Gość maklunia Napisano Styczeń 29, 2009 Więc jestesmy razem już ponad cztery lata, niby poznaliśmy się jako "dzieciaki" , ale powoli, powoli coś zeczęło kiełkować i się przerodziło w powazniejszy związek...kiedy skonczyłam liceum, to postanowiliśmy oboje, ze się przeniesiemy do Poznania oczywiscie ja pojechałam pierwsza, sama, ponieważ jemu za miesiąc konczyła się umowa w poprzedniej pracy..tak minął pazdziernik.. niecierpliwie pytała, kiedy przyjedzie, ciągle popędzałam, a on ciagle przedłuzał tę swoją pracę, bo niby ze nam pieniądze potrzebne..no okej, rozumiem, ja w tym czasie znalazłam pracę, i ciagle czekałam w pustym mieszkaniu..doczekałam się.. w połowie listopada przyjechał z resztą rzeczy.. posiedział spokojnie tydzien..i zaczął coś przebąkiwać o wojsku zawodowym szczena mi opadła, no bo jak, juz tu studia zaczęłam, przeprowadzilismy się 260km od domu, a on tak sobie po prostu pojdzie do wojska? przeciez sama nie utrzymam tej kawalerki wynajętej itp, oczywiscie racjonalnie mi tłumaczył, ze wosko to dobra fucha, stała pensja itd i ze nie chce się czuc ode mnie gorszy, bo ja się wyszkatłce, a on nie bedzie wiecznie na budowie pracował, to mówię idz na studia, zdałeś w koncu po to maturę a on ze to nie dla niego.. i oczywiscie stało się jak sobie wymyslił..dowiedział się co i jak i 2 grudnia już go nie było.. myslałam, ze to tylko 3 miesiące, bo niby pozniej miał złozyc papiery do szkoły podoficerskiej w Poznaniu i już miało być wszystko dobrze...uczepiłam się tej mysli jak szalona, ze to w koncu przecież tylko 3 miesiące.. no ale teraz, na koniec stycznia się okazuje, ze nici z tego, ze pojdzie do tej szkółki, bo niby ze nie ma szans się dostac, ale proszę go, zeby chcociaz spróbował, a on nie, bo nie chce się błaźnic... siedzi teraz w swidwinie, ja w poznaniu i taka gehenna.. bo dodatkowo nie chcą nawet go wypuscic na przepustkę, bo nie mają ludzi na warty i siedzi, pilnuje lotniska co drugi dzien pozostał nm tylko telefon..nie widzielismy sie od swiąt .. a wszystko miało być takie pewne, piękne,,,a tu taka lipa, ze masakra.. studia w ogole mi nie odpowiadają, ale nie mogę zrezygnować, bo rodzice mi za nie płacą i nie chcą nawet o tym słyszec, pracę mam tragiczną, ale nie zrezygnuję, bo z czego się niby utrzymam.. ? po pracy siedzę w domu, nie mam do kogo pyska otworzyc, bo nie mam tu ani, rodziny, ani przyjaciół.. a wiadomo, ze na zaocznych studiach nie pozna się tylu znajomych..wszystko by było inaczej, gdyby on teraz tu ze mną był...a ostatnio tylko się kłócimy i nic więcej ;((( brakuje mi bliskich ludzi, kontaktu z nimi, a szczególnie z nim ;/ nie wiem, jak mam rozwiązać tę stytuację, naprawdę ;(((((((( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach