Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ciągle_winna

straszne, ciagle wyrzuty sumienia

Polecane posty

Gość ciągle_winna

czy poczucie winy.. nie wiem sama. Gdy widuje go czasem na ulicy, widzę jak wygląda, że niezbyt dobrze, że mizerny, sam..tak strasznie mi smutno. To ja odeszłam. Jestem pewna swojej decyzji, nie chciałabym wrócić, jestem w drugim związku. jednak, gdy go widuję, tak strasznie boli mnie serce. Strasznie chciałabym, aby był szcześliwy. Może wyjadę do innego miasta, może wtedy ucieknę.. Bardzo to ciężkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hjmjhm
Jeżeli zrzucasz z siebie odpowiedzialność za drugą osobę, tym samym wyświadczasz jej przysługę. On dzięki temu może poczuć że jest wartościowy, nawet bez ciebie, i musi umieć sobie radzić. W końcu jest chyba normalnym człowiekiem a nie osobą upośledzoną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciągle_winna
nie potrafię nie czuć winy, gdy go widzę, np z autobusu, czy z daleka na ulicy. Widzę, jak idzie sam, do pustego mieszkania..chudy jest strasznie i sam w tym miescie..tak mi ciezko..ale wrocic nie moge i nie chce. wiem, jak bardzo go skrzywdzilam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ghcncmcftf
Mieliście dzieci, które po rozstaniu zostały z tobą? Płaci Ci duże alimenty i jego sytauacja bardzo się pogorszyła? Dlaczego jest Ci tak smutno?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z4z5
jak to się stało że odzeszłaś i dlaczego? zostawiłaś go dla innego? zdtadziłaś? jak ci teraz z nowym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciągle_winna
bylismy para ze stazem 7 lat prawie nie bylismy malzenstwem nie mielismy dzieci finansowo tez nie jestesmy zwiazani, ani prawnie, ani wlasciwie w ogole. Nie ukladalo sie juz jakis czas, mielismy -a wlasciwie ja mialam - watpliwosci, problemy. Poznalam kogos i postanowilam uczciwie odejsc. Wiedziałam, ze nie moge go oszukiwac, nie moge za niego wyjsc, balam sie tego, ze moge zrobic to - czyli odejsc - za kilka lat, po slubie, a to byloby chyba gorsze. a czemu tak mi smutno? Bo mam wrazenie, ze on nie ulozyl sobie zycia z nikim innym, jest w tym miescie sam..schudl bardzo, chyba tylko praca go tu trzyma. To w ogole taki samotnik z natury. Wiem, ze mu ciezko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i ja tez KLIK
Sluchaj, on jest dorosly i tym samym odpowiedzialny za swoje zycie... Nie mozesz sie zadreczac jego stanem. Zrobila tak, zeby Tobie bylo dobrze, a tym samym jemu, bo go nie oszukiwalas, ze go kochasz chociaz tak nie bylo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wrzuć na luz
Nie możesz odpowiadać za drugą osobę .Nie możesz się tak katować .Wam nie wyszło .Patrz przed siebie ,a nie za siebie ,bo zmarnujesz to co może Ciebie spotkać . Chyba ,że nadal coś czujesz ,a tylko nie przyznajesz się nawet sama przed sobą ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każdą zdradę sobie wytłumaczą
"...Poznalam kogos i postanowilam uczciwie odejsc. Wiedziałam, ze nie moge go oszukiwac,,,," chyba kpisz jakie uczciwe odejście ?- to ze z nowym się jeszcze nie przespałaś to nie znaczy że to nie było zdradą. Przecież go oszukiwałaś, byłaś z nim a go nie kochałaś. starszne "uczciwe" tchórzostwo - normalka . odeszłas = zdradziąlś metodą " małpkę" - to była zdrada - i nie dziw się że chłopak jest podwójnie przybity, bo ciężko sie pozbierać po czymś takim , jeszcze ciężej komuś zaufać. ech to chyba juz norma u kobiet nie mam o Tobie dobrego zdania. mimo wszystko życzę szczęścia i mądrych decyzji na przyszłość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciągle_winna
co zatem ty byś zrobiła/zrobił na moim miejscu? Pewnych rzeczy nie da się potraktować tak, jakby ich nie było. Uczuć nie da się zmienić. Chciałąbym, aby ( na tamtym etapie) było między nami dobrze, aby się układało, aby nie było problemów. Ale było jednak inaczej. Co można zrobić, gdy czujesz, że miłości po prostu już nie ma, że nie możesz wyjść za tego człowieka. Tak po prostu czujesz i już. I nieważne, jak bardzo nie chcesz go skrzywdzić, bo wyjścia masz dwa: albo zostaniesz i skrzywdzisz siebie albo odejdziesz. Nie wiem, czy samym zostaniem nie skrzywdzisz rónież tej drugiej osoby, z którą bedziesz, bo tak trzeba, bo nie chcesz, aby inni mieli o tobie " złe zdanie". Zostałabyś mając w sobie takie uczucia? I czy jesteś pewna, że tym samym nie skrzywdziłabyś tego człowieka tak samo jak ja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciągle _winna
wcale nie było łatwo odejść. Ciągle uważam, że to była najtrudniejsza decyzja w moim życiu. To był mój pierwszy poważny związek, w nim właściwie dorosłam. Nie wiem, pewnie to ja się zmieniłam, a może zmieniliśmy się oboje. W każdym razie nie była to decyzja, ktora podjelam z dnia na dzień, wszystko bardzo długo analizowałam i jednocześnie bardzo nie chciałam go skrzywdzić. Nie wiem..chyba po prostu inaczej nie umiałam. Próbowałam się też postawić na jego miejscu i naprawdę nie chciałabym być z kimś, kto naprawdę mnie nie kocha. To też odbieranie szansy w pewnym sensie. Szansy na związek, w którym 2 osoby będą szczęsliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każdą zdradę sobie wytłumaczą
to czemu nie odeszłaś, gdy takie wątpliwości się pojawiły , narastały tylko dopiero jak pojawiła się druga gałąź? nie uważasz tego za jakąś formę zdrady? uczcviwe byłoby wtedy gdybyś odeszła, pobyła sama ze sobą, zajrzała w siebie , ustaliła priorytety i dopiero szukała nowej miłości - chyba to byłoby uczciwe a nie twoja wersja "uczciwiści". nie sadzisz ? on sie dowiedziała że jest w twoim życiu "nówka"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciągle_winna
ja wiem, że łątwo jest tak mówić, dopóki nie znajdzie się samemu w takiej sytuacji. Sama bym mówiła tak jak ty kiedyś. Stało się jednak inaczej. Zakochałam się i nie umiałam z tego zrezygnować. Pomyśl, że nie jest to sprawa zorganizowana, nie obmyśliłam tego jako wrednego planu na skrzywdzenie kogoś. To są po prostu uczucia, to jak czujesz się będąc w takiej a nie innej ( wybranej przez ciebie za pomocą rozumu) sytuacji. Bronisz się nawet przed tym, stawiasz sobie argumenty racjonalne. I co z tego? Nic. Przegrywasz, bo walczysz jednak o swoje szczescie, cos w głowie ci mówi, że nie będziesz szczęsliwa w takim układzie, że chyba nikt nie będzie. A czemu nie odeszłąm wcześniej? Bo mi zależało, myślałam, że miłość wróci, że się naprawi.. niestety tak się nie stało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każdą zdradę sobie wytłumaczą
ten stary model dowiedział się że gdy byłaś z nim jest jego następca czy dopiero pozerwaniu? Nie powqiedziałaś mu o nówce tylko inne powody czy tak? wg Ciebie zdradziłąś czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciągle_winna
to trudne - odpowiedziec sobie nawet na takie pytanie: czy zdradziłam? nie wiem do dziś. Fizycznie nie, psychicznie - pewnie tak. Jak się rozstawaliśmy nie mówiłam o miłości. Rozmawialiśmy o tym co było między nami i o moich uczuciach do byłego. Uważałam, że w tym jest sedno sprawy i o tym mówiliśmy. Nie uciekłam z dnia na dzień, rozmawialiśmy o nas, tłumaczyłam, że wina nie leży w nim, tylko może raczej we mnie właśnie, że moje uczucia się zmieniły i pewnie kiedyś to zrozumie. Nie wiem jak mogłam zrobić to lepiej, delikatniej, mądrzej. Starałam się zrobić to możliwie na daną sytuację najlepiej jak umiałam. Nie wiem jednak czy ma to jakieś znaczenie, bo ocenia się fakty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każdą zdradę sobie wytłumaczą
żal mi twojego ex chłopa. musiał sie nasłuchać Twoich uzasadnień , prawd, pólprawd i innych takich, może mających wpłuyw na odejście , ale nie o najważniejszym , że jest nowy ogonek. po częći go okłamałaś , wić do końca nie było to uczciwe odejśćie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciągle_winna
wiem, że ktoś kto nie był nigdy w takiej sytuacji może łątwo wydawać sądy. A co ty byś zrobiła w takiej sytuacji? Zostałabyś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciągle_winna
czy to byłoby "bardziej uczciwe"? poza tym - wszystko, o czym móiłam było prawdą. Nie okłamałam go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każdą zdradę sobie wytłumaczą
postaw się w takiej sytuacji że obecny partner którego mocno kochasz mówi prosto w oczy , sam ze łzami , widac że mu cięzko ale chce " uczciwie " zakończyć związek. Patrząc Ci głęboko w oczy z miną cierpietnika ( nie przeczę że mu cięzko) mówi ci że się cos wypaliło, nie wie czy kocha , nie zasługuje na Ciebie, że żle mu a przez to i Tobie w tym związku i ine ble ble (rozumiem że to są prawdy ale nie pełne) . Ty myslisz może da się to uratować, szukasz sposobu, może psycholog może szczere rozmowy. Zapomina Ci powiedzieć że jest ktoś nowy i nie masz już najmniejszych szans. jak byś sie poczuła gdy po jakimś czasie po rozstaniu dowiedziałabyś się że jeszcze będąc razem w jego sercu już ktoś był inny. Niby nie chcesz go bardziej ranić ale po tylu latach spędzonych razem należy sie prawda . Ty nie chciałabyś znać całej prawdy choćby najgorszej? co wtedy myślisz ? nie to że to co on ci mówi jest g..no warte ( choc zgodne z prawdą), a najważniejsze że jest inna dupa, czyz nie tak? ps. rozumiem Cię że nie mogłąś zostać w tym związku bo nikt tu nie byłby szczęśliwy - Ty bo nie kochasz a On bo zyujący w iluzji .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale co konkretnie sie posypalo
z bylym, dlaczego nie moglas z nim nadal byc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciągle_inna
ciężko opisać niedopasowanie ludziom, ktorzy postrzegaja was jako zgraną parę, która jest razem tak długo. Dorastaliśmy w tym związku oboje - poznalismy sie jak mialam 18 lat. Dorośliśmy jednak chyba trochę inaczej. Nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiac o wszytskim, były kwestie, w których każde z nas mialo swoje zdanie, sprzeczne ze zdanie drugiej strony - i byly to kwestie kluczowe, np. pieniądze, spędzanie wspólnego czasu. Odbierałam właściwie wszystkie rozmowy jak psychiczne przepychanki, kto kogo teraz zwycięży. Nie układalo sie też w łóżku. Tyle. Chociaż w wielkim skrócie. Do poprzedniczki: " Ty nie chciałabyś znać całej prawdy choćby najgorszej? co wtedy myślisz ? nie to że to co on ci mówi jest g..no warte ( choc zgodne z prawdą), a najważniejsze że jest inna d**a, czyz nie tak?" dzis nie wiem, czy jednak nie stchórzyłam. Na tamten dzień wydawało mi się słuszne to, co zrobiłąm i to, co mówiłam. Mówiłam z resztą to, co naprawdę czułam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciągle_winna
jak się tak nad sobą zastanowie, to nie wiem, czego tu szukam. Chyba tego, że ktoś da mi rozgrzeszenie i powie, że mam prawo być szczęsliwa. Ale czy to pomoże? Sama nie wiem. Nie wiem, czy to poczucie nie zostanie już ze mną na zawsze. Może uwolniłabym się widząc go szczęsliwego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Horacy na tacy
ja napisze coś od siebie - tak jakby ze strony Twojego ex rozumiem nie układało nam się, można było to zakonczyć wczesniej tez była rozmowa podobna jak wyżej .... nie wiem co czuję , nie wiem czy kocham, duszę się , muszę pobyć sama etc. etc. poźniej g...no wypłynęło na wierzch - pojawił sie a właściwe już był nowy obiekt. wiesz jak sie poczułem? zrozumiałbym odejscie po szczerej rozmowie bo faktycznie waliło sie wszystko, czuć rozstanie w powietrzu. Ale news o nowym obiekcie pożądania to taki cios w twarz, który czuje się do końca zycia. Nie interesowało mnie czy to było juz skonsumowane czy tez nie - to była ZDRADA - i świadomość tego że patrząc w oczy mówi ci o wszystkim lecz nie o najważniejszym powoduje, że tracisz wiarę w innych ludzi, ciężko zaufać nowej osobie, ciezko sie podnieść, po odbytej chorobie ciężko stworzyć nowy związek. zostaje pustynia emocjonalna . Czasami krótko, czasami latami, czasami wieczność. ps. u mnie 2 lata, może kiedyś komus zaufam, nie wiem z perespektywy czasu trochę Cię, rozumiem, nie wiem jak sam bym się zachował w takiej sytuacji, ale wiem po tym co sam doswiadczyłem że nigdy nie zrobię osobie której na mnie będzie zależeć . wiem jak to bolało. trzymaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×