Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość eleanorrigby

jak przeżyć rozstanie

Polecane posty

Gość eleanorrigby

Witam! Przygotowuję właśnie e-booka na temat: "Jak przeżyć rozstanie i nie cierpieć za bardzo". Mam już większość materiałów, ale chcę mieć pewność, że będzie on zawierał wszystko, co dla Ciebie jest ważne, dlatego będę wdzięczna za kilka słów o tym,co dokładnie powinno znaleźć sie w takim e-booku: http://eleanorrigby.implesite.pl/a/start.html Każdy chętny weźmie udział w losowaniu 20 darmowych egzemplarzy mojego e-booka i dostanie ode mnie za darmo, na e-mail, kilka wartościowych lekcji o TYM, JAK PRZEŻYĆ ROZSTANIE Pozdrawiam Eleonora

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maleŃstwoS
W sumie nie wiem od czego zacząć... bo wszystko jest ważne... Ponad m-c temu zostawiłam swojego faceta... bo nie mogłam już dłużej znieść tego jak mnie traktuje... Może zacznę od początku Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych, na początku chciałam go spławić, ale wyciągnął mnie na parkiet i tak zawirował mi w głowie, że wychodząc wziął ode mnie nr telefonu. Mieszkamy ok 80km od siebie i od momentu wymiany nr pisaliśmy do siebie non stop, bardzo podobało mi się że potrafił pisać do mnie multum smsów, pisał że nie może się doczekac kiedy się spotkamy itp. Po pierwszym spotkaniu, pech chciał że uszkodził sobie nogę i nie mogliśmy się zobaczyć, tym bardziej w obojgu narastała chęć ponownego spotkania. I stało się, noga zdrowa i czas na spotkanie, cieszyłam się jak dziecko na samą myśl że trafił mi się "taki" facet. Zawsze zwracałam uwagę na drobiazgi, ale w jego przypadku nie miało znaczenia to że na pierwsze spotkanie sam na sam spóźnił się ponad godzinę... Cieszyłam się że jest. Po pierwszym spotkaniu było kolejne i kolejne... Poświęcał mi strasznie dużo czasu, był tak przeuroczy że klapki zupełnie przysłoniły mi oczy. Najcudowniejszy był 1 wspólny wyjazd i to po tak krótkiej znajomości (do dzisiaj jak oglądam zdjęcia sama nie wierzę jaka byłam szczęśliwa)... Wszystko jak w bajce i myślałam że ta bajka nigdy się nie skończy... Drugi wyjazd już nie był taki wspaniały, wynikła między nami głupia sprzeczka o wylane piwo w samochodzie, oczywiście moja wina, ale nie zrobiłam tego umyślnie, przez ponad połowę drogi nie odzywaliśmy się do siebie, było mi strasznie przykro że tak na mnie nakrzyczał, a przecież nie zrobiłam tego umyślnie :( Na miejscu już nie było tak sympatycznie, głupie miny, obrażanie się z byle powodu, ogólnie niezręczna sytuacja... Po powrocie spotkań i smsów ubywało... Przez m-c czasu byłam bliżej niego żebyśmy mogli chociaż wieczorami się spotykać, ale ciągle było coś nie tak, ciągle wisiało coś w powietrzu. Zaczął robić głupie akty zazdrości, był uszczypliwy, ale zawsze trwierdził że to ja prowokuję takie sytuacje. Nie chcę siebie wybielać, ale w wielu sytuacjach nie było mojej winy, czasami wkurzałam się jak nie odpisywał na sms-y przez długi czas bądź nie odbierał telefonów ode mnie, zdarzać się zaczęło że miał w ogóle wyłączony telefon i zachodziłam w głowę czy nic mu się nie stało... Pewnego razu idąc na wspólną impreze pod wpływem % wzięłam jego telefon (sama nie wiem czemu to zrobiłam) i weszłam w skrzynkę odbiorczą a tam sms od jakieś "koleżanki" jak się później wypytałam poznał ją kiedyś na imprezie, strasznie się wkurzyłam i zrobiłam mu awanturę, a powiem że sms był bardzo dwuznaczny, oczywiście wszystko było moją winą i znowu ja mam jakiś problem... Miesiąc bardzo szybko minął, wróciłam do domu i do poprzednich obowiązków a mój ukochany coraz mniej czasu mi poświęcał, wiecznie tłumacząc że pracuje i nie ma czasu, a ja nie potrafiłam tego zrozumieć ponieważ ani nie zmienił pracy ani nie zwiększył się mu zakres obowiązków.. Spóźnił się nawet w moje urodziny, a obiecał że będę miała go do swojej dyspozycji cały dzień. Nie wiedziałam jeszcze wtedy że to wszystko nie ma sensu... Po urodzinach zupełnie wszystko się pozmieniało on coraz mniej czasu miał, przestał zupełnie odpisywać i robił to po paru godzinach, nie odbierał ode mnie telefonu twierdząc że jest taki zapracowany, a ja mając do niego bardzo ważną sprawę zadzwoniłam z nr służowego odebrał odrazu i wtedy poczułam jakby ktoś mnie kopną a on strasznie był zdziwiony słysząc mój głos w słuchawce, wykręcił się sianem a ja odpuściłam dalsze męczenie... Czas leciał a nam coraz gorzej się układało, ciągle byłam zła że za mało czasu mi poświęca, zaczęliśmy coraz częściej się kłócić, coraz częściej przewijał się temat rozstania, ciągle miałam wrażenie że stara zrobić się wszystko żebym go zostawiła. (nie będę robić z siebie świętej, bo napewno nie byłam) Z początku był plan żebyśmy wspólnie zamieszkali, ale po pewnym czasie plan ten poszedł w niepamięć, ponieważ mnie nie było stać na wynajęcie tego mieszkania z nim, a od niego usłyszałam że nie stać go na utrzymanie nas obojga, a mają charakter taki jaki mam nie chciałam nawet o tym słyszeć że byłabym na jego utrzymaniu, W połowie września wydawało mi się że widzę światełko w tunelu, przestałam narzekać że nie ma dla mnie czasu, poprostu starałam się zrozumieć że ciężko pracuje i nie jest mu z tym wszystkim lekko. Wyrzucałam nawet sobie że jestem wredną jendzą i że mój biedny mężczyzna tak się stara a ja go nie doceniam. Którejś nocy w październiku, kiedy on spał u mnie coś mnie pokusiło i zajrzałam go jego archiwum w gg, chciałam tylko zobaczyć czy nadal ma kontakt z byłą dziewczyną... Ale znalazłam coś o wiele gorszego... Rozmowa z jakąś koleżanką o której istnieniu nie miałam pojęcia... Z początku myślałam że to nic takiego, ale po tym jak często pisali zastanawiałam się o czym, a po tym co przeczytałam poczułam jakby ktoś wyrwał i podeptał moje serce... Przeczytałam o sobie niestworzone rzeczy, jaka to zła i niedobra jestem, że on chce mnie zostawić... :((( poczułam że świat wali mi się na głowę, nie byłam wstanie zasnąć po tym wszystkim, wyszłam z pokoju do łazienki i dosłownie krzyczałam z bólu w rzeczy aby nikogo nie obudzić... Zasnęłam a rano nic nie powiedziała, słowem nie pisnęłam. schowałam swoją godność i dumę w buty robiąc dobrą minę do złej gry, on oczywiście niczego nie podejrzewał... informatyk od 7 boleści, nie potrafił nawet ukryć dowodów "zbrodni". Z czasem było już tylko coraz gorzej, nie mogłam liczyć na niego w żadnej sytuacji, a miałam strasznie ciężki okres w życiu... Przestał w ogóle chodzić ze mną na imprezy, nawet kiedy go o to bardzo prosiłam, zawsze twierdził że jest zmęczony i weekendy spędzaliśmy przed tv, o ile weekendem można nazwać piątkowy wieczór i sobotni poranek bo tyle czasu mi poświęcał... Pewnego razu gdy poszłam z przyjaciółką potańczyć i poznałam dzięki niej chłopaka który podobał mi się długi czas w szkole średniej ale nigdy nie miała odwagi z nim porozmawiać... Bawiliśmy się rewelacyjnie, ja ciągle opowiadałam o swoim facecie, a on słuchał, chociaż mało go interesował mój mężczyzna bo mocno zainteresował się mną, po imprezie odwiózł nas do domu. Wymieniliśmy się nr telefonu i tyle... A w moim życiu wydarzyło się coś strasznego, bardzo bliska mi osoba zmarła i to w momencie kiedy do niej przyszłam. Po tym wszystkim byłam w strasznym stanie przez 30 min próbowałam dodzwonić się do swojego faceta, szukałam ukojenia, pocieszenia a telefon bvył głuchy, nie wiedząc czemu zadzwoniłam do nowo poznanego kolegi, który mnie wysłuchał i był wsparciem, a mój facet odezwał się po 2 godz że mu przykro a ja byłam załamana... Bardzo chciałam żeby był ze mną w tych cięzkich chwilach ale niestety nie było go... zostawił mnie samą ze swoimi problemami... Zrozumiałam wtedy że nigdy go przy mnie nie będzie że nigdy nie będę mogła na niego liczyć... |Po tylu upokorzeniach, po dziwnych próbach mojej osoby po tym wszystkim stwierdziłam że nie mogę z nim być... Odeszłam... W święta wymienililiśmy się sms-ami i tyle... Ponad m-c czasu nie jesteśmy razem, a spotkałam go już 4 razy na imprezach na które tak nie chciał ze mną chodzić... Po jednej mocno zakrapianej (a ostatnio same takie imprezy mi się trafiają) napisałam mu smsa że nie chcę już czuć tego co czuję. Ale nadal Cię kocham, rano sprawdziłam telefon(bo zdarza mi się po % pisać do ludzi) i jak znalazłam tego smsa w skrzynce wysłanej było mi strasznie wstyd,a on milczał... Tego samego wieczoru znowu spotakiśmy się przypadkiem na imprezie, podszedł, głupio zagadał i poszedł... Mimo tego wszystkiego ja nadal go kocham... Jest mi bardzo źle, ciągle wracają wspomnienia tego co było takie cudowne... Sama nie wiem co mam robić... Tęsknie... Źle mi... Brakuje mi go... Nawet jak w niedziele zadzwonił, żeby powiedzieć że przyjedzie ze zdjęciami o które go wcale nie prosiłam, wyczułam że jestem mu już zupełnie obojętna... a może jednak nie, skoro zadzwonił w tak błachej sprawie... Błagam pomóżcie powiedzcie co mam robić.... :((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość haaaniaaaaaaaaaa
Ile byliscie ze soba?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość galiccja
niech mi to ktoś streści...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olac go
facetowi kompletnie na Tobie nie zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×