Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

anastazja58

ile tracę krwi podczas miesiączki?

Polecane posty

dopiero nie dawno dostalam pierwszy okres. Boje sie za kazdym razem gdy ma dojsc do tych dni, ze sie wykrwawie, wydaje mi sie, ze jest jej bardzo duzo:( ile powinno jej być, jaka jest norma? Prosze, pomóżcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bsfbfgg
Ja trace po pare litrow :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kontynuacja partyzantki
Eeee tam... damy radę :D Z samego rana już było strasznie. W łóżku jak rzeźnik, wymazany moją krwią miesiączkową, leżał pluszowy piesek, z którym sypiam od dziecka. Poprawdzie nie po raz pierwszy sie tak wyciapał ale humor mi to zepsuło i zniesmaczona pobiegłam do łazienki sypiąc wokół kroplami periodu. Ojciec spojrzał z obrzydzeniem a mama, poprawiwszy wałki na głowie, westchnęła tylko ciżko i chwyciła szmatę. W łazience znowu nie było tamponów więc maksymalnie zdegustowana umieściłam w sączącej się pochwie pokaźnych rozmiarów onucę dziadka i z głośnym okrzykiem "Alleluja" pobiegłam przywitać się z babcią:D babcia jak to babacia, bardzo zatroskana moim opłakanm stanek krzyknęła - łoalboga dziewucho ale sie z ciebje leje tyn łokrys!!!!- po czym wzięła mnie na kolanach jak dobrą wnusię i zaczęła opowiadać jak za jej czasów młode pannice radziły sobie w takich sytuacjach kryzysowych. Otórz jak to ujęła moja babcia, cytuję - trza picze zakorkować!!! ano ino tak porządnie co by kropylka nie przeleciała!!! Ona za młodu zatykała sie najczęściej sznurkami do snopowiązałek, ale wiadomo z wiekiem potrzebowała większych ilosci zapychacza. na końcu tej histroii zdradziła mi że przed menopałzą to już nosiła w piczy w czasie okresu całą martwą kurę. Zacukalam się nieco acz błyskawicznie odzyskałam rezon i by rodzinne tradycje nie przepadły marnie ruszyłam w te pędy w poszukiwaniu kury. W drobiarskim były indyki, w spożywczym szynka, sucha krakowska i kabanosy. Kupiłam wszystko i nie marnując bezcennych minut kucnęłam za pstrym stojakiem z prasą i wcisnełam w siebie ptaszysko. Z początku oporne, wsunęło się gładko aż zachlupotało a z podbrzusza dobiegł przeciągły gulgot. spojrzałam na szynkę i nijak nie widząc dla niej lepszego miejsca, docisnęłam nią indyka. Kabanosy wetknęłam w nozdrza co dodało mi uroku i nieco powabu morsa i zagryzając suchą krakowską sunęłam ostrożnie acz dumnie w stronę przystanku. 🖐️ kiedy jednak zaczęło mi cieknąc strużkami po nogach zdałam se sprawe, że ten martwy drób powinien być opierzony. I tak idąc rozmyślałam i podgryzałam kabanosy dumnie zwisające z moich nozdrzy, trzymajac ręce w kieszeniach. Dopiero teraz spostrzegłam, że wędliny i indor stanowią jedyne moje odzienie. Błyskając bielą nagich pośladków pocwałowałam do parku aby zmajstrować sobie z kilku gałązek gustowną acz skromną spódniczkę w stylu rustykalnym. Niestety, świński trucht poruszył me serce, podbił tętno i wzruszył indora. Czułam, jak między udami dynda już całe skrzydełko a niesforna szyjka masuje mityczny punkt G {czesc] krocząc z ogromnym trudem, wypchana po brzegi swego jestestwa wędlinami i drobiem dokulałam się do przystanku i zastygłam w oczekiwaiu na autobus numer pięć. Zaniepokojona dziwnymi spojrzeniami ludzi zaczęłam przeczuwać ze coś jest e mną nie tak!!! pomyślałam moze że mino całej garmażery okres moze mi nadal przecieka!!! jakież było moje zdziwienie kiedy zaczęłam się obmacywać po tych wszystkich szynkach i kabanowsach stawierdzając że jednak wszystko gra!!! rodzinna tradycja mnie i tym razem nie zawiodła!!! balansując na granicy orgazmu i wstydu, stojąc na tym nieszczęsnym przystanku wyjęłam z czeluści mojego odbytu - jedynej wolnej dziuri w moim ciele - telefon omórkowy - nokia 3310 i wykręciłam numr do mojej ukochanej babuszki aby radośnie poinforować ją uroczystym głosem, iż jej metoda CHYBA działa!!! mojej rozmowie przez tel. przysłuchiwał się motorniczy z tramwaju numer 16, który stał na tym samym przystanku i czekał na autobus numer 5. Kiedy skończyłam rozmowe z babulką motorniczy zaczął mnie objeżdzać lubieżnym wzrokiem bazyliszka...... doklejone :D Czując, że pod tym spojrzeniem moje wargi ociekają już nie tylko krwią (moją i indyczą), ale i sokami, które kapały niczym ślina z wygłodniałego pyska dobermana. Wyprężyłam swe ponętne ciało i kołysząc zmyslowo biodrami podeszłam do motorniczego. Efekt zepsuła nieco wypadająca ze mnie szynka, która z głośnym pacnięciem klapnęła w podłogę i zastygła tam niczym wyrzut sumienia pokryta ślyzem i mazią. Dzielnie brnęłam dalej i chwyciwszy mężczyznę za drążek spojrzałam mu głęboko w oczy mówiąc niskim, gardłowym głosem - dzyń, dzyń...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tracimy bardzo duzo
8 szklanek:( trzeba pić dużo barszczyku i czerwonych napojów żeby uzupełniać:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość men67
kontynuacja partyzantki - leżę i kwiczę - kużwa ale LOL...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kontynuacja partyzantki
Motorniczy wybałuszył oczy, rozwarł paszczę i przełykając głośno ślinę ruszył z przystanku. Kolebiąc się miarowo uwolniłam nos od kabanosa i zagryzając nuciłam znane szlagiery Natalki Kukulskiej spozierając z wciąż rosnącym apetytem na wytarte portki kierowcy, w miejscu gdzie już dawno, moim skromnym zdaniem, winna się pojawić rozkoszna wypukłość w kształcie namiotu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
podczas bezustannych menstruacji, cykl za cyklem, traci się nie tylko krew ale też bezcenne życiodajne składniki, które mialy być przeznaczone na "wystartowanie" i rozwój płodu czyli życia do którego nie doszło. Menstruacja oznacza zmarnowanie się wraz z krwią bezcennych substancji życiowych, które przeznaczone były na stworzenie życia. Ściągając bezustannie z kobiecego organizmu soki życiowe na tworzenie się nowych odzywek dla potencjalnych przyszłych płodów i marnowanie kiedy do tego nie dojdzie pozbawia kobietę mnóstwa bezcennych substancji życiowych, których kobieta już nie odzyskuje. Odzyskiwałaby tylko wtedy kiedy w każdym "zmarnowanym" cyklu następowała by resorpcja utworzonych życiodajnych "składników" a niestety nie następuje. One się złuszczają i zostają wydalone. Cykl za cyklem. Komórki macierzyste, substancje zyciotwórcze, bezcenna krew i wiele innych. Nie bez znaczenia na organizm jest też bezustanna huśtawka hormonalna w każdym cyklu. Dopiero teraz odkrywa się wpływ tego wszystkiego na organizm kobiecy. Wcześniej nikt nic nie wiedział. Tam marnują się bez przerwy bezcenne życiotwórcze substancje wraz z krwią, marnuje się odżywka dla niedoszłego życia. To bezustanne marnowanie i straty nie są obojętne dla żadnego organizmu. Bo niestety z pustostanu to nie powstaje tylko bez przerwy w kółko jest ściągane i wyrzucane z kobiecego organizmu. Nie jest to na pewno zgodne z innymi ssakami gdzie samica "wytwarza" cykl w odpowiednim dla siebie momencie i zawsze zgodnie z przeznaczeniem dochodzi do zakończenia go życiem. Jeśli coś napotka na przeszkodzie np. myśliwy zastrzeli samca, potencjalnego kandydata do zapłodnienia następuje resorpcja utworzonych "składników"i nic się nie marnuje. Wszystko idzie tylko na życie. Na co dzień samice są "wyłączone" z daremnych cykli"Włączają" je wyłącznie w celach rozrodczych. Czyli zgodnie z ich przeznaczeniem cykl=życie. Tak działa natura. Człowiek działa inaczej niż natura. On jest "włączony" non stop i nie panuje nad tym siłą woli. Czy coś tu nie gra???? Czy marnotrawione cykle, takie bezustanne ściąganie "życiotwórczych" substancji z ciała tylko po to aby je wyrzucić nie mają żadnego wpływu na zdrowie kobiety? Słyszeliście może o kultach picia krwi menstruacyjnej? Jesli w zmierzchłych czasach już wiedzieli ile w daremnym cyklu marnuje się bezcennych substancji przeznaczonych na tworzenie zycia zupełnie nadaremno to pewnie aby tego nie zmarnować wykorzystywali je w jakiś inny sposób. Skoro tyle substancji traciły kobiety to do nich powinno to wrócić aby zregenerować w pełni siły. Być może był to kult negatywny czerpiący korzyści z "niedoszłego" życia. Cieszyli się że do niego nie doszło i cała "bezcenność" się zmarnowała i oni to otrzymają. Może nawet dokonywali wymuszonych aborcji by zjadać płody. W płodach też znajduje się mnóstwo życiodajnych soków, w łożysku, w pępowinie. Zobaczcie ktoś na tym korzystał. Kim on musiał być. To jakiś negatywny rytuał przejmowania mocy od innych, zwłaszcza od kobiet pozbawiając je tym samym ich mocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bardzo dziwne ale uważam, że bezustanne cykle non stop u człowieka, zostały uruchomione w pewnych rytualnych celach i nie są zgodne z naturą. Natura robi to inaczej. W naturze nic się nie marnuje. A tu marnuje się bez przerwy ze szkodą dla ofiary. Coraz więcej kobiet cierpi na endometriozę. Rozrost wyściółki macicy poza ustrój. Endometrioza jest potencjalnym zagrożeniem życia. Tworzy się od bezustannych cykli od których organizm "głupieje", mięsniaki tworzą się od bezustannych skurczów macicy na wydalanie "wyściołek", torbiele i cysty jajników od bezustannej ich pracy. Organizm działa na najwyższych obrotach i wysiada. Nigdy nie odpoczywa. Jedynie ciąża daje jakieś ukojenie rozdygotanemu od skoków hormonów organizmowi. Ale ciąża tez nie jest obojętna, jednak wydaje się być mniejszym złem niż bezustanna burza hormonów od takich nadaremnych cykli. Kobiety które często są w ciąży i długo karmią piersią (zatrzymanie nadaremnych cykli) rzadziej chorują na raka piersi, raka jajników, mięśniaki macicy (zdarzają się rzadkie odstępstwa od normy). O tym się milczy. Odkryto też że w bardzo dzikich rejonach Afryki kobiety miały cykle 3 miesięczne a nie 28 dniowe, wiele z nich nie miewało krwawień w ogóle. W cyklu 3 miesięcznym jest większa szansa na zregenerowanie utraconych składników i krwi, tyle bowiem trwa cykl regeneracji organizmu. W cyklu 28 dniowym nie ma na to czasu. Organizm musiałby zamiast wydalać przez tydzień te zmarnowane substancje życiowe wchłaniać je z powrotem i korzystać z nich na nowo w obiegu zamkniętym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Durniu kobiety traccą krew dla takich ludzi jak inu żeby oni istnieli bo to awangarda życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
strata krwi to jednak nie jest "danie życia" tylko coś odwrotnego zakończenie cyklu bez skutku życia dla którego ten cykl był przeznaczony. Przyjrzyjcie się naturze. W niej każdy cykl jest spełniony życiem. Tam nie ma ich daremnych non stop. Są tylko w jasnych celach. Są na zawołanie, nie bezwiednie. Jeśli zwierzynie brakuje pożywienia, ma bardzo złe warunki życiowe to cyklu może nie być nawet kilka lat. Samica go wymusza w dogodnym dla siebie momencie. Ona nie ma ich raz za razem bezcelowo a dopiero wtedy kiedy planuje rozpłód. U kobiety następuje to bezwiednie, ona sama nie jest w stanie nawet przewidzieć co dzieje się z jej organizmem, tak jakby organizm żył własnym życiem a kobieta nie miała na niego wpływu. Nie panuje nad tym. To są moje filozofie i nikogo nie miałem zamiaru urazić tym bardziej żadnej kobiety. Bardzo szanuję kobiety. Zainteresowałem się tematem po przeczytaniu wzmianki o tych rytuałach picia krwi menstruacyjnej i tak ukazał się obraz że wszystko do siebie już pasuje. W naturze kobieta panowałaby nad swoją rozrodczością siłą woli tak jak robią to inne ssaki. Każdy cykl byłby spełniony, nie istniałoby nadaremne marnotrawstwo bezcennych substancji. Takie bezustanne marnotrawstwo powoduje też niepłodność na skutek powolnego acz skutecznego "wyniszczania" organizmu nadmiernymi "tańcami" hormonów. Kiedyś kobiety miewały rzadziej cykle, ponieważ częściej zachodziły w ciąże, karmiły. Jeszcze 2 pokolenia wstecz tak było. Przeciętna kobieta miała piątkę dzieci, były i takie które miały po 10. Rzadziej występowały choroby takie jak dziś ale więcej było problemów z wypadaniem macicy i powikłaniami poporodowymi. Po prostu dziwne to wszystko jest u ludzi i nie pasuje do reszty. A przecież człowiek nie jest jakimś odszczepieńcem od natury? Czy się mylę? A może jednak jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to pokarm dla takich jak inu i szansa na nowe życie matole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ludzie o czym wy gadacie i co to jest inu bo pierwsze słyszę??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak niby kobiety tak tracą te cudowne składniki to dlaczego dłużej żyją ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×