Może dziwny problem, ale oceńcie obiektywnie, proszę

Jestem ze swoim chłopakiem 2 lata. Nasz związek jest udany, dobrze się dogadujemy, z każdym dniem czuję, że go bardziej kocham i jestem szczęśliwsza. I dzisiaj nagle się dowiedziałam, że on przez pierwszy rok nie był pewny czy mnie kocha, nie wiedział czego chce, ale chciał spróbować mnie pokochać. I może jestem jakaś głupia, ale tak mi się dziwnie zrobiło, bo jak to \"spróbować pokochać\"? (albo się z czasem kogoś zaczyna kochać albo nie, a nie tak \"na siłę\" - czy źle myślę?) Ja też go nie pokochałam od razu, ale grałam w otwarte karty, wiedział, że jak już powiem kocham, to znaczy, że naprawdę tak czuję. Wiadomo też, że z czasem uczucie się zmienia i ja również czuję teraz coś innego, coś więcej niż \"dawno temu\" i nie o to chodzi, to rozumiem. Ale dlaczego cały czas mówił, że kocha, tak też się zachowywał, skoro tego nie czuł? Nie naciskałam na deklaracje ani wyznania. Zawsze podkreślałam, że póki się czegoś nie czuje to się nie mówi np kocham itd czuję się trochę oszukana :( bo jak mam teraz wierzyć jego słowom skoro tak doskonale potrafi udawać? Może za kolejne 2 lata się dowiem, że przez pierwsze 2 lub 3 lata jednak coś tam? Trudno mi opisać ten mój mętlik, ale może ja to po prostu źle rozumiem i źle odbieram? Proszę o obiektywne rady.

???

Wiesz streść to do 2 zdań albo narysuj komiks d;

Moze nie byl pewny swoich uczuc i nie mowil ci zeby cie nie zranic i nie chcial tak odrazu rezygnowac skoro na poczatku nic nie czul.