Gość surrealistyczna_81 Napisano Wrzesień 29, 2008 Czy wydarzyło się w waszych związkach - coś co mogło doprowadzić do katastrofy?? Jakiś banał, który urasta do niewyobrażalnych...? Czy macie takie wspomnienia - takie wykadrowane sceny - śmieszne, dramatyczne? Jakieś listy, które wysyłaliście do siebie - jakieś nietypowe sceny sytuacyjne? Coś - co warte jest opisania, zapamiętania...? Np to - humorystycznie: " mój ulubiony pomarańczowy sweter pj przeszedł do historii. zginął od ognia... otóż... jak w efekcie motyla... ciąg zdarzeń... wróciła w piątek ze szkoleń. zrobiłem szybko lekką kolację. otworzyłem chilijskie chardonnay i zasiedliśmy do oglądania zemsty sithów. oglądaliśmy leżąc w łóżku. na stole paliła się świeca. po jakimś czasie okazało się, że jej torebka została w samochodzie. zapauzowaliśmy film. no tak, ale gdzie są kluczyki od auta? 'może zostawiłaś w stacyjce...?' mruknąłem, albowiem ona czasem jest lekko zakręcona, a ponadto, kiedy parkowała, rozmawiała przez telefon i skończyła rozmowę dopiero tuż przed windą. niosłem walizkę i dwa laptopy. może pomyślała, że wziąłem również torebkę. nie wziąłem. 'korzystając z przerwy, przejdę się do toalety...'. wyszła. wychodzę z łazienki... w domu dym! na stole, trzydziesto, może czterdziestocentymetrowym płomieniem zajął się mój sweter, który ona, szukając kluczyków, położyła tak, że przykrywał świecę... przykrywał, ale nie na tyle, żeby zgasić płomień świecy... no i się zajął... szybko przeprowadzona akcja gaśnicza uchroniła nas od spalonego obrusu, lampy na stołem, a może nawet i stołu... dobrze, że chciało mi się tylko siusiu... ogień nie dawał się zdusić, więc doskoczyłem do zlewu kuchennego... otworzyłem balkon, żeby usunąć dym... wróciła... 'coś się pali...' szybko wyczuła dym... 'paliło się!' odpowiedziałem... 'ja wiem, że ten sweter ci się nie podobał za bardzo... ale żeby w taki sposób się go pozbyć...' żartowałem śmiejąc się... naprawdę rozbawiła mnie ta historia... rzeczywiście, kilka razy mówiła, że źle w nim wyglądam i że należałoby go zmienić... przepraszała... było jej przykro... wiedziała, że bardzo go lubię... to znaczy lubiłem... ale - ogólnie - śmieliśmy się z całej palącej sytuacji... zapowiedziałem, że do końca życia, dzieciom, wnukom i wszystkim przy nadarzających się okazjach będę opowiadał o tym jak moje szczęście wymyśliło, żeby pozbyć się mojego swetra... " :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach