Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość beznickujestem

co to może być? Nerwica? Choroba psychiczna?

Polecane posty

Gość beznickujestem

od dłuższego czasu obesrwuję u siebie dziwne zachowania. budzą mnie paniczne lęki. sama nie wiem przed czym. kiedy wracam do domu i jest wieczór to serce mi wali jak szalone. obracam się co pół sekundy, a każdy człowiek wydaje mi się podejrzany. czasami mam kłócia serca przy dużym zdenerwowaniu. panicznie obawiam się chorób swoich i bliskich. wiem, że to niby normalne, ale w moim przypadku nie daje normalnie żyć. mam nawyk, że jak coś złego pomyślę, to muszę odpukać, bo jesli tego nie zrobię to się spełni. i potrafię odpukiwać 10 razy z rzędu. nie umiem sobie tego odpuścić. przeszkadza mi to w normalnym funkcjonowaniu. nie wiem co się ze mną dzieje. czy to może być jakaś nerwica? błagam o pomoc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Borderlina
Nie martw się,to najprawdopodobniej zwyczajna nerwica natręctw.Wiem jak boli życie z chorobą,ale musisz się przyzwyczaic i próbowac ograniczac zachowania chorobowe przy obcych ludziach-wielu ludzi nie rozumie tego i mogli by o tobie źle pomyślec,ale nie powinnaś się tak tym przejmowac-Akurat na temat tej choroby nie wiem aż tak wiele, może są jakieś leki które mogą osłabic uczucie lęku i trochę cię uspokoic,idź może do lekarza rodzinnego i poproś żeby cię skierował w odpowiednie miejsce z tym problemem.;)Nie martw się,da się z tym życ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałam podobnie kilka lat temu, to znaczy strasznie się wszystkiego bałam, w nocy bałam sie wstawać do w, bałam się zasypiać, bo wydawało mi sie, że będę mieć zawał serca i mój syn jak się obudzi to przeżyje szok.To przeszło ale została wielka obawa o zdrowie bliskich, zwłaszcza syna. Bardzo sie zcs nie stało. Czasami wyobraźnia sama podsuwa mi obrazy, że dzieje sie jakaś krzywda synkowi.Cały czas mam lęk, że ktos w mojej rodzinie w każdej chwili może zachorowac na raka i cały czas czuje strach z tego powodu. Walczę z tym myslami, udało mi się wygrać z tym lękiem sprzed kilku lat, mam nadzieję, ze z tym też sie uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beznickujestem
dziękuję za odpowiedzi. właśnie słyszałam o nerwicy natręctw i nerwicy lękowej. Brenda, właśnie taki paniczny strach o bliskich, zwłaszcza tatę... nie wiem skąd się to u mnie bierze. na przestrzeni 3 lat miałam także kłócie serca, które leczyłam, uwaga... apapem. (więc pradopodobnie były to nerwobóle) później przyszły też problemy z brakiem tchu. ogólnie bardzo uciążliwe. podejrzewam nerwicę, bo mój tata się na to leczy. mój chłopak mówi, że to tylko wyobraźnia, że to dlatego, że interesują mnie nienormalne rzeczy. ale sama mam świadomość, że to nie od tego. orientujecie się czy leczy się to jakimiś tabletkami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Borderlina
Napewno są jakieś uspokajające.Ja mam pograniczne zaburzenie osobowości (borderline,bpd).Ostatnio mi się pogorszyło,zaczęłam się bardzo nienawidziec i miec ochote w jakiś sposób się skrzywdzic i byc na granicy wytrzymałości,mam ochote się upodlic.Jak do tej pory nigdy nie piłam nie cpałam,nie objadałam się,nawet papiersów nie pale...to teraz mam ochote się zachlac zacpac,chciałabym żeby ktoś mnie zatłukł,chciałabym byc anorektyczką,chciałabym byc ledwo żywa.Nienawidze siebie i chce uciec od tego co w mojej głowie,chce zabic chorobe którą jestem,bo na moją chorobe składa się cały mój charakter,osobowośc,zachowania.Mam w głowie taki chaos,pustka,ból,ciągle to samo,ciągle jakiś strach,że ktoś z mojego otoczenia wyczuje że jestem chora i mnie odtrącą,zobaczą że jestem wariatką,boje się byc blisko ludzi a jednocześnie chce miec przyjaciół,chce żeby ktoś mnie kochał i żeby komuś na mnie zależało.Nic już nie wiem,ale dam sobie rade,chwilowo mi się pogorszyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *zielone oczy*
Dziewczyny , to sa naprawde bardzo bardzo dokuczliwe schorzenia . Dobrze byloby , gdybyscie znalazly kogos , z kim mozecie porozmawiac. Wiem cos o tym.... To bylo 20 lat temu , moje dziecko bylo jeszcze malutkie. Zaczelam sie strasznie czuc... Balam sie potwornie - wszystkiego. Potem dolaczyla klucha w gardle - to bylo okropne . Wyobrazilam sobie, ze mam raka. Bylam przerazona. Chodzilam od jednego lekarza do drugiego - doslownie tak bylo. Jeden nawet stwierdzil , ze jakies takie zaczerwienione mam gardlo. Zaczal ladowac we mnie antybiotyki w zastrzykach... az dostalam od tego dziadostwa uczulenia . Wkrotce dolaczylo mi ciagle zapalenie spojowek , zaden lek nie pomagal. Za chwile doszly dusznosci , brak mozliwosci oddychania. Rodzice wezwali pogotowie . Mama na mnie krzyczala przy lekarzu , ze pale papierosy i to na pewno z tego powodu. Lekarz dolaczyl do niej i oboje na mnie krzyczeli... Koszmar ! Ja sie zamknelam w sobie zupelnie. Za jakis czas doszla nowa dolegliwosc ( a tamte wszystkie oczywiscie byly ) - nie moglam niczego ugryzc. Bolala mnie szczeka i przy kazdej probie ugryzienia czegokolwiek - wydawala glosne trzaski . Poszlam do stomatologa , ten stwierdzil, ze faktycznie cos jest nie tak ze szczeka bo strasznie glosno strzela. Wyslal mnie na zdjecie szczeki. Strasznie sie zdziwil bo zdjecie bylo w jak najlepszym porzadku. Napisal mi skierowanie di chirurga szczekowego. Pojechalam do niego. Ten stwierdzil , ze faktycznie szczeka mocno strzela . Obejrzal zdjecie , kazal otwierac buzie , zamykac , on trzymal palce w moich uszach . Sprawdzal , badal i w koncu usiadl obok mnie i cieplym glosem mnie zapytal czy mam jeszcze jakies dolegliwosci i prosil abym mu opowiedziala co mi dolega , od kiedy to sie dzieje , co sie wydarzylo w moim zyciu ... itd. Ja siedzialam i mowilam . On sluchal uwaznie , czasami o cos pytal . Na koncu powiedzial do mnie : pani ma nerwice . Musi sie pani wziac w garsc , najlepiej moze pani pomoc sama sobie . I powiedzial, zeby nigdy wiecej nie sprawdzala czy szczeka ciagle strzela . Jak ja sobie wzielam jego slowa do serca . Zaczelam walczyc , probowalam zmienic psychiczne nastawienie do swiata, znalezc sens zycia - to mi sie udalo . Trwalo jednak bardzo dlugo ale sie udalo. Lekow zadnych nie bralam , zreszta juz nie chcialam ogladac zadnego lekarza na oczy a tym bardziej mu sie zwierzac - zawiedli mnie wszyscy. Bralam witaminy , magnez , pilam ziola , drozdze . Trwalo to ok. 2 lat zanim na dobre wszystko minelo . Wszystkie dolegliwosci minely jak reka odjal. Nawet moi rodzice mnie wtedy zawiedli ... a ja tak potrzebowalam kogos , z kim moglabym porozmawiac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beznickujestem
te historie są straszne. nie wiem skąd to się w ludziach bierze. Bordelina- przykro mi. widać u Ciebie jakieś zapędy masochistyczne. u mnie niestety, też, ale nie w takim stopniu. jak jestem przerażona lub się czymś martwię to zaczynam skubać nogi, aż powstają blizny. mój mężyczna mnie chce udusić za to. sprawdza mnie. nie raz powtarza, że boi się, że mogłabym sobie coś zrobić. nie mam myśli samobójczych nigdy nie miała. a co do chorób. wymyślałam już wszystko. od choroby serca przez raka mózgu po raka skóry. potrafiłam sobie wmawiać, że boli mnie skóra. a najgorsze, że ja mam dopiero 21 lat! nic mi nie brakuje, mam szczęśliwą rodzinę, kochającego chłopaka, dom, studia, które lubię. nie umiem znależć przyczyn...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że u mnie ta nerwica wzięła się z dzieciństwa. Miałam bardzo nieszczęśliwe dzieciństwo.Sama teraz mam szczęśliwą rodzinę ale myślę, że nie jestem dobrą matką przez to co sama wycierpiałam kiedyś. Ale staram się i walczę także z tym strachem o najbliższych, o to że któreś z nas może zachorować.Myślę, że osoba \"zielone oczy\" pisze jak można z tym wygrać. Myślę, że nie lekami, chyba że ktoś jest już naprawdę w bardzo złym stanie psychicznym. Ale ja i tak nigdy nie zażywałabym leków, bo uważam że one nie pomagają, może na chwilę a potem jest jeszcze gorzej. Tylko same możemy sobie pomóc, same musimy zmieniać swoje myślenie.Ja kilka laT TEMU BYłAM W BARDZO ZłYM STANIE ALE JAKOś Z TEGO WYSZłAM, MOżE NIE DO KOńCA ALE JEST DUżO, DUżO LEPIEJ. TEż MIAłAM NAPADY DUSZNOści.I sama już wiem, że wszystko zależy od mojego nastawienia i podejścia do życia a wracanie do życia trwa bardzo długo i powoli ale się udaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że u mnie ta nerwica wzięła się z dzieciństwa. Miałam bardzo nieszczęśliwe dzieciństwo.Sama teraz mam szczęśliwą rodzinę ale myślę, że nie jestem dobrą matką przez to co sama wycierpiałam kiedyś. Ale staram się i walczę także z tym strachem o najbliższych, o to że któreś z nas może zachorować.Myślę, że osoba "zielone oczy" pisze jak można z tym wygrać. Myślę, że nie lekami, chyba że ktoś jest już naprawdę w bardzo złym stanie psychicznym. Ale ja i tak nigdy nie zażywałabym leków, bo uważam że one nie pomagają, może na chwilę a potem jest jeszcze gorzej. Tylko same możemy sobie pomóc, same musimy zmieniać swoje myślenie.Ja kilka laT TEMU BYłAM W BARDZO ZłYM STANIE ALE JAKOś Z TEGO WYSZłAM, MOżE NIE DO KOńCA ALE JEST DUżO, DUżO LEPIEJ. TEż MIAłAM NAPADY DUSZNOści.I sama już wiem, że wszystko zależy od mojego nastawienia i podejścia do życia a wracanie do życia trwa bardzo długo i powoli ale się udaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Borderlina
Też miałam nieszczęśliwe dzieciństwo,właściwie go nie miałam,szybko musiałam dojrzec żeby psychicznie wytrzymac,co sprawiło że bardzo się wyalienowałam i byłam inna niż rówieśnicy w dodatku bardzo zamknięta w sobie,byłam ze wszystkim kopletnie sama.Byłam molestowana,chłodny rodzic,niepełna rodzina,obwinianie mnie za to czy tamto,samotnośc,pustka,ból.Żadko się uśmiechałam,żadko cieszyłam,żadko rozmawiałam z ludźmi,uciekałam od nich,bałam się ich i ich atakowałam.Takim byłam dzieckiem,nigdy nie byłam dzieckiem.Co do wmawiania sobie chorób,tego nie robie,ale nie raz chyba wmawiam sobie że nie mam siły fizycznej,np. płacze kłade się i nie mogę się podnieśc,próbuję podnieśc rękę ale ledwo podniose ona opada bo nie mam siły jej utrzymac,często też mam takie uczucie jakbym za chwile miała zemdlec,nie tyle śpiąca ale bardzo osłabiona i pozbawiona konkretnej kontroli nad ciałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Borderlina kobieta ma najczęściej bardzo dużo siły psychicznej i musimy sobie zawsze mówić, że poradzimy sobie z wszystkimi naszymi problemami.Ja też byłam kiedyś bardzo zamknięta w sobie, właściwie nie spotkałam nigdy osoby bardziej zamkniętej ode mnie.Byłam okropnie wstydliwa, nie potrafiłam załatwić swoich spraw, często prosiłam o to swoją przyjaciółkę, nie potrafiłam zapytać o coś czego nie wiedziałam.To była taka blokada.Ale trafiłam na swojego męża, potem urodziła syna i wiele sytuacji doprowadziło do tego, że teraz jestem zupełnie inna choć na początku było bardzo trudno.Potem zaczęłam mieć te okropne lęki, duszności ale powiedziałam sobie, że tak nie może być i walczyłam z tym strachem. Teraz pozostał strach o najbliższych i o to, by któreś nie zachorowało ale to jest tylko namiastka tego, co było kiedyś.Myślę, że na ten mój stan miały też wpływ hormony.Mam problemy z nadmiarem włosów w miejscach, gdzie nie powinno ich być i długo nie mogłam się z tym pogodzić.Odechciewało mi się żyć, nie chciało wychodzić z domu ale jakoś się z tym pogodziłam i po woli wszystko wraca do normalności, choć całkiem nie wróci pewnie już nigdy.Pozdrawiam Was wszystkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Borderlina
Moja choroba jest związana ze zmianami w mózgu,które były reakcją na tzn. "traumatyczne przeżycia we wczesnym dzieciństwie".Nie wiele mogę zrobic,próbuje,staram się,ale nie ważne jak się staram to i tak nic nie daje.Mam mózg zmieniony fizycznie,niedobór serotoniny-odpowiada za dobry nastrój- mniejszą częśc odpowiadającą za kontrole własnych zachowań,mniejszą częśc odpowiedzialną za pamięc itd.Na dodatek nie da się tego wyleczyc,ewentualnie podleczac lekami,które w polsce są nieodpowiednie a za granicą drogie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że to co ja przeżyłam w dzieciństwie również bardzo zmieniło moją psychikę i gdyby nie to, że wyszłam za mąż, po prostu spotkałam człowieka, który miał do mnie dobre podejście to nie wiem, co by ze mną było. Myślę, i życzę Tobie tego, żeby kiedyś miłość Cię odmieniła. Myślę, że to jest możliwe.I oczywiście Twoje podejście do siebie samej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Borderlina
Coż...jestem w związku,tyle że z socjopatą.On nie potrafi się nikim przejmowac ani o nikogo troszczyc,nikim zaopiekowac,kocha mnie ale nie potrafi się zachowywac w taki sposób,chyba że udając,a chce byc przede mną raczej szczery.Nie martwi się kiedy się nie odzywam,kiedy ma jakiś kaprys to nie bardzo liczy się z moim zdaniem czy uczuciami,nie zawsze przejmuje się kiedy płacze-chyba że to coś ważnego-,praktycznie nigdy kiedy się wściekam.Wiele razy robił mi krzywde,bo po prostu nie obchodziło go co poczuje.Wystawia mnie na próby,podłamuje,czasem zachowuje się tak jakby chciał mnie złamac,żebym w końcu odeszła i żeby mógł powiedziec "odchodzisz bo jesteś taka jak wszyscy i nikt nie może mnie znieśc".Mimo to jednak nie zostawie go,wiem że mnie kocha,to nie jego wina że jest chory,nie chce żeby był sam przez chorobe.On wie że może mi ufac,że przede mną nie musi udawac,że kocham go mimo że jest chory,że jako jedna z niewielu go rozumiem.Cokolwiek by nie zrobił,nie odbiore mu tego.Wiem że on się stara,na swój sposób,tak jak potrafi,stara się byc fair.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że będąc w związku z socjopatą przekreślasz z góry swoje szanse na szczęśliwe małżeństwo czy związek.Ty też Jesteś chora i potrzebujesz osoby czułej, która będzie wrażliwa na Twoje potrzeby i problemy. Potem będzie jeszcze gorzej. Ludzie się zmieniają i nawet nie dlatego, że wcześniej sie starają a potem już nie tylko przychodzą w życiu różne problemy i one człowieka zmieniają i dlatego w takich chwilach potrzebny jest nam człowiek, na którego będziemy mogły liczyć.Pamiętaj tylko o tym, że powinnaś przede wszystkim myśleć o sobie, by być szczęśliwą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Borderlina
Tyle że ja nie potrafie myślec o sobie.Nie zasługuje na to by ktoś się mną opiekował,kochał mnie,dlatego nikt nigdy tego nie robił.Czuje się śmieciem,nienawidze siebie,chciałabym uciec od tego co w mojej głowie.Moje życie jest wartościowe tylko jeśli komuś pomagam i ja się kimś opiekuje,wtedy ma jakiekolwiek znaczenie.Nie żyje dla siebie,nie potrafie,żyje po to żeby pomagac innym.Wszyscy dla mnie są ważniejsi niż ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beznickujestem
bardzo cieszę, że mogłyście się tu otowrzyć, tym samym, w pewnym stopniu pomagać mnie i innym z tymi doległościami. piszecie o kiepskim dzieciństwie. moje było cudowne. czasami zastanawiam się, czy nie wymyślam sobie tej choroby, żeby 'urozmaicić' sobie życie. sama nie wiem. jedej nocy śpię spokojnej, innej boję się usnąć, bo panicznie przeraża mnie myśl, że umrę i się nie obudzę. to nie jest normalne zachowanie. i mam tą świadomość. Bordelina. muszę się zgodzić z Brenda. związek z socjopatą chyba nie jest najlepszym rozwiązaniem. ja mam kochającego faceta, który okazuje mi dużo uczuć. bardzo mi to pomaga. nie wyobrażam sobie radzić z tymi lękami sama. chociaż, o ironio, na codzień jestem otwarta, uwielbiam ludzi, mam tysiąc pomysłów i jeszcze studiuję kierunek, który wręcz zmusza do kontaktu z otoczeniem. zastanawiam się nad wybraniem się do lekarza. ale boję się, że przepisze mi jakieś psychotropy, od których się uzależnie. dziewczyny, a macie jakiś sposób na odreagowanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bordelina, czytając Twoją wypowiedź mam wrażenie, że jesteś z pierwszą lepszą osobą, bo boisz się innej nie znajdziesz, bo nie zasługujesz. nie znam Twojego mężczyzny, więc nie wiem jaki jest. Być może to dobry facet, którego kochasz. i jeśli tak jest , to naucz go, że potrzebujesz więcej emocji z jego strony. ale jeśli to osoba, z którą jesteś, z obawy przed samotnością, to nie warto. masz bardzo kiepską samoocenę. ja staram się wierzyć w siebie i znać swoją wartość. z reguły tak jest. doceniam to co dobre. musisz się tego nauczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Borderlina, oczywiście że zasługujesz na miłość, na opiekę Twojego mężczyzny i nie wmawiaj sobie czegoś innego.To bardzo dobrze, że pomagasz innym i Twoje życie ma wtedy sens ale też musisz pomóc sobie samej.Zasługujesz na to, każda kobieta zasługuje.To przez nieszczęśliwe dzieciństwo wydaje Ci się, że Jesteś nikim, ale to nie jest Twoja wina, że tak myślisz, to wina, kogoś kto się Tobą opiekował, a raczej nie robił tego.Otaczaj opieką innych bo to wpływa na to, że ktoś jest dobrym człowiekiem, ale uwierz w to, że sama zasługujesz na miłość i opiekę.I nie daj sobie wmawiać, że Jesteś gorsza bo nie Jesteś.Gorszy i zły jest człowiek, który wyrządza krzywdę innym. Ty taka nie Jesteś. Wyrządzasz krzywdę sobie i walcz sama ze sobą. Nie daj się nikomu.Nie możesz pozwalać, aby ktokolwiek wyrządzał Ci krzywdę. Życie jest zbyt krótkie i trzeba postępować tak, by kiedyś nie żałować swojego postępowania. Daj sobie szansę, żebyś mogła sobie kiedyś powiedzieć, że zrobiłaś wszystko by być w życiu szczęśliwą.Zrozum, że należy Ci się szczęście i opieka i to będzie już pierwszy krok, żeby było lepiej, żebyś zmieniała swoje myślenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beznickujestem
myślę, że samoakceptacja jest bardzo ważna w radzeniu sobie z problemami z psychiką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Borderlina
Nieee,on nie jest pierwszym lepszym.On nie potrafi mi dac więcej ciepła i emocji,bo sam odczuwa ich nie wiele.Co do samooceny...cóż,z tym bywa różnie, mam się za ładną zabawną inteligentną i utalentowaną itd. itd. i faktycznie chyba tak jest ale nie zmienia to faktu że mam się też za nic nie wartego śmiecia.Trochę trudno to wytłumaczyc,mam w sobie różne osobowości i każda jest inna,każda ma swoje zdanie,pragnienia i chęci.Przed ludźmi pokazuje się jako wesoła która cały czas śmieje się z byle powodu,nie oszukuje bo faktycznie w jakiś sposób taka jestem,ale kiedy wracam do domu jestem zupełnie kim innym. Krzywdzenie innych,nie wiem czy jestem taka czysta dobra i bez winy.Miewam ataki,złości,paniki,płaczu.Podczas nich ludzi których lubie,kocham zaczynam darzyc wielką nienawiścią i mam ochote skrzywdzic jak najbardziej tylko się da,ale walcze z tym i póki co nie zrobiłam jeszcze nic większego.Wtedy czuje się krzywdzona atakowana i trace zdolnośc logicznego rozumowania i oceny sytuacji,ale powstrzymuje się żeby nie wywlec ciężkiej altyleri i nie wyżądzic nikomu krzywdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dasdas
tak przewaznie jest jesli spotka nas jakas przykrosc to potem bedzie lepiej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewwdwdwd
moj moja samym takim pierdoleniem i chwaleniem sie robicie sobie nerwice natręctw

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 21 latka
Bordelino, doskonale Cię rozumiem wszystko co napisałaś mogę odnieść do siebie, wyłączając fakt posiadania chłopaka (zwiewam, gdy ktoś się do mnie zbliża... jestem przerażona i robie wszystko, by pokazać, że nie zależy mi na tej osobie, choć wczesniej w pewien sposob dana osoba mi imponowała) CHORE TO WSZYSTKO... i najśmieszniejsze, że cieżko się pozbyć tych wszystkich zachowań....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×