluzja, że należy osiągnąć to bez wysiłku. Jest to wzorzec, który Eva-Maria Zurhorst nie bez racji nazywa "fenomenem Borysa Beckera". Jej zdaniem, związek i miłość tak naprawdę zaczynają się wtedy, kiedy minie pierwsze zauroczenie i przychodzi nam zmierzyć się z problemami codzienności. Eva-Maria Zurhorst - była dziennikarką pracującą dla gazet i radia, m.in. w RPA i Egipcie, a następnie doradcą ds. komunikacji w sektorze przedsiębiorczym. Obecnie, po uzyskaniu kwalifikacji w zawodzie psychoterapeutki, pracuje z przedsiębiorcami, menedżerami i parami jako doradca ds. związków i kariery zawodowej. Niezależnie od tego, jakie problemy stoją na pierwszym planie, główny akcent jej pracy terapeutycznej spoczywa na znajdowaniu dróg dla rozwoju miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość echu echu
PS. Wydawnictwo Jacek Santorki & CO Agencja Wydawnicza ( więc to nie byle barachło;-) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ameryki to nie odkryla ale kazdy kto potrafi myslec powinien miec wzniesione pmniki:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wogole to jest bosko bo sie zblizaja wakacje czyli znajac moj szczescie to sie nie bedziemy widziec (a na to sie zapowiada) wiec wszystko pojdzie sie walic...dlatego porsilam o pomoc bo mam malo czasu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a nie da sie czegos zrobic zebyscie jednak gdzies wyjechali razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ratowac zwiazek kiedy jest on juz w takim stanie ze oboje nie mamy ochoty na bycie blisko...kiedys nie wychodzilismy z lozka a teraz jedno drugiego przytula tylko na wyrazny rozkaz/prosbe... cos wygasa:(:( ale spróbowac zawsze mozna....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
praca praca praca...niestety chyba ze na 1 dzien; dodam tez ze nie mieszkamy razem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eh no wyjazd razem by sie przydal kurcze no, w kazdym razie ja tam wierze w ratowanie zwiakzu:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a moze ty zapoczatkujesz cos...wymyslisz?? jasne ze da sie uratowac(jezeli nie było zdrady i jest zaufanie) wymyslisz zrealizujesz i zobaczysz....jesli nic to nie da...to trzeba bedzie poszukac sobie innego kolesia PROSTE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ma-rka
dołączam sie do prośby autorki tematu :( muszę szybko ratować związek, póki jeszcze istnieje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
brat_niedzwiedz ile mozna szukac? ile mozna miec facetow? i za kazdym razem cos sie psuje albo facet okazuje sie byc dupkiem....sily juz nie mam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ekonomista
Dwa dni i 8h?!?! To faktycznie błyskawicznie potrzebowalas poprawy :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona91.
Tak czytam wasze wypowiedzi...ehh...i ja to juz sama nie wiem co mam robic xD ale to moze zaczne od początku:D sprawa u mnie wygląda w ten sposób ze z moim facetem jestem już dobre 2 lata..a nawet 2,5 :) ogólnie jest to udany związek...no ale niestety musi być "ale":/ kiedyś chodziliśmy a to do kina a to na łyżwy a to na basen...gdziekolwiek..a teraz? prosiłam tyle razy żeby gdzieś iść a on ciągle, że okej, pójdziemy kiedyś tam i stawało zawsze na tym, że nie poszliśmy albo po prostu powiedział od razu nie bo nie bo mu się nie chce i temat skończony xD gdy tylko staram się z nim poważnie pogadać, gdy mówię to co ja czuje to on mi wtedy odpowiada- znowu wymyślasz albo nie wymyślaj...:mur: a mnie to już szlag trafia...jestem jednak osobą otwartą i zawsze jak mi coś nie pasuje to to mówię...starałam się nawet udawać, że wszystko jest okej...ale nic to nie dało xD wychodzę z założenia że ten związek jest ale tylko jak jest dobrze..a nie na dobre i złe...nawet na wspólny wypad do Zakopanego bardzo długo musiałam go namawiać...a w końcu się zgodził i mu się podobało...ogólnie to powiem Wam kobietki, że jego całym życiem są treningi. Trenuje jakieś bjj i to jest jego wielka love xD na początku miałam o niego pretensje o to, że tak się temu poświęca i że ma mało czasu dla mnie, ale gdy była 1,2,3 kłótnia to to zrozumiałam że z tym nie wygram więc zaczęłam go w tym wspierać dopingować go na maxa..choć na początku był to nie lada wyczyn... ja dla niego bardzo dużo poświęciłam, bardzo dużo zmieniłam...niestety on tego nie widzi...w naszym związku jest tak, że głównie walczę ja żeby to jakoś przetrwało...nie chce się z nim rozstawać...ale nie wiem też jak długo to wytrzymam :confused: kiedyś gdy na dłuższy czas miałam wolną chatę to ze mną mieszkał i długo wyczekiwaliśmy tego momentu kiedy będziemy mogli budzić się koło swojego boku...gdy było tak ostatnio,że znowu mogliśmy te kilka dni mieszkać razem to powiedział, że nie bo nie. Chociaż bardzo go prosiłam o to żeby został bo nie chciałam być sama...a na dodatek gdy nadszedł sylwester to się pochorował i gdy chciałam do niego wpaść ( nie byłam u niego nigdy...jego rodziców znam na dzień dobry..) to powiedział mi, że ja to muszę wszystko utrudniać itd itp...było mi cholernie przykro ale przetrwałam...potem miał mi to wynagrodzić...obiecywał...i na obiecywaniu się skończyło...z reguły bawimy się ze sobą naprawdę super..śmiejemy się i zawsze coś wykombinujemy...tylko przeraża mnie to, że tak naprawdę jest wobec mnie bardzo obojętny ( chociaż czasem powie coś miłego) on nie zrobi dla mnie nic...nie odczuwa takiej potrzeby nawet gdy go o to proszę...a ja już sama nie wiem czy jest sens ciągnąć ten związek..chociaż jest mi strasznie szkoda bo już nie jedno razem przeżyliśmy i przeszliśmy... też sprawdzając to nie raz poprosiłam go żeby zrezygnował z treningu...nie było takiej opcji... podziwiam jego zaangażowanie w ćwiczenie...ale jeżeli się kogoś kocha tak jak się twierdzi to powinno się z tego raz zrezygnować...daje mi odczuć, że gdyby mi się coś stało to zrobił wszystko żeby mi jakoś pomóc...(dlatego chyba nawet bym wolała żeby tak właśnie było...) ale też pokazuje mi, że jestem to jestem ale gdyby mnie nie było to by mnie nie było...nie wiem już co mam robić...pogubiłam się w tym...starałam się sama być wobec niego obojętna i stanęło na niczym...bo ja tak nie potrafię...chyba po prostu na jakiś czas przestanę się do niego odzywać ( co z pewnością dla mnie nie będzie łatwe bo wiem, że on nie będzie szalał ze zmartwienia...) i zobaczę co z tego wyniknie...jeżeli się nic nie zmieni...to niestety...ale chociaż będę wiedziała, że zrobiłam wszystko żeby to uratować...mimo wszystko jestem dobrej myśli...chociaż już sama nie wierze w to, że nagle zacznie się szaleńczo dla mnie starać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutne oczy...
Możemy podać sobie ręce, niestety...:( Jestem w bardzo podobnej sytuacji jak Ty, tylko ze ja właśnie pokłóciłam się z Nim... Zobaczymy jak to będzie, pewnie poprawy żadnej... Kiedyś ktoś powiedział: "Co z oczu to z serca" zobaczymy, ja już nie mam siły walczyć... Trzymaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość remikDAl
Do Ona91.Nie walczy o Ciebie bo Cie nie kocha , smutne ale prawdziwe, gdyby mu zalezalo na Tobie to by Cie tak nie traktował.Jestes mu obojetna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona91.
Powiem wam szczerze, że ja już nie wiem czego on chce...gdy mu wczoraj napisałam, że dam mu od siebie odpocząć to mi napisał, że tak nie chce bo będzie za mną tęsknił i mimo to przestałam się do niego odzywać to pisał mi, żeby się odezwała itp.. coś do mnie czuje bo gdy raz chciałam z nim zerwać to płakał i prosił żebym tego nie robiła...ale nie wiem czy to coś nas utrzyma..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żabson bagienny
DO ONA prawda taka że jak teraz jest tak to jak razem kiedyś zamieszkacie na początku bedzie euforia potem dziesięć razy gorzej. Zrób przerwe na jakiś czas żeby miał czas się otrząsnąć. A jak się nie otrząśnie to znaczy że niewarto dalej inwestować czasu i sił w związek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×