Czy one mi zazdroszczą?

Cześć. Od roku mam chłopaka. Jest mi z nim cudownie, bo to cudowny chłopak. Wszyscy to zauważają. Od początku liceum kumplowałam się z czterema dziewczynami. Bardzo miłe, fajne, towarzyskie osoby. Wówczas, gdy się z nimi kumplowałam, myślałam, że to przyjaźń. Tak to zresztą wyglądało. Zwierzałyśmy się nawzajem ze swoich problemów, bardzo często spotykałyśmy, pomagałyśmy sobie, chodziłyśmy na wagary i imprezy. Było super. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez dwa lata... Odkąd jestem z moim chłopakiem, nasze relacje się zmieniły. Wcześniej planowałyśmy razem wspólne wyjścia. Teraz tak nie ma, zupełnie pomineły mnie w swoich planach, tak jakbym była przezroczysta. Kiedyś stanowiłyśmy hermetyczne grono, jeśli nie przyjaciółek, to na pewno świetnych koleżanek. A teraz to wszystko uległo jakiemuś rozpadowi. Heh po prostu mają mnie w dupie. Jak można tak łatwo wymazać kogoś z pamięci? Tyle razy ratowałam je z opresji, kryłam, pilnowałam jak były zarzygane, gdy zaliczyły zgona. Ja mogłam liczyć na to samo z ich strony. Ehhh Szkoda, tym bardziej, że obiecałyśmy sobie wieczną przyjaźń. Miałyśmy się spotykać po liceum, na studiach... Tymczasem liceum skończyłyśmy... i one spotykają się, tyle, że beze mnie. Kiedyś ceniły moje towarzystwo, jak nie mogłam wyjść z domu, to one rózwnież rezygnowały ze spotkania. teraz widzę, jak to wszystko mało znaczyło. Ja się naprawdę nie zmieniłam. Jestem tak samo zabawna, miła i pomocna jak przed rokiem? Więc o co chodzi? O to, że one są same? Ale ja to też rozumiałam... nie afiszowałam się z moim chlopakiem, zeby im nie bylo przykro. A w ogóle, to przyjaciołki chyba cieszę się, jeśli jedna z nich jest szczęsliwa? Trochę to boli, bo byłam z nimi naprawde zżyta... Czy one mi zazdroszczą, że jestem szczęsliwa??!!