co myślicie o tym - spędzanie czasu/rózne hobby/jak to godzić ?

Mój facet i ja mamy zupelnie rózne charaktery i wizje spędzania wolnego czasu. Ja lubię odpoczywać biernie, kocham dom, lubię imprezy od czasu do czasu, ale raczej w kameralnym gronie, jestem typem rodzinnym, a jedyny sport jaki uprawiam to jazda na rowerku. On natomiast lubi sport - pływa, jeździ zimą na desce, uwielbia spacery, poza tym jest wiernym fanem swojego motycyklu. Dodam że to normalny facet, z odpowiedzialną pracą, kochany, a nie żaden wytatuowany harley'owiec. :) I tak dalam się mu wyciągać na spacery, chociaż ich nie lubię - dla mnie nie ma większego sensu łażenie bez celu kilku, kilkunastu kilometrów. Dylemat który obecnie mamy jest taki. Dzieli nas pewna odległość, spotykamy się tylko w weekendy. On w ten weekend ma zlot, na który chciał bym pojechała. Ja nie chcę. To zupelnie nie moje klimaty - kilkaset motocykli, faceci w skórach, huk, ryk, hałas, piwo lejące się strumieniami i nocleg pod namiotem. No i jemu jest przykro że musi wybierać, a mi będzie przykro jeśli pojedzie na ten zlot. Spotykamy się od niedawna i mamy tylko weekendy dla siebie. Oczywiscie powiedzialam mu żeby jechał, awantury nie robię i nie zrobię, rozumiem że to jest coś co on kocha i nie zamierzam mu tego zabraniać, ale faktycznie będzie mi go w weekend brakowało. Odrobinę się posprzeczaliśmy, on stwierdził że kazda inna dziewczyna na taki zlot by pojechala, a ja nie jestem pewna że kazda - która z was by pojechala? Jak mamy godzić tak rózne zainteresowania? Ja powiedzialam mu tylko że chcę byśmy żyli jak nam wygodnie. Niech on mnie nie zmusza do sportów ekstremalnych ani do bywania na motocyklowych zlotach, a niech ja mu niczego nie zabraniam. Czy pary rzeczywiście muszą dzielić każde hobby? Tylko nie piszcie - ugnij się, jedź, rób to czego on chce, bo nie chcę.