Z serii Dziś w Autobusie

Dosiadł się do mnie młody mężczyzna, podejrzewam szkoła średnia. Urodą nie grzeszył, ale to jeszcze nie powód do niechęci pomyślałam. Nie dał mi długo czekać na zmianę zdania. Na początku uraczył mnie zapachem "przed chwilą doiłem krowy", w wersji mega. Zapach nie do wytrzymania, jednak przez kwadrans dzielnie go znosiłam, bo czyż to jego wina? Po tym czasie nie omieszkał podrapać się w nosie i wyciągnąć z niego nieznaczną zawartość, którą namiętnie kulając przez chwilę, odpstryknął w stronę innych pasażerów. Nic to jednak, gdyż po chwili wciągania kataru postanowił obetrzeć nos rękawem niezbyt czystej, aromatycznie przesiąkniętej wsią bluzy. Co wytarł, to potem zbadał palcem drugiej dłoni. Resztę wycierał co rusz w wewnętrzną część swych spodni. Nie może być gorzej? Otóż nic bardziej mylącego. Spoglądając na moje dłonie, począł pieczołowicie wycyckiwać brud ze swoich paznokci. W przyrodzie równowaga musi być, toteż wszystko połknął. Na koniec wygrzebał sobie z zęba bliżej nieokreślone coś koloru zielonego i wytarł o nagłówek siedzenia. Nie wytrzymałam, przesiadłam się 5 siedzeń dalej. Dział się to wczoraj, a do dziś nie doszłam do siebie. Życzę miłej podróży.