Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ja już sama nie wiem....

Kto pogada - temat związek młodych ludzi a rodzina

Polecane posty

Gość ja już sama nie wiem....

więc na początku napiszę, że to skomplikowana sprawa...niestety mieszkałam z chłopakiem u jego rodziców...ale że nie było nam tam dobrze (podsłuchiwanie, rodzice są bardzo zaborczy, nie można było zjeść nic innego jak zrobiła jego mama, nie wspomnę o meldowaniu się jak wracaliśmy później i tłumaczeniu jeżeli mieliśmy wrócić później z pracy i wiele innych - po prostu życie pod dyktando) No i wyprowadziliśmy się - od tamtego czasy wszystko źle .... olewają nas totalnie tzn. że nawet nei zapraszają na uroczystości ... ( a zapraszają wszystkich naokoło). I nie zaprosili nas na Wigilię (ale przyzwyczailiśmy się, spędziliśmy ją miło i nie mamy im tego za złe). Dziś w drugi dzień świąt mieliśmy się spotkać u rodziny i my spóźniliśmy się 1,5godz. no i wielka awantura (przynieśliśmy opłatek ale ledwo się z nami podzielili - bez życzeń z ich strony, następnie wyszli nie żegnając się. Zdarzały im się już takie sytuacje ale dziś zrobiło nam się wyjatkowo przykro....:((( Wina oczywiście po naszej stronie....wszyscy wokół tak uważają (mówią że powinniśmy pojechać mimo wszystko na Wigilię, my zostaliśmy w domu ale nie dlatego że się gniewaliśmy czy coś... chcieliśmy też pierwszą wigilię w nowym domu spędzić właśnie u siebie...jakby nas zaprosili to pewnie byśmy do nich pojechali a że nie to zostaliśmy u siebie i tyle). Rodzina do której pojechaliśmy nakrzyczała na nas (dosłownie!) że powinniśmy pojechać i tyle! Mi się wydaje że moliśmy spędzić ja w naszym domu i też nic się nie stało... ale jesteśmy napiętnowani i to mnie bardzo boli....wręcz nie mogę sobie dać z tym rady..... nie wiem ile jeszcze dam rady w takim związku, bo czuję za duże oddziaływanie rodziny...zresztą od początku wszystko robiliśmy dla nich.... nawet kasę którą odłożyliśmy daliśmy im na spłatę kredytu (do tej pory nie usłyszałam słowa dziękuję) ja już sama nie wiem jak to wszystko powinno wyglądać....proszę o radę kogos bo czuję się totalnie załamana..... czy ktos ze mną pogada??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już sama nie wiem....
przepraszam że się tak rozpisałam.... proszę kogoś o pomoc.... załamka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już sama nie wiem....
proszę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już sama nie wiem....
proszę bardzo o rade. wiem że temat mało interesujący ale może ktoś choć pogada?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kto madry moze pomoze
:O kazdy jest inny...ja bym na nich lache polozyla bez zadnych wyrzutow sumienia :D patologia jaks :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kto madry moze pomoze
robcie swoje i nie dajcie soba manipulowac bo to jest chore..zyjcie po swojemu i sie z tego nie tlumaczcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hakunanahaku
no dokładn9ie olej chociaz taka zasrana mamuska potrafi zatruc zycie,popatrz co twoj na to mowi jak jest za mamusia to spieprzaj,a jak liczysz sie ty to zlewa total na nich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już sama nie wiem....
wyprowadziliśmy się ale jest mi strasznie ciężko bo mój chłopak jest barzdo związany z rodzina i bardzo to przeżywa..... a oni sa bardzo zaborczy.... nikt nie rozumie że nie chceliśmy źle.... naszą wyprowadzkę traktują jak coś bardzo strasznego,...dezercję, zdrade itp. a my chcieliśmy mieć tylko trochę spokoju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już sama nie wiem....
z początku kiedy zamieszkaliśmy u nich myślałam że bedzie ok. wtrącanie się, czy podsłuchiwanie, awantury za spóźnienia traktowałam z przymróżeniem oka ale teraz jestem już totalnie załamana mój chłopak nie chce mieszkać w domu ale widze ze go to boli (tzn stosunek jego rodziny do tego że chcemy mieszkać sami i sami o sobie decydować) a jak powinno być normalnie? bo jestem taka skołowana że sama nie wiem....po dzisiejszej awanturze czuję się okropnie. I mówiły to osoby które myśleliśśmy że są bardziej neutralne...a strasznie po nas pojechali....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hakunanahaku
a ile wy lat wogole macie jeśli nie tajemnica

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej. Mi wydaja sie glupie rady typu zmien faceta. Wiesz dlaczego? Bo w ten sposob pokazesz jego rodzicom, ze sa gora. Spojrz tez na to z jego perspektywy jak on musi bardzo cierpiec, bo kocha rodzicow, a oni go olewaja, kocha tez Ciebie. Mysle, ze zerwanie zwiazku z powodu jego rodzicow I TYLO Z TEGO POWODU JEST FATALNYM POMYSLEM. Jesli go kochasz, a on kocha Ciebie i sie rozstaniecie to tylko narobicie sobie wielu cierpien. Jak chcesz napisz do mnie na maila ja mam podobnych rodzicow jak Twoj chlopak :( Jak chcesz sie wygadac to najlepiej wlasnie przez maila bo tu za duzo idiotow... POZDRAWIAM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już sama nie wiem....
czasem myślę o zmianie faceta bo obawiam się że prędzej czy później i tak się rozpadnie nasz związek...... nie wiem czy damy rade.... ale jakoś nie mogę - jesteśmy prawie 7 lat ze sobą. Ale u niego mieszkaliśmy ok. 2 lata i teraz sami ok. rok. Wczesniej mieszkaliśmy osobno a teraz chcieliśmy to wszystko ustabilizować.... sami się urządzić itp i wszystko się wali...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już sama nie wiem....
dzięki pitus166:)) hakunanahaku nie tajemnica: ja 26 on 29 trudne jest dla mnie to że on jest bardzo rodzinny, niczego nie odmówi rodzicom ...chcieliśmy tylko mieć własny kąt i trochę swojego życia...On to bardzo przeżywa....ale ta sytuacja odbija się też na naszym związku - chodzimy zestresowani...obwiniamy się za pierdoły....siedzimy i myślimy jak rozwiązać sytuację żeby wszystkim było dobrze a mam wrażenie że najlepiej byłoby jakbym po prostu odeszła, on wróciłby do rodziny...już nie mogę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko jesli odejdziesz od niego to on moze znienawidzic swoja rodzine. Bedzie wtedy samotny i nieszczesliwy, a Ty odchodzac od niego i go kochajac rowniez bedziesz nieszczesliwa. Moze wyjedzcie za granice ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Pituś 166: Czy okreslenie "idiota" tyczyło się mnie? Mam nadzieję, że nie - osobiście staram sie nie obrażać ludzi i tego samego wymagam od innych. Moje posty są krotki i treściwe. I zgadzam się, że nie zawsze miłe. Autorka musi się zastanowić nad przyszłoscią związku bo z opisu wynika, że facet jest zdominowany przez rodzinę. Jesli z nim zostanie to wsiąknie do reszty w taki chory układ i zniszczy sobie życie. Albo natychmiast się wyprowadzą albo ona wsiąknie w układ i zniszczy sobie życie albo ich związek się rozpadnie. Podkreslam, że zyczę autorce pomyślnosci i słusznych wyborów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już sama nie wiem....
dziękuję Wam wszystkim za wypowiedzi..... na sam koniec Świąt taka klapa.... wiem że nie można rezygnować ze związku z takich powodów...ale czasem zastanawiam się co bedzie mniejszym złem : czy jak bedziemy tak cały czas miotać się między związkiem a rodziną (dodam że bardzo ciężko byłoby nam zerwać kontakty z jego rodziną - on jest jedynakiem i jest bardzo z nimi związany...chce się z nimi kontaktować...) ja siebie obwiniam za to że się wyprowadziliśmy (bo to głównie mi przeszkadzał brak prywatności - on był przyzwyczajony...) i za sytuację teraźniejszą.... nie wiem co dalej bedzie ani nie zerwiemy kontaktów z nimi ani do nich nie wrócimy....boję się ze za ok. 2 lata sami dojdziemy do wniosku że już sami ze soba nie wytrzymujemy i lepiej byłoby wszystko zakończyć....może nawet wczesniej....bo teraz jest bardzo cięzko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eM.
Tak na prawde to najwieksza zgryzote ma Twoj mężczyzna. Powinniście porozmawiać o tym co się dzieje i razem wymyślić wyjście z tej sytuacji. Najlepiej byłoby też, żeby On porozmawiał z rodzicami: że to normalne, że dzieci zakładają własny dom (przecież jego rodzice też tak zrobili), że kiedyś się wyprowadzają. Ze to wcale nie jest dezercja, ucieczka i zdrada. Ze kocha ich bardzo i ich zachowanie powoduje u niego ogromny smutek i bezradność. Niech zapyta się ich ile Oni mieli lat, jak założyli własny dom. Przecież Wy już macie pokończone studia! Trzymajcie się razem dzielnie. Na pewno przetrwacie tą burzę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już sama nie wiem....
mój chłopak wielokrotnie próbował rozmawiać ale oni nie uznają czegoś takiego jak szczera rozmowa i to że ktoś może miec inne spojrzenie na pewne rzeczy niż oni.... kiedy próbował rozmawiać oni wychodzili i mówili że gada głupoty. Oni mieszkają z rodzicami jego ojca. Wg tego co dzić usłyszałam to rodzice sa najważniejsi ... ważniejsi on nas samych:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MAłA_smutna
Witam!!! Ja mam podobny problem. Jestem od miesiąca zaręczona. Niestety razem z narzeczonym nie mozemy dogadać sie co do miejsca mieszkania po ślubie. On chce abyśmy zamieszkali razem z jego wujem. Jego wujek chce zapisać mu dom wraz z gospodarstwem. Ja chcę ułożyć sobie życie we dwoje, bez udziału osób trzecich. Mojemu narzeczonemu rodzina od małego wmawiała, że będzie to jego dom i on musi tam zamieszkać! Pomimo moich starań żaden kompromis nie wchodzi w grę. Coraz częściej zaczynam sie zastanawiać nad zerwaniem zaręczyn! Poradźcie proszę co w tej sytuacji zrobić!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja juz sama nie wiem
witaj Mała_smutna dziwny zbieg okoliczności bo ja wczesniej pisałam na Twoim topiku a teraz Ty na moim:) moim zdaniem staraj się cały czas rozmawiać z narzeczonym ... a kiedy ślub? może uda Wam się zamieszkać razem jeszcze przed slubem i narzeczony zobaczy że to fajna sprawa mieszkać samemu? dziwi mnie tylko że narzeczony tak kategorycznie postawił sprawę i nie widzi innego rozwiązania - trochę wygląda to na egoizm. w końcu jest Was dwoje w związku i obojgu musi być dobrze. Kiedy ja powiedziałam mojemu chłopakowi że już dłużej nie dam rady mieszkać z jego rodziną i że się wyprowadzam, On powiedział że wyprowadza się razem ze mną....Jestem mu wdzięczna że nie chciał mnie trzymać tam na siłę. Rozmawiaj z narzeczonym i nie zostawiaj tak sprawy.... Jak zamieszkacie z wujem to potem będzie już ciężko sie wyprowadzić a pomagać na pewno bedzie trzeba. Wiem z doświadczenia że na dłuższą metę człowiek tak nie da rady...każdemu potrzeba spokoju... życzę owocnych negocjacji odezwij się jak stoją sprawy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pannn..
Hej nie załamuj sie :) możemy pogadać na skype mój: magda.bielska5

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×