Groźba wojny między Meksykiem a USA.

Na północy Meksyku od 2006 roku trwa krwawa wojna domowa między kartelami narkotykowymi a siłami rządowymi. Według raportu amerykańskiej Straży Granicznej do którego dotarła organizacja Judicial Watch, w 2008 roku meksykańscy żołnierze, strażnicy graniczni i agenci federalni w pościgu za handlarzami narkotyków aż 147 razy weszli na terytorium Stanów Zjednoczonych. Sytuacja stała się poważna do tego stopnia że gubernatorzy amerykańskich stanów Teksas i Arizona zwrócili się do prezydenta Obamy z wnioskami o przysłanie oddziałów Gwardii Narodowej, które zostały jednak rozpatrzone negatywnie. Z raportu wynika że tocząca się w Meksyku wojna domowa zagrażania szczególnie amerykańskiemu miastu San Diego, gdzie w ciągu ostatniego roku liczba aktów przemocy wzrosła o 48%. Sytuacja grozi wybuchem konfliktu militarnego między Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi. Z onet.pl

2 góra 3 tygodnie i powierzchnia USA zwiększa się o prawie 2 mln km2. Nikt po nich nie zapłacze... no może oprocz Cejrowskiego

Do wojny najprawdopodobniej nie dojdzie. Obecnie struktury władzy obu państw - zarówno Meksyku jak i Stanów Zjednoczonych, są zbyt osłabione aby owe państwa mogły pozwolić sobie na wejście w zbrojny konflikt międzynarodowy. Chyba nikt już nie ma możliwości że meksykański aparat bezpieczeństwa nie radzi sobie z narkotykowymi kartelami. W Stanach Zjednoczonych sytuacja jest o tyle lepsza że narkotykowa mafia nie jest tam zdolna do przejęcia kontroli nad konkretnymi terytoriami, chodź jej wpływy w dużych amerykańskich miastach są duże i szybko rosnął.