Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Queen Crimson

Co to znaczy być niedostępną??

Polecane posty

Gość Queen Crimson

Bo ja chyba taka jestem. Czasem wiem, że podobam się chłopakowi, a mimo to on nic nie robi. Ostatnio spędziłam imprezę u znajomych z pewnym facetem. On tam przyjechał tylko dla mnie, wiem to, bo jest kolegą mojego kumpla, wcześniej kilkakrotnie się spotkaliśmy i za każdym razie wyraźnie mnie adorował. Tym razem też tak było. I nic. Rozmawialiśmy, byłam dla niego miła, uśmiechałam się, patrzyłam mu w oczy, co prawda unikałam kontaktu fizycznego i nie rzucałam żadnych sugestywnych tekstów, no ale bez przesady, to chyba nie ten etap znajomości. No i nic, nie poprosił o numer telefonu, nie próbował się umówić... Ten chłopak mnie nie interesuje, ale zastanawiam się, czy jest ze mną coś nie tak??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość N.......
Nie jest z Tobą nic nie tak, bo nie robiłaś nic złego... byłaś miła ale nie narzucałaś się... też taka jestem niedostępna... pogadać umiem z każdym ale zachowuje choćby niewielki dystans... nie lubię sie narzucać... wczoraj miałam potwierdzić planowany wyjazd do koleżanki ona nie odpisała milczy... ja sie pierwsza nie odezwę... taka jestem... bo uważam że ona powinna choć napisać sorki nie pasuje mi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Queen Crimson
Oj, ja też tak mam. Może w relacjach z przyjaciółkami mniej, ale zdarza się. Mam manię nienarzucania się. Myślisz, że to przez to?? Bo zauważyłam też, że mam problemy z zaprzyjaźnianiem się. Mam kilkoro świetnych przyjaciół z liceum, ale na studiach z nikim nie jestem blisko. Mam fajne reacje z każdym, znam masę ludzi, jak idziemy całą grupa na piwo, to jestem duszą towarzystwa, ale nie mam nikogo bliższego. Inni ludzie się pogrupowali, odwiedzają się, wychodzą gdzieś we dwoje, troje, zwierzają się sobie, a ja tak niby z każdym, ale w sumie to z nikim. Może to na facetów też się przekłada...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytam Wasze posty i to tak jakbym czytała o sobie :o też się nie narzucam, podobnie jak Wy mam mnóstwo znajomych, fakt faktem, gdybym poprosiła kogoś o pomoc gdybym miała problem, to z pewnością kilka osób by nie odmówiło, ba! ostatnio nawet usłyszałam od kumpla że on by się ucieszył gdybym się do niego z tym zwróciła.... ALE ja się nie narzucam. Radzę sobie ze wszystkim sama, tworzę maskę superszczęśliwej osoby, a problemów nie uzewnętrzniam. Tak samo z facetami, trzymam dystans, nie rozumiem jak można się obściskiwać na imprezie z nowopoznanym facetem, zresztą - już dawno stwierdziłam że mam wypaczone poglądy na wiele spraw ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to chyba jakieś zaburzenia
w budowaniu relacji z ludzmi lub może strach przed bliskością. Też tak niestety mam. Każdego chłopaka spławiam w przedbiegach. Mam raczej zamkniętą grupę znajomych, z którymi mogę pogadać ale nawet im nie opowiadam o swoich największych problemach. Po prostu nie lubię i już. Czuję się jakbym była odizolowana od świata. Z drugiej strony wiem, że ja tą izolację tworzę. Nie potrafię się narzucać ludziom, wchodzić w czyjeś życie z butami, mieć tupet ... Dlatego się męczę. Może kiedyś znajdzie się fajny chłopak, który okaże się odporny na takie spławianie ........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholera mam tak samo
tylko, że ja jeszcze bardziej skrajne przypadki - mam znajomych, ale niesteyy nie aż tak wielką grupę. potrafię z nimi na zajeciach pogadac, ale momentalnie jak slysze ze robia impreze staram sie byc osoba taka "ok, rozmawiacie ze mna, ale nie musicie mnie zapraszac na impreze bo tego nie oczekuje" i stowrzylam obraz mega zdystansowanej osoby, ktora jednego dnia gdy za bardzo z kims rozmawia drugiego stara sie w ogole do tej soby nie podchidzic by nie psrawiac wrazenia ze sie jej narzuca :O ciagle wydaje mi sie, ze nie jestem zbyt atrakcyjna osoba do towarzystwa i wole udawac zdystanowana. nawet gdy myslalam ze mam przyjaciokke sluszylam jedynie za poduszek do zwirezen bo sama nigdy nikomu ne powiedzialam o swoich wielkich problemach.z facetami?prazka. jestem uprzejma, mila, zabawna - do momentu gdy dowiaduje sie ze mus ie spodobalam. strach przed bliskoscia - i monetalnie zamieniam sie w zimna suke, ktora nie zamieni z nim wiecej niz jedno "czesc". i oddala sie, zmienia obiekt westchnien a ja znowu estem mila i sympatyczna 😭. a najgorsze ze posteuje tak w stodunku do faceta ktry naprawde mi sie podoba, ale boje sie, wiec splawiam go. jestem nienormalna :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Więcej
Dziękuję osobie,która założyła ten post... Dzieki Tobie dowiedziałam się,że jest nas więcej:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Queen Crimson
To chyba jest jakiś pieprzony schemat psychologiczny :). Pod tym, co napisałyście, też się moge podpisać. A macie jakiś pomysł, żeby to zmienić?? Bo ja na razie wymyśliłam sobie, że schudnę, wyładnieję, to wtedy nabiore pewności siebie, uwierzę w to, że ktoś może CHCIEĆ się ze mną kumplować czy we mnie zakochać i w ogóle będę inną osobą, zacznę nowe życie... Ale coś mi mówi, że nie tędy droga...;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Więcej
I to coś ...dobrze Ci podpowiada. Nie tędy droga. W przeciwnym przypadku wszystkie dziewczyny uznawane powszechnie za nieatrakcyjne byłyby samotne i odizolowane, a tak przecież nie jest... Zastanawiam się na d innym aspektem naszego problemu... Bo tak naprawdę ta blokada ,którą mamy w sobie o jedno...ale co z tymi facetami! Myśliwy-zdobywca...a na widok zdystansowanej sarny- uciekają... Czyżby w dzisiejszych czasach wszystko musiało być podane na talerzu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem czy to da się zmienić, moim zdaniem to nie jest kwestia pewności siebie, bo ja jestem czasami aż za bardzo ;-) kiedyś doszłam do tego, że to chyba wynika ze strachu... strachu przed tym, że osoba, przed którą się otworzę kiedyś wykorzysta to przeciwko mnie, żeby zranić (to straszne, jak teraz szufladkuje wszystkich, choć WIEM, że sporo osób z mojego kręgu nie byłoby do tego zdolnych). Ja się boję, że cały ten mój w miarę stabilny światek runąłby, gdyby ktoś celowo uderzałby w moje słabe punkty i nie wiem czy byłabym w stanie po prostu go na nowo odbudować. skomplikowane to wszystko :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to chyba jakieś zaburzenia
U mnie jest inaczej, tzn. figurę mam bez zarzutu, no może piersi mogłabym mieć troszkę większe. Wiecie jaką ja mam strategię wracania do normalności? Staram się dostrzegać w sobie jakieś zalety. Wiem, że w sumie jestem całkiem fajna. Szkoda, że nie dostrzegają tego inni. Niedostrzegają, bo ja sama przed nimi wszystko ukrywam. Tak bardzo chciałabym mieć kogoś bliskiego, bo już dosyć mam tej samotności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to chyba jakieś zaburzenia w Twoim przypadku to chyba raczej niepewność. Ale na Twoim miejscu nie starałabym się na siłę pokazać 'jaka to ja fajna jestem, pobawcie się ze mną' tylko starać się żeby to narturalnie wyszło. Łatwo powiedzieć, wiem, ale nie sądzisz że to zawsze widać, jak ktoś się stara przesadnie...? (kurcze, u mnie prawie sesja, powinnam w książkach siedzieć, a tu kafe mnie odciąga :] )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to chyba jakieś zaburzenia
teqilla - masz rację, to taki mechanizm psychologiczny, błędne koło. Boimy się otworzyć przed innymi ale jednocześnie pragniemy bliskości. Tylko ten strach jest na tyle silny, że zamykamy się na ludzi. I z tego powodu jest tylko gorzej, bo przecież każdy chce kogoś kochać i być kochanym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to chyba jakieś zaburzenia
pokazywanie na siłę jaka jestem super to nie w moim stylu. Wiecie co jeszcze zaobserwowałam u siebie? To, że wolę stać 'z boku' i obserwować. Nie mam tupetu aby na siłę się gdzieś wkręcić. Trochę szkoda, bo umiejętność rozpychania się łokciami ułatwiłaby mi życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Queen Crimson
Hmmmmmm, starać się wypaść naturalnie?? Popracuję nad tym, chociaż to chyba powinno wypłyawać z głębi, żeby być naturalnym :). Nie wiem, ostatnio mam mniej kontaktu z ludźmi, a za jakiś czas zacznę funkcjonować w nowym otoczeniu, może uda mi się wyluzować. Chociaż powinnam to pwnie zrobić od razu, od dziś, ja zbyt wiele rzeczy biorę w życiu na przeczekanie - za miesiąc, za rok, jak schudnę, to będzie już zajebiście. Rzadko się ciesze chwilą, często sobiemyślę, że strata tego chłopaka, tej potencjalnej koleżanki to trudno, będą następni.... I niby wiem, że to nie jest zdrowe myślenie, ja niby wszystko wiem siedząc na kafeterii, ale potem wracam do życia i cóż, klapa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Więcej
Hm...tak sobie czytam te Wasze posty i coraz bardziej dochodzę do wniosku,że to wszystko jest o wiele bardziej złożone...że jednym z naszych problemów jest właśnie to szukanie winy w sobie.. Zadajemy sobie pytanie:-Co ze mna jest nie tak? Inni ludzie wogóle nie mają takich problemów bo się nad tym nie zastanawiają...nie stać ich na refleksję nad samym sobą. A może by tak sparafrazować tytuł tego postu i postawić pytanie:-Co to znaczy być dostępna? Czy dostępność oznacza jednocześnie narzucanie się, bycie łatwą...itp? To może to tenświat dookoła nas zwariował. Ludzie nuczyli sie że wiele rzeczy mogą osiągnąć bez wysiłku...więc po co o coś o kogos zabiegać, starać się... Nie do końca więc zgadzam się z tezą, że to My jesteśmy nienormalne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to chyba jakieś zaburzenia
ja chyba jestem starsza od was, bo już po studiach i moze dlatego pustka wokół mnie zaczyna mi coraz bardziej przeszkadzać. Ja staram się cieszyć każdą drobną przyjemnośći, bo wiem, że ta chwila się nie powtórzy...Kurczę, czuję się, że wpadam w doła :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Queen Crimson
Przez nas?? Nie łam się :) Więcej, myślisz, że to świat zwariował?? Hmmmm, mnie się ten świat całkiem podoba, tylko jakoś nie moge w nim znaleźć swojego miejsca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Więcej
A ja próbuję sie zastanowić czy to, że ja również nie mogę w tym świecie odnaleźć swojego miejsca to rzeczywiście tylko moja wina?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to chyba jakieś zaburzenia
nie, nie przez was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was dziewczyny. Mogłabym śmiało się podpisać pod waszymi wypowiedziami. :( Również jestem niedostępna. Chodzę na imprezy, lubię się bawić czasem jestem duszą towarzystwa ale jeśli chodzi o facetów jestem \"chłodna\" Nie odezwę się pierwsza, nie napisze smsa, nie zadzwonię. W moim przekonaniu to Oni powinni zabiegać o NAS. Jest cała masa takich dziewczyn, które się pchają drzwiami i oknami. Niech się faceci troszkę wysilą!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Więcej
Właśnie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buuuuy
no wlasnie. problem polega na tym, ze nigdy przed nikim nie buylam soba, a pragne komus kiedys tak naprawde sie wyzalic, powiedziec cos o sobie. zrazilam sie tym, ze przejmujac sie blahostkami zwierzalam sie z tego kolezance a potem mi to ciagle wygarniala, ze ja wszystkim sie przejmuje i wymyslam problemy, wiec przestalam :O i juz nigdy nikomu chyba nic nie powiem. :( udaje pewna siebie w srodku bedac mala zagubiona dziewczynka ktora nie zasluguje na znajomych czy faceta. a faceci? ciagle sie boje, ze nie podobam im sie, ze pewnie sie zalozyl z kims. kazda forma adoracji jest przeze mnie odrzucana. kazdy facet ktory zmienia o mnie stosunke - jest mily, zerka na mnie zaliczany jest na liste ignorowanych. a jednoczesnie marze o tym, ze znajdzie sie taki, co sie nie przetraszy, powoli malylimi kroczkami zblyz sie od mnie. zaufam mu. bardzo tego pragne :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to chyba jakieś zaburzenia
No właśnie, tylko ja oni mają się do nas zbliżyć jak od razu ich spławiamy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Queen Crimson
Ja dla jednego byłam miła :). To wtedy on nie był miły. Wgapiał się we mnie kwadransami, ale jak próbowałam nawiązać rozmowę o bzdurach (a dla mnie zwykłe "co słychać?" do faceta, w dodatku faceta, który mi się podoba, to jest bohaterstwo) to on nie nawiązywał kontaktu, odwracał wzrok, wydawało mi się, że mną gardzi, no to się obraziłam i teraz udaję, że go nie znam :). A przy okazji całej jego paczki, która mnie nie polubiła. To kretyńsie, ale tym razem to nie była tylko moja wina, ale faktycznie nie zaakceptował mnie pewien mały świat. No i to też frustrujące, że jak raz w życiu spróbowałam zdjąć tę swoją zbroję, to poniosłam porażkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do queen
kurcze, mam tak samo :( tylko, że ja pragnę aby jego kumple mnie polubili, wtedy moze byloby latwiej z nim coś mieć. tylko, że nie potrafie sie przemoc. wiem, że podobam mu sie, ale za kazdym razem probuje cos zmienic i nie wychodzi mi. kazdego dnia obiecuje sobie, ze teraz bedzie naczej. bede mila, usmiechne sie, zeby dac mu jakis maly nak ze podoba mi sie. i co? i nic. znowu tak samo. on probuje jakas nawiazac rozmowe a ja udaje ze mnie nie interesuje, chociaz serce mi bije. niestety widze ze zaczyna sie oduswac, ze juz tak nie patrzy, ze coraz rzadziej zagaduje, ze zaczynam byc mu obojetna i nie umiem nic zrobic. to tak jakby ktos mnie przywiazal do krzesla i widze ze odchodzi, probuje zerwac te wiezy krepujace mnie, ale to za trudne wiec znowu sie poddam :( zawsze bede chyba sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Queen Crimson
Przynajmniej masz świadomość, że ten Twój coś do Ciebie czuje :). Mój do mnie chyba tylko niechęć, a ja się łudziłam, intuicja mnie zwiodła. Wiem, co znaczy takie unieruchomienie - niby chcesz, niby wiesz, że powinnaś, może nawet planujesz, jak to będzie wyglądło, a potem nadchodzi ten moment i jakoś się nie da...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do queen
wiesz, tak naprawde tez nie wiem, czy to nie moja mylna intuicja. bywam egocentryczka - wydaje mi sie ze tylko mnie obgaduja, mnie komentuja, ze mnie sie smieja. w tym negatywnym sensie egocentryczka. no a on on dluzszego czasu na mnie patrzy, przyplapuje go wzrokiem, przychodzi do mnie z roznymi pierdolami - tak zeby zaczac rozmowe. wiec "wmowilam" sobie, ze mu sie podobam :( a jak sie myle? nie wiem. ciezko mi, bo nigdy tak naprawde chyba sie nie dowiem prawdy. za pozno, za duzo chlodu z mojej strony, za mala pewnosc siebie. zazdroszcze osobom pewniejszym siebie. ciagle sobie mowie ze jak schudne, ze jak zmienie fryzure, ze jak inaczej sie ubiore bede pewniejsza siebie. gdzie tam, w kolko to samo :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Queen Crimson
No widzisz, ja też tak mam :). Z tą fryzura, schudnięciem... Tyle, że mam świadomość, że to błędne koło, bo jak schudnę, to pewnie sobie znajdę inną przypadłość, musiałabym być idealna, żeby nie zwalać swoich niepowodzeń życiowych na wygląd :). Ale z drugiej strony wiem, że temu chłopakowi z pierwszego postu podobałam się właśnie fizycznie. I podobało mi się to, że mnie adorował, starał się mi zaimponować itd, wydaje mi się, że byłam wyluzowana i taka...normalna, w porządku. I tego chłopaka nie żałuję, wręcz miałabym problem, gdyby zaczął do mnie dzwonić czy chciał się umówić, ale zastanawiam się, dlaczego tego nie zrobił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do queen
moze tez jest niesmialy? moze jednak mimo twojej uprzejmosci wyczuwal chlod? kiedys ktos mi powiedzial, ze mimo ze sie usmiecham da sie wyczuc dystans. ze faceci moga sie mnie bac. wiec cos w tym moze byc. jak to zmienic? nie mam pojecia. boje sie ze bede sama, a mam juz swoje lata gdzie ludzie w tym wieku zakladaja rodziny a ja? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×