Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość elemelkaaa

odrzucone oświadczyny... co dalej

Polecane posty

Gość elemelkaaa

Mój chłopak oświadczył mi się po roku związku (mam 22 lata, on 24) Na początku odjeło mi mowę, byłam totalnie zaskoczona... Poprosiłam go o dwa dni na przemyślenie sprawy. Zmarkotniał, ale się zgodził. I targały mną różne uczucia: bo z jednej strony to cudownie, że tak mnie kocha i jest mnie pewny, ale z drugiej... to początkowa faza związku, szaleją jeszcze hormony i widzimy siebie przez różowe okulary... Większość znanych mi par rozstaje się średnio po 3-4 latach, kiedy ta burza ustaje. Wolałabym być pewna, czy to przetrwamy, bo póki co nie wiem czy to faktycznie jest coś na całe życie (bo tak się czuje), czy jedynie tak mi się wydaje, odurzonej stanem zakochania. Powiedziałam mu to, że doceniam ten piękny gest, ale na to zdecydowanie za wcześnie, że nie ma z czym się spieszyć, że czas pokaże, czy rzeczywiście będziemy razem, czy to chwilowe zauroczenie... Najpierw obraził się i nie wiedziałam nawet czy zerwaliśmy czy nie, po paru dniach i godzinach rozmów niby przyznaje mi racje, ale jest jakiś taki odległy i osowiały :( Boję się ze zniszczyłam ten związek przez to że nie potrafiłam mu zaufać do końca. :( I nie myślcie sobie, ze to jest tak, ze nie jestem w nim zakochana, ze mam wątpliwosci - jest wlasnie tak, ze swiata poza nim nie widze, w myślach mam już dom, dzieci, ogródek, wspolna starosc... mysle o nim kiedy sie budze i kiedy ide spać. Tylko wczesniejsze doswiadczenia dały mi do takich uczuc troche dystansu. Bo raz już tak kochałam, że dałabym sobie rękę uciąć. No, i teraz bym tej ręki nie miała :O I wiem z tego, że nawet po poltora roku - dwoch latach mozna miec klapki na oczach, dlatego nie chce sie z niczym spieszyć... przecież jeśli to prawdziwa miłość, to i tak będziemy razem, ze ślubem teraz czy za piec lat, obojetne,... czy moze sie myle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może wydrukuj to co nam napisa
łaś i mu podaruj do rąk własnych i koniecznie z własnoręcznym popisem. Myślę, że wtedy jak to przeczyta łatwiej będzie mu zrozumieć twoje motywacje. Prawdziwej miłości nie niszczy sie łatwo. Ale musisz mu to wyjaśnić dokładnie - daj mu ten list.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podpisem oczywiście

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podpisem oczywiście
Ja przepisałabym tą całość ręcznie, dała mu i kazała przy mnie przeczytać. Zresztą kiedyś dawno temu dałam tak list do czytania przy mnie swojemu obecnemu mężowi. Mój Kochany! Oświadczyłeś mi się po roku związku. Na początku odjęło mi mowę, byłam totalnie zaskoczona... Poprosiłam Cię o dwa dni na przemyślenie sprawy. Zmarkotniałeś, ale się zgodziłeś. Targały mną różne uczucia: bo z jednej strony to cudownie, że tak mnie kochasz i jesteś mnie pewny, ale z drugiej... boję się, ze to początkowa faza związku, szaleją jeszcze nasze hormony i widzimy siebie przez różowe okulary... Większość znanych mi par rozstaje się średnio po 3-4 latach, kiedy ta burza ustaje. Wolałabym być pewna, czy to przetrwamy, bo póki co nie wiem czy to faktycznie jest coś na całe życie (chociaż tak się czuję), czy jedynie tak mi się wydaje, bo jestem odurzona stanem zakochania. Powiedziałam Ci to, że doceniam ten piękny gest, ale na to zdecydowanie za wcześnie, że nie ma z czym się spieszyć, że czas pokaże, czy rzeczywiście będziemy razem, czy to chwilowe zauroczenie... Najpierw obraziłeś się i nie wiedziałam nawet czy zerwaliśmy czy nie, po paru dniach i godzinach rozmów, niby przyznajesz mi rację, ale jesteś jakiś taki odległy i osowiały. Boję się ze zniszczyłam nasz związek przez to, że nie potrafiłam Ci zaufać do końca. I nie myśl sobie, że nie jestem w Tobie zakochana, że mam wątpliwosci - jest wlasnie tak, ze swiata poza Tobą nie widzę, w myślach mam już dom, dzieci, ogródek, wspólną starość... mysle o Tobie kiedy się budzę i kiedy idę spać. Tylko wczesniejsze doswiadczenia nauczyły mnie do takich uczuć trochę dystansu. Bo raz już tak kochałam, że dałabym sobie rękę uciąć. No, i teraz bym tej ręki nie miała. I wiem z tego, że nawet po póltora roku - dwóch latach można mieć klapki na oczach. Dlatego nie chce się z niczym spieszyć... przecież jeśli to prawdziwa miłość, to i tak będziemy razem, ze ślubem teraz czy za pięć lat. A może wcześniej nawet. Bardzo pragnę, abyś mnie zrozumiał i kochał nadal tak jak ja Cię kocham. I proszę, abyś kiedyś znowu zapytał mnie czy jestem już gotowa na ślub. Kocham Cię. A teraz, proszę, przytul mnie mocno, jak najmocniej. - Twoja Krystyna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2b3
A ja sie podepne pod ten temat jesli mozna... Moje spojrzenie na ten problem dotyczy drugiej strony. Oświadczyłem się i oświadczyny zostały odrzucone... Chociaż kochałem G. praktycznie od początku, to długo się bałem oświadczyć. Miałem doświadczenia jakie miałem... Ona skolei delikatnie naciskała na mnie, że powinienem się jej już oświadczyć... Na wakacje wyjechala do pracy za granica. Przed wyjazdem nie wprost ustalilismy(nie wprost bo jednak musi byc jakis element zaskoczenia), ze zrobie to kiedy wroci. Zorganizowalem pieniadze na pierscionek, znalazlem odpowiedni wzor i jubilera ktory go wykona... W miedzy czasie dlugie telefoniczne rozmowy i dziesiatki smsow kazdego dnia i wciaz powracal temat zareczyn, slubu, wiec to mnie upewnilo w dokonanym wyborze... I... Dwa tygodnie przed powrotem cos sie zaczelo psuc... Kontakt zaczal byc sporadyczny i niezwykle lakoniczny... Juz wiedzialem, ze cos jest nie tak... Wrocila, powialo chlodem. Wszystko mialem juz przygotowane... Kwiaty, dobry szampan... Zrobilem to w poranek po jej powrocie. Cala noc nie spalem zastanawiajac czy nie wycofac sie z tego, ale uznalem, ze moze to obudzi cieplo... Moze najzwyczajniej w swiecie nie posluzylo jej rozstanie i potrzebuje impulsu, ktory sprawi ze obudzi sie to co zniklo gdzies 2 tygodnie wczesniej... Nie odpowiedziala... Zaczela plakac... Juz wiedzialem ze odpowiedz brzmi nie... I co dalej? Od 3 tygodni probuje odzyskac kobiete ktora gdzies znikla... Jest to tyle trudne ze nie ma jej przy mnie... Kursuje miedzy domem a mna... Kilka dni w naszym gniazdku, tydzien w domu... Kiedy jest przy mnie jest prawie dobrze... Kiedy wraca do siebie... Znow chlodnieje to wszystko... I co dalej? Nie wiem, poki co sie nie poddaje... Postanowilem, ze co kolwiek sie nie stanie to ja nie poddam sie pierwszy... W koncu to kobieta ktora chce poslubic... I co o tym jako kobiety myslicie? Moze ktos ma podobne doswiadczenia? wiecej mozecie znalezc na http://wystarczyuwierzyc.bloog.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 24latek.,.
2b3 dała dupy za granicą. Możesz być tego pewny na 90%

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×