Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość maxior

O powrotach raz jeszcze...

Polecane posty

Gość maxior

Rozwiedliśmy się po 2 latach małżeństwa, w sumie po 8 latach razem. Powód? brak sexu, pożądania - trwało to dobry rok, wtedy myślałam, że to już koniec, koniec wszystkiego, koniec miłości. Nie było zdrad, picia, bicia, awantur itd - ot, po prostu chyba nie umieliśmy ze soba rozmawiać a już na pewno o naszym problemie... i tak to wyglądało. Bylismy ze sobą od czasu studiów, byliśmy ponoć idealna parą, zawsze wszędzie razem, zawsze zgodoni, 1000 tematów, wspólne cele, wpatrzenia w siebie, byliśmy dla siebie wszystkim... On zgodził się na rozwód, dopiero pod koniec próbował coś zawalczyć ale byłam tak zdeterminowana bo to ja wniosłam sprawe - myślałam, że już nic nie da się uratować, że lepiej się rozstać :O Szybko poznałam kogoś nowego, była iskra, nieziemski sex, zakochaliśmy się w sobie, było naprawde pięknie. Nie trwało to długo, całowita niezgodność charakterów, inny tryb życia, inne cele życiowe, wszystko nie tak! Mineło 1,5 roku, często o nim myśląłam, kontaktowaliśmy się, czułam że ciągle coś nas ciągnie do siebie, zwłaszcza ze on okazywał zainetersowanie. Mówił, że prawdziwa miłośc jest tylko jedna, że nie potrafi pokochac kogoś innego, że miała żonę inie chce miec innej, że kochał mnie nad życie i nie potrafi nikogo obdarzyć już takim uczuciem... COś we mnie pękło. Myślę, że gdybym faktycznie go nie kochała, był mi obojetny taki emyśli nie miałyby miejsca. a jednak. Myślę na powaznie o powrocie. Widze że on się cieszy... :) Czy warto spróbować??? :( żałuje swojej pochopnej( teraz to wiem) decyzji, nie jestem szczęśliwa, źle mi samej, nie mam ochoty nikogo poznawać, tamtem 'związek' nie dawał mi szczęścia, nie czułam się dobrze. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maxior
uważacie że to był problem nie do przejścia? czy jeśli w pewnym momencie zabrakło pożadania i namiętności to już nigdy tego nie będzie? Czy raczej warto było dbać, rozmawiać, walczyć ... a to był chwilowy kryzys jaki bywa czasem w wielletnim zwizku kiedy wkrada się codzienności rutyna...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrr kryzysss
wiesz, szczęśliwe życie osiąga się w związkach....poprzez kryzysy i pokonywanie ich kryzysy przyczyniają się do rozwoju ...i nie ma szczęśliwych małżeństw w których nigdy nie było kryzysów, bo nie ma rozwoju bez kryzysów Swoją drogą...rezygnacja ze związku bo kryzys wynikł z osłabienia pożądania i seksu?...to bardzo dziecinne i niedojrzałe W związku wieloletnim i pożądanie i seks...falują, bywa że się przytłumi a może się też rozbuchać...to zależy od waszego wewnętrznego traktowania powagi waszej więzi pytasz , czy możliwy jest szczęśliwy powrót...jak najbardziej...może oboje wreszcie nabraliście dojrzałości i pokory ...aby stworzyć dobry związek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maxior
Wiem, że tak sie zachowaliśmy :O jak dzieciaki... Najgorsze że nic nie próbowaliśmy z tym zrobić, za to pluje sobie w brode 😡 ze oboje zrezygnowaliśmy tak łatwo. Mieliśmy wszystko, czasem nawet rozmawialiśmy że wszystko nam dość łatwo przyszło, nie musieliśmy o nic walczyć, a w uczuciach - zawsze było dobrze i byliśmy chba przekonani że tak bedzie zawsze i tez nic nie trzeba z tym robić :O Może nie jest za póxno, może to uczucie da sie jeszcze uratować? :) oby... trzymajcie kciuki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuuuuuuupiiiii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×