Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Lady Tse Tse

Czy ktoraś z Was jest rozczarowana macierzyństwem?

Polecane posty

Gdybym była,to miałabym odwage sie przyznac.Czy to az potrzebna jest odwaga,by sie przyznac do czegos,co nie spełniło wyobrażeń? dziwnie postawiłas pytanie autorko. I ci powiem gdybym nie miała pieniedzy nawszystko to,co dziecku potrzeba,to byłabym rozczarowana,ale na pierwszym miejscu sobą lub mężem,ze jestesmy ciapami życiowymi i nie potafimy tego naszemu dziecku zapewnic. O tak,w tym momencie trudno sie przyznac do porażki,ze jest sie ciapkiem życiowym :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość puste opakowanie po mentosach
Nie znasz chyba uczestniczek tego działu, tu chociażby świat się walił, to i tak będzie cudownie. Ja się zawiodłam i gdybym mogła tylko cofnąć czas....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość julka ka
macierzynstwem nie malzenstwem tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kawa po poludniu123
Lucyjka, A czemu jestes rozczarowana macierzynstwem. jezli mozna spytac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kawa 🖐️ Jak napisala Belle morelle powyzej, macierzynstwo nie spelnilo moich wyobrazen. Myslalam, ze bedzie fajnie. Mialam fajna prace, cudownego meza... myslalam, ze dziecko to juz bedzie pelnia szczescia. Nakrecilam sie za bardzo, bo istnialo ryzyko, ze wogole nie bedziemy mogli miec dzieci... Uwierzylam w zapewnienia rodziny i znajomych, ze dziecko to wielkie szczescie, ze swoje dzieci sie kocha i lubi i ma sie do nich cierpliwosc... No owszem, kocham moja corcie bardzo, odkopuje ukryte poklady cierpliwosci na jej uzytek, ale nie zmienia to faktu, ze ogolnie nadal nie lubie dzieci jak i przed ciaza, zajmowanie sie dzieckiem uwazam za nudne. Moze powinnam raczej napisac, ze rozczarowalam sie soba bardziej niz ogolnie macierzynstwem. Bylam pewna, ze dam sobie swietnie rade. Bo przeciez dawalam rade innym powaznym problemom. A tu klapa. Brak chwili dla siebie, brak poprzedniej \"wolnosci\", brak snu, odskoczni, stresy, problemy w pracy, problemy w malzenstwie z powodu rozczarowania macierzynstwem... Zamiast zorganizowanej mamuski z werwa (tak sobie siebie wyobrazalam w ciazy), wyszlo zdolowane, wiecznie zmeczone zombi. I ciezko mu wrocic do istot zywych. P.S. Jak tam corcia? Spi juz lepiej? Bo moja wrecz przeciwnie.... kolejny powod do rozczarowania :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamia mia
juz niewiesz sama jakie te tematy wymyślac, wyrodne matki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kawa po poludniu123
do Lucyjki glownie, Zaczne od poczatku. mam 32 lata. nighdy nie chcialam miec dziecka i nigdy nie czulam sie na tyle gotowa zeby pokochac jakas istote (ktora trzeba kochac no bo jestes matka- tak kiedys myslalam) Moje wszytkie kolezanki mialy juz dziecko ,a ja na sama mysl sie wzdrygalam . BRRRRRRR Potem poznalam mojego mzez i tak pomyslalam ze jak wszystkie maja to dobry czas na to zeby tez postarac sie o potomstwo. Ciaze przyszlam ksiazkowo i myslalam ze jak dzieci sie rodza to tylko placza jak sa glodne i maja mokro. Niestety tak sie nie stalo. Poniewaz mieszkam w Londynie zostalam tu kompletnie sama z placzacym non-stop dzieckiem, ktore mialo kolki regularnie od17-19 i w nocy problemy z brzuszkiem od 2-4. Mialam kompletnie nieprzespane noce, depresje poporodowa i nie wiem co jeszcze. Plakakalam w poduszke dzien i noc.Mylslam ze taki stan bedzie trwal wiecznie ;-( Maz pomagal jak tylko mogl. (zaznacze ze mam super meza) tylko on tez do pracy i musial sie wysypiac. Bralismy na zmiane palczace dziecko. Odwiedzialam kliku lekarzy, dzownilam po pomoc, wszyscy mowili ze to minie jak corcia skonczy 3 miesiece. Skonczyly sie kolki po 3 miesiacach tylko te ciagle jej marudzienie. Corka nigdy nie potrafila zajac sie czym na dluzej niz 2 min. nigdy nie lezala na macie i bawila sie zabawkami tylko bylo marudzenie,. Miesiace mijamy a ja udawalam ze wszystko jest ok. Znajomym mowilam ' macierzynstowo to bardzo trudna lekcja' a myslalam ' to najgorsza rzecz, ktora przytrafia sie kobietom :-( Cale dni bylam z placzacem i marudzacem dzieckiem. corcia jest taka osoba ze potrzebowala non-stop uwagi. Patrzylam z podziwem na dziewczyny, ktore mialy takie spokojne dzieci. nie raz bylo tak ze jak sie spotkalalam z jakoas matka, jej dziecko spokojnie sie bawilo, moja odstawiala placze, marudzenia,I tak mi sie glupio robilo. Co do wolnego czasu to chodzilam troche na basen, maz pilnowal w tym czasie malej. Marzylam o chwili zeby nie miec dziecka i jeszcze raz sie poczuc wolna. Nie raz bylo tak ze nakrzyczalam na mala i zostawialam ja placzaca w loczeku a ja siedzialam w drugim pokoju i plakalam. nie dawlala sobie z tym rady. Po 5 miesiacach zdecydowalam sie ze wroce do pracy (na pol etatu). mowialm wszystkiem ze to z powodow finansowych.... nie to dlatego ze ja juz nie moglam z niz wytrzymac caly dzien. Wszyscy sie pytali, kiedy odpoczylwam jak zajmuje sie dzieckiem i praca, Ja odpowiadalam ...'w pracy' '-( W pracy, pomomi nieprzespanych nocy ja odpoczylwalam- pracuje w administracji i jakoaz to byla radosc jak usiadlam przy biurku i nie slyszalam jej wiecznego marudzenia. Od 3 miesiecy pracuje na caly etat Dlugo trwala nauka macierzynstwa bo az rok. Od momentu jak mala zaczela rozumiec, sama sie zajmuje i powiedziala ' mama' . Zaczelam dostrzegac jak nie dalam sobie sznasy na to zeby stac sie matka. Ja po prostu tego nie chcialam. Potem zaczelam z nia wiecej przebywac i nawet jak czasami zaplacze, zamarudzi to zaczelam zdawac sobie sprawe ze ona jest calym mojim zyciem... Od dwoch dni jestem sama gdyz maz polecial z mala do polski. Polecieli na 5 dni. mieszkanie jest puste, zabawki leza. Jak wyjezdzali mala obiela mnie raczkami i powiedziala ' mama' pa' . (To jej sie udalo) mowi 3 slowa (mama, tata i pa) Ale wlasnie w tatym momencie cos sie ze mna stalo. Poszlam do pracy i ryczalam caly dzien....Boze zdalam sobie sprawe jak bardzo ja kocham i jak bardzo mi jej brakuje. I jak teraz ja slysze przez tel lub skypa to placze i wiem ze juz nigdy jej nie zostawie I co z tego ze moge pospac dluzej. Budze sie kilka razy w nocy i pragne by spjrzec na nia, i pragne zeby zaplakala.Zeby slyszec jej ssanie smoczka. I to ze rano na budzi jak kogut o 5.30 mowiac glosno 'PAAAA' Ale to tak jest w zyciu. Zaczynasz docenic cos, jak tracisz. Lucyjka nie wiem czy ci pomoglam. rozumiem Cie i wiem co przezywasz.Mam nadzieje i ZYCZE CI Z CALEGO SERCA zebys to samo kiedys powiedziala. I zycze to innym mamom. Pozdrawima Cie serdecznie P.S. Co do Twojego pytania.Mala budzi sie czasami 2 razy w nocy, czsami wiecej. No i wstaje bardzo wczesnie. Acha bedzie miala 13 miesiecy 8 grudnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam na nic czasu
nie tak sobie macierzynstwo wyobrażałam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kawa po poludniu123
'do na nic nie mam czasu' Ja tez tak dlugo myslalam. I uwierz mi (a wiem ze jest na razie trudno' Kieds przyjdzie ta chwila, gdzie powiesz ' Jaka ja jestem dumna z mojego dziecka. jak dobrze ze ja mam. kocham ja/jego ponad zycie' Jak przychodzi dziecko wszystko sie zmienia 0 360 stopni i nikt nie nie informuje o nieprzespanych nicach, kolkach przez wiekszosc dnia, marudzacaym wiecznie dziecku. kazdy tylko '' jakie to piekne dziecko , a potem jak sie drzwi zamykaja; zostajesz sama .No chyba ze masz babcie lub ciotki do pomocy. I spogladasz w lustro i widzisz inna kobiete, ktorej troche sie ptzytylo, dla ktorej seks juz nie jest taki wspanialy. obwiniasz meza (pomimo ze pomaga jak moze) , i caly swiat ze wszyscy sie bawia, chodza do spa, wyjezdzaja na wakacje z ty nie. I dlugo jeszcze nie bedziesz tej radosci poznawac. Ale patrzysz sie potem na mala istote tulaca sie do ciebie (po wielu miesiacach nieprzespanych, po wielu miesiacach placzu i depresji ) i czujesz sie odpowiedzialna za swoje dziecko , ktore placze, smieje sie... I dla ktorego TY jestes calym swiatem.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli chodzi o moje macierzyństwo to mogę powiedzieć, że rozczarowałam się tylko tym, że nie mogę jak chcę bardzo szybko wyjść z domu (bo trzeba zapakować i zabrać ze sobą dziecko) oraz tym, że mam mniej możliwości na swoje zachcianki (typu wyjścia do pubu itd.) Ale to są takie drobnostki, że to właściwie nie jest rozczarowanie tylko pewnego rodzaju chwilowa (bo przecież dziecko rośnie) niedogodność. Jeśli chodzi natomiast o aspekt macierzyństwa jakim jest samo dziecko, to... i tu nie będę oryginalna... to najcudowniejsza istota na świecie i nigdy w życiu nie oddałabym go za żadne skarby. A apropo skarbów. Pani belle morelle wypowiedziała się w sposób dla mnie zupełnie nie zrozumiały. Nie bardzo rozumiem bowiem co masz na myśli mówiąc o zapewnieniu dziecku wszystkiego co potrzebne, a jak się nie umie to się jest ciapą życiową:o Nie zgodzę się. Gdyby każdy myślał tak jak Ty to tylko zamożne snoby miałyby dzieci, a gatunek ludzki szybko by wyginął, bo (niestety) tym którym żyje się bardzo dobrze finansowo jest duuuuuużo mniej niż tych drugich. Jasne, że dziecko musi mieć co jeść, gdzie mieszkać i w co się ubrać, ale żadne pieniądze, zabawki ani luksusy nie zastąpią mu przedmiotowego traktowania i nie zapewnią mu bliskości, oddania, opieki i bezgranicznej miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kawa po poludniu123
:-) Swiat sie zmienia jak przychodzi dziecko. Inaczej patrzysz sie na sprawy w zyciu i niektore rzeczy sa dla ciebie mniej wazne niektore wiecej. Nie chcialabym wrocic do tego czasu jak chodzialm z dziewczynami na 'imprezy', wieczne wyjazdy. Ten teap byl super, teraz przyszed innny etat, i jest super. Ostanio byllam z dziewczynami (tez mamami) na wypadzie banskim. kolacja, winko, jakas impreza u koleznaki w domu, potem klub i wiecei co ja o 12.00 w nocy juz bylam z powortem w domu. Maz - ;'a czemu tak wczesnie? mowilas ze bedzies pozno' Ja- bo tak cholernie teksknilam z mala Maz smieje sie do dzis z tego. :-) Tak jak mowilam sa teraz inne wartosci w zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie skumalas mojej aluzji,na przyszlosc jak chcesz zablysnac to pisz,ze wszystko zmienia sie o 180;) bo jesli o 360 to wraca do punktu wyjscia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kawa po poludniu123
no tak :-) masz racje, sorki. O 180 stopni Ach ta matematyka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kawa po poludniu123
nie powiedzialam ze chcialam zablysnac, po prostu mi sie napisalo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj tak
przed dzieckiem wiedziałam,że dzieci to żmudna, ciężka robota, wykańczająca człowieka i jego portfel a jak urodzilam-to wszystko sie tylko potwierdziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jajestemja
ja jestem rozczarowana, moj syn jest zdrow i z tego sie ciesze, ale powinni uprzedzac o tych wszystkiech negatywnych skutkch bycia matka,na drugie napewno sie nigdy nie zdecyduje, jestem zbyt egoistyczna, chce tez cos dla siebie, bo od dwoch lat i napewno czeka mnie dalszych 16 cie robie wszystko dla niego.....a chcialabym zeby bylo choc po polowie, jednak nie umiem, bo go kocham i wole dac mu wszystko, poswiecic czas niz sobie,bo nie mam sumienia zajmowac sie soba gdy on wyje, bo jest mu smutno, a jest dzieckiem nerwowym, absorbujacym wiel uwagi i przede wszystkim tak zywiolowym, ze nie nadazam, szybko sie nudzi wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kawa, zgadzam sie z toba w 100%. Dokladnie tak sie czulam i czuje czesto nadal. No i mamy podobny typ dziecka: \"skowronek\" od 5 rano i absorbujaca maruda. Ja tez wzdycham jak widze grzeczne dziecko, ladnie siedzace przy stole i jedzace kanapke.... moja w tym czasie wyrzucila pol chleba z talezyka i probuje stanac w krzeselku :O Moze nasze odczucia sa tez podobne, bo obie mieszkamy za granica, z dala od rodziny. Masz rowniez racje, ze najbardziej sie docenia cos jak sie to traci. Jak cos sie zlego dzieje z mala, to wybaczam jej wszystkie fochy. To, ze budzi sie co godzine.... to, ze wybucha placzem na dzwiek telefonu..., to ze wisi uczepiona nogawki moich spodni, gdy ja wlasnie staram sie ugotowac obiad... Pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czuje moj ulubiony zapach
Nie nie czuje sie rozczarowana.Wiadomo,ze dziecko to obowiazek ,malo snu,kaszki,mleczko,zabawa ,choroby,placz itp.Ale przeciez polega na tym maciezynstwo i czym tu byc rozczarowanym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no123
ja nigdy nie chciałam mieć dzieci. bo po co? nie rozumiałam jak można chceiec mieć dziecko? po co? dlaczego? jak urodziłam, nadal nie wiem po co mi ono potrzebne, żeby obrzydzać i uprzykrzać życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czuje moj ulubiony zapach
To po co zaszlas w ciaze i urodzilas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dżulitta
Ja! Przytłoczyło mnie to. Przerosło. Jak byłam w ciąży wszyscy mi mówili,że będą pomagać... Na gadaniu się skończyło. Pierwszy rak wspominam jako niekończący się koszmar. Mąż non stop w pracy, ja non stop sama z wiecznie wyjącym dzieckiem. niewyspana, wiecznie zapuchnięta z płaczu, desperacko pragnąca trzasnąć drzwiami i nigdy więcej nie wracać. Syn budził się co 2 godziny, w dzień prawie nie spał, rano pobudka o 4.30-5 rano. Teraz syn ma 3 lata. Jest samodzielny i życie bym za niego oddała. Sam zje, sam zaśnie, przesypia całe noce, rano ja go budzę a nie na odwrót, sam się bawi a ja mogę poczytać książkę lub w spokoju bezmyślnie mieszać gotującą zupę. Powiedziałam sobie NIGDY WIĘCEJ dzieci. No ale jak mówi przysłowie: "chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz mu o swoich planach"... Jestem w 22 tc. Jestem załamana. Nie potrafię się tym cieszyć. I znów słucham bzdur, że wszytko się ułoży... że będą pomagać... Jeszcze nie urodziłam a już mam taką depresję, że żyć mi się nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja mała śpi
ja myslę że po prostu osoby które są rozczarowane macierzyństwem miałay wszystko podane w życiu na talerzu. mimo że uczyły sie i ciężko pracowały po prostu nie aż tak i wyobrażały sobie że bycie mamą to taka idylla. ja nigdy nie lubiłam dzieci i nie czułam w ciąży wielkich pokładów miłości do dziecka, jak mała się urodził i okazała się chora (wrodzone zapalenie płuc, stan ciężki dziecka) pokochałam ja tak jak tylko matka może kochać. Moja córcia należy też do bardzo absorbujących dzieci na dodatek wisi na mnie cąłe dnie, mało kogo akceptuje mimo że ma już 1 rok i 9 miesięcy. kocham ją ponad życie i żal mi matek które nie doceniają własnych dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dżulitta
do ---> moja mała śpi Nie wiesz kobieto co piszesz... Oczywiście, byłam rozpieszczoną, rozwydrzoną pannicą, która nigdy się w życiu nie przepracowała i wszytko miała podane na srebrnej tacy. I Ty o tym wiesz najlepiej... :O Prawda jest taka, że nic nie wiesz i nic nie rozumiesz. Ja chciałam tego dziecka. Całą ciążę je kochałam i czekałam na nie. Po prostu zaszokowała mnie rzeczywistość. Nigdy nie miałam kontaktu z dziećmi i macierzyństwo kojarzyło mi się z czymś cudownie pięknym, nieskalanym całodobowym wyciem, kolkami, rzyganiem jak w Egzorcyście i tego, że z wesołej, towarzyskiej osoby stałam się nagle pustelnikiem, walczącym od kilka minut snu jak o oddech. I nie miało to nic wspólnego z moimi uczuciami do dziecka. Kochałam je od pierwszej chwili to z sobą sobie nie mogłam poradzić. Sama siebie winiłam za to jak się czuję... sama siebie nazywałam wyrodną matka tylko dlatego bo nie potrafiłam wykrzesać z siebie uśmiechu po 3 nieprzespanych nocach, prawie głucha od kolkowego płaczu, z mega bolesnym zatorem w piersi. Nienawidziłam siebie za to, że inne mamy pisały, że ich kruszynki są dla nich całym światem a ja marzyłam tylko o tym, by choć na jeden dzień przestać być częścią tego maminego świata i odpocząć... porozmawiać z ludźmi, odprężyć się... Niemniej przez cały ten czas kochałam syna miłością bezwarunkową i nie winiłam go za to, ze nie jestem okazem zdrowia i szczęścia. Winiłam siebie, że okazałam się na tyle słaba, że nie potrafiłam poradzić sobie z sytuacją... Więc nie pisz mi, że nie doceniam swojego dziecka bo po tym co przeszłam mam większą świadomość macierzyństwa niż niejedna mama, której dziecko od urodzenia było aniołkiem. Mam do syna wiele miłości i szacunku bo te trudne chwile jeszcze bardziej pozwoliły mi docenić jak wspaniałym jest dzieckiem i, że jest wart każdej nieprzespanej nocy. A to, że nie chcę mieć więcej dzieci... No cóż... może jestem egoistką... Wiem, że będę kochała córkę równie mocno jak syna. Co nie zmienia faktu, że nie uśmiecha mi się wizja wiecznie płaczącego noworodka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie maja czasu hehe
ale na kafeterii siedzą :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dżulitta
A kto powiedział, że nie mam czasu? Mąż pojechał po synka do przedszkola. A ja grzeje obiad na ich powrót i podczytuje kafeterię. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dżullitta..jakbym czytała o sobie. Chciany, wyczekiwany, wymodlony syn zamienił nasze zycie w 1,5 roczny koszmar. Nie będę się rozpisywac, bo doswiadczenia mamy podobne..chciałam tylko Ci napisac, ze trzymam na kolanach 3,5 miesięczną córkę i ona od początku jest aniołkiem-dzieckiem, jakie mają matki nie rozumiejące nas rozczarowanych macierzyństwem. Częst drugie dziecko jest swego rodzaju nagrodą za pierwsze, czego Ci życzę. Piszcie dziewczyny, niech upada mit przeszczęśliwej matki-polki z wiecznym usmiechem na ustach:O Kocham moje dzieci i chcę ich mieć jeszcze więcej, ale macierzynstwo, mimo iz piekne, nie jest najlepszym, co mogło mnie w zyciu spotkac:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kawa po poludniu123
do dżulitta Moze troche Cie pociesze czyms. Opowiem ci o mojej koleznace.Dziieczyna starala sie z mezem zajsc w ciazy 5 lat.!!!!!!! Terapie, leczenia i nic, zdecydowali sie na adopcje a tu....trach i ciaza!!!! Jakaz to byla radosc.9 miesiacy maz ja nosil na rekach ;-) Ona byla taka szczesliwa . Urodzil sie chlopiec. Kiedys dzwonilam do niej a ona mi opowiada, ze od momentu jak sie urodzil nie przwespala w nocy dluzej nic 2 godziiny i coagnelo sie to 3 lata!!!!!!! kolki, placze, wszystko na raz. Dziecko tak bardzo absorbujace ze nawet na minete nie mozna go zostawic samego by sie pobawil. Plul jedzeniem ,kopal wszystkich, zrzucal wszystko ze stolu i szrpal wszystkich. mowila ze to koszmar. W nocy budzenie sie co 2 godziny i placz. W dzien odsypianie. mowila ze zalowala wszystkiego, miala dosyc wszystkiego. Wylgadala jak ZOMBI. Potem maly skonczyl 3 lata i nagle zaczal przesypiac casle noce, charakter mu sie tez zmienil. stal sie spokojniejszy , je z apetytem. Odetchnela z ulga!!!! Zaczela przesypiac noce i nagle...........buch ciaza.!!!!!!Myslala ze to zarty a tu okazalo sie ze znow ciaza!!!! Byla przerazona bo przeciez diopeiro co sie wszytko skonczylo, i zaczeli z mezem miec przespoane noce. Urodzil sie drugi sy. Ostatnio dzownie do niej. Maly ma juz prawie rok. Ona mi mowi sluchaj, to aniol, spi po 8 godzin w nocy od pierwszego dnia. mowila ze go musiala budzic na karmienie ;-) mowi ze cichty, spokojny, bawi sie zabawkami. Dzieci sa rozne. Mysle ze bedzie ok. Mysle ze mozesz sie mile zaskoczyc ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×