Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Bacarda00

Świeżo po rozstaniu - jak sobie poradzić ? -

Polecane posty

Ja też niedawno się rozstałam.. Pocieszam się tym ,że nie był mnie wart . Nie jestem jakimś narcyzem , ale z ręką na sercu , gdy patrzę na to obiektywnie , to nie mam sobie nic do zarzucenia . No , może za wyjątkiem dwóch-trzech drobnych sprzeczek , spowodowanych okresem napięcia przedmiesiączkowego ;-) Dźwigam się na siłę , jest ciężko ale zaciskam zęby ;-) Bajeczka - rzeczywiście ciekawie byłoby się tak spotkać i wspólnie ponarzekać ,tym bardziej , jeśli łączy nas ten sam problem . Ale to pewnie niewykonalne ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jeden Wielki Smutek...
Nie wiem co robic nie wiem czy w ogole moge tu pisac ale pogubilam sie kocham mojego chłopaka tak bardzo mocno on chyba tez mnie kocha przynajmniej tak mowi...ale jest jeden wielki problem czesto sie kłócimy..jutro mamy dwa lata ...widomo ze dziewczyna bardziej zwraca uwage na takie dni na to czy spedza je sie razem ze soba ...on pamieta o tym dniu bardzo dobrze ale zawiodłam sie na nim bo myslałam ze tak wazny dzien spedzimy razem a tymczasem miał co innego w planie jeszcze 1,5 roku temu spedzalismy razem ten wazny dla nas dzien(tak przynajmniej myslałam)...te kłótni mnie dobijaja widze jak z dnia na dzien sie oddalamy zmieniamy dla mnie te dni sa wazne a da niego przestały byc ja to tak widze on sie wypiera..próbowałam juz kiedys zerwac z nim ale nie potrafie tak bardzo go kocham ze niewyobrazam sobie bez niego zycia...a tymczasem doszło nawet do tego ze podczas kłótni mowił ze jestem j*****ta taka byłam zła tak przykro mi było chciałam zerwac ale ja sie nie pozbieram po ttym ...co mam robic??pomozcie doradzcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciasteczkooo
U mnie niedlugo beda 3 miesiace... Dzisiaj ogarnela mnie jakas siła... Dostalam kopa i nawet nie placze a wczoraj wylam jak glupia... Chce by to nadal trwalo..Chce przestac kochać..Mam nadzieje ze od dzisiaj bedzie lepiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieszcz ęśliwa
ja jestem 2 mc po rozstaniu, byliśmy zaręczeni, wspólne plany na przyszłość a w jeden dzien wszystko sie skonczyło, w dniu kiedy dowiedziałam sie że mnie zdradził ale to długa historia. szczerze to nie ma co o tym rozmawiać, nie ma rad jak sobie z tym poradzić trzeba przejsc przez kolejne etapy od smutku poprzez złośc i gniew. ja dzien po rozstaniu spotkalam sie z kolegą, z którym sie przespałam, myslalalm ze to pomoze myliłam sie, bylo tylko gorzej bo myslalam o tym zeby jego zwiazek sie nie rozpadl. Próbowalam jakos zając sobie czas i bylo dobrze na chwile, ale niestety nadejdzie moment ze bedziemy sami i co wtedy? 2 dni temu minał 2 miesiąc samotności a do dnia dzisiejszego płacze co wieczór, jak tylko pojawie sie z dala od ludzi łzy same płyna, nawet teraz pisząc to płacze ,nadal go kocham, mamy kontak ale on juz spotyka sie z inna,jedyne co moge poradzic i to naprawde pomaga nie wiem tylko jak długo bo sama robie to dopieor od 12 dni to pisac do tej osoby listy, ktorych oczywiscie nie wyslemy ale warto jest przelac uczucia na papier i gleboko je "zakopac" zeby kiedys juz bez zalu i bolu moc je przeczytac, ważne jest aby nie stać się wiezniem wspomniec bo wiem jak one bola i usunac z pola widzenia wszystko co o niej/o nim wam przypomina , zycze powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość haniaaaaa
jestem po 3 letnim zwiaku nie wiem jak sobie radzic z tymi myslami powracajacymi o nim . potrzebuje rad kobiet które maja to juz z soba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja-Jagienka
u mnie 3 miesiace i jest maskarycznie cieżko:((((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaaa1986
Właśnie dzisiaj rozstałam się z chłopakiem - za rowne 10 dni świetowalibyśmy 3 lata razem. Jest mi tak cholernie ciężko... wstyd mi, ze pisze o tym na jakims forum- nigdy wczesniej nie robilam takich rzeczy, ale potrzebuje pocieszenia, a nie chce sie rozklejac przy znajomych. Wiem, ze przyjaciele sa wlasnie po to, ale ja po prostu nie potrafie... czasem latwiej jest wygadac sie przed zupelnie obcymi osobami niz przed kims bliskim. A z reszta przez moj zwiazek zaniedbalam stare przyjaznie i w sumie z nikim nie jestem na tyle blisko, aby zwierzac sie ze swoich intymnych problemow... Zawsze klocilismy sie o jakies glupoty, tak błahe, że nawet nie pamietam wiekszosci z nich. Ja niestety mam taki charakter, ze jak mi cos nie pasuje, to od razu wybucham, krzycze, mowie wiele niepotrzebnych rzeczy, ale zaraz mi to przechodzi, przepraszam go i chce sie pogodzic, z kolei moj ex? ( wciaz mam nadzieje,ze bedziemy razem) strasznie bierze sobie moje slowa do serca i sie obraza. I to wlasnie glownie przez to sie rozstalismy. Roznica charakterow - on jest spokojny i przewrazliwiony, a ja nerwowa i wybuchowa...To juz raczej definitywny koniec, chociaz juz pare razy wracalismy do siebie. Za kazdym razem obiecywalam mu, ze postaram sie zmienic, XXX tez mial sie zmienic, ale on czasami tak mnie wytraca z rownowagi i jak grzecznie go porosze o cos, to nie skutkuje to, dopiero jak nakrzycze na niego, to wtedy sie poprawia, ale wtedy jest juz za pozno, bo jak zwykle sie na mnie obraza i tak w kolko, jak dzieci... Ja jestem taka glupia i chcialabym jeszcze ratowac nasz zwiazek, ale on ma juz najwyrazniej dosc. Powiedzial, ze juz mu nie zalezy na mnie tak jak kiedys i nie mysli juz o naszej wspolnej przyszlosci (mielismy sie zareczac w maju). Jest mi cholernie ciezko, nie wyobrazam sobie wspolnego zycia bez niego. Ostatnio mam wiele problemow: zawalilam szkole, a mialam w tym roku sie bronic (mgr. inz.), od kiedy go poznalam, jestem ciezsza o kilkanascie kilo (wspolne mieszkanie z dala od rodzicow, jedzenie na miescie, brak ruchu itd.), a teraz jeszcze to... Mam wszystkiego dosc!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czas leczy rany. ja jestem równo miesiąc po rozstaniu, też nie wierzyłam, że dotrwam do tej chwili o zdrowych zmysłach. a jednak :) co nas nie zabije to nas wzmocni. | nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, powodzenia :) poczytaj mojego bloga, zobaczysz, że bardzo mi na nim zależało... a jednak żyję i funkcjonuję dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaaa1986
Jesteś niezwykle mądrą, dojrzałą dziewczyną - zazdroszczę Ci tej życiowej mądrości (tak na marginesie, to jesteśmy rówieśniczkami). Dziękuję, że odpisałaś mi na kafeterii. Przeczytałam twoje notki i śmiało mogę powiedzieć, że Twój ex to zwykły frajer - nie wiem jak tam było między Wami, kiedy byliście jeszcze razem, ale sposób w jaki się zachował podczas i po rozstaniu wiele mówią o tym człowieku. Te całe akcje z naszą-klasą i tymi pinezkami - MASAKRA!! Zazdroszczę Ci, ze sobie poradziłaś. Ze mną pewnie nie pójdzie tak łatwo... nadal go kocham i nie rozumiem, dlaczego on tak łatwo chce z NAS zrezygnować. Oczywiście nie będę mu się narzucać, ale wciąż mam nadzieję, że jednak ochłonie, przemyśli sprawę i da NAM jeszcze szansę. Ciągle sprawdzam skrzynkę mailową z nadzieją, że może jest tam jakiś mail od niego z odpowiedzią. Skrzynka ciągle jest pusta... jest tam tylko jeden nieszczęsny e-mail... od niego... ten, w którym pisze, że to koniec... W akcie desperacji zadzwoniłam do niego z 3 razy (obiecywałam sobie, że zachowam godność i tego nie zrobię) - dwa razy nie odebrał tel, a teraz jest poza zasięgiem... Jakbyś chciała to podam Ci swojego starego bloga www.grubas.blog.pl (założyłam go dawno, dawno temu, czasem na niego zaglądam. W razie czego, to: nazwa użytkownika: grubas, hasło: lody). Kurcze czasem fajnie jest tak się wygadać nieznajomej osobie... chociaż nic takiego nie zrobiłaś, to podniosłaś mnie znacznie na duchu - przynajmniej już nie płaczę :) fajnie jest wygadać się komuś, kto nie tak dawno przeżywał to samo co ja i kto wie, jaki to ból. Przepraszam, że się tak rozpisałam :) Byłabym szczęśliwa, gdybyś mi odpisała :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaaa1986
zapomniałam dodac na poczatku: "placzaca_perłami zazdroszcze Ci...."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do A
Do A!! Jesli zapomniles,ze jestem - to pamietaj,ze BYLAM...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania514
Witam, \jestem peełna podziwu dla Waszych wspisów. \mnie chłopak zostawił mpo 6 latach dla młodszej. On ma 30 a ona zaledwnie 20 lat. Zachował się jak tchórz bo nawet nie miał odwagi się przyznać. W dniu 30-tego pazdziernika przyjechaliśmy z wczasów a 5-go lisopada ze mna zerwał, bez słowa wytłumaczenia, nawrt nier miła odwagi powiedzieć mi prosto w oczy tylo przez smsa. Zachował się jak tchórz a mi serce do tej pory pęka. \nie umiem sobie z tym poradzić. DO dnia dzisiejszego nie przespałam całej nocy, budzę sie zawsze w nocy, śnią mi się koszmary a tu nagke dostaję wiadomość, że On ma moje uczucia daleko w dupie i spotyka się z dziewczyną o 10 lat młodszą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania514
Każy powtarza, że czas leczy rany,że na Naszej drodze będzie ktoś lepszy. |Wątpię w to wszytko. Mój były(Konrad) zachował się jak ostatni krtetyn. Mimo, że zachował się jak ostatni idiota to nadal go darzę wielkim uczucie. Byliśmy ze soba 6 lat a nawet nie potrafił zachować się jak dorosy facet i powiedzieć co mu leży na sercu a nie zrywać i zająć się o 10 lat od siebie młodszą od Siebie dupą. Może w tym momencie będę się wudawać egoistyczną babą, ale nie życzę mu szczęścia, wręcz przeciwnie!!! \|Aby, jego nowa dupa Anna Wieczorkiewicz zostawiła go raz nazawsze. Chociaż wątpe, bo On pracuje, ma samochód, będzię ją utrzymaywał a Ona to jest gówna warta = MAŁOLATA, KTÓRA LECI NA KASE!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nastkaaa
Hej wszystkim :) Mi też jest bardzo ciężko. rozstałam sie niedawno z chłopakiem dla którego byłam w stanie zrobić wszystko;/ nie radzę sobię z tym wszystkim !Zostawił mnie bo chce miec wiecej czasu dla siebie choć mówił , że nie potrafi beze mnie żyć , że mnie nigdy nie zostawi ;/ a jednak .... stało się ;( Nie mogę się z tym pogodzić ;/ chciałabym , zeby wszystko się ułożyło! ale nawet jak uda mi sie z nim porozmawiać traktuje mnie jak wroga :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też się rozstałam, ale tyle lepiej, że łagodnie i przy 'obustronnym porozumieniu'. Mamy ze sobą nadal kontakt i jest dobrze. Jesteśmy, jakby to nie nazwać, przyjaciółmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też się rozstałam, ale tyle lepiej, że łagodnie i przy 'obustronnym porozumieniu'. Mamy ze sobą nadal kontakt i jest dobrze. Jesteśmy, jakby to nie nazwać, przyjaciółmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też się rozstałam, ale tyle lepiej, że łagodnie i przy 'obustronnym porozumieniu'. Mamy ze sobą nadal kontakt i jest dobrze. Jesteśmy, jakby to nie nazwać, przyjaciółmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mikkam690
Witam. Potrzebuję szybkiej porady, pomocy, wsparcia.... Byłam z facetem 8 lat. Nigdy nie byliśmy idealnie dobraną parą, chociaż na początku bardzo się kochaliśmy. Zrobiłabym dla niego wszystko. Ostatnie miesiące były dla nas bardzo trudne, nie wiem z jakiego powodu zaczął mnie unikać, nie odpisywał na smsy a jego imp[rezy trwały po 3 dni bez oznaki życia. Zastanawiałam się czy powinnam zakończyć ten związek, zwłaszcza, że po takim czasie nie zdeklarował się jakie ma plany wobec nas. Jednak nie zrobiłam tego, za bardzo kocham.... Wczoraj mi oświadczył , że nie ma już ochoty ze mną być.... tak bez powodu. Wiem że się z tego nie podniosę, już zastanawiam się jak zakończyć ten żywot......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do mikam
Wiem jak ci teraz ciezko, sama przez to przechodzilam, ale...jedna rzecz: daj sobie powiedziec ze on nie byl ciebie wart. Bo jak mozna komus po 8 latach zwiazku tak nagle po prostu powiedziec tylko : nie chce z toba byc i czesc. To nie mogl byc odpowiedzialny czlowiek. Sa ludzie ktorzy kompletnie nie licza sie z uczuciami innych. Jemu sie znudzilo to nara. Nalezaly cie sie jakiekolwiek wyjasnienia. Mowi sie ze klase mezczyzny ocenia sie nie po tym jak zaczyna ale po tym jak konczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aduska
Ehm.. Wypowiem sie rowniez.. Otóż u mnie to dosyc skomplikowana Historia.. Bylam ze swoim chlopakiem prawie 2 lata. Rozstalismy się raz na 2 mies lecz pozniej wszystko wrocilo.. zapoznalismy sie na dyskotece.. i tak mijaly kolejne dni.. pozniej spotykalismy się regularnie.. po miesiacu dowiedzialam się ze on może mieć dziecko ze swoja byla.. Uwierzcie mi ze przezylam szok.. on przekonywal ze to na pewno nie jego.. ze ta dziewczyna byla z takich..Uwierzylam.. chyba chcialam wierzyc mu.. minal prawie rok.. dzoszlo do badan.. okazalo się ze on jest ojcem.. zalamalam się.. do mojego domu nie mial wstepu.. lecz mimo to nie zrezygnowalam.. mowil ze nawet nie odczuje obecnosci tego dziecka.. ze nic się nie zmieni.. lecz niestety.. widuje się z corka 2 x w miesiacu... placi alimenty.. zdj w tel tylko corki.. naszych zadnych.. Ost coraz czesciej się klocilismy.. o bzdure.. lecz o co by nie poszlo on wine kladl tylko po mojej stronie.. mielismy się dogadac poukladac wszystko lecz i tak się nic nie zmienialo. Czasami odnosilam wrazenie jakby się widywal ze mna tylko w jednym celu..;/ był moim pierwszym facetem.. i traktowalam go powaznie.. on dwa dni temu zerwal.. a czemu? Bo stwierdzil ze już tak nie chce.. ze tylko cierpi ze nic się nie uklada.. a co ja mam powiedziec? Zyjac z mysla ze niegdy w 100% nie bede go miala dla siebie.. ze ma dziecko.. lecz dla niego to nie był żaden problem.. jak on to mowil: „wiedzialas co bierzesz więc nie narzekaj teraz czsami odnosilam wrazenie jakby już mu wogole nie zalezalo na mnie.. na nas... :( to boli.. zawsze myslalam ze zawsze bedziemy razem nierozlacznie..az tu nagle..:( opisalam to w skrocie.. bo to za dluga historia.. ja muszę zyc od nowa.. On może wroci do bylej i dziecka:( tego nie wiem.. ale jakby tak się stalo chyba by mi serce peklo.. :( i co najlepsze.. po takim czasie.. po tym wszystkim co przezylismy razem nie potrafil mi tego powiedziec wprost tylko napisal:( Jak mam teraz zaczac na nowo? Przeciez on już był czescia mnie..:( czy dam rade zaczac od początku..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aduska bardzo mi przykro ze tak u Ciebie wyszlo jedyne czym moge Cie pocieszyc to to ze rowniez od 4 miesiecy jestem sama ,zostawil mnie facet ktory byl moja pierwsza miloscia i rowniez nie mial na tyle odwagi aby porozmawiac o tym ze mna wprost cala wine rozpadu zwiazku zrzucil na mnie na to jak stwierdzil moj beznadziejny charakter ktory do tej pory mu nie przeszkadzal .Jednak tak naprawde nieukladalo nam sie od dlozszego czasu wieczne klotnie doprowadzily do tego ze dzien przed jego urodzinymi oboje nie wytrzymalismy od slowa do slowa kolejny raz sie poklocilismy mielismy kilka dni milczenia kiedy jak odezwalam sie do niego i chcialam spotkac pogadac bo jednak 4 letnich zwiazkow tak sie nie konczy i ludzie sobie wybaczaja dogaduja sie on juz nie mial na to czasu bo zawsze najwazniejsZa byla praca .... <stopka></stopka>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylwia000000
Od 3 miesięcy nie radze sobie z rozstaniem. Z Marcinem byliśmy narzeczeństwem przez rok. Bywało różnie ale nigdy nie było tak zle jak teraz. W czasie naszego związku już raz na miesiąc się rozstaliśmy. Po powrocie do siebie dopiero Marcin wyjaśnił mi że musieliśmy się rozstać bo miał kłopoty. Po 4 następnych miesiącach związku on nagle zerwał ze mną kontakt. Po dwóch tygodniach milczenia raczył mi napisać ze musimy się rozstać bo nie pozostawiam mu innego wyboru. Dużo po tym płakałam ale miałam z nim zasadniczy problem... niechciał oddać mi moich rzeczy. Po jakimś czasie odesłał mi tylko część. Na moje upomnienia nie odpowiadał. Trzy dni przed sylwestrem zobaczyłam go z inna. Niewiedziałam co mam robić.. chciałam wysiąść z samochodu i podejść do nich ale coś mnie powstrzymało. Wysłałam mu smsa żeby oddał mi moje rzeczy bo widziałam go z inna itp. Oddzwonił do mnie. W trakcie rozmowy on zwalił całą winę za rozstaie na mnie. A to przecież on ciagle mnie oszukiwał... dochodziło między nami do rękoczynów. Fak faktem dość mocno go kontrolowałam, ale zaczęłam to robić w momencie gdy wychodziły na jaw jego kłamstwa. Boli mnie że przecież gdyby nie ja to nie skończyłby szkoły, nie miałby tego co ma i beze mnie nie spłaciłyby długów. Na dowidzenia jeszcze ułyszałam że jestem szmatą i że mam spier****ć. Nadal kochm tego człowieka ponad życie... niewiem jak sobie z tym poradzić. Wszyscy mi mówią że on nie dorósł jeszcze do związku, że to nie ten wiek, że dla niego tylko kasa się liczy i nic więcej... ale po naszej rozmowie czułam się tak zgnojona że moja samoocena spadła tak nisko że już niżej się nie da. Czuje się jak gów*o a nie jak kobieta. Staram się cały czas wychodzić z domu ale gdy tylko kłade się do łóżka to wszystko wraca. Przeżyłam znim wiele pieknych chwil.. nikogo tak nie kochałam jak jego. Ciągle zadaje sobie pytanie dlaczego tak sie stało... dlaczego mnie nagle zostawił? Tłumaczył sie jedynie że to moja wina. Niewiem co mam o tym myśleć. Marcin na samym początku starał się o mnie przez dwa lata.. i nagle odwalił mi taką akcje. Momentami naprawdę myśle że to rzeczywiście ze mną jest coś nie tak. Nieradze sobie... nie usmiecham się... został ze mnie wrak człowieka... co mam dalej robić??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pieknookaaa
Rozstałam sie z chlopakiem po 3 miesiacach bycia ze soba.. w pewien sposob to byla wspolna decyzja ale to tak sytrasznie boli. 2 tygodnie juz minely sioedze placze czytam smsmy. najgorsze jest to ze on ciagle mnie kocha a ja jego obydwoje sie meczymy ale nie chce wrocic mowi ze nie potrafi nie chce do tego wracac ze tylko mnie ranil i lepiej mi bedzie jak uloze sobie zycie bez niego... Srednio to wszystko widze, chodzimy do jednej szkoly, nie wiem co zrobie gdy spotkam go na koryatrzu. Teraz sa ferie nie widujemy sie.. Jak mam sie zachowac? co powiedziec? Niby rozmawiamy normalnie, czasem nawet jak para, ale sa tez dni milczenia czuje sie czasem jak wtedy gdy bylismy razem tyle ze tej swiadomosci ze jest moj, brakuje mi... spadlam na szczebel zwyklej kolezanki! co robic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ajajajka
jestem w podobnej sytuacji, chlopak odszedl mowiac zenie wie co czuje do mnie, nie wie czy jest mu ze mna tak dobrze bo wtedy nie czuej sie samotny, chcial sie nad tym zastanowic i...rozstalismy sie. Boli, bardzo boli, ale przeczekaj to, to jedyne wyjscie.Tez czytam smsy, patrze na to jak bylo kiedys a jak jest teraz i nie moge uwierzyc jak wiele moze sie zmienic w jednej chwili. Ale to mija, dzis jest zle a za miesiac moze byc juz lepiej, calkiem inaczej:) główka do gory:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pieknookaaa
On mówił to samo! Rozstalismy sie kilka razy, na poczatku prosilam aby wrocil potem juz nie wrocil sam mowiac ze jest pewien ze kocha.. Ciagle sam sie obwinia ale czym dluzej jestem sama tym czesciej widze swoje bledy. Obarczalam go swoimi problemami zamiast po prostu gdzies liczyc na wsparcie, jemu sie mnozyly i po prostu go przerosly.. Czasem zaczynamy razem wspominac, czasem sie zagalopujemy ALE chodzi o to ze powiedzialam ze nie chce go znac, on godzine pozniej napisal ze prosi, blaga abym przeczytala mejla napisal ze kocha, ze chce ze mna byc ale i wymienil wszystko przez co nie potrafi tyle ze blaga abym z nim dalej utrzymywala kontakt, w koncu zbudowalismy to na przyjazni... I tak rozmawiamy i wszystko swietnie, powiedzialam ze chce to przemyslec zeby nie pisal godzine pozniej pisalismy jak za dawnych lat. Nie jestemw stanie sie od tego odciac, jesli urwe kontakt dla dobra siebie to on bedzie cierpial, ale ja moze uloze sobie zycie. Jesli rozmawiamy to strasznie boli, ale mam swiadomosc ze jest obok. milczal 48 godzin, wlasnie sie odezwal a ja skacze ze szczescia! Czy calkiem zglupialam?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem załamana... Byliśmy ze sobą pond 5 lat. Ja byłam jego pierwszą dziewcznyną, on moim pierwszym facetem. Bywalo różnie, kiedys nawet sama zastanawiałam się czy tego nie skończyć. Ale nie podejmowałam pochopnej decyzji... Aż tu nagle dowiaduję (w momencie kiedy moje uczucie do niego jest chyba najsilniejsze podczas tych kilku lat) się że on mnie nie kocha i chce rozstania, bo jak to sam stwierdził ,,nie wyszumiał się" jeszcze wystarczająco i kiedyś będzie tego żałował... Wiadomośc ta zdruzgotała mnie kompletnie. Od wczoraj nie robię nic jak tylko wyję w poduszkę i wypisuję do niego sms'y jak bardzo go kocham... Łudzę się jeszcze że może to tylko chwilowe zaćmienie i wszystko się ułoży... Nieraz zastanawiałam się czy jest możliwe alby facet miał jedną jedyną dziewczynę przez całe życie - widąć jemu to nie wystarczyło... Postanowił to skonczyć... Ale ja tak nie potrafię z dnia na dzień o nim zapomnieć. Spędzilismy ze soba tyle czasu, ciągle rozmyślam o naszych wspólnych chwilach... A jeszcze nie tak dawno mówił mi że mnie kocha... Nie raz wspominał o przyszłości - może nie o ślubie, ale o naszych wspólnych wyjazdach w przyszłości itp. Aż tu nagle mu się odwidziało?! Na pytanie czy ma kogoś - stanowczo zaprzeczył... Nie rozumiem tego... Jestem totalnie załamana i nie wyobrażam sobie życia bez niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie ma niezawodnego
....sposobu na poradzenie sobie z rozstaniem. Kazda sytuacja jest unikalna, bo w kazdym zwiazku, biora udzial dwie unikalne osoby, z ktorych kazda ma unikalna konstrukcje psychiczna, unikalny sposob radzenia sobie w trudnych sytuacjach i unikalne podejscie do drugiej osoby. A oprocz tego, kazde z nich funkcjonuje w unikalnym srodowisku. I poniewaz zaangazowanych jest tyle czynnikow charakterystycznych wylacznie dla tych konkretnych osob, to zadna sytuacja rozstania nie jest taka sama. Jedni drugim moga doradzac, ale tak naprawde to te rady nijak sie maja do faktycznej sytuacji. Takze mozna sie co najwyzej pocieszac i podnosic na duchu. Moje rozstanie tez jest wyjatkowe, bo to jest rozstanie z osoba ktora bardzo kochalam i ktora bardzo kochala mnie. I chociaz bylam przed tym w innych zwiazkach, to kiedy one sie konczyly, wiedzialam ze to koniec i musi tak byc, tego chce i tak bedzie najlepiej. Dzis nie czuje juz do tamtych osob zadnej tesknoty, nie mam zalu. Po prostu pogodzilam sie z tym i tyle. Ale to ostatnie rozstanie jest inne, bo caly czas mam przeswiadczenie o tym, ze nie bylo ono konieczne. Ja go nie chcialam, i one chyba do konca tez nie, bo pozniej chcial wracac i odkrecac wszystko. I mimo ze na dzien dzisiejszy najgorszy okres, okres totalnej rozpaczy i zalamki mam juz za soba, i moje zycie wrocilo do normy, to wiem na pewno, ze ono juz nigdy nie bedzie takie samo bez niego. Pogodzilam sie z rozstaniem ale go nie zaakceptowalam, jesli wiecie co mam na mysli....Wiem tez, ze do konca zycia pozostanie mi glod tej osoby i tego nie jest w stanie zmienic ani czas, ani zaden inny mezczyzna. Zawsze juz bedzie - stalo sie ale nie musialo.....Najgorsze jest to, ze ja wiem ze on mnie wciaz kocha, i on wie ze ja kocham go, ale obawa przed powrotem do starych problemow jest silniejsza, ale trzeba by do nich wrocic i je rozwiazac, zeby mozliwy byl ponowny zwiazek miedzy nami. I tu pojawia sie problem. On nie widzi wyjscia z sytuacji, a dla mnie rozwiazanie jest bardzo proste, tylko ze juz tyle razem przecierpielismy w zwiazku z ta sprawa, ze on woli uciekac od tematu niz go rozwiazac i raz na zawsze zakonczyc. A wierze, ze gdyby taksie stalo, to bylibysmy najszczesliwsza para pod sloncem. I dlatego ja juz nie wierze ze czas leczy rany, ani w to, ze czlowiek uczy sie na bledach, bo ta nauka jest na nic, skoro nie mam najmniejszej ochoty wykorzystywac jej w nowym zwiazku z kims innym. Jedyne co mnie trzyma to "ciepienie uszlachetnia", i tu doszukuje sie jedynych pozytywow naszego rozstania. Pozdrawiam cieplo wszystkich nieszczesliwie kochajacych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny1984
jak czytam post jaaa1986 to jakbym czytał o siebie. Ja jestem z kolei facetem. Mieliśmy pod górkę od początku, ona kobieta po przejsciach po 7 latach odeszła od męża i żyła sama. Poznała mnie, ja róznica wieku prawie 7 lat. Jak ją tylko zobaczyłem od razu mi się spodobała. Ona traktowała mnie jak gówniarza, mnie od razu wzieło. Zacząłem jej pisać sms na dobry początek dnia, specjalnie budziłem się o 5-6 i pisałem do niej, jak zaczynała pracę, spotykaliśmy się coraz cześciej. Pomogłem jej w poprawie samooceny, i leczeniu kompleksów ona mi też.Po częsci dzieki mnie zaczeła się uczyć dalej, bo w nią tak wierzyłem i dała radę :-).Pierwsze zbliżenie po 3 miesiącach znajomości, więc pózno jak na dorosłe warunki.I zakochała się we mnie, nigdy nie zapomne słów jak powiedziała że ma coś ważnego do powiedzenia, jak dziś pamiętam słowa ja też Cie kocham. Byłem zajebiscie szczesliwy. Wiadomo nieliczne głosy mówiły żebym się rozstał, bo ten związek nie ma szans Nie zrobiliśmy tego, było naprawdę rewelacyjnie. I jakoś po 2 latach zaczeło się psuć.Pierwsze kłotnie, ale jak się godziliśmy to kilka godzin :-) Seks był ważną częscią naszego związku, byliśmy tak dopasowani że nigdy nie było mi tak dobrze i pewnie nie będzie.W czerwcu była by rocznica 3 lat niestety ona nie wytrzymała ze mną. Jest mi zajebiscie smutno i przykro, bo wiem że szala winy przechodzi na moją strone. Kłóciliśmy się o głupoty. Tak samo jak ty mam taki charakter że wybucham, mówiłem przykre słowa a pózniej mi przechodziło. Niestety ona te słowa w sobie magazynowała. Tak samo wracaliśmy do siebie. Na sylwestra byliśmy w Paryżu, miało być super romantycznie a były tylko kłotnie, w dodatku podczas pobytu umarła mi babcia, też to przeżyłem na swój sposób. Raz podczas pobytu u niej zobaczyłem że jest zarejestrowana na jakimś portalu randkowym. zachwiało to trochę moim zaufaniem. Oczywiście skończyło sie kłótnią. Ona zaczeła chodzić z koleżankami na imprezy, a ja zostawałem w domu, pózniej po założeniu własnej firmy weekendy miałem z reguły zajęte. I tak o to takim sposobem oddaliła się na tyle, że zaczeła się z kimś spotykać, co najlepsze spotkaliśmy się jeszcze wtedy i zostałem na noc, wino fajna atmosfera.Chciałem na drugi dzień się spotkać, ale nie znalazła już czasu dla mnie, myślałem że jest jeszcze szansa na naprawę. Dojrzałem do dziecka które kiedyś chciała mieć ze mną, kochaliśmy się bez zabezpieczenia ufałem jej. A ona mi teraz mówi mi że dalej mnie kocha ale jak mam w to wierzyć, należe do ludzi którzy ze względu na prace, mają kontakt z ludzmi, czesto kobietami i jeśli bym miał stawiać kto zacznie zdradzać stawiałbym na siebie. Jednak to ona zaczeła się z kimś spotykać, mówi że to początek itp i nie wie jak z nim będzie ale ja wiem że nie wrócimy do siebie, znaczy ona do mnie. Mówi że na razie jest nim zauroczona. Mamy kontakt ze sobą przed chwilą pisałem z nią smsy, ale niczego to nie zmieni.Ja wiem że ten koleś jest na dobrej pozycji by być z nią.Jest moim przeciwieństwem, spokojny nieśmiały i pewnie tak nie pyskuje jak ja, ale to on do niej zadzwonił.Żałuje że to spierdoliłem bo inaczej nie powiem. Ona też za bardzo wykorzystała moje zaufanie bo spotkała sie w czasie jednej z naszych z przerw dwa razy spotkała się innym kolesiem (z którym zna się od dziecka), dowiedziałem się o tym niedawno. Ttrochę to nie w porządku ale nie rozsttrząsam tego bo dalej ją kocham.Ona mówi że będzie dobrze, że dam radę, ale nie daje. Nie wiem co dalej robić, każde miejsce w moim mieście kojarzy się z nią i wspólnymi chwilami. Na sierpień planowałem Paryż aby naprawić sylwestrowe wspomnienia. Ale już nie naprawię, przynajmniej z nią.Za młodszych czasów tłumiłem negatywne emocje alkoholem i pomagało. Ale teraz co najlepsze nawet alkohol nie daje rady, i nie mam ochoty się napić, Nadal ją kocham i tęsknie, ale już nic z tego. Najchętniej bym wyjechał za granicę, mam taką możliwość ale zmieniać całe swoje życie przez jeden związek? mam pracę oprócz tego własną firmę,czeka mnie obrona inz, i nie mogę się wogóle skupić, nawet na skończeniu pracy.Nie wiem jestem zajebiscie rozdarty.jaaa1986 jesli piszesz jeszcze na tym forum, napisz jak potoczyły się twoje dalsze losy, bo to jakaś wyrocznia dla mnie.Tak samo jak ty obiecuje sobie więcej nie pisać do niej itp. ale nie chcę aby o mnie zapomniała. I nie wiem co lepsze, masakra.Pozdrowienia dla wszystkich którzy cierpią tak jak ja teraz, czytam wszystkie strony o rozstaniach i ze wszyskiego co przeczytałem zapamiętałem to zdanie: jeśli naprawdę kochała to wróci i tego się trzymam, jeśli nie to mnie w rzeczywistości nie kochała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja po ostatnim rozstaniu musiałam dochodzić do siebie przez pół roku - to znaczy tyle zajęło mi zapomnienie o nim. Ale dobre było to, że w tym czasie w ogóle się nie widywaliśmy... No i przydatne sa bardzo spotkania ze znajomymi albo nawet poczytanie sobie o innych związkach. Taka możliwość jest m. in. na alehistorie.pl. Ale tak ogólnie nie można zapomnieć o tym, żeby w tym czasie zadbać o siebie - zrobić coś dla siebie, wyjechać gdzieś na troszkę, odpocząć itd. To naprawdę pomaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atena713
Przeczytałam wszystkie posty i jestem trochę przerażona, że tak dużo kobiet jest w takiej sytuacji. Nie widzę tu wpisu żadnego mężczyzny. Też rozstałam się z mężczyzną po 3 latach. Byłam w ten związek zaangażowana w sposób niesamowicie intensywny emocjonalnie. Ten związek wywoływał we mnie wręcz neurotyczne zachowania i myślałam, że sobie z tym rozstaniem nie poradzę, ale postanowiłam po pierwszym szoku, że podejdę do tego tak żeby sobie samej życia nie utrudniać. W końcu to ja tu jestem najważniejsza i nie pozwolę jakiemuś facetowi, nikomu wpływać tak destrukcyjnie na moją samoocenę, na moje emocje. Po pierwsze miłość to obustronne absolutnie czyste uczucie, poczucie wolności, ale jednocześnie bezwarunkowe wspieranie się w sferze emocjonalnej, duchowej, całkowita akceptacja i to nie jest żaden patos, to fakt. A to, co było w moim związku, a także w tych, o których piszą tutaj inne kobiety, to nie miłość, tylko jakieś neurotyczne uczucie, które niszczy, żadna miłość. Dziewczyny, nie dajcie sobie wmówić, że z wami coś jest nie tak, nie pielęgnujcie w sobie takiego uczucia, same sobie krzywdę robicie. Najlepszy sposób na przeżycie rozstania to uświadomienie sobie, że wszystko co dobre jeszcze przede mną i niezależnie od tego jak Tobie ciężko w tym momencie wmów to sobie i uwierz w to, bo to prawda. Zadaj sobie pytanie, czemu człowiek, który robi ci takie świństwa wzbudza w tobie takie wielkie "pożądanie", czasami odpowiedź może zaskoczyć. Ja zdałam sobie sprawę z tego, że to, co ja tak uwielbiałam w moim partnerze to to, czego wydawało mi się, że nie ma we mnie, dynamizm, zaradność i tak naprawdę moim partnerem chciałam wypełnić jakąś pustkę, którą odczuwałam w sobie, tak jakbym nie była kompletna. Większość z nas szuka potwierdzenia swojej wartości w drugim człowieku, w mężczyźnie, bo odczuwa jakąś pustkę, a to wielki błąd, bo my jesteśmy kompletne, tylko większość sobie z tego sprawy nie zdaje i pozwala na to, by to mężczyzna określał ich wartość. A to najgorsze, co można zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×